22.1.15

Oddam Katta w dobre ręce.

Dział: Jak nauczyć kota korzystać z kuwety. 
Numer rozdziału: 2
Gatunek: Yaoi.



— Nie wierzę, że cię to nie wkurza — kontynuował, wręcz szlifując kieliszek ściereczką, trochę niczym Katt twarz domestosem i papierem ściernym. Odnosiłem wrażenie, że szkło zaraz skruszy mu się w dłoniach. — Masz obok siebie psychola, osobę niezrównoważoną. Rozumiem, że jesteś człowiekiem o dobrym sercu, każdego roku zbierasz z czeskich ulic od cholery kotów, karmisz je, wychowujesz, szukasz właściciela. Przypuszczam, że i z tego powodu pozwalasz temu chłopakowi ze sobą mieszkać. Ale, stary. Mówię zupełnie poważnie. Tacy ludzie niszczą otaczające ich społeczeństwo. Wiesz jak to działa? Słuchaj, harujesz jak wół. Robisz wszystko, starasz się, pracujesz nad sobą. I nagle patrzysz na takiego, któremu wszystko idzie tak zupełnie z górki. Wrodzony talent, czy coś. On nie musi się stresować, nie musi się niczym przejmować, bo wie, że zawsze wszystko pójdzie po jego myśli. Nie napisał artykułu, bo nie spodobał mu się temat. Wiesz, co zrobiłby nasz szef, gdybyśmy oznajmili, że nie chce nam się zmyć naczyń po kliencie? Wypieprzyłby nas z hukiem. A Katt? Dostał zamiast tego kolejne dziesięć tematów do napisania, po czym został pogłaskany. Rozpieszczenie, serio... Stary, powinieneś znaleźć mu właściciela, tak będzie dla ciebie najlepiej, nie daj się zniszczyć.
— Z doświadczenia powiem Ci, że towarzystwo kotów dobrze wpływa na człowieka i jego zdrowie psychiczne i fizyczne — odpowiedziałem ze stoickim spokojem.
— Mówię o Katt'cie, nie o kotach — prychnął.
— Katt jest kotem — odparłem, śmiejąc się w duchu z jego zszokowanej miny.
— Stary... Z tobą jest źle... — wyjąkał.
— Jeśli ludzie jego pokroju cię niszczą, to nie oznacza nic innego niż to, że jesteś pieprzonym egoistą i nie doceniasz talentów i pracy innych — rzuciłem stanowczo, lecz nie chamsko. — Nie niszczy mnie. Podziwiam go. Nadaje się do swojego fachu, poza tym jest barwną osobistością. Co ci nie pasuje, Petr?
               Rozmowa ta niczego specjalnego nie wnosiła do mojego życia, dlatego też skończyła się równie szybko, co zaczęła. Nie miałem ochoty zbytnio wysłuchiwać gadania o rzeczach, o których nie ma się pojęcia. Poza tym chciałem mieszkać z Kattem i nie widziałem opcji, by się wynieść lub, co gorsza, wyrzucić go. I w tym przypadku nie wynikało to z mojego dobrego serca. Byłem w nim zwyczajnie zakochany. 
               Wielu moich bliskich znało tę historię i zdawało sobie sprawę z moich uczuć. Niekoniecznie to akceptowali, ale przynajmniej tolerowali, co było dla mnie w zupełności wystarczające. Miałem dość specyficzny pogląd na ten temat, tak przynajmniej mówiono, bo dla mnie samego była to rzecz najzwyczajniejsza w świecie. Często bowiem osoby z inną orientacją ukrywały się, by uniknąć przykrych wydarzeń, wstydu. Nie wchodziła w grę opcja zakochania się w kimś z rodziny. Duża różnica wiekowa również nie była mile widziana. No to w kim ja się miałem, kurwa, zakochać? Eliminując wszystkie te opcje, ludzie, którzy potencjalnie mogli zostać ofiarami mojej adoracji, byli w tak zawężonym kręgu, że aż mnie to bolało. Dlatego zmieniłem nieco sposób myślenia. Bo co jest złego w zakochaniu się w kuzynce? Co jest nie tak z miłością do kobiety starszej o dwadzieścia pięć lat? Czy powinienem czuć się gorszy, bo kocham faceta? Zwyczajnie mnie to nie obchodziło. Nie wygłaszałem co prawda swoich poglądów i nie wszczynałem manifestów czy strajków, lecz gdyby ktokolwiek zapytał mnie, czy kocham mężczyznę, powiedziałbym: "tak, kocham mężczyznę".
               Jedyny problem leżał w tym, że zasadniczo Katt powinien był już dawno się o tym dowiedzieć. A mimo to ja niczego nie mówiłem. Prawdopodobnie wystarczało mi to, że mogłem o niego zadbać, gotować dla niego, spać z nim w jednym łóżku i zmuszać do kąpieli. Chyba.
