17.1.15

Niewyżycie seksualne paranoidalnego schizofrenika.

Dział: Tego się, kurwa, nie da skończyć.
Numer rozdziału: 15
Gatunek: Yaoi.



               I udało mi się to zakończyć dokładnie wedle planu. Kiedy tylko wróciłem do domu, udałem się do fryzjera, by zmienić swój wygląd. Nie chciałem, by Alan poznał mnie, minąwszy się ze mną gdzieś na mieście. Upewniłem się również, iż nie nawiedzi mnie w domu. Czego można było chcieć więcej?
               Koniec końców moje włosy przybrały kolor jeszcze jaśniejszy niż kosmyki mojego ojca. Stały się jasne, totalnie jasne, blond. Fryzjer dodatkowo ściął je tak, że nie były już przylizane jak zwykle, a postrzępione i potargane, jakby nigdy grzebienia nie widziały. Całkiem sexy. I jakoś nie obchodziło mnie, co pomyślą wykładowcy, w których oczach byłem doskonałym, pilnie uczącym się, grzecznym i kulturalnym chłopcem, który nie zadawał się ze złym towarzystwem. To była ta wszem i wobec znana "wakacyjna metamorfoza" tycząca się ludzi o różnej płci i wieku. 
— To teraz wyglądasz jak rodowity gejaszek! — Takimi słowami powitał mnie ojciec, kiedy wróciłem do domu odmieniony. 
— Zrobiłem to, żeby Alan nie poznał mnie na ulicy — odparłem sucho i wziąłem łyk kawy.
— Co? — zapytał ze zdziwieniem.
— No — odpowiedziałem szorstko. — Ten temat jest zakończony tak samo jak ta chora relacja. 
— Historia lubi się powtarzać... — westchnął i złapał się za głowę. — I tak do niego wrócisz prędzej czy później.
— Bo co, bo ty tak miałeś? — zdenerwowałem się. — Nie zmuszaj mnie do pieprzenia się z facetem tylko dlatego, że ty i dziadek byliście w takiej, a nie innej sytuacji. Szczerze powiedziawszy to gówno obchodzą mnie wasze motywy. Jeśli tak bardzo chcesz mieć syna geja, to zrób sobie jeszcze jednego i dogadaj się z panem Carterem, by też postarał się o dziecko. Zwalimy na nich tę pieprzoną klątwę i będę miał spokój. Czaisz?
— Kiedyś przypomnisz sobie moje słowa — powiedział cicho.
— Ojciec, no kurwa, co ci jest dzisiaj?! — wrzasnąłem w końcu. — Jak chcesz, żebym był z Carterem, to proszę bardzo! Alan ma piękną kuzynkę, ma na imię Reira, może być?!
— Dziadek Alana też ma siostrę i jakoś twojego dziadka nigdy nie kręciła — syknął.
— No i? Czas coś zmienić — wycedziłem przez zęby.
               Nie mogąc znieść tej sytuacji udałem się na górę do swojego pokoju i trzasnąłem drzwiami. Co go ugryzło? Zrozumiałbym, gdyby po prostu chciał, żebym był homoseksualny, chociaż nie rozumiałbym tego do końca, ale żeby mi to tak chamsko narzucać? Im bardziej mi to wmawiał, tym bardziej myślałem o Alanie z obrzydzeniem i totalną niechęcią. 
               Chłopak wydzwaniał do mnie po kilkanaście razy dziennie. Nie odebrałem ani jednego telefonu. Czekałem, aż się zorientuje, jak bardzo mam go gdzieś. Byłem już bliski zmiany numeru, ale wtedy nagle się... odczepił. Odetchnąłem z ulgą. Stwierdziłem, że zapewne zrozumiał, co zaplanowałem. I wszystko było już naprawdę zajebiste, gdyby nie chwila, w której wracałem z toalety do pokoju pewnego dnia i...
— Tłumacz się, ciulu — powiedział, jak gdyby nigdy nic siedząc w moim pokoju na moim łóżku. 
— Wyjdź — syknąłem stanowczo. — Skąd masz mój adres?
— Zmuś mnie, żebym wyszedł — odparł od niechcenia i rozłożył się na pościeli. Złapałem się za głowę.
— Rób, co chcesz — wycedziłem przez zęby. — Wychodzę. 
— To będzie tylko świadczyć o twojej głupocie — rzekł nagle.
— Że co, kurwa? — zapytałem zszokowany. — Czy ty się śmierci nie boisz, stary? Nie odbieram twoich telefonów, zajebiście, może wpadłbyś na taką genialną myśl, że może nie mam ochoty z tobą gadać? I że cała ta sytuacja była dla mnie jednorazową zabawą bez zobowiązań? Masz mnie za pedała czy co? Nie nachodź mnie więcej i nie dzwoń do mnie, bo nie mam ochoty widzieć cię, słyszeć się ani w ogóle mieć z tobą do czynienia, czaisz?
— Jednorazową zabawą, powiadasz? — spytał, podnosząc się z łóżka. 
               Udał się w moją stronę. Próbował mnie dotknąć, w rezultacie szarpaliśmy się dość mocno. Próbowałem się wyrwać, ale skurwiel był oczywiście silniejszy. Dlatego już po chwili zalegałem na łóżku, przytłoczony jego ciężarem. Siedział okrakiem na moich biodrach i przytrzymywał moje łokcie na poduszce hamując ruchy rąk. 
