6.11.14

Spadliśmy sobie nawzajem z nieba.

Dział: Jak ukradłem człowieka.
Numer rozdziału: 2
Gatunek: Yaoi. 



LISU JEST CHORY
I LEŻY W ŁÓŻECZKU
CZARNE MA RĘCE,
NOGI I SZYJĘ
majaczę

_________________________________________________

              Byłem zmuszony wrócić do domu z pustymi rękoma. Obawiałem się reakcji rodziców oraz rodzeństwa, dlatego postanowiłem całą noc włóczyć się po mieście. W kieszeni miałem marne grosze, a niezaspokojony głód już teraz dawał o sobie znać. Zastanawiałem się, jak ma się aktualnie moja rodzina. 
               Z pewnego rodzaju utęsknieniem spoglądałem w kierunku ludzi pracujących właśnie podczas nocnej zmiany. Utęsknieniem, zazdrością. Nie byłem co prawda materialistą, aczkolwiek zdawałem sobie sprawę z niezbędności pieniądza w obecnych czasach. 
               Siedziałem na niewysokim murku, tuż przed jednym z barów. Spoglądałem w bok, uśmiechając się szeroko do przechodzących obok mnie pijanych ludzi. Wtem spostrzegłem, iż jeden z nich zbliża się w moim kierunku. 
— Jak ci na imię, dobry chłopcze? — zapytał mnie, ledwo trzymając równowagę.
— Jestem... Parker — odpowiedziałem niezwłocznie.
— To nazwisko, a ja pytam o imię, nie rozumiesz? — wycedził z ironią, jednak dalej się uśmiechał.
— ...Marker Parker — wydukałem. 
               Mężczyzna przedstawił mi się jako Jordan McGregor. Spodobało mu się moje imię, kit, że fikcyjne, dlatego postanowił poczęstować mnie papierosem. Nie miałem nic przeciwko. Zdarzało mi się sporadycznie, że ktoś dzielił się ze mną fajkami, nigdy nie odmawiałem. Moi rodzice w wychowywaniu mnie pominęli etap "nie bierz od obcych, tam mogą być narkotyki". Spaliłem z nim papierosa. Gadał totalnie od rzeczy, ale przynajmniej pozbawił mnie nudy. Streścił mi połowę swojego życia, po czym zerwałem się na równe nogi, podziękowałem za rozmowę i pospieszyłem do nowej pracy. 
               Byłem pod drzwiami tuż przed siódmą. Zapukałem i natychmiast mi otworzono. Johnny był już na nogach. Otworzył mi drzwi w szlafroku. Pił akurat śniadaniową kawę. 
— Co to za amerykańskie obyczaje — prychnąłem. — Powinien pan coś zjeść.
               Mężczyzna przyglądał mi się z niemałym zaskoczeniem, kiedy z prędkością światła upichciłem mu jajka z bekonem i tosty z serem. Zajął miejsce w jadalni, spojrzał niemrawo, po czym zaczął konsumować. Na koniec pogratulował. Naprawdę chciałem zyskać jego zaufanie.
— Jeśli pan pozwoli... mam pewną propozycję, ale proszę nie bać się odmawiać — zacząłem. Rzucił mi zaciekawione spojrzenie. — Czy widzi się panu taki układ? Mógłbym pracować u pana nadal, jednak bez wypłacanych zarobków. Dodatkowo dorabiałbym w innej pracy, by móc dołożyć się do czynszu.
— Chcesz się wprowadzić? — zapytał wprost.
— N-no... — wyjąkałem. — Ze względu na moją sytuację... 
— Źle to obliczyłeś, wyjdziesz na minus — odparł, biorąc łyk kawy.
— To nieistotne, po prostu chcę się stamtąd wyrwać — powiedziałem szybko.
