22.9.14

Uzmysłowienie.

Dział: Niemaniakalny biznesmen odnajduje maniakalnego doktora.
Numer rozdziału: OVA
Gatunek: Yaoi. 



               Miałem pewne podejrzenia, że coś takiego prędzej czy później nastąpi. Sądziłem jednak, iż konsekwencje będą inne. Przeliczyłem się.
               Nieuświadomiony o nowych lokatorach Rity, Alex wpadł do swojego starego mieszkania pewnego dnia, kiedy byłem w nim akurat sam. Siedziałem w wannie, a drzwi wejściowe nie były zamknięte na klucz. 
— Rita? — Usłyszałem głos w kuchni. Moje ciało momentalnie zostało sparaliżowane. Tym razem nasze spotkanie nie mogło ograniczyć się do szorstkiego spojrzenia na ulicy. Musieliśmy spojrzeć sobie nawzajem w twarz.
               Bez pośpiechu umyłem się do końca. Łudziłem się, iż nie będzie miał ochoty czekać i wyjdzie. Dlatego dokładnie wycierałem każdą część ciała, powoli zakładałem na siebie części garderoby, wysuszyłem i ułożyłem włosy, stojąc przed lustrem rzuciłem sobie w myślach kilkanaście komplementów... i mój czas się skończył. Powoli podszedłem do drzwi. Przekręciłem, otworzyłem na oścież. Miałem przed sobą Alexandra Cartera w całej swojej okazałości. Siedział do mnie tyłem - rozwalony totalnie na krześle, z papierosem w ręce. 
— Pizdrzysz się jak zwykle — powiedział oschle. Głos miał dokładnie taki sam, jak wcześniej. Jednak ton różnił się od tamtego diametralnie. — Pewnie zastanawiasz się, czego mogę od ciebie chcieć, nie? W zasadzie przychodzę, by osobiście ci powiedzieć, że masz u mnie wsparcie. Zakładam, iż dziwnie to brzmi po kilku latach bez najmniejszego kontaktu... Po prostu przeżywałem coś, czego nadal do końca nie przetrawiłem. Porzuciłem wszelkie relacje towarzyskie, bo... zapewne słyszałaś. Od kogokolwiek.
               Stałem nieruchomo, obawiając się postawić krok naprzód. Nie sądziłem, że ta sytuacja odbiła się aż tak na jego życiu. Byłem świadom siły ciosu, jaki zadałem, jednak nie przypuszczałbym, iż takie będą tego konsekwencje. 
— Jesteś wściekła? — zapytał, zaciągając się papierosem. Ton jego głosu nadal był oschły, szorstki i obojętny. Jego cynizm przerastał moje najśmielsze wyobrażenia. 
               Ujrzałem tę scenę niczym kadr filmowy ukazany w zwolnionym tempie - Alex podpierający się prawym łokciem na krześle. Alex powoli odwracający głowę w moją stronę. Alex doznający szoku na mój widok. Szalona bitwa spojrzeń. 
            Przez dłuższą chwilę prowadziliśmy walkę na spojrzenia. Nie byłem do końca pewien, czy jest zaskoczony, czy bardziej pragnie rozerwać mnie na strzępy. Usłyszałem coś, czego nie powinienem, w dodatku znajdowałem się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie. 
— Mieszkam tu od jakiegoś czasu — odparłem w końcu, przejmując inicjatywę. Cisza była zbyt bolesna w takiej sytuacji.
— Sam? — spytał, ponownie paraliżując moje ciało. Przegryzłem wargę.
— Nie — odpowiedziałem, łudząc się, iż w tym momencie mi przerwie. Mimo to cierpliwie czekał, aż dokończę tę myśl. — Mieszkamy w trójkę: Rita, Adrienne i ja. 
               Patrzył na mnie tak dziwnym wzrokiem, że miałem ochotę uciec jak najdalej i nigdy więcej nie wracać do tych wspomnień. Alex powoli się starzał. Na jego zmęczonej życiem twarzy widniały pierwsze zmarszczki, a jego bujna czupryna miała już siwe prześwity. Jednak jego uroda niezaprzeczalnie nie uległa zmianie. 
— Spierdoliłeś, Martin — wycedził przez zęby, spuszczając głowę w dół. Kosmyki jego włosów zasłaniały mu całą twarz, uniemożliwiając mi czytanie z jego mimiki. — Spierdoliłeś po całości...
— Ja? — zdenerwowałem się lekko. Ryzykowałem, mówiąc, co myślę, gdyż wiedziałem, iż ludzi pokroju Alexa nie powinno się prowokować. — Z naszej dwójki to nie ja dopuściłem się zdrady. W dodatku dwukrotnie. 
— Dlaczego nie potrafiłeś tego wybaczyć? — zapytał, unosząc głowę. Odnosiłem wrażenie, że zaraz zacznie płakać. 
— Wyjaśniliśmy już sobie to — odparłem obojętnie. — Jeśli kochasz dwie osoby, nie zasługujesz na żadną z nich. Kazałem ci zostać z Susan ze względu na małego Rinna. 
— Jeśli zakochujesz się w dwóch osobach... — zaczął — to powinieneś zostać z drugą, bo gdybyś naprawdę kochał tę pierwszą, nie zakochałbyś się w drugiej.
