8.11.14

Czego ode mnie chcesz?

Dział: Jak ukradłem człowieka.
Numer rozdziału: 3
Gatunek: Yaoi. 



               Zacząłem mieć obsesyjne skłonności do analizowania sytuacji. Ludzie niechętnie patrzą na osoby z patologicznych domów, a co dopiero, żeby brać je pod własne skrzydła? Ciekaw byłem, czy Johnny sam miał nieciekawą sytuację w dzieciństwie, czy po prostu pod grubą, niezniszczalną maską aroganta posiadał jakiś kawał mięcha niebędący kamieniem. Jak zwykle zamiast okazywać dozgonną wdzięczność, wszędzie doszukiwałem się spisków. 
               Ten okropny wieczór nadal trwał. Biłem się z myślami, usiłując pozbyć się tego przeklętego piętna, jakim prawie że obdarowała mnie matka. Nie mogłem jakoś cieszyć się dobrocią Johnny'ego. Siedzieliśmy w jadalni, przy małym stoliku do kawy. Po turecku zasiadałem na kanapie, on natomiast - naprzeciw mnie, na szerokim skórzanym fotelu. Rozkładał jakieś papiery i dogłębnie analizował ich treść. Wręczył mi książkę i kazał czytać, bym był w stanie wyrosnąć na ludzi. W końcu nigdy w życiu nie chodziłem do szkoły. 
               Umiałem dobrze czytać i pisać, a książka była całkiem wciągająca. Mimo to nie mogłem oderwać wzroku od mężczyzny. Coś mnie zastanawiało. Gdyby nie sytuacja, jaka miała dziś miejsce w moim starym domu, teraz być może wolałbym tam wrócić. Ja zwyczajnie... nie byłem na tyle naiwny, by wierzyć w aż taką bezinteresowność. 
— Co jest? — spytał nagle. Znów zamyśliłem się do tego stopnia, że nie zauważyłem, kiedy odwzajemnił moje spojrzenie. 
— Nie wiem — odparłem po chwili namysłu, nerwowo rozglądając się wokół. 
— Terapeuci mówią, że aby odnaleźć wewnętrzny spokój i harmonię, należy dokończyć sprawy niedokończone — powiedział nagle, nieco oświecając mój umysł. — Dlatego dokończymy tamte dwie butelki wina i będzie lepiej. 
               Wskazał palcem w kierunku barku. Podniosłem się i poszedłem po kieliszki oraz dwie otwarte butelki. Kto by pomyślał, że biznesmen będzie niepełnoletniego rozpijał... Chwila moment, czy on miał w tym jakieś ukryte...?!
— Co jest nie tak z twoją matką, Max? — zapytał nagle. Położył stopy na stole, ani trochę nie zważając na papiery i wziął łyk półsłodkiego wina. Spuściłem wzrok. Po chwili duszkiem pozbyłem się zawartości kieliszka i dolałem sobie jeszcze kolejkę. Nie lubiłem rozmawiać na takie tematy. 
— Może z pańskiej perspektywy to wygląda jednoznacznie, ale w rzeczywistości to ja zacząłem rozpętywać piekło w tamtym domu — westchnąłem. 
— Nie wiem, co masz na myśli, ale dla mnie żaden powód nie uzasadni tego, czego prawie byłem świadkiem — syknął, również dolewając sobie wina. 
— Kiedy byłem zupełnie małym dzieckiem, mój mózg z niewiadomych przyczyn uznał matkę za wroga — kontynuowałem. — Przez to coraz bardziej się na niej mściłem, nie mając do tego w rzeczywistości powodów. Ojciec wtedy z nami nie mieszkał, więc nikt nie sprawował nade mną stanowczej opieki. Matka co jakiś czas przyprowadzała do mieszkania jakiegoś mężczyznę. Nie widziałem w tym akurat nic złego i nadal nie dostrzegam. Jest dorosłą osobą, rozwiedzioną, dlatego ma do tego prawo. Problem jednak leżał w czymś innym, bo...
               Zapadła niezręczna cisza. Głośno przełknąłem alkohol. Ciężko było mi wydusić z siebie prawdę. Johnny czekał cierpliwie, jednak jego wzrok ani trochę mnie nie uspokajał. 
— Bo? — ponaglił mnie.
— Bo wszyscy ci mężczyźni byli bardziej zainteresowani mną — wycedziłem jednym tchem. 
               Zważywszy na płeć i wiek Johnny'ego, wolałbym zostawić to dla siebie. Jednak nie miałem serca czegokolwiek ukrywać przed osobą, która mnie uratowała. Przed człowiekiem, dzięki któremu mogłem rozpocząć nowe, normalne życie. Powinienem był w zasadzie dziękować mu na kolanach, całować po stopach i robić wszystko, co tylko by mi przykazał. Ale...
— A ty nimi? — spytał nagle. 
— Co ja nimi? — zadałem pytanie, nie do końca rozumiejąc, o co mnie pyta.
— A ty byłeś nimi zainteresowany?
               Początkowo myślałem, że Johnny ma po prostu słaby łeb. Jednak kiedy zobaczyłem dwie niemalże puste butelki, złapałem się za głowę. Chciałem schować się w łazience, póki nie zaśnie, ale brałem już tego dnia prysznic, dlatego nie miałem żadnej wymówki. Kurwa mać. Nie miałem zielonego pojęcia, do jakich rzeczy jest zdolny ten człowiek. W dodatku był pijany i miał przed sobą niewinnego, bezbronnego siedemnastolatka, który właśnie opowiadał mu o tym, jak bardzo lecą na niego starsi faceci. BAGNO. 
— Nie wiem, co się dzieje w tym momencie w twojej głowie, bo minę masz, jakbyś się zesrał — zaczął nagle. — Nie możesz po prostu odpowiedzieć na pytanie?
— Mogę, ja...


