27.7.14

Siostro Bennett!

Dział: Maniakalny doktor w ucieczce przed adoratorami.
Numer rozdziału: 5
Gatunek: Yaoi. 



               Obwiniałem się. Stawiałem sobie ostry zarzut - że rzekomo ja poniekąd jestem sprawcą tego wypadku samochodowego. Obawiałem się, że Rita przestała panować nad swoimi nerwami zaraz po kłótni ze mną i straciła kontrolę nad kierownicą. Jednak czas, po jakim dostałem informację o całym zajściu, był zbyt długi, coś się nie zgadzało. I faktycznie, podczas rozmowy z lekarzem okazało się, iż zostałem powiadomiony kilka minut po tym, jak dowieźli ją na miejsce. Jednak nawet ten fakt nie wystarczył, bym mógł poczuć ulgę. Bałem się. Umierałem ze strachu. Straciłem już Ninę i prawdopodobnie Martina. Nie chciałem, by zostawiła mnie jeszcze Rita. Była zbyt ważną osobą. Z jednej strony byłem przekonany o swojej niezależności, mimo to byłem świadom, że bez niej sobie nie poradzę.
               Czekałem tam caluteńką noc, nie mogąc nic zjeść, nie będąc w stanie zasnąć. Pielęgniarka przyniosła mi szklankę wody, co było jedynym, co potrafiłem przełknąć. "Rita, żyj, Rita, jesteś mi potrzebna" - powtarzałem w kółko w myślach. 
— Może pan wejść — powiedziała jedna z sióstr z uśmiechem. Nie czekając na jeszcze jedno zaproszenie zerwałem się z krzesła i niemalże wbiegłem do sali, rzucając się do stóp łóżka, na którym spoczywała. 
— Rita... — westchnąłem. Na nic więcej nie było mnie stać. 
— Jest dobrze... — szepnęła. — Alex... 
— Nie przemęczaj się — odparłem, głaskając ją po głowie. Jej stan nie wydawał się stabilny. 
— Musisz... jechać do Martina, proszę... — dodała, krztusząc się po chwili. Uspokoiłem ją. — Proszę, obiecaj.
               Wbrew swoim przekonaniom postanowiłem spełnić jej prośbę chociażby na jej korzyść. Obdarowała mnie uśmiechem, kiedy złożyłem jej obietnicę. Przynajmniej wiedziałem, że nie będę się później obwiniać za składanie mu wizyty, w końcu robię to dla kogoś. 
— Dzień dobry — przywitała nas niespodziewanie inna pielęgniarka. — T-to... To pani była u nas wczoraj?
               Przyjrzałem się kobiecie dokładniej. Tak, to była ona, niewątpliwie. Pamiętałem jej twarz z tego dnia, kiedy otworzyła mi drzwi. 
— A pan prowadził terapię mojego syna! Co za zbieg okoliczności! — ucieszyła się nagle. — To pańska żona?
— W zasadzie siostra... — odparłem, hamując atak śmiechu. Ona jeszcze nie wie. 
— Proszę... proszę stąd wyjść. — Rita niespodziewanie podniosła głos, a w jej oczach dało się dostrzec wściekłość. — Nie chcę pani tutaj widzieć.
— Spokojnie, nie dener... — zacząłem. 
— Nie, Alex! Ta kobieta jest chora! — krzyczała rudowłosa. 
               Postanowiłem uniknąć zbędnych afer i wyprosiłem panią Evę Bennett na zewnątrz, motywując moją prośbę chęcią rozmowy. Nie sprzeciwiała się, wręcz przeciwnie - zdawało się, że ma mi coś do powiedzenia. 
— Panie Carter, może mi pan wyjaśnić relacje między moim synem a pańską siostrą? — spytała z lekkim zdenerwowaniem. 
— Oczywiście, pani Bennett. Jednak zrobię to tylko pod warunkiem, że pani również odpowie na kilka moich pytań — odpowiedziałem. — Poznali się przypadkowo i, jak podejrzewam, zaprzyjaźnili. Rita nie miała ostatnio żadnych wiadomości od Martina, postanowiła więc go odwiedzić. Widzi pani w tym coś złego?
— Nie widzę nic złego w przyjaźni — odparła. — Jednak widzę coś złego w awanturowaniu się z zupełnie obcą osobą oraz usilnym wchodzeniu do jej domu. 
— Proszę sprecyzować — powiedziałem. Byłem lekko zaskoczony. 
— Kiedy pani Carter zapytała o Martina, bez wahania odparłam, że jest w domu, ale nie chcę, by go odwiedzała ze względu na jego samopoczucie — zaczęła. — Powiedziałam jej, że niestety nie może wejść do środka, mimo to próbowała wejść, przepychając się w drzwiach. 
— Wiem, jaka jest więź między nimi, myślę, że chciałby się z nią spotkać niezależnie od swojego samopoczucia — rzekłem. — Co z nim nie tak?
— Odpowiedziałam już na pańskie pytanie, panie Carter. 
               Zaczynałem się obawiać, iż spełnienie obietnicy złożonej Ricie nie będzie takie proste, jak dotychczas mi się wydawało. Ponadto pani Bennett niepodważalnie coś ukrywała. Wizyta w ich domu stawała się coraz bardziej kuszącą opcją. 
               Póki co postanowiłem pożegnać się z Ritą, poprosić o jej zaufanie oraz błagać, by się teraz nie denerwowała. Każdy negatywny czynnik mógł źle wpłynąć na stan jej zdrowia. 
               Kiedy wróciłem do domu, rzuciłem się prosto na łóżko. Byłem wyczerpany nieprzespaną nocą, głodem oraz nerwami. Momentalnie zasnąłem. Zbliżało się południe. 
               W moim umyśle musiał być skumulowany natłok myśli. Gdzieś tam, w głębinach mojego mózgu, w miejscu, do którego moja świadomość nie miała dostępu. Jakoś z tyłu. Nieosiągalnie. Prawda wychodziła na jaw dopiero wtedy, kiedy zapadałem w fazę rem - fazę głębokiego snu. Śniły mi się rzeczy wręcz niewyobrażalne, często złe. Wszystko za każdym razem zostawało w piękny sposób zwieńczone postacią Martina. Co takiego robił? Stał i patrzył. Spoglądał na mnie tak sucho i bezuczuciowo, że odnosiłem wrażenie, iż ktoś wydłubał mu oczy i wstawił swoje. To nie był jego wzrok. Wydawał się być martwy. 
               Przebudziłem się niespodziewanie. Była czwarta nad ranem. Nieprawdopodobne, nigdy w życiu nie spałem tak długo. Spojrzałem na zegar, później na telefon i znowu na zegar. Po krótkim uświadomieniu sobie swojej tożsamości, ostatnich wydarzeń i tego, że ów sen nie był jawą, postanowiłem działać. Zdecydowałem, że odwiedzę ich o siódmej rano i zrobię wszystko, by wejść do środka. Dałem swoje słowo. 
________________________________________________________
Yo, minna. Dzisiaj bonusowy offtop, dość nietypowy, ale dawno głupich dopisków Lisa nie było, c'nie? Otóż, być może wiecie i pamiętacie, być może pojęcia zielonego nie macie - jakiś czas temu wrzuciłam tu posta "50 ciekawostek o Shiro Lisu Seiji" (widnieje w dziale Strzelec). Do czego zmierzam? Dawno na Snays nie ukazywały się tego typu wolne posty, chciałam więc wrzucić coś luźniejszego między opowiadaniami. Oczywiście nie odbije się to na pisaniu rozdziałów, będą wrzucane codziennie tak, jak dotychczas. Dlaczego to piszę? Proszę o sugestię, bo jestem leniwa i nie chce mi się myśleć, a mózg mi uszami wycieka, jak zaczynam się zastanawiać, czy wrzucić Wam filmik "Jak dużo wasabi jest w stanie zjeść Lis naraz", czy nagrać porno cosplayując Alexa i Martina, czy może w ogóle skoczyć na bungee na woodstocku nago (bo w ubraniach już nie jest bezpłatnie) i wrzucić Wam foty, żeby oczy Wam wypaliło. Jestem zdesperowana i czekam na Wasze sugestie na offtopa. Możecie pisać wszystko, co Wam do głowy przyjdzie - pomysły na posta o czymś konkretnym (może to być nawet special do jakiegoś opka), pytania do mnie o mnie, pytania o coś związanego z blogiem, whatever. Daję Wam wolną rękę i liczę na jakieś ciekawe idee. :D
~Lisu

