24.10.14

Zachcianki Rena.

Dział: Wet and moisture. 
Numer rozdziału: 6
Gatunek: Yaoi. 



               Mój czyn mógł wydawać się nieco nieludzki, jednak nie w aktualnym otoczeniu, nie w zaistniałej sytuacji i nie w obecnym miejscu. Członkowie gangów mieli zbyt zaawansowane stadium znieczulicy, bo drgnąć chociażby na widok morderstwa, nawet, jeśli oprawca pozbawiał życia swojego wiernego adoratora. Poza tym czy moje zachowanie mogło dziwić kogokolwiek, kto żył w obsypanej ludzkimi prochami Ameryce? Śmierć była rzeczą codzienną - w zasadzie powinien był dziękować mi na kolanach za to, iż ginie w taki sposób. Miałem wyrzuty sumienia tylko z jednej przyczyny - obiecałem mu bezpieczeństwo. 
               Nadal czułem się zdruzgotany faktem, że takiemu robakowi udało się drasnąć Rena. Chłopak był pierwszą lepszą osobą zgarniętą z ulicy. Był świadomy siły mężczyzny, a mimo to sprzeciwił mu się. Ale dlaczego? Czyżby... zauważył? Wolałem, by miał inny powód, niż mi się wydawało. Tak czy inaczej zaciągnąłem Rena do swojego pokoju z wymówką opatrzenia go. Pragnąłem wypytać go o pewne rzeczy. 
— Ren, kurwa — wycedziłem przez zęby, wycierając mu krew z policzka. Sam nie wpadł na to, by to zrobić. Miał gdzieś taką małą rankę, ja wolałem jednak jego twarz bez blizn. — Co on ci, kurwa, powiedział? Nie wierzę, że udało mu się to tylko dzięki sprytowi i odrobinie szczęścia. No musiał ci, kurwa, coś powiedzieć. Coś, co na ciebie tak dziwnie wpłynęło, że w jakiś sposób postanowiłeś pozwolić mu na zadanie sobie rany. 
— Nie myśl za dużo, Will — odparł, kładąc się na plecach na łóżku. — Po prostu byłem skupiony na czymś innym, skorzystał z mojej nieuwagi.
— Byłeś tak blisko gangu Gale'a... — syknąłem. — Prawdopodobnie nawet cię nie zauważyli, a teraz...
— Skąd ta pewność? — spytał nagle. — A co, jeśli uciąłem sobie z nimi miłą pogawędkę przy kawce, a potem poszliśmy razem na dziwki?
               Rzuciłem mu aroganckie spojrzenie. Widziałem wyraźnie, że coś przede mną ukrywa. Prawdopodobnie nie tylko przede mną. Wątpiłem w to, iż Ralph cokolwiek wie na ten temat. Dlaczego pozwalał mu na tyle tajemnic? Ren zdecydowanie należał do ludzi, którzy mogliby tylko pstryknąć palcami, by nasz gang w ułamku sekundy przestał istnieć. Czemu więc...?
— Kładź się — przerwał moje rozmyślenia. Jeszcze nie zdążyłem go dobrze opatrzyć, siedziałem z nim tylko krótki moment, a on już zaczynał wcielać w życie swoje brudne myśli. Zdjąłem koszulkę i zacząłem rozpinać spodnie. Pokiwał palcem mówiąc, że dzisiaj tors w zupełności mu wystarczy. 
               Moje sutki nadal były w bardzo złym stanie. Ich końcówki były rozerwane na pół przez wyrwanie kolczyków. W dalszym ciągu bolały jak skurwysyn. Byłem pewien, że znowu się za nie weźmie. W najlepszym przypadku zapewne by mi je odciął. Przynajmniej było ciekawie. 
— Zabiłeś chłopca, więc wracasz do starej roboty, co nie? — zapytał z lekkim uśmiechem. 
— Dobrze, że mam pewność, iż mnie nie zabijesz — westchnąłem.
— Nic ci nie mogę obiecać — odpowiedział. 
               Oparłem się plecami o ścianę. Kazał mi założyć ręce za głowę i się nie ruszać - najmniejsze moje poruszenie przysiągł odpłacić siarczystym kuksańcem. Wolałem nie myśleć, co ma w planach. 
               Z drewnianej skrzyneczki wyjął świeczkę. Odpalił ją zapałkami, zapalając również papierosa. Spojrzał mi na krótki moment w oczy, kierując po chwili wzrok na mój tors. Powoli przysunął ogień do mojego prawego sutka i przytrzymał przez ułamek sekundy, gdyż po tym czasie zacisnąłem szczękę i zerwało mnie gwałtownie w bok. Natura ludzka kazała mi uciekać przed niebezpieczeństwem. W mgnieniu oka oberwałem z pięści prosto w nos. W pomieszczeniu rozległ się huk, bowiem poleciałem prosto na ścianę, uderzając w nią silnie głową. Zakręciło mi się przed oczyma, jednak w trybie natychmiastowym powróciłem do przyjętej początkowo pozycji. Spuściłem wzrok i głośno przełknąłem ślinę. Wziąłem kilka ciężkich oddechów. Ren kontynuował zabawę. 