               Przełknąłem głośno ślinę. Wszystko wskazywało na to, że Alex nie poradził sobie jeszcze z uczuciami, którymi mnie darzył. Wyglądał jakby usilnie chciał do mnie wrócić. Okropnie bałem się tego, że mu ulegnę. Pragnąłem z całego serca wyjaśnić to raz na zawsze. Dlatego zająłem miejsce naprzeciwko niego.
— Powiem ci dokładnie to samo, co powiedziałem ci kiedyś — kontynuowałem. — Ponieś konsekwencje za swoje czyny. Gdyby sytuacja z Susan nie miała miejsca, w naszym życiu nic by się nie zmieniło. 
— Co byś zrobił na moim miejscu... — wycedził, po czym położył twarz na stole i zakrył się dłońmi. Szlochał. — Co byś zrobił, gdyby twoja była zaczęła obwiniać cię o stratę dziecka?
               Wryło mnie w ziemię. Nie widziałem nigdy wcześniej Cartera w takim stanie. Słowa, które wypowiedział, przyspieszyły tempo bicia mojego serca. Ze spokojnego człowieka momentalnie stałem się wściekły. 
— Co zrobiła? — spytałem, ukrywając swoje zdenerwowanie.
— Wiem, że to nadal nie jest alibi, ale chcę po prostu, żebyś mnie zrozumiał — powiedział. — Wiem dobrze, kiedy Susan manipuluje, a kiedy mówi prawdę. Jednak... to jest moja jedyna pięta Achillesa. Moje nienarodzone dziecko.
               Przegryzłem wargę. A więc jednak... Nie sądziłem, że koniec końców to faktycznie Susan zniszczy nasz związek. Nie uważałem, iż Alex nie jest winny, ale... byłem w stanie go zrozumieć. Cała ta sytuacja była dla mnie wyjątkowo bolesna. Miałem w zwyczaju przytulać i pocieszać płaczące osoby, lecz w tym przypadku obawiałem się, że wyjdzie mi to na gorsze. 
— Myślę, że całe te sześć lat przyniosło ci ukojenie, więc... — zacząłem ponownie.
— Nie pierdol, Martin — wściekł się. — Straciłem wszystko, co miałem i na czym mi zależało. Matka, dziecko, ojciec, Rita, ty... Racja, mam jeszcze Rinna, jednak w zaistniałej sytuacji tylko czekam, aż ten pierdolony skurwysyn, Bóg, mi go odbierze. Jestem tylko robakiem, któremu wyrwał nóżki i torturuje dla zabawy, zamiast zabić od razu.
               Moja głowa nie wytrzymała tego momentu. Mimowolnie podniosłem się z krzesła, pochyliłem się nad brunetem i przytuliłem go mocno. Nie ruszał się. Chyba bał się to odwzajemnić. Pogłaskałem go po głowie, mierzwiąc jego włosy. 
— Co teraz? — spytał spokojnym tonem. Byłem przerażony. Zupełnie nie wiedziałem, co mu powiedzieć, jak podtrzymać go na duchu. Ponadto czułem, że moje serce powoli się rozpala. Musiałem pozbyć się go stąd jak najszybciej. — Co teraz?
               Uniósł głowę do góry i nasze spojrzenia się spotkały. Alex. Pierwszy raz taki niewinny, bezbronny, niewiedzący, co ze sobą począć. Patrzyłem na niego z troską i zastanawiałem się, nie zważając na szybko upływający czas. Ocknąłem się dopiero podczas gorącego pocałunku, który nawet nie byłem w stanie określić, kto rozpoczął. Tak czy inaczej nie mogłem przestać. Nie potrafiłem, nie chciałem. Nawet po tylu latach pragnąłem go równie mocno. 
               Kochaliśmy się w naszym starym łóżku całą noc. Nikt nam nie przeszkodził. Dziewczyny wyjechały razem na weekend, bo tłumaczyłem się dużą ilością pracy, co poniekąd było prawdą. Tak czy inaczej... robiliśmy to do bladego świtu. Seks z nim był zupełnie innym stosunkiem niż ten z Adrienne. Poza tym zrozumiałem, że chyba jednak zawsze byłem gejem. 
               Za oknem dopiero się rozjaśniało. Alex smacznie spał, a ja leżałem wtulony w jego ramię i nie mogłem zasnąć. Moje powieki były twarde i było mi niedobrze. Do bolącej głowy wracały wspomnienia sprzed ponad dziesięciu lat. To samo łóżko, ten sam pokój, ten sam budynek, ten sam mężczyzna. W gruncie rzeczy myślałem, że uda mi się od tego uwolnić. Jednak ten facet... wywoływał we mnie falę emocji. Nigdy nie miałem pojęcia, na jakiej zasadzie działa miłość. Ale w jego przypadku... Mógł mnie torturować. Zdradzać. Bić. Kopać. Gryźć. Nienawidzić. Lecz ja wiedziałem, iż zawsze będę w nim zakochany.
               Przedyskutowaliśmy całą sytuację i doszliśmy do wniosku, że na nagłe zmiany jest stanowczo za późno. Pozornie z sytuacji nie było żadnego wyjścia. Dlatego postanowiliśmy działać nie do końca legalnie. Pozostaliśmy w swoich stałych związkach - on z Susan, ja z Adrienne. Wszystko musiało być w porządku. My... zwyczajnie utrzymywaliśmy to w tajemnicy. Staliśmy się kochankami. Ukrywaliśmy to przed całym światem. W takim wypadku Bóg nie mógł już nam przeszkodzić. 