               Ku mojemu zaskoczeniu faktycznie wziął moją propozycję na poważnie. W sumie był biznesmenem, bardzo zapracowanym biznesmenem, który potrafił nie jeść żadnego ciepłego posiłku w ciągu dnia. Ponadto czasem wracał tak późno, iż nie był w stanie posprzątać mieszkania. Można było w zasadzie powiedzieć, że spadliśmy sobie nawzajem z nieba. Powiedział mi, że musi to jeszcze przemyśleć. Potaknąłem i zacząłem modlić się, by ten plan wypalił. 
               Johnny wyszedł z domu jakoś po ósmej. Do moich zadań należało wyniesienie śmieci, posprzątanie domu i przygotowanie obiadu. Co więcej - pozwolił mi również najeść się do syta. Drugą parę kluczy do mieszkania miał zamiar dopiero wyrobić, dlatego musiałem zaczekać, aż wróci z pracy. 
               Cholera, ten facet musiał być naprawdę zabiegany. Co z tego, że na pierwszy rzut oka izba wyglądała na czystą i schludną. W lodówce znalazłem wiele przeterminowanych produktów, w tym większość była spleśniała i zepsuta. W szafkach to samo. Naczynia były co prawda czyste, jednak pokrywał je kurz, co oznaczało, że nikt nie korzystał z nich od dobrych kilku... miesięcy? Wymyłem całą zastawę, wyrzuciłem zepsute jedzenie, po czym udałem się do łazienki. O dziwo była utrzymana w całkiem niezłym stanie. Wystarczyło umyć podłogę i umywalkę, nad którą najwyraźniej się golił. Sypialnia była przerażająca. Początkowo myślałem, że wystarczy pościelić łóżko, jednak kiedy otworzyłem garderobę...
— Kurwa mać — syknąłem sam do siebie.
               Na najniższej półce leżały zwinięte wyprane ubrania, których najwyraźniej Johnny'emu nie chciało się prasować. Wytargałem z szafy znajdującej się na korytarzu deskę do prasowania i żelazko, po czym pozbyłem się wszelkich wgnieceń na koszulach, spodniach czy też innych częściach garderoby. Poukładałem świeże ubrania na półkach. Pozostałe wrzuciłem do pralki. Odkurzyłem dywan w sypialni, w innych pomieszczeniach pozamiatałem i poumywałem podłogi. Za pieniądze, które mi zostawił, kupiłem produkty potrzebne do zrobienia obiadu. 
              Kiedy już upichciłem dwudaniowy obiad, postanowiłem położyć się spać. Zrobiłem już wszystko, co tylko mogłem, a byłem niewyspany po nocnej tułaczce przez miasto. Najpierw wziąłem szybką kąpiel, a potem, korzystając z dużej ilości wolnego czasu, położyłem się na kanapie. 
               Kiedy Johnny wrócił, był wyjątkowo zszokowany zaprowadzonym przeze mnie porządkiem. Obiad uznał za wyborny, poczęstował mnie nawet whiskey. Piłem ten trunek pierwszy raz w życiu i wyjątkowo mi zasmakował. Zaproponował również odwiezienie mnie do domu. Podjął ostateczną decyzję, postanowił bowiem pozwolić na moją przeprowadzkę już następnego dnia. Jednak zdecydowanie największy szok przeżył, kiedy zobaczył dom, w którym wówczas mieszkałem.
               Odwiózł mnie do mieszkania. Prowadziłem go dość skomplikowanymi uliczkami, ale w końcu się udało. Zatrzymaliśmy się gdzieś na uboczu. Kiedy zapytał, gdzie dokładnie mieszkam, wskazałem mu wysoką, bogatą kamienicę z dużym garażem i sporym tarasem. Szczęka opadła mu do samej ziemi.
— Co, kurwa? — zapytał. — Skoro twoi starsi są tacy dziani, dlaczego tak dramatycznie poszukujesz pracy?
— Każą mi — odpowiedziałem. — Póki jestem pod ich skrzydłami, muszę ich słuchać. Dlatego tak bardzo chcę się wyprowadzić. Nawet, jeśli na tym stracę.
