2.11.14

Cel, który trzyma przy życiu.

Dział: In the middle of nightmare. 
Numer rozdziału: 5
Gatunek: Hentai. 



               Nie rozpoznał mnie. Naprawdę nie byłam w stanie uwierzyć, że nie rozpoznał tej samej Claire w przebraniu rodowitej mieszkanki Youthen. Dopiero teraz zauważałam, jak bardzo przydawała się kilkuletnia frekwencja na zajęciach aktorskich. W zasadzie nigdy wcześniej nie grałam prostytutki, aczkolwiek czytałam wiele na ich temat w rozmaitych książkach, dlatego nie sprawiało mi to większego problemu. Nie sądziłam, że wypalę z taką sentencją, lecz nie myślałam również, że Marshall będzie się zastanawiał nad odpowiedzią na tego typu propozycję. Czy stałam się piękniejsza? Czy właśnie takiej kobiety szukał? Niegrzecznej, nieco pustej, nierozgarniętej, taniej? Cierpliwie oczekiwałam jego decyzji. Początkowo miałam w zamiarach wyśmiać go i dodać po chwili, że jestem osobą, której szuka, jednakże cisza przedłużała się coraz bardziej, jednocześnie wywołując u mnie coraz większe podniecenie. Namiętność podjudzał jeszcze fakt, iż Rita i Kim zostawiły mnie moment przed kulminacją, minutę po minucie każąc mi fantazjować na temat mężczyzny, który właśnie stał tuż przede mną. 
— Wybacz, nie tym razem — odparł nagle, wprawiając mnie w kompletne osłupienie. Poczułam, jak moje ego spada. Czyżbym nie wyglądała zbyt dobrze?
— Co jest ze mną nie tak? — spytałam półgłosem. Nie mogłam uwierzyć, że mi odmawia.
— Nie o to chodzi — odparł niezwłocznie, uśmiechając się szeroko. — Po prostu priorytetem jest teraz odnalezienie tej osoby. 
— ...kim ona jest, że tak bardzo o nią zabiegasz? — zapytałam, nie dowierzając w jego słowa.
— To osoba, za którą ponoszę pełną odpowiedzialność — odpowiedział. — Póki znajduje się pod moimi skrzydłami, nikt nie ma prawa jej skrzywdzić. 
               Po tych słowach opuścił pomieszczenie i zbiegł na dół, nadal poszukując nerwowo swojej ciemnowłosej siostry. Naprawdę ciężko było mi uwierzyć, że człowiek, który teoretycznie powinien uważać mnie za swojego wroga, tak bardzo o mnie zabiega. Czułam, jak tworzy się między nami nierozerwalna więź, której nikt nigdy nie będzie w stanie zerwać. 
               Tylko czego tak naprawdę mógł chcieć? Dlaczego tak bezinteresownie i bezwzględnie mnie bronił? Kim dla niego byłam?
               Bez zastanowienia zbiegłam na dół i wbrew zakazom Alice udałam się do głównego pomieszczenia, wywołując lekki szok wśród klientów. Słyszałam szepty na swój temat, jednak ignorowałam je. Jedynym, co przykuwało wówczas moją uwagę, był widok Marshalla obściskującego się z czerwonowłosą kobietą, której imienia nie pamiętałam. Szłam przed siebie jak ślepa owca, nie zważając na nic. Nie czułam się w zasadzie jak zdradzona kobieta, to uczucie smakowało zupełnie inaczej. Odnosiłam wrażenie... pustki. Zupełnej pustki zarówno w sercu, jak i w umyśle. Nie reagowałam na bodźce z zewnątrz, jakby czas się zatrzymał. Być może po prostu moja wola nie dopuszczała do siebie silnych emocji, jakie powinny były wtedy mną targać. Podeszłam do obściskującej się dwójki i położyłam Marshallowi dłoń na ramieniu. Obrócił głowę w moją stronę. Tu, w głównym pomieszczeniu baru, światło było o wiele lepsze. Mężczyzna wytrzeszczył oczy. Zorientowałam się, że w końcu mnie poznał. Zmrużyłam powieki.
