25.9.14

Wielofunkcyjne cztery litery.

Dział: Nie kupuj worka w kotku.
Numer rozdziału: 8
Gatunek: Yaoi. 



               Nie miałem pojęcia, kiedy się tak zmieniłem. Kiedyś mój czas wolny opierał się na spędzaniu każdej chwili przed telewizorem czy też przeglądaniu modnych magazynów. Na myśl o podjęciu stałej pracy, podchodził mi bigos z komunii. W liceum nie byłem w stanie nie opuścić chociaż jednej lekcji dziennie. A teraz? W rzeczywistości moja robota nie należała do najłatwiejszych, a sprawiała mi tyle frajdy i przyjemności, że przeżywałem ciężkie chwile będąc w szpitalu. Wszystko tylko dlatego, iż miałem wolne. 
               Byłem strasznie przerażony pewnym wydarzeniem. Próba gwałtu zostawiła na mnie okropne brzemię, fobię... Podejrzewałem, że kobieta zniosłaby to o wiele gorzej, ale tak czy siak byłem pewien, że również ja miałbym ogromny problem, by wyrzucić coś takiego z pamięci. 
               Kiedy tylko wróciłem do pracy, postanowiłem z kimś o tym porozmawiać. Nie chciałem wówczas dręczyć szefa, gdyż obstawiłby mnie ochroną do końca marnego żywota, obawiałem się mówić o tym koleżankom z pracy, gdyż prędzej czy później kochany szefunio by się o tym dowiedział, Mii nie miałem ochoty zamartwiać, więc pozostał mi... A, nie. Nikt mi nie pozostawał. Był co prawda jeszcze Gil, ale Gil nie wniósłby do tej sprawy niczego konkretnego. Jednak zastanawiałem się dość długo, jaka mogłaby być reakcja Drake'a. Naprawdę lubiłem, kiedy ktoś zwracał na mnie uwagę. On zapewne wyglądałby na dość przejętego. 
               Doszedłem do wniosku, że jesteśmy zupełnie inni, ale jednocześnie nie uzupełniamy się. Ja, ognisty rumak - łatwo się denerwuję, jestem energiczny jakbym petardy w dupie miał, nie mogę skończyć, jak mi się nawijka włączy, no i jestem leniwy. A Drake? Drake ocieka miłosierdziem i dobrocią, przyciąga do siebie tłumy, jest spokojny, ale asertywny i pewny siebie. Stwierdziłem, że wykreował sobie idealny wizerunek przyszłej gwiazdy punk rocka, chociaż nigdy nie był buntownikiem. Albo zwyczajnie nie zdążyłem go poznać od tej strony. W sumie czemu poszedł sobie tak szybko?



Mógłbyś się teraz, w końcu, proszę, łaskawie odpierdolić? Naprawdę nie mam ochoty cię widzieć, z tobą gadać, przyjaźnić się, kumplować, znać, niczego nie chcę z tobą robić, czaisz? Nie obchodzi mnie, że masz branie u lasek, nie interesuje mnie, czy nawet u facetów je masz. Ja do tej części nie należę, rozumiesz? To nie jest tak, że jak będziesz próbował, to ci się w końcu uda. Nie uda ci się. I koniec, nie uda ci się. Dupa jest od srania. 



               A, racja. Spławiłem go. Albo raczej... dałem do zrozumienia, że ma się wynosić i więcej nie pokazywać mi na oczy. Znowu nie zapanowałem nad słowami i powiedziałem nie do końca to, co miałem na myśli. No właśnie... W końcu dupa służy też do siedzenia. 
               Po pracy postanowiłem udać się na spacer. Poszedłem w kierunku centrum. Ze względu na niedawną sytuację, Jess mądry po szkodzie pognał w miejsce pełne ludzi. Łudziłem się nadzieją, że otaczający mnie ludzie nagle się nie ugadają i nie polecą na mnie z silnym pragnieniem urządzenia jakiejś orgii... 
               Mój wzrok przykuła budka z loterią. Nigdy wcześniej nie brałem udziału w czymś takim, jednak tym razem postanowiłem spróbować. Wyniki miały być podane już kilka minut później, więc musiałem się pospieszyć. Z niecierpliwością oczekiwałem wyroku i wtedy... stwierdziłem, że Bóg w sumie istnieje! A Jezus faktycznie był Żydem. Dlatego z pustymi kieszeniami udałem się wgłąb tętniącego życiem nocnego miasta. 


I wtedy nagle...


