8.11.14

W dupie to mam.

Dział: In the middle of nightmare.
Numer rozdziału: 8
Gatunek: Hentai.



NAJKRÓTSZY POST ŻYCIA, BO ZARAZ ZACZYNAM TRZYDNIOWĄ DRZEMKĘ, LEL
______________________________________________________


               ...Marshall? Dlaczego ja krzyczę? Dlaczego płaczę? Dlaczego cię biję? Przecież właśnie takie zakończenie naszej wspólnej historii sobie wymarzyłam. Czy to zwyczajny emocjonalny ekshibicjonizm? A może znowu czegoś mi brakuje?
               Problem tkwił zupełnie w czymś innym. Zwieńczenie naszej przygody było wspaniałym przeżyciem, jednak nadal pozostawało zwieńczeniem. Chyba o to chodzi w romansie, prawda? Emocje narastają stopniowo, prowadząc do punktu kulminacyjnego. A kiedy już do niego dochodzi... to koniec. Później nic już nie jest takie samo. 
               Z jednej strony pragnęłam wyjechać jak najdalej od Youthen, zabierając Marshalla ze sobą. Trzymać się z dala od Alice i nigdy więcej nie pokazywać się jej na oczy. Z drugiej jednak... Co, jeśli to niewypał? Co, jeżeli po tygodniu będę zmuszona powiedzieć mu, że emocje opadły do tego stopnia, iż kompletnie nic nie czuję? Nie wierzyłam w zwyczajne przywiązanie i przyzwyczajenie, które rzekomo były fundamentem stałej i długiej miłości. Nie tłumaczyło to niczego i nie przekonywało mnie. Ani trochę. Czy to oznaczało, że powinien walczyć o mnie i starać się każdego dnia na nowo, żebym nie miała czasu zapomnieć, czym jest prawdziwa namiętność? Niemożliwe. Każdy dałby w końcu spokój, znudzony swoją wieczną tułaczką. To syzyfowa praca. W rezultacie nigdy nie mógłby powiedzieć, że w pełni mnie zdobył. 
               Kiedy powiedział, iż tylko on ma prawo mnie dotknąć... Nie odczułam tego jako romantycznego wyznania. Racja, byłam manipulantką od zawsze. Myślałam tylko, w jaki sposób ktoś może mnie dotknąć tak, by Marshall to zauważył i zainteresował się tym. Życie w monotonii nie było dla mnie. Pragnęłam, by codziennie działo się coś nowego. Nie chciałam zmiany na lepsze. Chciałam zmiany na cokolwiek. 
— Kim dla ciebie jestem? — zapytał nagle.
               Poczułam odpychającą barierę. Zawsze bałam się okazywać swoje uczucia, dlatego często kłamałam, gdy ktoś mnie o nie pytał. Jednakże wiedziałam, że ta odpowiedź zdecydowanie zaważy na moim przyszłym losie. Gdybym teraz powiedziała coś nie tak... to byłby definitywny koniec tej relacji.
— Jesteś księciem z bajki, który uratował księżniczkę — zaczęłam — przy okazji mordując jej rodziców i rozrywając pochwę swoim rumakiem. 
               Jak zwykle nie miałam wyczucia. Mężczyzna spojrzał na mnie z lekką dezorientacją, po czym uśmiechnął się nerwowo. Czekałam z niecierpliwością na gadkę, że wolał mnie kulturalną i wychowaną. Jakże byłby zszokowany, gdyby wiedział, iż nigdy taka nie byłam. Ten człowiek... żył w kłamstwie. Jak wszyscy inni ludzie wówczas mnie otaczający. Mimo to nie miałam najmniejszego zamiaru dzielić się z nimi moim sekretem. A przynajmniej jeszcze nie teraz. 
— Jakieś inne pomysły? — spytał z uśmiechem.
— Jesteś rycerzem, który, wkładając miecz w pochwę, przypadkowo wepchnął go za głęboko — podsumowałam krótko. 
— Rany... — westchnął. — Widzę, że masz dzisiaj specjalną wenę... Może jednak?
— Jesteś szachistą, który miał dzisiaj dobre posunięcia? — upewniłam się. Złapał się za głowę. — Najłatwiej zwalić to wszystko na mnie...
— Claire, koniec, wystarczy — powiedział z lekkim szokiem. — Nie wolisz zapytać, kim ty jesteś dla mnie?
— Nauczycielką, która stawia pały?
               Tego dnia Marshall jakoś nie miał ochoty ze mną rozmawiać. Uznał mnie chyba za zbyt ordynarną dziewczynę. Nie rozumiałam tego do końca - dlaczego tylko mężczyznom przysługiwało prawo do prawienia zbereźnych żartów? 

W dupie to mam. 

2 comments:

  1. Hahaha ^^ ten rozdział był swietny xD

    Zberezna Claire to zajebista Claire xD

    Ale cosik szkoda mi Marshalla...

    Claire, bądź trochę bardziej poważna!

    ReplyDelete
  2. Skisłam podczas tej rozmowy xD
    To zbyt wiele XDD

    Krótki, ale zabawny.
    Aż mi się humor poprawił;D

    ReplyDelete