— Dlaczego przestałeś szukać? — zapytałam cicho. 
               Obydwoje patrzyli na mnie z nieukrywanym zdziwieniem. Nasza trójka stała się obiektem zainteresowania wszystkich obecnie zgromadzonych. Nie wiedzieć czemu, poczułam się w tym momencie winna. To życie chyba jednak nie było dla mnie. 
— Claire! — krzyknęła na powitanie Alice, przekraczając progi baru. 
               Z zażenowaniem i lekką wściekłością spojrzała na Marshalla. Przedstawiła mnie klientom, sprzedając im wersję, którą wcześniej sama przygotowała. Nie byłam nikim na rodzaj grzecznej, ułożonej królewny. Byłam tanią dziewczynką, która straciła pamięć i ktoś odnalazł ją w lesie. Moja szlachecka krew przeobraziła się w zwyczajną, niedrogą lurę, którą mógł dostać pierwszy lepszy przechodzień na ulicy. 
— Chodź, muszę ci coś pokazać — zaczęła kobiecina z uśmiechem, podczas gdy wielu klientów zapraszało mnie do swojego stolika. Kiedy tylko doszłyśmy na zaplecze, wymierzyła mi siarczystego kuksańca w policzek. — Ostrzegałam cię, dziecko... Czy naprawdę chcesz zesłać na nas pogardę i pewną śmierć?!
               Postanowiła w jakiś sposób ukarać mnie za ten występek. Koniec końców zwolniła Freda z nocnych obowiązków sprzątania po klientach i kazała wykonać to mnie. Była szósta nad ranem, a ja harowałam w kuchni, zmywając zarzygane talerze. Wiedziałam, że moje dłonie już nigdy nie powrócą do pierwotnego stanu. Jednak na tym kara się nie skończyła. Alice wystawiła mnie na balkon, kazała się rozebrać, przywiązała do barierki, po czym ubiczowała kilkanaście razy tak mocno, że po moich nagich udach spływały strugi krwi. Taras na moje szczęście był osłonięty, dlatego nikt nie widział mojego ciała. 
               Alice pozostawiła mnie tam na cały dzień i noc, mimo padającego deszczu i ogólnie panującego zimna. Tego dnia nie dostałam nic do jedzenia ani picia. Tęskniłam za Marshallem, mimo że w głowie miałam jedynie widok jego obściskującego się z tamtą kobietą. Straciłam dom, rodzinę, przyjaciół. Stałam się tanią prostytutką, na którą gwizdali pijani mężczyźni w nocnym barze. W dodatku zakochiwałam się w mężczyźnie, o którym nie wiedziałam zupełnie niczego. Niedrogim dziwkom dużo nie było do szczęścia potrzebne. 
               Tej nocy życzyłam sobie umrzeć. Tu nie chodziło o wymierzoną mi karę. Raczej o słowa, które usłyszałam. 
               Kiedy zaczynało świtać, słyszałam głośne pojękiwania piętro niżej. Wskazywało to jednoznacznie na to, iż jakiejś parce zachciało się uprawiać seks w miejscu publicznym. Jednakże... byłam w stanie słyszeć ich dokładniej, kiedy opuścili bar. Poznałam ich głosy. To był Marshall i jego czerwonowłosa przyjaciółka. Byli kompletnie pijani.
— Dlaczego tak bardzo ci na tym zależy? — zapytała w którymś momencie, dławiąc się śmiechem. — Zapewnienie bezpieczeństwa i zaspakajanie pragnień nie jest niczym złym, ale...
— Chyba żartujesz, to jeszcze młody dzieciak, nie ma niczego do zaoferowania — odpowiedział, również zanosząc się śmiechem. — Ale z drugiej strony wiesz, kiedy przygarniasz zwierzątko, wypadałoby o nie dbać, no nie?








