16.7.14

SasuNaru: Zdolność odczuwania.

Dział: One shot
Numer rozdziału: -
Gatunek: Yaoi



               Była czwarta nad ranem, a ja nadal siedziałem przy ognisku, wpatrując się w lekko rozżarzone węgle. Logika podpowiadała mi, że już nigdy nie zapłoną w taki sposób, jak poprzedniego dnia. Wiedziałem jednak, iż wystarczy tylko trochę mojej energii, by zaiskrzyły tak, jak wczoraj. Tylko trochę chęci, trochę wiary w siebie. Byłem wręcz przekonany, że znalezienie jakiejkolwiek głupiej motywacji stanie się źródłem moich możliwości. Jednak czułem obecność pewnego bytu sprawiającego, że czułem się zrezygnowany. Moje ręce opadały, poddawałem się bez walki. Coś rządziło moim umysłem, starałem się z tym walczyć, jednak za każdym razem mnie dopadało. Wampir energetyczny? Nie, to nie to...
               Ostatnimi czasy cierpiałem na bezsenność. Początkowo wmawiałem sobie, że to przez pracę, że nagły natłok obowiązków przycisnął mnie do ściany powodując nadmiar stresu. Jednak w głębi duszy czułem, że w biurze wszystko mam pod kontrolą. Mimo to coś nie dawało mi spać. Dlatego postanowiłem urządzić tą głupią imprezę, chciałem wyszaleć się do tego stopnia, by móc powiedzieć "okej, macie rację - jestem zmęczony, więc teraz, wybaczcie, ale pójdę się położyć". I co? Wszyscy zwinęli się do domów bite dwie godziny temu, a ja nadal siedziałem nieruchomo przed ogniskiem, które już dawno przestało płonąć. 
               Wszystko zaczęło się wraz z przekroczeniem progów mojego domu przez Neji'ego. Przyszedł jako pierwszy, jak zwykle punktualnie. Mimo że nie trzymaliśmy się nigdy jakoś specjalnie blisko, był w stanie zauważyć coś dziwnego w moich oczach. 
- Bezsenność? Nie jestem pewien, czy impreza pozytywnie wpłynie na twój stan - westchnął, biorąc łyk whisky. - Nie sądzisz, że potrzebujesz innego rodzaju odpoczynku? Ciszy? Czegoś na rodzaj... izolacji?
               Zachichotałem cicho w ramach odpowiedzi. Opuszczać przyjaciół ze względu na swoje widzimisię? Nie, to zupełnie nie było w moim stylu. Miałem poczucie, że powinienem być przy nich cały czas, nigdy nie wiadomo, kiedy nastąpi chwila, w której będą potrzebować mojej pomocy. 
               Hyuuga pomógł mi dokończyć przygotowania i, zanim jeszcze udało nam się tego dokonać, pojawili się kolejni goście - Gaara i Lee. Rock usiłował ujarzmić swojego tygrysa młodości, podczas gdy Gaara, jak zwykle, bez wahania i bez ogródek postanowił powiedzieć mi, co myśli. 
- Twój przyjaciel się zjawi? - Świetnie, Gaara, że znasz moją piętę Achillesową, ale mógłbyś nie wykorzystywać jej przy każdej nadarzającej się okazji, naprawdę. - Z twoich oczu jestem w stanie wyczytać, że chyba sam tego nie wiesz. 
               Po raz kolejny miał rację. Kiedy dzwoniłem do znajomych o potwierdzenie przyjścia na imprezę, Sasuke był jedyną osobą, która nie odebrała telefonu oraz nie zostawiła mi żadnej wiadomości. Nie wiedziałem nawet, czy prośba do niego dotarła. Od kilku dni miał wyłączoną komórkę, a ja nie miałem okazji ani czasu, żeby złożyć mu wizytę osobiście. Poza tym wiedziałem, że prawdopodobnie ma więcej pracy niż ja. Czyżbym czynił sobie głupie wymówki?
- Czy to istotne, Gaara? - zapytałem, uśmiechając się sztucznie. - Mam tu wielu innych przyjaciół poza nim. 
- Okłamywanie samego siebie... Uważaj, by to nie zaszło za daleko - podsumował. 
               Po tej kwestii w mieszkaniu rozniosła się dziwnie niebezpieczna melancholia. Poczułem niewyobrażalny smutek, jednak nie był on połączony z żalem. Łączył się raczej z adrenaliną, poczuciem ryzyka, może nawet lekkim strachem, obawą przed czymś... Po chwili zdałem sobie sprawę, że nie obawiam się tego, że się nie zjawi. Przeciwnie - bałem się spotkania z nim w cztery oczy. 
               Koniec końców impreza rozkręciła się na tyle, że prawie zapomniałem o tym, że ten osobnik w ogóle ma prawo bytu na tym świecie. Wlałem w siebie zawartość kilku puszek i wszelkie obawy wyparowały w mgnieniu oka. Zabawa była naprawdę świetna. Mimo że większość przebywających tam osób nie zdawała sobie sprawy z tego, w jakim bagnie się znajduję, poruszając się między nimi czułem niewiarygodne wsparcie i chęć niesienia pomocy. Podobało mi się to i wiedziałem, że robią to bezinteresownie. 