               To było jak piorun z nieba. Ujrzałem w oddali wielką scenę, na niej pięć osób. Spoglądałem przez chwilę w ich stronę, gapiąc się jak debil.
— Covery Sex Pistooooooools! — wrzasnąłem, gnając w tamtą stronę, śpiewając jednocześnie z nimi. Grali akurat najsłynniejszy punkowy numer "God save the queen". 
               Cieszyłem się jak małe dziecko, stojąc pod samą sceną i zdzierając sobie gardło razem z nimi. Wokalista kompletnie nie umiał śpiewać punka. Jego wokal był zbyt czysty do tego gatunku. Rozejrzałem się wokół w celu wychwycenia jakiegoś znajomego człowieka i odnalazłem go w mgnieniu oka. Z całą spadającą na mnie ze sceny euforią, rzuciłem się na niego w objęciach, jakbym chciał zaprosić go do tańca. Chwilę później złapałem go za rękaw i odciągnąłem trochę dalej, by móc zamówić zimne piwo. Usiedliśmy na ławce z widokiem na scenę, w dość cichym miejscu przy budynku.
— Przyznaj, że są do kitu — wyśmiewałem się z nich otwarcie.
— Nie wyglądasz, jakby ci się nie podobało — odparł z uśmiechem. 
— Cieszy mnie fakt kultywowania Sex Pistols! Ale basistę akurat mają niezłego — powiedziałem. 
— Dlatego nie dorastają Pistolsom do pięt — zaśmiał się. — Vicious kompletnie nie umiał grać.
— Właśnie — potaknąłem. — Swoją drogą... co z twoją ręką, Drake? Wypadek na motorze?
— Coś w ten deseń — odpowiedział, patrząc w drugą stronę.
— Nie pierdziel, dobrze wiem, w jaki sposób ją złamałeś — zdenerwowałem się lekko. 
— A łudziłem się, że rzuciłeś się na mnie z innego powodu niż głupie podziękowanie — westchnął tak cicho, jakby myślał, że go nie usłyszę. 
— Nie mów, że to głupie podziękowanie. Dobrze wiesz, jak wiele ci zawdzięczam. Takiego długu nie spłacę ci do końca życia — kontynuowałem. — Dlatego pierdolę, nie będę nawet próbować. 
— Co to za logika... — zachichotał cicho. 
— Mówię poważnie. Dziękuję ci. Całe moje przyszłe życie zmieniłoby się diametralnie, gdyby nie twoja pomoc — odparłem z powagą. — Czemu patrzysz na mnie takim podnieconym wzrokiem? Znowu masz zamiar mnie nagle pocałować?
               Drake uniósł brwi i uśmiechnął się szeroko. Z jednej strony czytałem z niego jak z otwartej książki, z drugiej - momentami wydawało mi się, że jest tak nieprzewidywalny, iż moje wyobrażenia to tylko stworzone przez niego pozory. Spojrzałem na jego usta. Czy to byłoby odpowiednie podziękowanie? Nie. To byłaby litość. I z pewnością nie spodobałaby mu się takowa opcja. Odwróciłem głowę w stronę sceny. Widownia szalała. W życiu nie pomyślałbym, że tylu ludzi zna kawałki Sex Pistols. 
— Jess, czy to litość? — zapytał nagle. Cholera, dobrze, że go jednak nie pocałowałem. — Nie musisz się zmuszać, żeby ze mną siedzieć. Nie jesteś mi nic dłużny.
— Nie, Drake, popełniłem błąd, muszę cię przeprosić — odpowiedziałem, biorąc ostatni łyk piwa. — Powiedziałem więcej niż chciałem i wszystko zepsułem. Nie mam nic przeciwko temu, żebyśmy się kumplowali. 
               Spojrzałem na niego z lekkim uśmiechem. Patrzył w dół ze smutkiem. Byłem pewien, że chociaż trochę go to ucieszy. Z drugiej strony domyślałem się, że ani trochę mu to nie wystarcza. Jednak wtedy przy fontannie...
— To była twoja dziewczyna? — zapytałem wprost. Byłem zbyt ciekawski, by puścić mu to płazem, Piliśmy akurat drugie piwo, więc domyślałem się, że niedługo się otworzy. 
— Która? — spytał, na co zareagowałem cichym chichotem. 
— Ta, z którą spotkaliśmy cię przy fontannie — odpowiedziałem, wypijając po chwili pół piwa duszkiem. 