— Masz nasrane we łbie... — syknąłem cicho, odwracając głowę w bok. Nasze twarze znajdowały się zbyt blisko siebie. — Zadzwonię na policję, jeśli mnie nie puścisz...
— Niby jak chcesz to zrobić, nie mogąc nawet ruszyć ręką? — zapytał z zawadiackim uśmieszkiem.
— Kurwa... — prychnąłem. — Czego chcesz?
               Zamiast odpowiedzieć jak człowiek, zaczął obsypywać pocałunkami mój kark. Trząsłem się niczym z zimna i motałem na boki, usiłując wydostać się z opresji. Nie wiem, kurwa, czy robił mi biopsję, czy co, ale marzyłem, żeby to był tylko sen. 
— Widzisz, chyba faktycznie jesteś pedałem, skoro podniecają cię pocałunki mężczyzn — powiedział nagle, lekko wiercąc się na moich biodrach. — Może z łaski swojej przestałbyś w końcu walić ściemę, bo niczego to nie wnosi? 
— To co mam ci powiedzieć? — spytałem cicho. — Co chcesz usłyszeć i co masz zamiar z tym później zrobić? 
               Zlazł ze mnie i usiadł nieopodal na łóżku. Złapał się za głowę i westchnął głęboko. Ja również podniosłem się do pozycji siedzącej.
— Przyjaźń w takim razie — zaproponował. 
               Wytrzeszczyłem oczy ze zdziwienia. Koleś, który tak bardzo nagabywał mnie do czegoś więcej, sam teraz proponuje coś takiego? Kurwa, to ja miałem z nim zerwać, a sytuacja obróciła się przeciwko mnie... 
— Ale bez korzyści — dodał po chwili. — Chociaż wiem, że to odpowiadałoby ci bardziej.
— No więc czemu nie? — zdziwiłem się, łudząc się nadzieją, iż chociaż te korzyści zostawi.
— Miesiąc — podsumował. — Przez miesiąc zostajemy na tych warunkach, żeby móc się chociaż trochę lepiej poznać. Potem będziemy się zastanawiać, czy zostawimy to jak jest, czy trzeba coś zmienić.
               Trzęsłem się z wściekłości. W moim przypadku nie wchodziła w grę opcja widywania się z nim bez opcji seksu. Po prostu działał na mnie w taki sposób, że stawałem się automatycznie zwierzęciem. Wyglądało na to, iż nie mogę urwać kontaktu, więc czemu, do cholery, nie pisał się na przyjaźń z korzyściami...?
— Pasi? — upewnił się.
— N-no... — odpowiedziałem, choć zrobiłbym wszystko. by jakoś z tego wybrnąć. 
               Po tej rozmowie Alan opuścił moje mieszkanie. Spieszył się na kolejną sesję, czy coś w ten deseń. Kurwa, zazdrościłem mu kogoś takiego jak pan Alex czy pani Rita, byli obeznani, doświadczeni, mógł z nimi na ten temat porozmawiać. A ja? Dziadek Martin nie żył, ciocia Elise również. Moja rodzina nie należała do długowiecznych. Obawiałem się pytać o to babci Adrienne. Być może nie wiedziała o tym sekrecie. 
               Była jednak osoba, którą mogłem poprosić o radę. Wystarczyło wyjść z domu i pójść przed siebie. Tak też zrobiłem. Z dobrym humorem szybkim krokiem szedłem przed siebie. Po przemierzeniu kilku kilometrów stwierdziłem, że osoba ta sama się napatacza, a szuka się jej jak igły w sianie. No więc zamówiłem pizzę i, jak przypuszczałem, to wystarczyło. 
— Dzisiaj pizza gratis, mamy święto ra... 
— Cho na chwilę do środka, Lena — odpowiedziałem.
               Weszliśmy na piętro, do mojego pokoju. Otworzyłem karton z pizzą i zaczęliśmy chyżą konsumpcję. Powiedziałem Lenie, że potrzebuję rady. 
— ...i generalnie zaproponował mi przyjaźń, ale bez korzyści. I teraz czuję się z tym źle — zakończyłem opowieść. — Chyba jestem niewyżyty.
— Nie jesteś — odparła nagle, kończąc ostatni kawałek.
— Nie jestem? — zdziwiłem się.
— Gdyby złapał cię za rękę, wystarczyłoby, co nie? — spytała. — Tamte noce na wyspie pewnie traktowałeś jak coś "na zapas".
— C-co, ale w jakim sensie, co masz na myśli? — motałem się.
— Kochasz go — powiedziała stanowczo.
— N-nie, to w ogóle nie wchodzi w grę — wyjąkałem, wstając z łóżka i łażąc wte i wewte po pokoju.
— A niby czemu nie? — spytała nagle.
— No bo nie, bo niby jak miałoby być — prychnąłem.
— Normalnie — powiedziała spokojnie. — Myślisz o nim cały czas, w specyficzny sposób na ciebie działa, chcesz zerwać kontakt, bo inaczej nie potrafisz o nim zapomnieć, nie wystarcza ci przyjaźń, chcesz z nim sypiać. Na co ci to wygląda?
— Na niewyżycie seksualne paranoidalnego schizofrenika. 