— Chyba wezmę jakieś wolne i pojedziemy za granicę — powiedziałem, kiedy jedliśmy razem kolację. — Marzy mi się jakiś biedny kraj o wysokim stadium korupcji, gdzie ludzie co kadencję wybierają ciulową władzę tylko po to, by na nią narzekać. Wiesz, miejsce stylizowane na Amerykę, stare zabytkowe budynki postawione na przemian z nowoczesną architekturą. Mam po prostu niedosyt głupoty ludzkiej.
— Ou, Matyas, jedziemy do Polski? — zapytał, przeżuwając sałatę. — Napisałbym artykuł o tamtejszych ludziach. Kilka wywiadów, zdjęć, jakiś większy artykuł. Czaisz? Wielki billboard z napisem "Katt już tu jest!", miliony fotografów i wielki nagłówek w gazetach: "Katt: Kraj kwitnącej lipy a letnie opony zimą". Czad!
— Katt? — zdziwiłem się nagle. — Naprawdę chcesz wyjść z domu?
— Zawsze chciałem pojechać do Polski — odparł, grzebiąc widelcem w pozostałościach sałatki. — Wiesz, ja jako totalny zjeb czułbym się tam jak ryba w wodzie, tuńczyk w lodzie, coś w ten deseń.
— Naprawdę ze mną pojedziesz? — zapytałem, w dalszym ciągu nie mogąc się nadziwić.
— No — odpowiedział. — Ale na pewno będę chciał coś w zamian.
— Na przykład? — spytałem z ciekawością.
— Przez to, że nie ruszam czterech liter z domu, nie widziałem wielu rzeczy na żywo — mówił.
— Koncert? — strzeliłem.
— Klub nocny? — zaproponował.
— Trafejwnachrałesnotakco — powiedziałem na jednym tchu.
— Masz rację — potwierdził. — Polki są piękne. Więc wiesz.
               Nie chodziło tu akurat o moje uczucia do Katta. Po prostu moje wyobrażenie jego osoby z kobietą u boku zwyczajnie mnie przerażało. Bo jaką dziewczynę mógłby mieć Katt, skoro: nie potrafi gotować, trzeba go zmuszać do kąpieli, trzeba ustalać mu godziny snu, trzeba się nim zajmować jak małym dzieckiem, ma zaburzenia psychiczne... Wynik: dominująca w związku kobieta, będąca jednocześnie psychologiem, weterynarzem i opiekunką dla dzieci? 404 non found. Katt był chyba faktycznie stworzony do bycia w związku z facetem. 
               Po kolacji postanowiłem położyć się spać. Dochodziła czwarta nad ranem. Zawsze jedliśmy kolację o tej porze, gdyż wychodziłem do pracy koło dwudziestej. Katt miał dość spore przerwy między posiłkami, ale w jego przypadku akurat wychodziło to na zdrowie. Kiedy tylko przykryłem się kołdrą, do pokoju wleciał z hukiem blondyn i kazał mi wstawać. Powoli podniosłem się do pozycji siedzącej. Naprawdę miałem ochotę mu przywalić.
— Zrobiłem ci kolację, teraz idziemy spać, jestem wyczerpany — wycedziłem przez zęby, hamując nagły atak gniewu.
— Sory, Matyas, ale przypomniało mi się to, o co chciałem cię od kilku dni poprosić — powiedział, drapiąc się po głowie.
— Pospiesz się — poprosiłem.
— Bo mam do napisania artykuł o całowaniu się — zaczął. — Ale ja totalnie nie wiem, na czym to polega.
— Wrzuć na twittera, że szukasz ofiary, zgłoszą się miliony — odpowiedziałem, z powrotem kładąc się spać.
— Nie, szkoda czasu — odparł i machnął ręką. — Ty mnie naucz. 
               Zawsze mnie dziwiła ta jego bezpośredniość i szczerość. W ogóle nie obawiał się tego, co druga osoba może poczuć czy pomyśleć. Mówił, co sądził, co mu ślina na język przyniosła. I co ja miałem niby zrobić w takiej sytuacji? 
— Rozchyl wargi i rób to, co ja — powiedziałem, sam nie dowierzając w to, co robię.
               Postąpił wedle moich nakazów. Cholera, to było trudniejsze, niż przypuszczałem. Po kilku latach zakochania mogłem w końcu spróbować jego smaku, a mimo to miałem ochotę uciec i w najbliższym czasie nie pokazywać się mu na oczy. Ale, cóż, byłem facetem. Nie mogłem sobie pozwolić na tchórzostwo. 
               Położyłem delikatnie dłoń na jego policzku. Zbliżyłem twarz do jego i powoli wsunąłem język w jego usta. Wyraźnie zauważyłem, że nigdy wcześniej się nie całował. Zupełnie nie wiedział, co powinien zrobić. Ruchy jego języka były chaotyczne. Ukąsiłem lekko jego wargi. Zdawało się, że mu się spodobało. Po kilkudziesięciu sekundach zaczął załapywać, o co chodzi. Zamknął oczy i oddał się przyjemności i satysfakcji. I wtedy nagle...
— Wiedziałem — powiedział z uśmiechem, kładąc mi wcześniej dłoń na torsie.
— Co? — zapytałem. 
— Twoje serce bardzo szybko bije — odparł. Cholera, bagno...!