— Czemu o to pytasz? — zadał pytanie, wypijając naraz prawie całe piwko. Uznałem to za swego rodzaju zawody, więc już po chwili udaliśmy się do jednego ze stoisk i kupiliśmy czteropak i połówkę. Zapomniałem totalnie o poprzednim temacie, bo zaczęliśmy ścigać się w piciu. 
               Pierwszy raz w życiu byłem naprawdę pijany. Odkąd pamiętam miałem tak mocną głowę, że nic nie było w stanie mnie rozwalić. Chodziłem slalomem i zupełnie nie panowałem nad słowami. Drake miał o wiele słabszą głowę - rzygał kilka razy, przewracał się, w którymś momencie zaczął płakać... Postanowiłem zabrać go do siebie. Nie wiedziałem, gdzie mieszka, a wyciągnięcie z niego jakichkolwiek informacji, w takim stanie totalnie nie wchodziło w grę. Jednak sam byłem tak pijany, że nawet nie pomyślałem o konsekwencjach. Jakoś zapomniałem, że w mieszkaniu mam jedno łóżko i, że będziemy sami, no i, że przecież Drake chyba nadal coś do mnie ma. Po prostu beztrosko szliśmy sobie w stronę mojej chaty. Klawo. 
               Nic nieprzewidywalnego się nie stało. Wszystko działało prawidłowo - leżałem na łóżku, nie mogąc się ruszyć i przygniatał mnie półprzytomny Drake. Poważnie, nie zdziwiło mnie to ani trochę. Bawiłem się świetnie! Serio - stwierdziłem, iż jest tak narąbany, że i tak nie będzie nic pamiętał, więc w ogóle mu nie przerywałem. Najpierw delikatnie gryzł moje ucho. Myślałem, że zeszczam się ze śmiechu. Miałem ochotę to nagrać i pokazać mu rano. Potem zsunął się na obszar trochę poniżej ucha i pieścił go językiem. Łaskotało mnie to, nie mogłem powstrzymać się od cichego chichotu. Chwilę później oparł swoją twarz na mojej i wpatrywał mi się prosto w oczy przez dłuższą chwilę. Nie odwracałem wzroku. Poza tym oczy miał nie najgorsze. W którymś momencie jednak jego nerwy nie wytrzymały - pocałował mnie tak zaborczo, że, nawet sobie nie wyobrażałem, iż taki pocałunek jest możliwy. Zachowywał się wręcz... jak zwierzę. Całował mnie tak mocno i tak długo, że w którymś momencie zabrakło mi tchu. Odepchnąłem go, gwałtownie podnosząc się do pozycji siedzącej. Usiadł mi wtedy na kolanach i rozpuścił moje włosy. Przeczesywał je delikatnie palcami, a potem związał raz jeszcze.
— Mogę ci powiedzieć sekret? — zapytał, znów zbliżając twarz do mojej. 
— Gadaj zdrów! — zaśmiałem się.
— Od samego początku symuluję nietrzeźwość. Widzisz, jednak nie jestem tak uczciwy, jakby się wydawało — odparł, uśmiechając się chamsko. Zdrętwiałem. — Dlatego teraz będę w stanie zrobić wszystko, żeby wyciągnąć z ciebie powód twojego obecnego zachowania. I nie wyjdę, póki nie uzasadnisz mi dobrze tego, że pozwoliłeś mi na wszystkie te rzeczy. Ponadto z każdą zmianą tematu, obdaruję cię pocałunkiem. Dlatego... zważaj na słowa.
— Ożeż, nie sądziłem, że można mieć taki łeb! Masz jakieś ćwiczenia na to? — zdziwiłem się. Swoją drogą pieprzony sukinsyn, jak mógł zrobić coś takiego?!
— Jak obiecałem — odparł cicho, po czym pocałował mnie lekko. — Dorzucam jeszcze jeden warunek gry. Przy każdej wypowiedzi nie na temat, zdejmuję z ciebie jakiś łach. 
— Chyba sobie kpiny urządzasz! Ej, ale... — zacząłem. — Nie licz tego, bo chcę zapytać tylko o zasady gry. Co się stanie, jeśli będę patrzył się na ciebie i milczał?
— Po trzydziestu sekundach milczenia, zdejmuję z ciebie łach — odpowiedział, po czym pocałował mnie lekko i zdjął ze mnie sweter. — Każda wypowiedź się liczy. Nie ma wyjątków. To co, teraz mi powiesz, czemu to zrobiłeś?
— Nie wiem, tak było zabawnie — odburknąłem.
— Jak wolisz — odpowiedział, po czym złożył na moich ustach kolejny pocałunek i zdjął ze mnie koszulkę. Gwałtownie zasłoniłem rękoma swój nagi tors. 