Kurwa, czy ja byłem zainteresowany facetami? 


               Dziwnym trafem musiałem zastanowić się nad tym dłuższą chwilę. Być może dlatego, iż byłem pijany. Tak, miałem ogromną nadzieję, że właśnie to było tego powodem. 
— Nie wiem, nic nie wiem, nie wiem, co mnie intre... int... in... intretresuje — wyjąkałem. Głowa opadała mi na lewe ramię i miałem nieodpartą ochotę zamknąć oczy i zasnąć. 
— Żaden problem, wszystko można sprawdzić, nic co obce nie jest nam ludzkie — powiedział.
               Nim się obejrzałem, Johnny siedział już tuż obok mnie. Gwałtownie złapał mnie za ramię i pociągnął w swoim kierunku. Po chwili odległość między naszymi twarzami stała się tak mała, iż naprawdę dziwiłem się, że nasze wargi jeszcze się o siebie nie otarły. Wytrzeszczyłem oczy ze zdziwienia. Co on... 
— Jeśli twoje serce bije teraz gwałtowniej... — zaczął.
— Jestem pijany — odparłem bez namysłu. 
               Mężczyzna zmrużył oczy, jak gdyby nie zrozumiał wypowiedzianej przeze mnie sentencji. Jednym szybkim ruchem wsunął dłoń pod moją koszulkę i delikatnie położył ją na mojej klatce piersiowej.
— S-spieprzaj... — syknąłem, próbując się wyrwać. Miał rację, moje serce biło teraz gwałtowniej. Odnosiłem wrażenie, że zaraz zacznie się do mnie dobierać. Tej samej nocy, w której niemalże zostałem sprzedany. Dlaczego on... 
— Nie ruszam się — powiedział nagle. — Naprawdę tak bardzo chcesz być dotykany, że motasz się wszystkimi siłami na boki? 
               Przegryzłem wargę. Co się, do cholery, działo? Chyba nigdy wcześniej nie byłem pijany, skoro akurat takie objawy miałem. Pieprzony kretyn nadal nie miał zamiaru zabierać ręki z mojej nagiej skóry. O co mogło mu chodzić? 
— Puść — szepnąłem cicho. 
— Znasz już odpowiedź na moje pytanie? 
               Zdrętwiałem. Czy on naprawdę robił to wszystko tylko po to, by uświadomić mi moją orientację? Jak bardzo musiał być pijany? Kurwa, sytuacja bez wyjścia... 
— Taka odpowiedź przychodzi z czasem — odparłem, próbując wybrnąć. 
— A teraz? — zapytał, po czym delikatnie musnął moje usta swoimi. Tak delikatnie, że mogłem pomylić to z powiewem chłodnego wiatru. Zesztywniałem cały. Nie byłem w stanie wykonać najmniejszego ruchu. A on spoglądał na mnie bez jakichkolwiek ogródek. Czemu...

6 comments:

  1. OJAAAAAAAAAAAA TA KOŃCÓWKA JEST MEGA!!!

    Ale czemu Ty zawsze przerywasz w takich momentach XD Liczyłam na coś gorętszego, a tu suprajs, koniec rozdziału.
    A Johnny jest cudowny, Max też, obaj są.
    Johnny przypomina mi ta trochę Alexa, a Max Martina :D:D

    Jesienny szablon, niezły pomysł xD

    ReplyDelete
    Replies
    1. Szczerze mówiąc to było celowe. Tak się przywiązałam do Alexa i Martina, że postanowiłam napisać coś w ten deseń jeszcze raz. Przejrzałaś mnie. >:D

      Delete
    2. Tylko tym razem nie rób takiej dramy pls XD

      Delete
  2. OŁ MAJ FAKING GAD

    ZNAJĄ SIĘ OD... DWÓCH DNI, A TEN JUŻ ZARYWA.

    eh... Niedobry xD

    Max :3 Upił sę biedaczyna i pozwala molestować... Niech uważa, bo jeszcze mu coś Johnny zrobi!

    Chociaż nie, lepiej niech nie uważa :3

    Dla czytelników lepiej!

    Dajesz Johnny! Kibicuję ci w molestowaniu Maxa, tylko tak po cichu, żeby nikt nie wiedział....

    WIĘĘĘĘCEJ!

    ReplyDelete
  3. I śliczny nowy wygląd bloga :3

    ReplyDelete
  4. Ciekawie się rozwija ;)
    Śliczny wygląd bloga.

    ReplyDelete