30.10.14

Wróg w samym sercu miasta.

Dział: In the middle of nightmare. 
Numer rozdziału: 1
Gatunek: Hentai. 



Kurczę, szczerze powiem, że nie byłam pewna, w jakim gatunku to umieścić. Myślałam o romansie, ale zbyt lekki. Stwierdziłam, iż nie ma sensu zakładać osobnego gatunku ecchi, gdyż Snays i tak opiera się przede wszystkim na yaoi. Wyszło, co wyszło. Czekam na reakcje! :D
____________________________________________________



               Gdyby ktoś zapytał mnie o definicję ludzkości, zacząłbym od nienawiści. Obdarowujemy nią bezinteresownie większość świata, bez okazji, bez powodu. Szczególnie skupiamy się na osobach zupełnie nam nieznanych. Czy tak jest lepiej? Uczyć się na własnych błędach, by później pamiętać, że pozory mylą?




               Nightmare. Stary bar na przedmieściach małego miasteczka, niegdyś jeden z mniejszych klubów nocnych. Ciepły kąt należący do posiwiałej kobiety chwilę po pięćdziesiątce, Alice Feder. To tutaj spędzaliśmy popołudnia, obijając się, pijąc piwo, rozmawiając na najróżniejsze tematy. Tutaj czas nie płynął. To miejsce było wyrwane z rzeczywistości. Zdawało się być czymś więcej niż dom. 
              Kilka mil za miastem znajdowała się przepaść. Przepaść między dwoma różnymi światami, które nie miały prawa się spotkać. Postawiono tam wysoki mur z ciemno-czerwonej cegły. Plotki głosiły, iż znajduje się za nim potężny pałac zamieszkany przez szlachecką rodem rodzinę. "Enileose". Każdy drżał, słysząc to nazwisko. Nie z przerażenia. Nie z respektu. Z nienawiści. Nienawidzono ich za wysokie standardy życia, na które my nie mogliśmy sobie pozwolić. Ród ten dążył do wyplenienia takich wyrzutków jak my. Pragnęli uczynić ten świat lepszym, oczyszczając go z "brudów", jak nas nazywano. Mogliśmy ich tolerować. Jednak nie byliśmy w stanie szanować ludzi mówiących o nas w ten sposób. Ta nienawiść działała w dwie strony.
               Dobra strategia zaczyna się wtedy, kiedy wiesz, że wróg niedługo na ciebie napadnie, dlatego rzucasz się na niego, zanim zacznie zbierać siły zbrojne. Wszystkie ciemne miasta położone dookoła zamku postanowiły natrzeć na niego tej nocy. Tej nocy, która miała wszystko zmienić. 
               Ciemność, zapach wilgoci i pogłos mokrych liści, po których stąpaliśmy. Cisza. Ciemność. W oddali było już widać wznoszący się ku niebu wysoki mur. Czułem silne kołatanie serca w piersi. 
— Czy my możemy tutaj zginąć? — Usłyszałem szept, który jeszcze bardziej podjudzał adrenalinę. 
— Chyba będziemy mieć przewagę liczebną, chociaż sprzęt niekoniecznie lepszy... — odpowiedział inny głos. — Bądź gotowy na wszystko.
               Jedyną pocieszającą mnie myślą był fakt, iż nie miałem rodziny. Nie musiałem obawiać się tego, iż ktoś załamie się po stracie bliskiej osoby. Walczyłem o wolność. Nic więcej mnie nie interesowało.
               Kiedy dotarliśmy do bram, nie pożałowaliśmy sobie gromkiego chichotu. Zastanawialiśmy się początkowo, czy to aby nie zasadzka, jednakże nikt nie miał pojęcia o naszym zgromadzeniu. Otóż bramy były otwarte na oścież. Nie obawialiśmy się już o niemożność przekroczenia muru. Zwyczajnie weszliśmy na teren obcego, uśpionego miasta i rozpętaliśmy piekło. 
               Czułem się jak jeden z czterech jeźdźców apokalipsy. Nie mam pojęcia, jak wielu ludzi wtedy zamordowałem. Zapach krwi i krzyki to jedyne moje wspomnienia z tej nocy. Ludzie biegali po ulicach, usiłując odnaleźć pomoc. Oprawcy gonili ich i śmiali się donośnie, gdy odcięte głowy z hukiem odbijały się od kamiennej posadzki. Rozpaliliśmy wielkie ognisko z cuchnących zwłok. Ukradliśmy tyle rzeczy, ile mogły pomieścić nasze bagaże. Wymordowaliśmy wszystkich, robiąc ucztę tuż obok palących się ciał. Ten smród przyprawiał mnie o mdłości, dlatego postanowiłem wcześniej wrócić do miasta. 
               Przedzierałem się przez krzaki tworzące istną dżunglę. Było tak ciemno, że nie byłem w stanie nawet odnaleźć drogi wydeptanej przez tłumy zabójców. Powoli torowałem sobie ścieżkę, uważając na dzikie zwierzęta, w szczególności węże. Jednak w którymś momencie...
— Kurwa... — syknąłem, przewracając się na ziemię. 
               Moja stopa zahaczyła się o jedną z lian. Podniosłem głowę do góry i zamarłem. Byłem pewien, że coś poruszyło się tuż nade mną. Modliłem się, by mnie nie pożarło. Moje oczy nadal nie przyzwyczaiły się do ciemności, więc nie mogłem od razu stwierdzić, co się przede mną znajduje. Po chwili jednak...
— Co tu robisz? — spytałem cicho, powoli się podnosząc. Przede mną siedziała skulona przerażona kobieta. Wgniatała się w pień mokrego drzewa i zasłaniała usta dłońmi. — Musiałaś za dużo zobaczyć, jak przypuszczam... Z którego miasta jesteś?
               Nie była w stanie mi odpowiedzieć. Trzęsła się ze strachu. Nie miałem serca, by tak po prostu ją tam zostawić. Po długich namowach udało mi się podnieść ją z ziemi. Postanowiłem zaprowadzić ją do swojego rodzinnego miasta, uspokoić i dopiero wtedy pomyśleć, co dalej. 
               Kiedy minęliśmy najgęstszy las, światło księżyca poszerzyło moje pole widzenia. Kobieta miała brudną, lecz alabastrową, porcelanową cerę i gęste, ciemne loki. Nie była zbyt kształtna, podejrzewałem więc, że jest wyjątkowo młoda. Miała na sobie podartą białą halkę, co wskazywało, iż pochodziła z grupy medyków wspierających nasze wojsko. 
               Wróciliśmy nad samym ranem, nim jeszcze zaczęło świtać. Nie wyglądała na zadowoloną, widząc warunki mojego życia. Kazałem jej się wykąpać, w międzyczasie zaparzyłem wodę w jednym ze starych zgruchociałych czajników. Jedynym, co miałem w lodówce, były jajka, szczypior i mleko. Gdybym tylko wcześniej wiedział, że przyjdzie do mnie na noc kobieta... 
— Skąd pochodzisz? — spytałem podczas kolacji. Nie ruszyła ani kęsa, jednak herbata najwyraźniej jej zasmakowała. Nie odpowiadała, więc postanowiłem zapytać o coś innego. — Jak się nazywasz?
— Clarine les Enileose. 





