4.11.14

Nikt poza mną nie ma prawa cię dotknąć.

Dział: In the middle of nightmare. 
Numer rozdziału: 7
Gatunek: Hentai. 



               Zdębiałem, kiedy z uśmiechem podawała mi piwo. Postanowiłem jednak nie wszczynać awantur wewnątrz baru, dlatego cierpliwie czekałem, aż skończy zmianę. Czas dłużył mi się i dłużył. Na szczęście udało mi się dorwać ją podczas kilkuminutowej przerwy. Udała się akurat na zaplecze, a ja, korzystając z nieobecności Alice, pognałem za nią. Dopiero wtedy dowiedziałem się o istnieniu ukrytego w dachu niewielkiego tarasu. Claire wyjęła z kieszeni paczkę papierosów, jednak wytrąciłem ją z jej dłoni. 
— Claire... — westchnąłem, próbując ją zbluzgać lub chociażby użyć wobec niej stanowczego tonu. Coś mnie powstrzymywało. Dziewczyna spoglądała na mnie ze strachem. Wyglądało na to, iż nie zauważyła, że za nią biegnę. — Nie rób tego. 
               Spuściła wzrok. Udało mi się odebrać jej paczkę papierosów. Obwiniałem się za pozostawienie jej w rękach właścicielki baru. 
— Nie musisz stosować się do jej rozkazów... — odparłem. — Nie musisz pracować, przecież...
— Sama o tym zadecydowałam — odpowiedziała nagle. — Chcę się stąd wydostać najszybciej, jak to możliwe. 
               Wytrzeszczyłem oczy. Naprawdę podjąłem najgorszą decyzję. Poza tym... przywiązałem się do kogoś. A do nikogo ani niczego nie należy się przywiązywać. Wtedy bowiem pragniemy zatrzymać tę rzecz dla siebie. A zatrzymać nie jesteśmy w stanie niczego. W głowie powoli układałem to, co chcę jej przekazać, gdy nagle...
               Nie wytrzymałem. Pod wpływem emocji zacząłem rozpinać jej obcisłe spodnie, po czym zsunąłem je na dół. Wpatrywałem się w jej uda i nie mogłem uwierzyć własnym oczom. 
— Claire, kto ci to, kurwa mać, zrobił? — zapytałem ze stoickim spokojem. Moja wściekłość opanowała mnie do tego stopnia, iż jedynym, o czym myślałem, było zamordowanie oprawcy. Spoglądałem na jej jasną, delikatną skórę, która splamiona była zaschniętą krwią. Ktoś ją bił. — Kto to, kurwa, zrobił, pytam?
               Przechyliła głowę w bok. Za wszelką cenę chciała uniknąć odpowiedzi. Trzęsłem się cały ze złości. Oddałem Alice radosną, miłą dziewczynę. Minęło zaledwie kilka dni, a ona zmieniła się w tanią dziwkę, palącą papierosy i podającą piwo w klubie. W dodatku miała pręgi na udach. Gdzie podziało się bezpieczeństwo, które obiecała mi ta kobieta?!
— Kto ci to zrobił? — zapytałem po raz kolejny. 
— Pozwól mi odpowiedzieć, kiedy po mnie wrócisz... — szepnęła. Moje ręce zacisnęły się mocno na jej ramionach. Przegryzła wargę, a jej twarz wykrzywiła się w grymasie. 
— Wracasz ze mną teraz — syknąłem, szarpiąc ją za rękę. Odepchnęła mnie.
— Marshall, nie traktuj mnie jak świeżo przygarnięte zwierzę domowe — powiedziała. — Nie targaj mną na wszystkie strony. Obiecałeś Alice zostawić mnie pod swoją opieką, wiele już nie zostało. 
— Claire... — westchnąłem. — Nie obawiaj się wyrazić swojego sprzeciwu, jeśli Alice będzie kazała zrobić ci coś złego. Nie traktuj jej jak wyroczni. 
               Oddałem jej paczkę papierosów i opuściłem bar. Stojąc na ulicy widziałem jeszcze unoszący się z dachu ciemny dym. Postanowiłem dać jej wolną wolę. Była przecież prawie dorosła.
               Następnego dnia obudził mnie zapach smażonych jajek z bekonem. Poderwałem się na równe nogi i popędziłem do kuchni, nie zważając kompletnie na mój ani trochę nie ogarnięty łeb. Co, a raczej kogo ujrzałem? Oczywiście. Claire. Nie zauważyła nawet, że wszedłem do pomieszczenia. W jakiś sposób poczułem się szczęśliwy, aczkolwiek postanowiłem udawać bardziej zaskoczonego, niż byłem. Przyzwyczajałem się powoli do jej nowego wyglądu. 
— Co tu robisz? — zapytałem, hamując nasuwający mi się na twarz uśmiech. Odwróciła głowę w moją stronę i przywitała się. 
— Płacą mi na rękę, a ty miałeś pustą lodówkę — odpowiedziała. Podrapałem się po głowie, nie bardzo mając pomysł na odpowiedź. 
                Śniadanie zjedliśmy w zupełnej ciszy. Bałem się pytać o cokolwiek, bo mogłoby to wytrącić mnie z równowagi. Ona prawdopodobnie myślała w podobny sposób, dlatego nie przejmowała inicjatywy. Była całkiem niezłą kucharką, wolałem powoli kosztować jej posiłki, zamiast denerwować się zamiarami Alice. Jednakże po skończeniu jedzenia... Naprawdę ciężko było mi żyć w niepewności.
— Co u ciebie? — zapytałem, przeżuwając ostatni kęs.
— Wszystko dobrze — odpowiedziała niezwłocznie. Czułem, że muszę bardziej pociągnąć ją za język.
— Alice zleciła ci jakieś nowe misje? — zadałem pytanie. Przez chwilę trwaliśmy w niezręcznej ciszy. Czułem już, jak powietrze gęstnieje, a atmosfera robi się coraz ciemniejsza.
— Rozmawiałam z Fredem — zaczęła. — Skoro on również tak uważa, to znaczy, że powinnam działać w ten sposób. Skoro ma mi to wyjść na dobre, nie powinnam tego w pełni odrzucać.
— O czym konkretnie mówisz? — spytałem. — Bądź szczera do bólu, nie masz się czego obawiać. 
— Niech będzie, ale wyrzucę to z siebie najszybciej, jak potrafię — dodała. — Alice stwierdziła, że ze względu na opinie stałych bywalców Nightmare na mój temat, grozi mi pewne niebezpieczeństwo, szczególnie kiedy będę samotnie szlajała się nocami po ulicach Youthen. Dlatego, czysto asekuracyjnie, kazała mi tej nocy przespać się z Tracem. 
               Naprawdę rzadko traciłem rozum do tego stopnia, że przestawałem panować nad swoimi ruchami. Targała mną wtedy nieziemska siła i nie do końca wiedziałem, co robię. Emocje. Wściekłość. Adrenalina. I domieszka strachu. To wszystko płodziło niewyobrażalną motywację, a zarazem nienawiść. Dlatego. Właśnie dlatego już po chwili...
               Jak to się stało? Nie wiem. Smakowały jak maliny, a tuż pod nimi znajdowała się truskawka. Nawet kolory miały podobne. 
               











