20.12.14

"Co Ty byś zrobił, Martin?"

Dział: Tego się, kurwa, nie da skończyć.
Numer rozdziału: 6
Gatunek: Yaoi.



— Czy uważa pani, że to przeznaczenie, którego nie da się zmienić? — zapytałem bez ogródek.
— O co konkretnie pytasz? — zadała pytanie.
— Czy to przesądzone, że będziemy razem... — powiedziałem powoli.
— Nie, dlaczego miałoby? — To pytanie powtórzyło się echem w mojej głowie. — Tak naprawdę to, że wasi dziadkowie i ojcowie mieli między sobą takie relacje, jakie mieli, niczego nie oznacza. Miłości się nie dziedziczy.
               Podziękowałem, pożegnałem się, rozłączyłem. Siedziałem jak ostatni kretyn na sofce i gapiłem się na swoje buty. Czy nie takiej odpowiedzi chciałem? Czy nie pragnąłem, by ktoś w końcu powiedział mi, że przeznaczenie to gówno prawda? A teraz, kiedy w końcu ktoś mi to uświadomił, ja... Ja czułem się źle przez to, iż ktokolwiek sądzi, że ja i Alan nie jesteśmy sobie pisani. Dlatego podniosłem się z kanapy i ruszyłem w kierunku blatu kuchennego, przy którym chłopak właśnie się krzątał.
— Połóż na... gdzieś tam, gdzie chcesz — odparł, sądząc, że chcę mu po prostu oddać telefon.
— Masz — powiedziałem cicho, czekając, aż się odwróci.
— Nie mogę, mam zajęte ręce — rzucił krótko.
— Masz, kurwa — warknąłem.
                Ociągał się chwilę. Odłożył nóż, którym akurat kroił warzywa, wytarł dłonie o ścierkę i dopiero wtedy obrócił się do mnie i wtedy...











— Ciotka ci jakichś głupot nagadała?
— Nie.
— To czemu mnie tak nagle całujesz?
— Powiedziała, że przeznaczenie to gówno prawda.
— I to cię tak nagle rozpaliło?
— No bo się zorientowałem, że nie to chciałem usłyszeć.
— Aha.
— Chcę jeszcze.
— Sory, warzywa teraz ważniejsze.




   



               I stałem za nim jak ten debil, totalnie skołowany. Kurwa, czy ja właśnie dostałem kosza? Od faceta? Na rzecz jakichś pierdolonych marchewek?!
— Będziesz się kurwa kąpał z tymi selerami. Będziesz się kurwa z nimi ruchał, pił, palił i co tam jeszcze chcesz. Będziesz się kurwa z nimi smażył w piekle.
— Gabriel, czy ty jesteś zazdrosny?
— Parafilia.
— Sam tego chciałeś.
               Nie minęło dziesięć sekund, a już byłem przykuty do łóżka. Znaczy... Nie były to kajdany, sznury, łańcuchy, po prostu zalegałem pod jego ciężarem i czego bym nie robił - nie mogłem się wydostać. Za chuja. Chociaż za chuja może już tak.
— Wsadzić ci tę marchewkę w dupę? — zapytał. Uśmiechnąłem się nerwowo.
— Jak nic innego nie masz... — powiedziałem cicho. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, jak prowokacja działa na Carterów.
               Moja koszulka leżała już obok kanapy, jego zresztą też. Badał językiem cały obszar mojego karku, powoli zsuwając się na obojczyki. I niby była to tylko zabawa, przecież od takich pieszczot jeszcze nikomu nic złego się nie stało. Ale ja wiedziałem, że im dalej to zajdzie, tym ja sam będę chciał więcej i więcej. Jednak przerwanie tego było naprawdę trudne. Alan przesuwał powoli palcami po moich wystających obojczykach i całował je z całą siłą. Jego pocałunki były coraz brutalniejsze. Naprawdę nie chciałem przestawać, ale bałem się, do czego może za moment dojść.









***

Muszę Ci to napisać jeszcze zanim spotkamy się w piekle. Wiem, że to dziwne, że piszę list do nieżyjącej już osoby. Gdybyś tylko wiedział... 
To już trzecie pokolenie, ale to dzieje się nadal. Niczego się nigdy w życiu nie bałem, ale teraz naprawdę sram w majtki przed tym, co może się stać mojemu wnukowi. Boję się, że będzie tak samo, że ta historia znowu się powtórzy. Czy powinienem ich powstrzymać, Martin? W zasadzie... nie, bo wtedy skończy się tak jak w naszym przypadku. Ale w przeciwnym razie... Próba samobójcza Rinna i Adriena, wiesz, co mam na myśli. Naprawdę nie wiem, co powinienem z tym zrobić. Opcja niemieszania się w to też niezbyt mi się podoba. Co Ty byś zrobił, Martin? 

***









               Było naprawdę dobrze, kiedy wtulał się w moje uda. Nie wiedziałem, gdzie są moje spodnie. Pewnie gdzieś obok bokserek. 
— Trochę niżej, Alan... — szepnąłem. Zareagował natychmiastowo. 
               Nagle poczułem, jak powoli wsuwa we mnie palec. Otworzyłem szeroko oczy. Przestało być przyjemnie i wiedziałem, że nadszedł moment, w którym powinienem kazać mu przestać. Wziąłem głęboki wdech, by powiedzieć, co myślę i wtedy nagle...
                   Ból. Rozrywający ból. Nie wyobrażałem sobie, że to może boleć tak bardzo. Było popołudnie. Rodzice pukali do drzwi. Wiedziałem, iż jeśli staną dwa metry w lewo, przez okno dokładnie zobaczą, co się dzieje. Czułem, że nie mamy już szans. Nawet, gdybyśmy teraz nagle przerwali, nie zdążymy się ubrać. Nie zdążymy pozbyć się śladów stosunku. Drzwi nie są zakluczone. Alan dobrze o tym wiedział, mimo to nie przestawał. Przyspieszył. Wyglądało na to, że boi się, iż więcej do tego nie dojdzie. Zasłonił mi usta.
— Wytrzymaj — szepnął. Usłyszeliśmy jak drzwi się otwierają.

4 comments:

  1. Zatkało mnie ;-;

    Na początku okej, spoko! DAwka humoru w wykonaniu Gabiego.

    Parafilia xD

    A potem jeb.

    Wgniotło mnie w ziemię. ;-;

    Biedny Gabiś noooo!!!

    Jak to się skończy? ;-; Mam nadzieję, że nie tak jak u Adriena i Rinna...

    Idę ubolewać nad swoimi opowiadaniami...

    ReplyDelete
  2. KTO ŚMIAŁ PRZERWAĆ IM DZIKIE SEKSY, NO?
    JA PIERDOLĘ
    JAK...

    ReplyDelete
  3. Ja pizgam ahahahahhaahhahaha
    Zazdrosny o warzywa XDDDD

    Czemu im przerwali seksy
    Czemu no!?

    ReplyDelete
  4. "— Wsadzić ci tę marchewkę w dupę? — zapytał. Uśmiechnąłem się nerwowo.

    — Jak nic innego nie masz... — powiedziałem cicho. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, jak prowokacja działa na Carterów."
    Przypomniał mi się garnek ...

    ReplyDelete