9 comments:

  1. Lisu nie wiem czy cię kochać czy nienawidzić..
    No bo z jednej strony - Alex i Martin razem. Yay!
    Z drugiej. - W tajemnicy, no i to tak trochę mniej "yay"..
    Mimo to cieszę się z takiego pośredniego happy end'u.

    ReplyDelete
  2. LISU KURDE PRZESTAŃ NAS MALTRETOWAĆ TY, TY! TY SADYSTO TY!

    Ja tu już myślałam, że to koniec, coś w stylu:

    Fani: KOLEJNY ROZDZIAŁ! YAAAY!

    Lisu: OSTATNI MUAHAHAHHAHA *evil laugh*

    Fani: COOOO?! JAK TOOO KURDE? ZDYCHAJ LISU ZA TAKIE ZAKOŃCZENIE!!!

    Lisu: >:]

    *Fani zdążyli już ochłonąć i starają się zapomnieć o Maniakalnym*

    Lisu: A JEBNE OVA!

    Fani: ZABIĆ LISU CZY NIE ZABIĆ? OTO JEST PYTANIE.

    Ghhhr....

    /Mesu

    ReplyDelete
    Replies
    1. HAHAHAHAHAHA IDEANALNIE TO OPISAŁAŚ!

      Delete
    2. Ale czemu "fani"? Nie podoba mi się to określenie jakoś. Czytelnicy, Mesu. Czytelnicy. W zupełności wystarczy. Gwiazdą rocka nie jestem.







      Jeszcze.

      Delete
  3. Widzę Lisu ambitne plany na przyszłość!

    Prawidłowo!


    Jak wokalista potrzebny będzie, to Mesu na ochotnika!

    /Mesu

    ReplyDelete
  4. Chyba jednak zacznę sprawdzać też ilość rozdziałów ...Ja-głupia ...Gomen nasai ...

    ReplyDelete
  5. Zajebiste, jak wszystko, pod czym zostawiam ten jeden i ten sam komentarz, abyś mnie pokochała <3

    ReplyDelete