               Jednak, gdy impreza powoli się kończyła, niespodziewanie zjawił się on. Nie wiedziałem, co się stało, że nagle uraczył nas swoją obecnością, ale wyraz jego twarzy zdecydowanie nie wróżył niczego dobrego. Zachowanie tym bardziej. Wkroczył na taras nie odzywając się do nikogo ani słowem, zbliżył się do wielkiej wanny z bąbelkami, w której akurat przesiadywałem z kilkoma osobami o rozmazanych twarzach, po czym złapał mnie za ramię. I na tym w zasadzie się skończyło, gdyż mnie również nie uraczył ani słowem. Trzymał swoją lodowatą dłoń na moim ramieniu, posyłając mi równie lodowate spojrzenie. Momentalnie przeszedł mnie chłodny dreszcz. Przełknąłem ślinę i wyszedłem z wody. Rzucił mi porozumiewawcze spojrzenie i udał się w kierunku domu. Poszedłem za nim. 
               Czekał na mnie w ciemnym salonie. Nie wiem, dlaczego nie zapalił światła, aczkolwiek ja zrobiłem to z oczywistych powodów - nie miałem ochoty spotykać się ponownie z jego błyszczącymi nienawiścią ślepiami. Nie chciałem. Bałem się. 
- Masz mi coś do powiedzenia? - spytał, nie przejawiając ni krzty emocji. 
- Myślałem, że to ty chcesz mi coś powiedzieć - westchnąłem, spuszczając wzrok. 
- Ja? Jesteś zabawny - dodał, uśmiechając się zawadiacko. - Ty zaaranżowałeś całą tą scenę, dlaczego miałbym ci się tłumaczyć?
- Chociażby dlatego, że to ty pełniłeś główną funkcję w tym akcie - podsumowałem. - Sasuke, nie mam zielonego pojęcia, co czujesz, jednak wiem... wiem, czego nie czujesz. 
               Wzdrygnął się. Wyczułem jego strach, mimo że siedział kilka metrów przede mną. Nie miałem ochoty siadać na tej samej kanapie, co on. 
- Skąd możesz wiedzieć...
- Byłem zbyt blisko ciebie, by nie móc tego wyczuć - odparłem spokojnym głosem. - Sasuke, mimo tego, jak bardzo chciałem zmusić cię do wyrażenia jakiejkolwiek emocji, ty nie należysz do ludzi pałających gorącym uczuciem do innych. 
               Brunet najprawdopodobniej postanowił nie odpowiadać na moje zarzuty. Czułem na sobie mroczny, lodowaty wzrok i w zasadzie nie wiedziałem, co powinienem w takiej sytuacji zrobić. Pozostawało mi powiedzieć coś więcej i zginąć lub czekać, aż on przejmie inicjatywę i zabije mnie wzrokiem, zanim zacznie wygłaszać przemowę. Ale Sasuke zawsze znajdował trzecie wyjście. Wyjście, na które ja sam bym nie wpadł albo wyjście, którego bałem się przewidywać. Tym razem wybrał drugą opcję. 
               Uchiha podniósł się z sofy i wolnym krokiem zaczął się do mnie zbliżać. Nie śmiałem wykonać najmniejszego ruchu. Czekałem. Pochylił się nade mną, wyciągnął dłoń, którą chwilę później położył mi na podbródku, po czym uniósł moją głowę tak, by nasze spojrzenia w końcu mogły się spotkać. Jego oczy zaszkliły się łzami, jednak żadna z nich nie śmiała swobodnie spłynąć po zimnym policzku mściciela. Miałem wrażenie, że swoimi oczyma wyżera moją duszę od wewnątrz, jednocześnie czytając ze mnie jak z otwartej księgi. Mimowolnie opuściłem powieki. Zanim przyszło mi do głowy, by je otworzyć, poczułem krwisty pocałunek na swoim karku. Syknąłem z bólu. 
- Nie waż się mi więcej mówić, co jestem, a czego nie jestem w stanie poczuć. 

_______________________________
Yo, minna. Nie wiem, co mi przyszło do głowy, żeby napisać shota SasuNaru, bo generalnie nie przepadam za pairingami "na siłę" w dodatku ze swoich ulubionych anime, mimo to wychodzę z pytaniem do Was: widzi Wam się powstanie "SasuNaru" jako nowego działu yaoi? Napisałabym wtedy co najmniej kilkanaście kolejnych rozdziałów zamiast kończyć w tym, dość niewyjaśnionym momencie. Liczę na szczerą odpowiedź. :"D


2 comments:

  1. SasuNaru górą...

    ReplyDelete
  2. Uwielbiam SasuNaru !! Ten one-shot był super. Oby więcej takich ( szczególnie z tym pairingiem) Życzę weny!!!

    ReplyDelete