9 comments:

  1. No kto mi odda takiego kotka? Przyjmę bardzo chętnie ;3 ale niestety mam już szczuropsa, więc kiciuch nie wchodzi w grę :(
    Uwielbiam takie opowiadania! Takie... inne, takie ciekawe ^^ Czekam na ciąg dalszy :3
    Nanni♥
    PS powodzenia w Polsce, jak spotkacie mnie, to spieprzajcie, bo to się może źle skończyć xD

    ReplyDelete
    Replies
    1. wybacz, jeśli coś popierdolę, ale... byłaś wcześniej na snays? bo mam w telefonie nr Nanni, a zdawało mi się, że wymieniłam się tylko z Mesu, jeśli chodzi o czytelników... SPISEK :O

      Delete
    2. Byłam... ale mój komentarz jest tylko na głównej, bo raczej rzadko komentuję.. to pewnie ruscy!
      Nanni♥

      Delete
  2. JA TEŻ PISZĘ OPOWIADANIE, KTÓREGO AKCJA DZIEJE SIĘ W PRADZE :O
    Tylko, że moje to yuri XDDDD
    Ale i tak SPISEK
    Ten rozdział jest taki mrrraśny, przytulaśny i uroczy, a bohaterów mam ochotę przytulić *^*
    Lisu, robisz Katta na zamówienie? XDDDD

    ReplyDelete
  3. Katt ty! Ty ty ty! Ty bestyjo szczwana!

    No wiesz ty co? Tak wykorzystać biednego Matyiego?


    Mnie się podoba :3

    Zmyslny koteł! I coś mi się wydaje, że jest o wiele inteligentniejszy, niż nam się wydaje :3

    Ej, jeśli wbijają do Polski, to Mesu może stancję załatwić. Taką ładną, przytulną, z prądem, bieżącą wodą i internetem! Luksusy!

    O ile nie uciekną od Mesu. Chociaż sądzę, że jakoś byśmy się dogadali~ *bad as rejp fejs*

    ReplyDelete
  4. Katt na prawdę jest jak kot.Ten charakterek ...Podstępny mruczek.I ta jego opinia o Polsce !Nie taki kot głupi, jak go widzą.xD

    ReplyDelete
  5. "Wiesz, miejsce stylizowane na Amerykę, stare zabytkowe budynki postawione na przemian z nowoczesną architekturą. Mam po prostu niedosyt głupoty ludzkiej.
    — Ou, Matyas, jedziemy do Polski? — zapytał, przeżuwając sałatę. — Napisałbym artykuł o tamtejszych ludziach. Kilka wywiadów, zdjęć, jakiś większy artykuł. Czaisz? Wielki billboard z napisem "Katt już tu jest!", miliony fotografów i wielki nagłówek w gazetach: "Katt: Kraj kwitnącej lipy a letnie opony zimą". Czad!
    — Katt? — zdziwiłem się nagle. — Naprawdę chcesz wyjść z domu?
    — Zawsze chciałem pojechać do Polski — odparł, grzebiąc widelcem w pozostałościach sałatki. — Wiesz, ja jako totalny zjeb czułbym się tam jak ryba w wodzie, tuńczyk w lodzie, coś w ten deseń."

    PLS XDDDDD
    Tak bardzo trafne :D

    ReplyDelete