"młody dzieciak"








"nie ma niczego do zaoferowania"








"przygarniasz zwierzątko"








"wypadałoby o nie dbać"





               Czułam, jak jego słowa rozcinały mnie na pół. Po raz pierwszy czułam się tak upokorzona. Naga. Przywiązana do barierki tarasu. Mokra od deszczu. Trzęsąca się z zimna. Pobita do krwi. Słysząca, jak mężczyzna jej marzeń kocha się z inną kobietą. Nazwana dzieciakiem niemającym niczego do zaoferowania. Porównana do zwierzęcia, o które wypada dbać, kiedy już się je przygarnie. Czułam, że nie ma tu dla mnie miejsca. Co gorsza nie miałam się nawet gdzie ukryć. Mogłam uciekać, jednak co mogła począć siedemnastolatka niemająca ani grosza w kieszeni? Wyzwoleniem okazała się być Rita, która wyszła akurat na balkon zapalić. Prawdopodobnie znów była zbyt zdenerwowana na klientów, dlatego postanowiła palić tutaj.
— C-Claire...? — zdziwiła się, widząc mnie przywiązaną do barierki. Domyślałam się, jak tragicznie muszę wyglądać.
— Nie ruszaj — odparłam, kiedy próbowała mi pomóc. — Kiedyś ci wyjaśnię. Zasłużyłam na to. 
               Rzuciła mi zdezorientowane spojrzenie. Usiadła obok mnie, zupełnie nie przejmując się zimnymi, mokrymi kafelkami balkonu. Westchnęła głęboko.
— Mogę cię o coś zapytać? — spytałam nagle. Potaknęła. — Gdybyś chciała stąd uciec... jakbyś się za to zabrała?
               Spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem, odpaliła papierosa, po czym jej niepohamowany wybuch śmiechu zagłuszył wszystkie inne dźwięki dochodzące moich uszu.
— Jakbyś czytała w moich myślach... — powiedziała. — Od dawna to planuję. Właśnie dlatego zatrudniłam się w tym miejscu. Jest śmierdzące tak samo jak jego klienci, jednak ta pensja jest najwyższą, jaką oferują osobom z moim brakiem wykształcenia. Od ponad dwóch lat usiłuję się wydostać z tej dziury.
— Kim byłaś wcześniej? — pytałam dalej.
— Mieszkałam w innym miasteczku, niedaleko stąd — zaczęła. — Moja matka poznała mężczyznę i zapragnęła się do niego wyprowadzić. Ja byłam przeciwna temu związkowi, jednak nie miałam prawa zakazywać czegokolwiek mojej matce. Dlatego przyjechałam tutaj. Mój bliski przyjaciel zaoferował mi stały nocleg i obiecał pomóc w znalezieniu pracy. Mówię o Fredzie, barmanie. Od razu zaznaczał, że nie dogadam się z ludźmi. Miał rację, skurwysyn. 
               Wypuściła dym z ust. Podziwiałam jej stanowczość i pewność siebie. Była niewiele starsza ode mnie, mimo to wiedziałam, że poradzi sobie świetnie w życiu. Ja natomiast byłam zagubioną owieczką, która nie miała pojęcia, dokąd iść. Dlatego postanowiłam objąć cel, który trzymałby mnie przy tym nic niewartym życiu.