Tak. 









Właśnie tak było. 











               Jej sutki naprawdę smakiem przypominały maliny. Kazała mi przestać, mimo że powinna była to zrobić, kiedy Alice powitała ją z taką propozycją, a raczej zamiarem. Dlaczego opierała się mnie, zamiast jej? Nie reagowałem. Miałem kompletnie gdzieś jej szloch i bełkot. Zszedłem niżej i delikatnie zacząłem muskać językiem jej łechtaczkę. Wtedy nieco się uspokoiła, jednak poczułem, że mimowolnie zaczyna napinać mięśnie ud. Położyłem na nich dłonie i zacząłem powoli je masować. Kiedy nieco się uspokoiła, wsunąłem w nią dwa palce i manewrowałem nimi na boki, całując ją głęboko w tym samym czasie. Osunąłem ją na łóżko, po czym potarłem lekko członka o jej pochwę. Jęknęła. Zmrużyłem oczy i pocałowałem ją raz jeszcze. Stopniowymi ruchami wchodziłem w nią coraz głębiej. Przy każdym gwałtowniejszym porywie z jej ust wydobywał się przeraźliwy, lecz namiętny jęk, który jeszcze bardziej motywował mnie do działania. Przerwałem błonę. Postękiwałem cicho. Odsłoniłem jej twarz, kiedy zakrywała się ze wstydu rękoma. Spoglądała na mnie w taki sposób, jak gdyby chciała przeszyć mnie wzrokiem i czytać ze mnie niczym z otwartej książki. Kiedy pościel pokryła plama krwi zmieszanej ze spermą, odsunąłem się od niej i... dostałem siarczystego kuksańca w policzek. Mimo to uśmiech nie schodził mi z twarzy. W końcu pozbyłem się problemu.
— Nie ma mowy, Claire — powiedziałem, przytulając ją do swojej piersi. — Nikt nie ma prawa cię dotknąć. Nikt poza mną. 

3 comments:

  1. W podziękowaniu za intensywną pracę nad blogiem o znanym tylko miłośnikom gatunku, nominuję Cię do Liebster Blog Award. Szczegóły w poście: http://zapipidopustkowie.blogspot.com/2014/11/q-z-grezentyn-czyli-pierwsze-blogowe.html

    ReplyDelete
  2. Nie wiem co powiedzieć, wiec po prostu piszę co mi przyjdzie do łba.

    Rozdział wprost wspaniały.

    Początek taki urooczy ^^

    A końcówka zajebista!

    Nareszcie się seksu doczekałam!
    (Zboczeniec mode: on)

    A jeszcze to jak Marshall powiedział, że Claire jest tylko jego <3 orgazmuję *0*

    Jest taki urooooczy ^^

    Najlepszy hentajec ever (i jedyny jaki Mesu czytała tak de facto, ale Mesu czyta generalnie gejowskie porno, więc tak wyszło...)


    Ja chcę więcej!

    ReplyDelete
  3. Świetny rozdział!
    Ta końcówka jest rewelacyjna, jednak hetero seksy nie robią na mnie takiego wrażenia, jak gejowskie xD
    Dawaj więcej. B|

    ReplyDelete