16.1.15

Wyrafinowani i perfekcyjni.

Dział: Tego się, kurwa, nie da skończyć.
Numer rozdziału: 13
Gatunek: Yaoi.



Wybaczcie mi kilkudniową nieobecność, ale tak wyszło, że net był odcięty, jeśli tak to można określić... Poza tym zaliczanie, dochodzą kolejne koncerty i ciężko się wyrobić... >.> Cieszę się, że na blogu pojawił się nowy czytelnik, dzięki, Tsuki! >:D
Pytanie do czytelników: czy jest coś poza opowiadaniami, co chcielibyście zobaczyć na Snays? Może głupoty wymyślam, ale trzeba o Was dbać, no.
_______________________________

               I postanowiłem zakończyć tę znajomość już w trakcie powrotu do Liverpoolu. Podczas gdy wszyscy ruszali już na lotnisko, ja oddaliłem się od reszty, sugerując jedynie ojcu, że nie przepadam za lotami i wrócę również promem. Znacząco puścił mi oczko, choć nie wiedziałem totalnie, co miał przez to na myśli. Może dał sobie spokój z bawieniem się w swatkę? Ta myśl w jakiś sposób poprawiła mi nastrój.
— Papieroska? — Usłyszałem nagle, kiedy prom znacznie oddalił się od brzegu.
— Lena? — zdziwiłem się. — Co tu robisz?
— Prowadzę prom — odpowiedziała tak zwyczajnie, jakbym zapytał o coś banalnego. — Dobrze spędziłeś urlop?
— T-tak... — westchnąłem, nie do końca rozumiejąc tryb życia tej kobiety. 
— Trzymaj klucze do kajuty — powiedziała, rzucając mi pęk. — To kabina dwuosobowa, mam nadzieję, że nie będziecie sobie przeszkadzać. Wszystkie inne zostały zarezerwowane.
— W porządku — potaknąłem głową.
               Pożegnałem się i udałem w kierunku swojej "sypialni", by zostawić w niej rzeczy i wrócić po chwili na pokład, aby móc nacieszyć się widokiem oceanu. Zszedłem na dół i zacząłem rozglądać się wokół, poszukując nieco nerwowo drzwi z numerem cztery. Nie zajęło mi to na szczęście zbyt wiele czasu. Odruchowo zapukałem, mając na uwadze fakt, iż nie będę tam mieszkał sam. Drzwi nie były zakluczone. Nacisnąłem klamkę i moim oczom ukazał się najbardziej obrzydliwy widok na świecie.
— Nie miałeś lecieć samolotem? — zapytał. — A, sory, w sumie nie pomyślałem, że będziesz chciał się jeszcze raz przespać. Nie mam nic przeciwko.
               Tuż obok mojego łóżka stało jeszcze jedno, na którym w całej swojej okazałości zasiadał pan Alan Carter. No myślałem, że mnie chuj strzeli. Nie, ród Bennettów nie ma pecha. Nieszczęście zaczyna się dopiero wtedy, kiedy trafi na przedstawiciela gatunku Carterów. Postanowiłem mieć córkę. A co, jeśli będzie lesbijką? Cholera. Może po prostu będę starał się o dziecko dużo później niż on ze swoją żoną? Nie, to będzie podchodzić pod pedofilię... Kurwa mać, nie będę miał dzieci.
               Bez słowa powróciłem na pokład, zostawiając w kajucie swoje rzeczy. Udałem się w kierunku Leny, która obserwowała właśnie wschód słońca.
— Ten człowiek... — syknąłem. — Co on tu robi...?
— Mówisz o panie Carterze, nie? — upewniła się. — Odnoś się do niego z należytym szacunkiem, jest tu ważnym gościem.
— Panie Carterze?! — wycedziłem przez zęby. — A niby jaki szacunek mu się należy?
— On i pani Reira mają tu dziś sesję zdjęciową — odpowiedziała stanowczo.
— C-co? — spytałem z niedowierzaniem.
— Nie słyszałeś nigdy o nich? — zdziwiła się. — Chyba nie czytasz gazet. Często trafiają na okładki, pracują w agencji modelingu, są całkiem znani.
               Zrozumiałem, że totalnie niczego nie wiem na temat faceta, z którym sypiam. Tfu! Sypiałem. Nie chciałem mieć z nim więcej do czynienia. Ponadto wiedziałem już, czemu ojciec tak bardzo się cieszył, że postanowiłem wrócić promem. Zapewne pomyślał, iż wiem o całej tej sesji i robię to specjalnie, by spędzić z nim czas. W dodatku Alan sądził podobnie. Niech ich wszystkich szlag trafi. Niezależnie od tego, co miał zamiar zrobić mi młody Carter, udałem się z powrotem do kajuty i, nie reagując na jego odzywki, palnąłem się na łóżko i postanowiłem iść spać.
               Trzęsły mi się ze zdenerwowania nogi, kiedy położył się obok mnie i zaczął delikatnie przesuwać dłonią po moim boku. Leżałem do niego plecami, a on znajdował się bardzo blisko mnie. Przesuwał rękę z góry na dół. Starałem się udawać, że śpię. Podciągnął lekko moją koszulkę i dotykał mojej skóry. Przeszedł mnie dreszcz, a na boku pojawiła się gęsia skórka. Naciągnął ją jeszcze trochę wyżej, przeniósł dłoń trochę dalej i zaczął pieścić palcami mój prawy sutek. Zagryzłem wargi, usiłując nie wydawać z siebie żadnych dźwięków. Pech chciał, że akurat właśnie w taki sposób lubiłem rozpoczynać grę wstępną. Dlatego już po chwili leżałem totalnie sparaliżowany i co chwilę wzdychałem głęboko z przyjemności, jaką mi sprawiał. Całował mnie co jakiś czas po karku. Przewrócił potem na plecy i ponownie zajął się sutkiem, tym razem pieszcząc go ustami. Jęknąłem z rozkoszy. 
— Cholera, muszę już iść — powiedział nagle, po czym odkleił się ode mnie i już był gotowy do wyjścia.
               Ale ja bardzo nie lubiłem przerywać w połowie. Dlatego szybkim ruchem przyciągnąłem go do siebie i popchnąłem na łóżko. Wpatrywał się we mnie z szokiem, kiedy rozpinałem jego spodnie. Pozbyłem się swoich dolnych części garderoby i zasiadłem mu okrakiem na kolanach. Czułem, jak jego członek ociera się o moje pośladki. Kiedy stwardniał wystarczająco, opuściłem się na nim lekko, po czym stopniowo zacząłem zsuwać się na dół. Alan uśmiechnął się szeroko i zamknął oczy. Położył dłonie na moich nagich biodrach, po czym chwycił silnie mój pośladek. Pocałowałem go głęboko i kontynuowałem. 
               Kiedy wystarczająco się zaspokoiłem, odkleiłem się od niego, a on szybko zapiął spodnie, pożegnał mnie uśmiechem i szybkim krokiem opuścił kajutę. Ubrałem się i ponownie rzuciłem się na łóżko, usiłując zasnąć. 
               Jak zwykle hamowałem wszystkie przychodzące myśli. Naprawdę nie rozumiałem i nie chciałem rozumieć powodów, dla których postępuję tak, a nie inaczej. Uznałem to za chwilowe zachcianki i zwaliłem całą winę na nadal trwający okres dojrzewania. Faceci mają to do siebie, że są niewyżyci. 
               Obudziłem się późnym wieczorem. Byłem naprawdę głodny, a obiło mi się o uszy coś o szwedzkim stole na pokładzie właśnie w godzinach nocnych. Powoli osunąłem się z łóżka, przetarłem oczy i opuściłem kajutę, kierując się na pokład. I to, co zobaczyłem, było naprawdę nieziemskie.
               Światła. Reflektory. Rozwiane loki Reiry i obejmujący ją z tyłu Alan ubrany w garnitur i rozpiętą koszulę oraz powiewający na sztucznie tworzonym wietrze krawat. Nie potrzebowali żadnych poprawek w programach komputerowych, byli doskonali. Idealni. Jak bogowie. Nie rozumiałem tego do końca, ale wyglądali naprawdę pięknie. Jak Apollo i Afrodyta. Stałem zapatrzony w nich jak w święty obrazek. Fotografowie wychwytywali ich wizerunek z różnych perspektyw, podczas gdy oni stali nieruchomo jak porcelanowe lalki. Wyrafinowani i perfekcyjni. Znowu miałem nieodpartą chęć kochać się z nim ostro przez całą noc. Oparłem się o barierkę i wypiłem kieliszek czerwonego wytrawnego wina. Mój żołądek był sparaliżowany i nie byłem w stanie przełknąć niczego do jedzenia, choć mój organizm wyraźnie się tego domagał. Piłem alkohol i spoglądałem w ich kierunku. Nie wiedzieć czemu czułem, jak wali mi się życie. 