__________________________________________________
Mój chentaj staje się romansem, czy mi się wydaje? O rany, w życiu nie posądziłabym siebie o pisanie takiego gatunku (romansu w sensie) oO" To co, ostra scena w następnym rozdziale? :D Kurna nie no... Wam też romanse kojarzą się z typowymi nastolatkami, które przelewają swoje życie prywatne na opowiadanka, które później wrzucają na bloga? Coś typu... 
Był tak przystojny, nie mogłam mu się oprzeć... Istne ucieleśnienie moich najskrytszych marzeń... Tak bardzo grzywka na bok... Tak bardzo obcisłe rurki, w które nawet zesrać się nie można... Tak bardzo korektor na ryju... Wystarczyło spojrzeć na niego, a już czuło się mokrą bieliznę...
Nigdynigdynigdy. Ale spoko, jeśli chodzi o to, raczej nie przelewam własnych doświadczeń na pisanie. :D Moje życie towarzyskie, jeśli chodzi o facetów, nie jest zbyt bogate. Szczerze mówiąc planuję zacząć robić listę o tytule "ilu facetów udało mi się spławić w tym roku". Serio, robię to. Uzasadnieniem może być autentyczny dialog, który zdarzył mi się jakiś czas temu:
Facet: Spójrz, jaki piękny księżyc. W dodatku pełnia. Nie zastanawiałaś się nigdy, czy...
Lis: Ej, srać mi się chce. 
Najbardziej wytrwali wytrzymywali trzy miesiące! Innych trzeba było spławiać tekstem "muszę ci coś powiedzieć... bo ja tak naprawdę... jestem homo". Tak, zrobiłam to. No ale co mam poradzić, za wysokie progi. 
>:D

PS.1 Rany, rany. Na chwilę obecną wiecie o mnie całkiem sporo, tym bardziej po tych wszystkich ciekawostkach wrzucanych na Snays. Powiedzcie, kim jestem w Waszych oczach? 
PS.2 Chizu, zrobiłam specjalnie dla Ciebie fotkę z pięcioma fajami w twarzy. Wrzucę na jakąś tam okazję czy tam bez okazji. Ale jest robiona pralką, tzn. szajsungiem kumpeli. Gówno widać. 
~lisu

8 comments:

  1. Masz szczęście, że tak szybko dodałaś nowy rozdział!

    Inaczej nie byłoby kolorowo...

    Co do rozdziału.
    Zajebisty.
    A końcówka?
    Arcydzieło.

    Marshall, ty idioto...

    Mi tam nie przeszkadza, że to takie romansowate wyszło, ale z hentajca mogłoby mieć więcej.

    Ja nie znoszę takich "typowych" romansideł.

    Heroina: Kocham cie! Znam cie od tygodnia! Nie obcjodzi.mnie że wyglądasz jak jakaś ciota, jesteś skurwysynem o iq -2 i traktukesz wszystkich jak zwykłe dziwki! Kocham cię i cie zmienię!

    *dwie godziny i dwa seksy później*

    Bad hero: Kocham cię! Jesteś mi najdroższa! Zostankemy razem do konca zycia!

    *jedno zerwanie i dziesięć lat plakania pozniej*

    Heroina: On jednak tylko się mną bawił!
    Nic nie znacząca kolezanka heroiny: zapomnij o nim! Znajdziesz lepszego!

    *dwa dni potem*

    Heroina: kocham cię (imię wynranego chłopaka).



    Tak według mnie wygląda większość romansów dla nastolatek...


    Lis to przynajmniej ma życie towarzyskie ;-;
    Moja integracja z ludźmi polega na chodzeniu do szkoły i staraniu się uniknięcia jakiejś rozmowy z moimi "przyjaciółkami", oraz na przesiadywaniu całymi dniami w domu (bo przebywanie w jednym miejscu z tymi idiotami zwanymi potpcznie moimi znajomymi po prostu boli).

    A jeżeli chodzi o chłopaków to pozostaje mi tylko maltretowanie moich ławkowych kompanów w szkole (nie ma to jak demotywacja do zycia lvl Mesu:)

    Chłopak: Dlaczego? Dlaczego znowu? (Załamanie po odsaniu sprawdzianu z maty i kolejnej jedynce). Jestem beznadziejny...
    Mesu: no...
    C: mój Boże...
    M: nie lubi cię po prostu.
    C: Bóg mnie kocha!
    M: Właśnie widać... (Mesu z zacieszem na mordzie bo 6 ze sprawdzianu)
    C: Nienawidzę cię...
    M: Idź się zabij.

