16.11.14

Matt Vertigo.

Dział: Jak ukradłem człowieka.
Numer rozdziału: 8
Gatunek: Yaoi. 



               I wyszedł. Opuścił mieszkanie, jak gdyby nigdy nic. Śniadanie zjadł bez słowa, chociaż odnosiłem silne wrażenie, że ma coś wręcz na końcu języka i jedynie to powstrzymuje. Miałem ochotę krzyczeć. 
               Całe południe spędziłem przed telewizorem, ubrany w szlafrok Johnny'ego, w dodatku jadłem lody łopatą. Przechodziłem zimową depresję. Ewentualnie byłem w ciąży. Jedyną czynnością, jakiej się podjąłem, było wykonanie telefonu do pana prawnika. Postanowiłem wysłuchać podświadomych przesłań sennych i zrezygnować z tej pracy. Wyjaśniłem całą tę sprawę dokładnie, aż nazbyt dokładnie, by w pełni rozumiał moje podejście. Powiedziałem mu o wszystkim, nie pomijając żadnego szczegółu. Uznałem, że tak będzie lepiej, że będzie mógł lepiej zrozumieć moje motywy. Czułem się jednak winny z dwóch powodów: rzucałem dobrą pracę po jednym dniu roboty, poza tym... obcemu człowiekowi mówiłem, jak bardzo kocham Johnny'ego, nie będąc w stanie powiedzieć o tym samej osobie, którą adorowałem. 
               Postanowiłem porozmawiać z Johnnym o wszystkim, kiedy wróci. Naprawdę bolała mnie ta sytuacja. Dobra, tak naprawdę chciałem w końcu się z nim przespać, czułem, że to odpowiednia osoba. Nie chciałem już dłużej tego odkładać. Dlatego cierpliwie siedziałem przed telewizorem, próbowałem się odstresować kolejną to porcją lodów, a w głowie układałem w zdania wszystko to, co pragnąłem powiedzieć po jego powrocie.




Ale on tego dnia nie wrócił.




               W zasadzie co kazało mi myśleć, że Johnny jest samotnym mężczyzną? Może robił sobie ze mnie żarty, traktował jako niezobowiązującego kochanka, cokolwiek. Nie zakładałem co prawda, że, kiedy powiem mu o swoich uczuciach, rzuci mi się na szyje i potwierdzi, iż je odwzajemnia, ale... nie mógłbym znieść myśli, że ma kogoś. Cholera. Johnny musiał być po prostu samotnym facetem. I tyle.
               Nie posiadałem telefonu komórkowego. Na lodówce stał telefon stacjonarny, postanowiłem go użyć, jednakże nie mogłem nigdzie znaleźć numeru do Johnny'ego ani do jego roboty. Kurwa mać. Przeważnie wracał koło jedenastej wieczorem, a była już druga. Nadal siedziałem przed telewizorem. Tym razem bez lodów, ale z podkrążonymi oczami. Skurwiel. Przecież mógł zadzwonić, powiadomić, cokolwiek. Dlaczego odstawiał taki cyrk? Czy to dlatego, że... Racja. To dlatego, że wcześniej zrobiłem dokładnie to samo. Ale wiedziałem, iż się zabiję, jeśli wróci z malinką na szyi. 
               W końcu wrócił. Miałem ochotę jebnąć mu w twarz. Lecz kiedy go zobaczyłem... Był totalnie wyczerpany. Była szósta rano, więc lada chwila musiał wracać do roboty. 
— Max, kurwa — zaczął zziajany. — Kim, do kurwy nędzy, może być Matt Vertigo?
               Zastygłem. Kompletnie nie wiedziałem, co powinienem odpowiedzieć. Ale... nie minęło kilka sekund, a do mieszkania wparowała policja. Zapytała, czy nazywam się Max Bailey, jednak zaprzeczyłem. Nie miałem żadnych dokumentów, na szczęście spieszyło im się i nie wypytywali mnie o moją tożsamość. Udało mi się jednak zapytać ich o powód pościgu. Szanowny pan prawnik, Matt Vertigo, pozwał Johnny'ego o porwanie niepełnoletniego chłopaka. 



_______________________________________________
Tak, wiem, bawię się w Boga w swoich opkach, a z Waszej perspektywy jestem Szatanem. ;o Ale czy opowiadania ciągle szczęśliwe nie byłyby nudne? ;o Jeśli tak bardzo chcecie te seksy, odsyłam do Wet and Moisture :"D A póki co tutaj... zaczynam swoją zabawę. 

5 comments:

  1. Nie, nie byłyby! Bo Ty ciągle robisz dramaty i sad endy, weźże chociaż raz się zlituj i nie bądź tym szatanem. xD
    Przeczytałam Wet and Moisture dwa razy, za każdym razem jaram się masochizmem Willa. :))))

    Tak to jest, jak masz niewyżyte czytelniczki wielbiące hard gejporno. :/// Po prostu chcemy więcej i więcej, i więcej! :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. Kocham swoje czytelniczki, ale nie zawsze się dostaje to, czego się chce.




      *still satan*

      Delete
  2. Lisu, to twoja wina.

    To TY nas rozpieszczasz swoimi opkami, więc nie miej nam za to złe!
    Po prostu lubimy twoje - jak to określiła Chizu Chan - HARD GEJPORNO.

    Ja tam lubię tego lisowatego Szatana :D ( znowu ktoś mnie o satanizm posądzi )

    A co do rozdziału - cudny!

    Max z depresją :""D

    A końcówka?
    Wgniata w ziemię (w moim przypadku w łóżko ).

    Ja nie lubię happy endów, ale lubię gej-seksy, więc czekam na następne notki!



    *Al Hail To Lis Satan*

    ReplyDelete
  3. O maj Hejdes.
    Dużo uczuć tu. W sensie, w tych dwóch rozdziałach. A ja całe wczoraj bez internetów. Pociągam nosem i ocieram samotną łzę, bo na szczęście horror się skończył. Ja zawsze powtarzam, że cukier to dobry sposób na doła i problemy z uczuciami. Nie, żebym myślała, że to magicznie leczy wszelkie dolegliwości umysłu i serca, ale możesz poczuć się jak Bridget Jones.
    Tak bardzo chcę wiedzieć o co chodzi z tym Mattem. W sumie to się zdecyduj, czy jesteś Bogiem czy Szatanem :/ Chociaż może w tym wypadku wychodzi na jedno.
    To znaczy nie liczę na nic w stylu mieć ciastko - zjeść ciastko, w sumie nie wiem na co liczę, ale jest trochę pytań fabularnych, więc po prostu czekam na następny C:

    ReplyDelete
  4. Seksów brak, a mnie i tak wessało.(o_o) Lisu, Sejtanie, Ave Ty.

    ReplyDelete