3 comments:

  1. "— Tłumacz się, ciulu — powiedział, jak gdyby nigdy nic siedząc w moim pokoju na moim łóżku. " Ładnie to tak mówić o kochanku ?
    A Lena to jest jak ninja - pojawia się i znika.Jest wszędzie.CZYM ona jest ?!
    Gabriel im bardziej zaprzecza, tym bardziej kocha Alana.Chwilami ciężko mi za nim nadążyć.

    ReplyDelete
  2. Miłość jest jak schizofrenia.

    Chociaż w sumie równie dobrze miłość może być dziwką.

    Tak. Dziwka o wiele lepiej pasuje.

    Gabi wpadł po uuuuuszyyyyyyyyyy....

    Kocha go kocha go kocha go i my dobrze o tym wieeemy. Niech sobie wmawia schizofrenię.

    W sumie i miłość i schizofrenia nieraz są podobne w skutkach i objawach, wiec czemu nie?

    Tylko nie wiem, co gorsze...

    Alan zaproponował pomysł z przyjaźnią. Lel.

    Gabi nje wytrzyma i on dobrze o tym wie.

    Daję Gabiemu tydzień lub mniej nawet. Po tym czasie sam wskoczy Alanowi do łóżka i będzie chciał się seksić.

    Ale Alan nie pozwoli. I Gabi zwariuje. Wtedy Alan wyskoczy z "a nie mówiłem, kochasz mnie" i będą seksy i miłocha.

    Tak. To musi być to.

    Tak bardzo plan na przyszłość opowiadania Lisa, a za swoje nie chce mi się wziąć... Życie...


    Dobra, idę. Coś nabazgrzę może.

    ReplyDelete
  3. Coraz bardziej rozwalają mnie te tytuły xDD
    Nie no, prawie płakałam jak Gabriel gadał z ojcem xD
    Wszystko jak zwykle genialne i super ;*

    ReplyDelete