    Mesu tak bardzo motywacyjna...
    I jeszcze zostaje mi wzdychanie do mojego wieloletniego obiektu miłości.

    Według mnie Lisu jest...
    Jak ja sobie właściwie wyobrażam Lisa?

    Jako lekko pokręconą dziewczynę, z zajebistym gustem i ogromną wyobraźnią + z z leksza nienormalnym humorem i skłonnościami do sadyzmu. Czyli całkiem "normalna" osoba wg Mesu (a wg znajomych jestem pojebana ale tak na serio), czyli innymi słowy - ktoś oryginalny.

    Się dzisiaj rozpisalam... nie na temat w dodatku... trudno! :3



    ReplyDelete
    Replies
    1. Dlatego, kiedy biorę się za jakąś książkę i widzę gdzieś, że jest:
      a) O nastoletnich czarownicach.
      b) O wampirach.
      c) O nastoletniej miłości.
      Odkładam na półkę i szukam dalej.

      Cieszę się, że hentajec się podoba. Piszę ten gatunek pierwszy raz w życiu, serio.

      Dla mnie to jest dziwne generalnie, nawet, jeśli się do stosunkowo małej szkoły uczęszcza. Nie wierzę, że w tak wielkim budynku nie jest się w stanie znaleźć jakiejś spoko osoby, z którą można spędzać przerwy i czas ogólnie. Nawet, jeżeli się do zasranej patologicznej rejonówki chodzi (tak, nie trawię "typowych rejonówek", psują ludzi strasznie).
      No i bardzo dobra motywacja, niech sobie koleś nie wyobraża, że jakieś specjalne względy ma tylko dlatego, że z Tobą w ławce siedzi, lel (tak, to jest właśnie moje podejście do ludzi).
      Lekko pokręcony to eufemizm chyba w moim przypadku... Z oryginalnością traf w 10, chociaż sama tego do końca nie rozumiem. Podobno "nikt nie wygląda jak ja", "nikt nie zachowuje się jak ja", "nie da się mnie z nikim pomylić". Znają mnie osoby z miejsca, w którym mieszkam, które widzę pierwszy raz w życiu na oczy. W szkole moje nazwisko zna pielęgniarka (?!), wicedyrektor po wylewie niepamiętający nazwiska dyrektora (?!) i nauczyciele, którzy mnie nie uczą (?!), a nawet szkoła podstawowa (?!). Nie do końca czaję, ale jest śmiesznie. Nawet mi fanpejdża na fejsie ostatnio założyli. fak demyt.

      Delete
  2. Ja czytam jedynie horrory, kryminały i psychologiczne. Może czasem zdarzy się coś w stylu 'Igrzysk Śmierci" ale niezbyt często.

    Moja szkoła jest całkiem spora, w dodatku połączona z podstawówką. Ale moja szkoła jest wylęgarnią dziwek, ćpunów i alkoholików. Obecnie w mojej klasie (3 gimnazjum) jest minimum 3 ćpunów i kilkoro alkoholików, o szmatach nie wspomnę. Generalnie nienawidzę mojej szkoły. Moi "przyjaciele" to taka typowa klasowa grupka dziewczyn, jednak mimo wszystko średnio się do niej zaliczam. Po prostu jestem, ale jako że mam wszystko i wszystkich gdzieś, to niezbyt wiem cokolwiek o życiu społecznym w naszym mieście. Ale niby mam takie bliższe osoby, ale to jedna lub dwie. Z innymi bliskimi mam ograniczony kontakt, więc tak to bywa.