4 comments:

  1. Przypadek, że właśnie skończyłam czytać hentaj mangę? :O
    Chyba.
    Lubię hentaje, nawet bardzo... Dlatego się cieszę XD
    Podoba mi się początek, takie klimaty zawsze mi przypadały do gustu.

    ReplyDelete
  2. WIEDZIAŁAM.

    Jak tylko przeczytałam, że są dwa nienawidzace się światy, jest gościu i jest ecchi, wiedziałam, że jakaś laska z rodu się napatoczy!

    Ale i tak strasznie mi się podoba.

    Lubię taki klimacik.

    Nie wiem czemu (zapewne mury, ktoś z "lepszego świata" i ktoś z tego "gorszego") ale mi to No.6 z deczka przypomina.

    Ale ja kocham te klimaty ^^

    Nic tylko czekać na wiecej!

    ReplyDelete
  3. Wow, ale dawno nie komentowałam :o
    No więc tak.. na początek muszę powiedzieć, że na bloga nadal regularnie wchodzę, ale na ogół na telefonie, z którego nie da się napisać komentarza, a mi nie chcę się ruszyć dupy do laptopa.

    Co do opowiadań:
    "Nie kupuj worka w kotku" i "Wet and moisture' bardzo mi się podobały, "In the middle of nightmare" też zapowiada się świetnie :3
    Mam ogromną nadzieję, że powstanie zacny 5 sezon Maniakalnego, równie zajebisty, co poprzednie *-*

    ReplyDelete
    Replies
    1. O rany, bez przesady z tym Maniakalnym :OOOOO

      Delete