               Przyłożył płomień do tego samego sutka na prawie minutę. Krew tocząca się z mojego nosa łagodziła nieco ból. Ren pozwolił spłynąć płynnemu woskowi na drugi z moich sutków, jednak ten rodzaj bólu był niczym w porównaniu do tego pierwszego. Kiedy tylko odłożył świecę, rzuciłem się na niego w gorącym pocałunku. Moje emocje znów były tak rozchwiane, iż nakazywały mi pieprzyć się z nim najmocniej, jak to możliwe. On jednak machnął ręką i położył się znów na łóżku, odpalając drugą fajkę. Tak czy inaczej ja nie miałem zamiaru już kończyć. Dlatego rozebrałem go szybko i postanowiłem zadowolić. Nie protestował. Pieściłem jego członka wargami, wzdychając przy tym namiętnie. Czułem, jak moje biodra odruchowo wyginają moje ciało w łuk, więc sam równie szybko pozbyłem się własnych spodni i przykucnąłem nad jego przyrodzeniem, by po chwili gwałtownie poczuć je w sobie. Podnosiłem się i opadałem przez bardzo długi czas, korzystając z faktu, iż jego członek wciąż był twardy. Tego dnia nie mogłem się zaspokoić. Porzuciłem gwałcenie go i usiadłem obok niego. 
— Ren, zrób mi coś złego, uderz mnie, złam mi coś albo wyrwij, cokolwiek, bo zajeżdża nudą — westchnąłem.
— Obyś nie żałował tych słów — odpowiedział niezwłocznie, gwałtownie podnosząc się do pozycji siedzącej. — To co, akupunktura?
               Otworzyłem szeroko oczy, żałując swoich słów. Jego akupunkturę przeżyłem tylko raz w życiu, w dodatku z niemałym trudem. Wtedy naprawdę mało brakowało i zacząłbym błagać go na kolanach o przestanie. A tego pragnął najbardziej. Próbowałem obmyślić jakikolwiek plan ucieczki, jednak było już za późno. 
               Kazał mi się położyć na plecach. Wykonałem polecenie. Tym razem wyjął ze skrzyneczki kilkanaście grubych igieł. Rzucił je na łóżko tuż obok mnie, sam zaś spoczął na moim ciele. Chwycił jedną z nich i szybkimi ruchami zaczął głęboko wbijać ją w okolice moich poparzonych sutków. Wbijał ją pod skórę i manewrował na boki, dokładnie przysłuchując się moim jękom. Nadal oczekiwał, iż zacznę błagać go, aby przestał. 
               Wbił dwie igły pod moje sutki. Wchodziły tuż przed, przechodziły pod spodem i wychodziły idealnie po drugiej stronie. Zlizał z nich całą krew, po czym zaczął gryźć. Odnosiłem wrażenie, że są już kompletnie zmartwiałe. Przestawałem odczuwać w nich ból. 
                Zsunął się niżej i wziął kolejną igłę. Przysunął ją do mojego członka. Serce stanęło mi w gardle. Wyglądało na to, że chce przebić go dokładnie w połowie, na wylot. Byłem przerażony, ale jednocześnie podniecało mnie to do tego stopnia, że już po chwili mój członek sztywno stanął. Ren zachichotał cicho, komentując mój masochizm. Postanowił przekłuwać go bardzo powoli, by dostarczyć mi jeszcze więcej bólu. Przełknąłem ślinę. Zaczął. Moje kolana drżały i miarowo rozsuwały się na coraz większą odległość. Biodra unosiły się samoistnie, dłonie pieściły jądra, a z ust wydobywały się namiętne jęki. Szczęka dygotała na boki. Tak, to sprawiało mi niewyobrażalną przyjemność, ale i niepojęty, niewyobrażalny rozrywający ból. Kiedy tylko przebił go na wylot, moje jęki zmieniły się w głośne sapnięcia z ulgą. Ren złapał igłę z dwóch stron i zaczął ruszać nią na boki. Podnosił mnie za jej pomocą do góry i opuszczał na dół. Modliłem się w duchu, by nie powyrywał mi igieł w ten sposób, co kolczyki. 
— Teraz na brzuch — nakazał. 
                Dopiero, gdy przewracałem się na drugą stronę, spostrzegłem, iż Ren wcale nie zgasił tamtej świecy. Zwyczajnie odstawił ją na bok, formując podstawek ze stygnącego wosku. Oderwał ją stamtąd i przyłożył do metalowej kulki. Trwało to tak długo, że omal nie zasnąłem. Leżałem na brzuchu, masując dłońmi swoje sutki, które odzyskały czucie. Wtedy nagle poczułem rozżarzoną kuleczkę w swoim odbycie. Wygiąłem się w łuk i wrzasnąłem głośno, drąc paznokciami pościel.
— W końcu — zaśmiał się. — Ale to chyba jeszcze nie twoje granice. 
               Wkładał we mnie coraz więcej małych kulek przypominających rozżarzone węgielki. Wbijał w mój odbyt igły i polewał spirytusem. Upychał wszystko czterema palcami, by dotarło tak głęboko, jak sobie życzył. Na koniec spuentował to wszystko swoim członkiem i wyjął ze mnie igły. Wpił się w moje wargi, gryząc je do krwi i uśmiechnął się szczerze. Wyglądało na to, że udało mi się go uszczęśliwić. Pomasował moje uda, przytulił mnie do siebie i zasnął. 

2 comments:

  1. Ten rozdział był...

    Zajebisty

    Najlepszy

    Brutalny

    Po prostu: ahhhhh!


    <3


    Masochiści są spoko.

    A ja lubię sadyzm ♡ ( Mesu sama jest sadystką.)

    Chcę więcej tej zajebistości!

    /Mesu

    ReplyDelete
  2. Aż mi się oczy zaświeciły.(*o*) Will - tak bardzo sado-masochista.(*o*)

    ReplyDelete