    Chłopak sam chciał ze mną siedzieć, a że moje "koleżanki" mnie wyjebały z ławki, a ja mam gdzies z kim siedzę, to pozwoliłam. Od razu się przekonał, że to najgłupsza decyzja jaką podjął. Przekonany o tym, że jestem miłą, uczynną osobą, nie spodziewał się że jestem tak bardzo wredną suką. I teraz jego życie to piekło! Bywa.

    Ja tam się cieszę, że nie jestem w szkole popularna, bo jak widzę jakie nasze popularne dziewczyny są, to aż nachodzi mnie zwątpienie w ludzkość i ochota na popełnienie ludobójstwa... Ale za to jestem znana wśród nauczycieli O.o Chuj wie czemu... To chyba wina mojej siostry, która była baardzo sławna w gimnazjum...

    Mesu jest ciekawa jak wygląda fanpejdż Lisa >:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wiesz, jest kilka rodzajów popularności. A wymieniony przez Ciebie typ właśnie jednoznacznie zaliczył Twoją szkołę do "typowej rejonówki" w moich oczach...
      Ale generalnie rozumiem Twoje podejście, nie ma sensu na siłę narzucać się tego typu osobom, skoro na takie się kreują i gówno sobą reprezentują. Jak najszybciej kończ tę szkołę i zwiewaj gdzie indziej, gdzie krąg zainteresowań jest szerszy.

      Delete
    2. A co do fp, zerknij na mój profil na fb. Gdzieś jakoś niedawno udostępniałam.

      Delete
  3. Integracja to u mnie dno. W mojej szkole jest niecałe 15 dziewczyn, a kilkaset chłopaków. I tylko z nimi dobrze mi idzie rozmowa. Dziewczyny z mojej klasy są... nie dla mnie. Po prostu nie trawię fałszywych ludzi, a od nich aż to kipi.

    Lisu, chciałabym mieć dar wymyślania takich suchych tekstów, jak Martin... No kurde, byłyby idealne do spławiania kolesi. ;c

    Mesu, żebyś Ty widziała te moje dziewczyny, niekoniecznie popularne xD To jest taka zabawna pętelka. Dwie stoją ze sobą, jedna gada z jakimś tam chłopakiem. Za chwile słyszę "szmata;suka;dupodajka" etc. Jedna z nich odchodzi, wraca ta, co wcześniej była obiektem wyzwisk - ta, co ją wyzywała, mówi jej, że ta, co teraz odeszła nazwała ją kurwą, ogółem strasznie koloryzują coś, co same powiedziały, a dodatkowo zganiają to na innych.
    Dwulicowość rlz.
    Ogółem gardzę takimi ludźmi, nie chcę mieć z nimi nic wspólnego.

    Śmiechłam po przeczytaniu "PS2" :D
    Wrzucaj szybko, nie mogę się doczekać XD

    Co do opka.
    W dalszym ciągu wolałam dawny wygląd Clarie, jednak stopniowo się przyzwyczajam. xD Teraz mam wrażenie, że po tym wszystkim, co usłyszała, będzie miała wyjebkę na Marshalla.
    W sumie sama bym tak zrobiła, gdybym była na jej miejscu.
    Mi to romansu nie przypomina, JESZCZE XD
    Lubię romanse, ale nie takie, jak opisałaś XDD Jeszcze jak dodać do tego dramat. :O Idealne są Koreańskie dramaty ze szczyptą (a nawet większą ilością) romansu. Wtedy zawsze się rozklejam. ;<

    Kim jesteś w moich oczach...
    Na początku miałam Cię za jakąś studenkę, która ma coś nie tak pod kopułą, ale po tych wszystkich faktach... Jedynie Twój wiek się zmienił. XD

    ReplyDelete
    Replies
    1. W dalszym ciągu wolę*...

      Delete
    2. To zabrzmiało, jakbyś była na mechatronie :D Tobie również współczuję szkoły. Jak się tam znalazłaś?
      Kim jestem w Twoich oczach... dobra, nieważne. XD

      Delete