— Cholerny... Nawet z tą męską klatą cię kręcę? Poważnie? — zapytałem z zaskoczeniem.
— To było pytanie retoryczne, czyż nie? — spytał, powoli zsuwając ze mnie spodnie. Pocałował mnie po raz kolejny.
— Co się stanie, jeśli rozbierzesz mnie do naga, a ja nadal ci nie odpowiem? — zadałem pytanie. 
— Zrobię to z tobą — odpowiedział bez namysłu. Przestraszył mnie nie na żarty. Pocałował mnie i zdjął mi skarpetki. Siedziałem przed nim w samych bokserkach i ani myślałem wyrzucać mu teraz, że powinien był zdjąć najpierw jedną skarpetkę, potem drugą. — Masz piętnaście sekund.
— Dobra, Drake, teraz jestem naprawdę przerażony — zacząłem. — Wiem, że to nie zabrzmi szczerze, ale... ja naprawdę nie wiem, co powinienem ci odpowiedzieć. Może to wpływ alkoholu, może dlatego pozwoliłem chwili płynąć. 
— Zła odpowiedź — rzucił z chamskim uśmieszkiem.
— N-Nie, nie zdejmuj! — krzyknąłem z przerażeniem. — Jak to zła?!
— Srak to — powiedział, powoli zaciskając palce na gumce moich bokserek. Serce waliło mi ze strachu. — Jess, jesteś głupi. 
— No o co ci chodzi znowu? — wkurzyłem się.
— Jesteś głupi, sam zamawiałeś piwo i chcesz mi wmówić, że nie ogarnąłeś, że jest bezalkoholowe? — spytał, łapiąc się za głowę. — Jedyny alkohol, jaki piliśmy, to połówka na dwóch. Jesteś głupi, bo myślałeś, że jestem pijany i jesteś głupi, dlatego że nadal utrzymujesz, iż jesteś w stanie nietrzeźwości. 
— O kurwa, faktycznie... — westchnąłem, otwierając szeroko oczy. — Ale jak to możliwe w takim razie...
— Jess, powiedz mi — kontynuował. Popchnął mnie na łóżko i przywarł do mnie całym ciałem. — Powiedz, dlaczego mi na to pozwoliłeś. Na wszystko. Nie rzucałeś się nawet wtedy, kiedy zacząłem cię rozbierać. Dlaczego? 
— Drake... — westchnąłem. — Jak bardzo lubisz wydźwięk słowa "litość"?
               Moje serce zrobiło się ciężkie dokładnie tak, jak w momentach, gdy kłamię. Zmrużyłem powieki. Drake patrzył na mnie z przerażeniem.
— Nie, cofam to — powiedziałem nagle. — Czuję, że to nie jest zgodne z prawdą. Ale... Drake, zaufaj mi. Ja... naprawdę nie znam powodu mojego zachowania. 
— Kochasz mnie? — spytał, paraliżując moje ciało. Patrzyłem na niego ze strachem, totalnie nie wiedząc, co odpowiedzieć. Wydawało mi się, że jeśli zaprzeczę, Drake odejdzie na zawsze i nigdy w życiu już go nie spotkam. Dlatego...
— Drake, zróbmy to. Zróbmy to teraz — odpowiedziałem, przytulając go i całując. — Pozwól mi się upewnić. 
— Upewnić? — zapytał, przerywając pocałunek. 
— Tak — odparłem z uśmiechem. Nie miałem pojęcia, co dzieje się z moim ciałem. Nagle opuścił mnie cały ten wstręt, który żywiłem do osób homoseksualnych. Poza tym zapomniałem o swojej fobii przed męskim gwałtem. — Ale to nie działa na zasadzie "chcę się upewnić, czy cię kocham",.To bardziej jak... "Chcę się upewnić, że cię kocham". Proszę. Zróbmy to. 

5 comments:

  1. OŁ MAJ GAD

    Jess nest w tym rozdziale taki faaajny!

    Tylko ehm... Lisu? Jak Drake ma zamiar kochać się z Jessem ze złamaną ręką? Ciężko mi to sobie wyobrazić...

    /Mesu

    ReplyDelete
    Replies
    1. Sądzisz, że się nie da?

      Delete
    2. Ns pewno się da xD Z resztą w następnej notce chyba to udowodnisz ^^

      Nie mogę się doczekać *rape face*

      /Mesu

      Delete
  2. Przerywać w takim momencie! Z jednej strony fajnie, bo seksy, a z drugiej... No, w takim miejscu przerywać?!
    Ja tu jeszcze wrócę.

    ReplyDelete
  3. Aaaaaa !!!W końcu !!!!!!W końcu będą seksy !!!!!!!!!

    ReplyDelete