1.11.14

Myśl o Marshallu.

Dział: In the middle of nightmare. 
Numer rozdziału: 3
Gatunek: Hentai. 



               Chyba nie powinnam była się na niego gniewać - w końcu uratował mi życie. Jednak przez to, że nie miał serca mnie zabić, czułam się u jego boku bezpieczna. Brał bowiem odpowiedzialność za swoje czyny, dlatego postanowił ponieść wszelkie konsekwencje przyprowadzenia mnie do tego miasta. Bałam się zostać z tą kobietą. 
               Jeszcze wczoraj, dokładnie o tej samej porze, siedziałam w jednej z bibliotek w Snowhill, zupełnie nie zdając sobie sprawy z sytuacji politycznej mojego rodzinnego miasta. Beztrosko biegałam po zatłoczonych ulicach, witając się z przyjaciółmi, podczas gdy pod ziemią trwały już przedwczesne nabory do wojska. Nie byłam w stanie zrozumieć ich motywów. Dlaczego chcieli niszczyć innych ludzi tylko dlatego, że byli odmienni? 
               Nie minęło dużo czasu, a ujrzałam widok, którego wolałabym nie widzieć. Marshall opuszczał bar, zostawiając mnie na pełny tydzień pod opieką Alice. O stokroć wolałabym wcześniej obiecać mu, że przenigdy nie wytknę nosa z domu, pod warunkiem, iż nie wyśle mnie w takie miejsce. Marshall...
               Ten dwudziestopięcioletni mężczyzna był tylko trochę wyższy ode mnie. Miał przydługie blond włosy, spod których wyłaniało się kilka dość długich dredów. Wyglądał jak narkoman. Jednak wierzyłam, że ma dobre serce. W tych wiecznie podkrążonych oczach doszukiwałam się radości i wesołości, choć znajdowałam jedynie zmęczenie i arogancję. 
— Nazywam się teraz Claire Ennis — odparłam niskim tonem, nim jeszcze o cokolwiek mnie zapytała. 
— Tak, to odpowiednie imię — powiedziała, potakując głową. — A jeśli chodzi o moje zamiary... nie masz się czego obawiać. Czynimy to dla twojego dobra, mam nadzieję, że zdajesz sobie z tego sprawę. Jesteś niebezpieczeństwem dla mnie i Marshalla, gdyby ktoś teraz dowiedział się o twojej prawdziwej tożsamości, cała nasza trójka lada moment wąchałaby kwiatki od spodu. On powinien był cię zabić, nie zrobił tego, ufam, iż miał dobry do tego powód. 
— Rozumiem — odpowiedziałam niezwłocznie. Postanowiłam oddać się w ich ręce. Było to najbezpieczniejsze dla mnie wyjście. 
               Tego samego wieczora Alice zaczęła wcielać swoje plany w życie. Wszystko toczyło się naprawdę szybko. Zaczęła od zmiany wyglądu. Powiedziała, że zawsze, gdy zakłada suknię, czuje się bardziej kobieco, niż gdy wciąga na siebie szerokie spodnie. Uznała wizualną odmianę za pierwszy krok, który pomoże mi przeobrazić moją szykowną klasę w coś bardziej codziennego, zwykłego. Spodobała mi się ta idea, od dawna pragnęłam spróbować czegoś nowego, jednak na wiele mi nie pozwalano. 
               Rozsiadłam się wygodnie na fotelu i pozwoliłam Alice czynić z moimi włosami, co chce. Nudziły mnie już te długie kasztanowe loki wymagające godzin pielęgnacji i stylizacji. Marzyła mi się fryzura lekka i zwiewna, niewymagająca długich przygotowań. Zamknęłam oczy i zaczęłam rozmyślać. W Youthen byłam dopiero jeden dzień, a styl bycia tutejszych mieszkańców już powoli zaczynał na mnie wpływać. Efektem było chociażby to, iż moja tęsknota za najbliższymi stopniowo wymierała. Prawdopodobnie pogodziłam się z faktem, że już nigdy więcej ich nie zobaczę. Obwiniałam się jedynie trochę za to, iż... w zasadzie to wszystko mogło być moją winą.