               Johnny postanowił wejść ze mną do środka. Czułem, że być może pozwoli mi już tego dnia się do niego wprowadzić. Weszliśmy po schodach na piętro. Wyjąłem z kieszeni klucze i otworzyłem drzwi. Mężczyzna dość niepewnie rozglądał się po bogato urządzonym wnętrzu. 
— Wiedziałam, że wrócisz z pustymi rękoma — Usłyszałem nagle głos matki. Siedziała przy oknie i poprawiała akurat makijaż. Nie zauważyła Johnny'ego. — To dlatego nie wróciłeś na noc, co?
— Znalazłem jeszcze jedna pracę — pochwaliłem się. — Mam coś, co może wystarczyć na...
— Wystarczyć? — zaśmiała się. — Co to za egoistyczne podejście? Myślisz, że kim ty jesteś? Jesteś zbyt młody, by zarobić taką sumę, aby z czystym sumieniem powiedzieć, że wystarczy. Na szczęście przewidziałam tę opcję i sama również znalazłam ci pewną robotę. Czeka na ciebie w pokoju.
               Johnny zdejmował akurat buty, dlatego nie udał się za mną. Powoli położyłem dłoń na klamce. Coś mnie od tego odciągało i z jakiejś przyczyny cieszyłem się, że nowy pracodawca jest tutaj ze mną, Otworzyłem drzwi, które już po chwili się za mną zamknęły. 
               Wolałbym nie opisywać szczegółów tego zajścia. Na szczęście do niczego nie doszło, jednak cała ta sytuacja pozostawiła piętno na mojej psychice. Czy moja rodzina naprawdę była zdolna do czegoś takiego? Po drugiej stronie drzwi spotkałem mężczyznę, który zapłacił, by móc mnie...
— Jeffrey? — zdziwił się Johnny, który właśnie wszedł do pomieszczenia. Leżałem w bezruchu na łóżku, pozbawiony już kilku części garderoby. Oprawca zerwał się na równe nogi. — A więc na takie rzeczy przeznaczasz pieniądze, które ci wypłacam?
               Johnny miał naprawdę wielu ludzi pod sobą. Tego dnia dziękowałem Bogu, a jeszcze bardziej Johnny'emu za ratunek. Położyłem się przed nim na ziemi, jednak kazał mi wstać. Uśmiechnął się do mnie i poprosił, żebym zaczął się pakować. Sam postanowił porozmawiać z moją matką. Moja trauma nie pozwalała mi myśleć logicznie. Johnny zabrał mnie stamtąd raz na zawsze. Kiedy dowiedział się, że pracuję dorywczo w klubie nocnym jako kelner, również nakazał mi rzucić tę robotę. Obiecał znaleźć mi coś innego. 

6 comments:

  1. chizu sobie leży
    czytając opowiadanie
    goli nogi na sucho:)

    Co za durna rodzina, jak można kazać własnemu dziecku dawać dupy -.-
    No, ale na szczęście się wyprowadził:D

    Ja chcę więcej! :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. wątpisz w to, że są rodziny, które mają gdzieś swoje dzieci? ;o

      Delete
    2. Nie, nie wątpię.
      Jestem tego w pełni świadoma, jednak kazanie dziecku się puszczać jest szczytem debilizmu. ;/

      Delete
    3. Biedny :'(

      Masakra... zrobić cos takiemu własnemu dziecku... chociaż nie dziwi mnie to. Wiedziałam, że cos takiego mogłoby się wydarzyć.

      Rozdział jak zwykle świetny. Czekam na więceeej!

      Delete
  2. Jak zawsze świetny rozdział i kreatywne opowiadanie.
    Nie piszę ostatnio komentarzy, bo coś się pochrzaniło i z telefonu nie mogę ich dodawać.

    ReplyDelete
  3. Wow.Klon taki dobry.Wow.Szok.

    Jak można kazać się puszczać własnemu dziecku ?..Matka młodego to suka.

    ReplyDelete