9 comments:

  1. Oj, coś czuję, że Alex zrobi wejście smoka ^^ Jeśli chodzi o offtopa, to myślę, że porno-cosplay jest bardzo kuszącą opcją xD

    ReplyDelete
    Replies
    1. geez xd a łudziłam się, że weźmiecie to na poważnie xdd

      Delete
    2. Nie, no co ty, ja jestem całkowicie poważna xD

      Delete
  2. Tak, jak Kaori - mam nadzieję, że Alex zrobi wejście smoka i zakończy te ciche dni z Martinem xD
    Co do offtopa - jestem za porno-cosplayem Martina i Alexa. :D

    ReplyDelete
  3. Alex ich tam wszystkich powybija!;D
    Wejdzie do tego domu, zabije potworne smoki (czyli rodziców Martina) i wyniesie go na rękach po czym razem, na czarnym rumaku pogalopują w stronę zachodzącego słońca!xD
    Myślę, że costplay'owe porno się sprzda ;)

    ReplyDelete
  4. Alex ewidentnie zrobi rozpierdziel ;-;
    A co do offtopa, zgadzam się z ludźmi powyżej, polać im! Porno Cosplay!

    ReplyDelete
  5. Widzisz? Czas wreszcie pogodzić się z faktem, że wszyscy chcemy zobaczyć pornola w twoim wykonaniu i po prostu go nakręcić ^^

    ReplyDelete
  6. Zajebiste, jak wszystko, pod czym zostawiam ten jeden i ten sam komentarz, abyś mnie pokochała <3

    ReplyDelete