               Wczoraj o tej porze postanowiłam wyjść na spacer. Źle się poczułam i potrzebowałam tlenu, czystego tlenu. Dlatego otworzyłam bramy Snowhill i udałam się w głąb lasu, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Kiedy wróciłam do domu, zastałam tam istną rzeź. Widziałam palące się zwłoki i czułam swąd krwi. Uciekłam stamtąd co sił w nogach. Gdyby nie Marshall, już niedługo umarłabym z głodu i pragnienia, ewentualnie zostałabym zamordowana przez mieszkańców jednego z pobliskich miasteczek. Skąd mogłam wiedzieć, że moje nazwisko jest tak źle odbierane w sąsiedztwie?
— Zostawimy to tak póki co — odparła Alice, zagniatając mi na włosach coś, co przypominało aluminium. Stanęła tuż przede mną i wtedy...
— Aaaaałć! — krzyknęłam, motając się na boki.
— Nie ruszaj się, do cholery, bo będzie bardziej bolało — wrzasnęła na mnie. Momentalnie spoważniałam i zastosowałam się do polecenia. Chwilę później w swoim lustrzanym odbiciu zobaczyłam małe srebrne kółko zdobiące płatek mojego nosa. 
               Alice postanowiła nauczyć mnie robienia makijażu. Najpierw dokładnie opisała mi każdy kosmetyk oraz jego wykorzystanie. Kilka razy powtórzyła, w jakim celu i jakiej kolejności powinnam ich używać. Dzięki doświadczeniu w malarstwie, nie miałam większego problemu z umalowaniem się. Poza tym nie po raz pierwszy to robiłam. Jednak nigdy wcześniej nie pozwalano mi na tak mocny makijaż. 
               Po dwóch godzinach nie byłam w stanie poznać samej siebie. Moje kasztanowe loki przeistoczyły się w długie, proste włosy w kolorze bardzo jasnego blondu. Miałam kolczyk w nosie i ostry, ciemny makijaż. Miałam na sobie też króciutką czarną koszulkę i poprzecierane jeansy. Poczułam się rodowitym mieszkańcem Youthen. 
— Teraz posłuchaj uważnie — szepnęła nagle, przysuwając mnie do siebie. — Nikomu więcej nie zdradzaj swojej tożsamości. Nigdy. Od teraz już zawsze będziesz Claire Ennis. Marshall znalazł cię gdzieś za miastem, a ty straciłaś pamięć, dlatego nie jesteś w stanie powiedzieć, skąd tak naprawdę pochodzisz. Zrozumiałaś?
— Tak — odpowiedziałam ze strachem. Kobieta była naprawdę stanowcza. Nie mogłam zapałać do niej jakąkolwiek serdecznością.
— Przedstawisz się zaraz kelnerkom Nightmare — poinformowała. — Póki co leź na górę i siedź tam. 
               Wskazała palcem na stare, drewniane drzwi. Otworzyłam je powoli, bojąc się, że wypadną z framugi. Tuż za nimi znajdowały się równie stare schody prowadzące na górę. Stąpałam po kolejnych to stopniach, wsłuchując się w zgrzyty dobiegające moich uszu. Kiedy udało mi się dojść na piętro, znalazłam się w malutkim pokoju urządzonym na kształt sypialni. Jednak widać było, iż od dawna nikt nie spędzał tutaj nocy. Rozsiadłam się na idealnie zaścielonym łóżku i zapaliłam starą, nocną lampkę. Rozejrzałam się wokoło. Wszystko było ciemne. Czarny dywan, meble w kolorze hebanu. Jedynie posłanie było w kolorze ciemnego rubinu. 