4 comments:

  1. Bfak internetów to bardzo nie fajna sprawa. Wiem coś o tym.

    Gabi, Gabi, Gabi.

    No ja rozumiem, faceci są niewyżyci, a Carterowie i Bennettowie to już szczególnie. Ale jestes zbyt okrutny!

    Moim zdaniem Gabi zaczyna nabierać Carterowskiego charakteru. Serio, takie odniosłam wrażenie.

    Gabi na pewno "nie wiedział" o sesji, a Alanowi chyba jakoś nie chciało mu się go o tym poinformować... Ale skutki są jak najbardziej na plus.

    Masz ci los.

    Czyżby Gabi zakochał się? Spoko, w końcu to Bennett, a oni dziwnym trafem mają słabość do niewyżytych skurwieli.

    Ej, Lisu? Czy oni są masochistami?


    Odnoszę wrażenie, że moje komentarze są coraz krótsze....

    ReplyDelete
  2. Nie ma za co dziękować, Lisu.(^_^) Od kiedy skończyłam poprzedni rozdział, co chwila odświeżam stronę.

    Mój wen jest zawstydzony ....Czułam, że Gabrielowi trudno będzie zrezygnować z sexu z Alanem.Klątwa chyba na prawdę istnieje.xD Nie mogę doczekać się ostrzejszej scenki ...Perwersyjne myśli Tsuki.xD

    ReplyDelete
  3. Powiem szczerze, że ciekawe to opowiadanie :)

    ReplyDelete
  4. Seksy spoko, pech bardzo, Gabi taki niewyżyty, Alan taki szeksi, bóg i w ogóle, klątwa też bardzo, gdzie ja jestem.
    To teraz czekam na dramaty, problemy, nieporozumienia, walenie się (życia oczywiście XDD) i dzikie seksy. Więcej dzikich seksów. >:3

    ReplyDelete