— Witaj, nieznajoma — Usłyszałam nagle. W moim kierunku szły dwie kobiety po dwudziestce. Były kelnerkami, o których wspominała Alice. Usiadły na łóżku naprzeciwko mnie i przedstawiły się. 
               Jedną z nich była Kimberly Ownham, blondynka o długich lokach, ubrana w stylu pin-up. Miała malutki pieprzyk obok nosa, który zdecydowanie nadawał jej uroku. Miała również duże ciemne oczy i wyjątkowo jasną, nieskazitelną cerę. Nie wydawała się być specjalnie inteligentna. Drugą z nich była Rita Morgan, która zdawała się być przeciwieństwem Kimberly. Była posiadaczką pięknych, błyszczących, długich czarnych włosów i zadbanej, mocno opalonej cery. Jej ręce zdobiły liczne tatuaże. 
— Zdejmij koszulkę i połóż się na brzuchu, Claire — zleciła mi Rita. — Zrobię ci masaż, wyglądasz na zmęczoną. 
               Kim uśmiechnęła się do mnie szeroko. Uznałam, że to miłe z ich strony, iż przyszły mi pomóc. Nie miałam co prawda pojęcia, o czym rozmawiały wcześniej z Alice, aczkolwiek ufałam Marshallowi, a on z kolei ufał właścicielce. Dlatego też niezwłocznie zdjęłam top i ułożyłam się na środku łóżka. Już po chwili poczułam kojące ruchy dłoni Rity na swoim ciele. 
               Niepokoiły mnie jedynie szmery ubrań, które dochodziły moich uszu. Początkowo stwierdziłam, że to pewnie Kim dorwała się koszulki, którą zdjęłam. Jednak kiedy lekko przechyliłam głowę w bok, ujrzałam stos ubrań, który wcześniej na pewno się tam nie znajdował. Moje serce przyspieszyło puls. Postanowiłam jednak nic nie mówić i zaczekać na rozwój wydarzeń.
               Po kilkunastu minutach poczułam, że ktoś rozpina mój stanik. Nadal czułam masujące moje plecy dłonie Rity, więc musiała to być Kim.
— Co robisz? — spytałam nerwowo, próbując podnieść się z łóżka. 
— Przeszkadza mi — odpowiedziała. — Spokojnie... Dlaczego się zdenerwowałaś?
               Odetchnęłam z ulgą. Wyglądało na to, że wszędzie doszukuję się spisków. Ledwo co je poznałam i już wyrobiłam sobie nieciekawą opinię. Przynajmniej tak mi się wydawało, dopóty...
               Dłonie Rity stopniowo zsuwały się coraz niżej. Trwało to tak długo, że nie poczułam nawet, jak nisko zostały opuszczone moje spodnie. Zauważyłam to dopiero wtedy, kiedy dziewczęta obróciły mnie na plecy i zdjęły stanik. Ściągnęły mi wtedy jeszcze spodnie i bieliznę, a ja zszokowana i naga leżałam przed nimi, nie mogąc wykrztusić z siebie ani słowa. Jak przypuszczałam - obydwie również były nagie. Przestraszyłam się obecnym stanem rzeczy. 
— Claire, pokażę ci coś — zachichotała Rita. — Ale nie będę robić nic wbrew twojej woli. Pozwolisz mi na to?
               Dziewczyna doskonale władała zdolnością manipulacji. Nie miałam pojęcia, co ma zamiar zrobić, mimo to pozwalałam jej na wszystko, bowiem mówiła o tym w taki sposób, jak gdyby faktycznie nie planowała niczego złego.
— Spójrz tylko... — powiedziała z uśmiechem, po czym...
— Ahh... — westchnęłam, mrużąc oczy. Nigdy wcześniej nie czułam czegoś takiego, nie wiedziałam nawet, że można wprowadzić się w taki rozkoszny stan. 
               Rita delikatnie całowała moje piersi, lekko ssąc sutki. Pocierała o nie swoimi, szczypała i nadgryzała. Poczułam, że są sztywne. Kim przyłączyła się po chwili, pomagając przyjaciółce. Odchyliłam głowę do tyłu i pozwoliłam im na wszystko, czego tylko sobie życzyły. 
               Rita po chwili rozsunęła lekko moje nogi. Zaczęła powoli masować moje okolice intymne, podczas gdy Kim w dalszym ciągu pieściła moje sutki. Wzdychałam z przyjemności. 
— Claire... — szepnęła Rita prosto do mojego ucha. — Pomyśl o Marshallu. Myśl o nim intensywnie. 
               Otworzyłam oczy i spojrzałam prosto przed siebie. Wyobraziłam sobie blondyna liżącego delikatnie moje sutki. Po chwili przesunął się niżej i zaczął przesuwać językiem po łechtaczce, dostarczając mi masę przyjemności. Moje biodra unosiły się do góry i opadały, kiedy powoli wkładał środkowy palec między moje wargi sromowe, zsuwając go coraz niżej i niżej, by nagle wepchnąć go gwałtownie go środka. Krzyknęłam z rozkoszy. Gładziłam go po głowie, mierzwiąc jego gęste włosy. Wsunął drugi palec i zaczął manewrować nim na wszystkie strony. Oddychałam ciężko, nie próbując nawet powstrzymywać swoich głośnych jęków i skomleń. 
               Rita wsunęła mi do ust coś ogromnego i poruszała tym do przodu i do tyłu sprawiając, że traciłam dostęp do tlenu. Kazała mi oblizywać to i gryźć, podążałam za jej wskazówkami. Po chwili przysunęła to do mojej łechtaczki i zaczęła lekko ją tym pocierać. Wsuwała ją płytko do środka, obracając dookoła. 
— Myśl o Marshallu... — szepnęła jeszcze raz. 
               Oczyma wyobraźni widziałam, jak wpatruje się we mnie zmęczonymi oczyma. Na jego czole widnieją krople potu, które wycieram delikatnym ruchem ręki, a on wsuwa się we mnie coraz głębiej. Czuję, że jesteśmy jedną całością. Dopełniamy się.
— ...dziewica? — zapytała nagle zdziwiona Rita, zaprzestając swoich działań. Wyjęła przedmiot z mojej pochwy i odłożyła go na bok. — Ty jeszcze nigdy nie...?
— Nigdy nie co? — spytałam, zupełnie nie rozumiejąc, co ma na myśli.
               Dziewczęta spojrzały po sobie z nieukrywanym zdziwieniem. Powiedziały mi tylko, że na dzisiaj koniec i zaczęły się ubierać. 
— Dlaczego...? — zapytałam cicho. Nie miałam ochoty jeszcze kończyć.
— Nie powinnyśmy tego robić, nie za pierwszym razem — odparła Kim. — Pierwszy raz musisz spędzić z mężczyzną, Claire. 
               Nadal nie rozumiałam, czego ode mnie chcą. Nie miałam najmniejszego pojęcia, o czym mówiły. Aczkolwiek odnosiłam wrażenie, że już niedługo się dowiem. 

4 comments:

  1. Kocham
    Kocham
    kocham
    kocham
    kocham
    Kocham

    !!!!!

    Od razu widać, że Lis pisał! Masa zboczeń aż cieszy!

    Kolczyk ^^

    Podoba mi się wątek yuri ^^ w ogóle to taki misz-masz gatunków.

    Tylko czekać na wiecej!

    "Myśl o Marshallu..." - dooobrze xD!!

    Jeszcze <3

    ReplyDelete
  2. Jeju
    jeju
    JEJU
    kocham to!!

    yuri jest takie urocze :O

    ale w ciemnych włosach Clarie było lepiej, przynajmniej w moich wyobrażeniach.

    Z Marshallem... Tak, jestem za!

    ReplyDelete
  3. "Od razu widać, że Lis pisał! Masa zboczeń aż cieszy!"

    ReplyDelete