25.5.14

Wierzgaj, koniu. (G-Dragon bonus)

Dział: T.O.P x G-Dragon
Numer rozdziału: 6
Gatunek: Yaoi


O nasz Choihyunjoon, któryś leżysz gdzieś pijany w Budach, daj nam motywacji, weny twórczej i siły do walki z samym sobą, abyśmy godni byli napisać nowego posta o Big Bangu. ;_; (ostatni post z działu dodany 4.01). Dammit, Szmiro.



*T.O.P*
        Mimo to ja widziałem, że się gniewał. Widziałem, jak na jego twarzy malowały się wszelakie odcienie złości, wciskał mi po prostu kit. Może powinienem mu powiedzieć, jakoś to wyjaśnić? Obróciłem się gwałtownie na pięcie, jednak... Wizażystka Dragona miała rację. Mój wzrok zatrzymał się na skórze jego delikatnego karku, skórze, która przypominała skórę dziecka. G rzucił mi zdezorientowane spojrzenie. 
- Co jest? - spytał, mrugając szybko oczami. 
- Przecież widzę, że jesteś wkuty - odparłem, sam wkurzony nieco tym faktem.
- Chcesz, żebym cię pocałował? - zapytał, nie unosząc tonu. 
- Co?! - wybuchnąłem nagle. 
- Przecież widzę, jaki jesteś bordowy. Pewnie wyobrażasz tam sobie rzeczy, których wolałbym nie widzieć - wyjaśnił, po czym zbliżył się do mnie i... pocałował? Trudno powiedzieć, co to było. Jeśli to był pocałunek, to chyba nigdy wcześniej się nie całował. 
- G, nie umiesz - powiedziałem z pogardą, odsuwając go od siebie. - Tak się to robi. 
        Delikatnie wsunąłem mu język między wargi, po czym zacząłem powoli nim poruszać, badając nieznane mi jeszcze tereny. Tym razem to on mnie odepchnął. 
- To było obrzydliwe, Top - podsumował z grymasem na twarzy. - Ja ci mówię, to się robi tak. 
        Zmienialiśmy warty, nie zauważając obserwującego nas przez ten czas Key'a. Szedł szybkim krokiem w naszą stronę, a moja mina chyba znowu prosiła się o wpierdol. 
- Widzę, że zapragnąłeś wziąć sobie na własność przedmiot naszego zakładu - zachichotał. Byłem w bagnie. 
- Nie ubrałbym tego tak w słowa. Wedle twojej wersji, tak - odparłem, usiłując chociaż trochę odbić się od dna. 
- No to teraz nie zdecydujemy, kto go dostanie na całą noc - zaśmiał się, sprawiając, że zdezorientowanie Dragona zmieniło się w ogromną złość. Widziałem, jak z jego oczu miotają pioruny rozpierdalające całe moje ciało. 
- Ja już zdecydowałem - dodałem szybko, po czym zarzuciłem sobie wierzgającego wszelkimi kończynami G na plecy i udałem się w kierunku jakiegokolwiek pustego pokoju. 
        Dynamicznie rzuciłem go na łóżko. Żarówka zgasła, dając znać głośnym syczeniem o końcu swojego marnego żywota. Dragon zaczął motać się na boki, żądając wyjaśnień w trybie natychmiastowym. Ja jednak postanowiłem nie wracać do tego tematu, więc rzuciłem się na niego i przylgnąłem do niego całym ciałem. 
- Jeszcze jedno słowo, a cię zgwałcę - podsumowałem. 
        Korzystając z chwilowej ciszy zacząłem obmyślać plan strategii. Miałem totalną pustkę w głowie. Poza tym Smokowi zaczęło się chyba nudzić, bo znowu dostał nagłych ataków epilepsji. 
- Ja nie chcę tracić cnoty! - wrzeszczał wniebogłosy, a jego oczy zaszkliły się łzami. 
- Ze mną nie chcesz? - spytałem, robiąc głupią minę. 
- Ale obiecaj, że nie będzie bolało - Tego się kompletnie nie spodziewałem. No ale, na przypale albo wcale. Nie czekając na wodę po ogórkach zerwałem z niego ubranie, po czym pocałowałem w kark. Jego ciało drżało, ale nie obchodziło mnie to za bardzo, nie on pierwszy drżał pode mną. Poza tym kurczowo zaciskał kolana. Rozszerzyłem więc je z całej siły, ale wtedy zaczął zasłaniać się rękoma. Końcowo skończył przywiązany do grzejnika. Mimo to nadal się opierał. Czego on w końcu chciał? 



*G-Dragon*
        Brak Topa na imprezie był trochę przykrym faktem. Pokłócił się o coś z Key'em, mógł załatwić to z nim osobiście, zamiast mieć wyjebane na mnie. To nie było przyjemne. 
        Znowu się wyłączyłem. Nie zauważyłem, jak przygląda mi się takimi maślanymi oczkami, jakby zaraz chciał mnie pożreć. A ja, nie wiedzieć czemu, byłem zbyt rozpalony, żeby odmówić, gdyby tylko poprosił.
- Co jest? - spytałem zdezorientowany.
- Przecież widzę, że jesteś wkuty - odpowiedział zdenerwowanym tonem.
- Chcesz, żebym cię pocałował? - spytałem, podejmując ryzyko. Starałem się, żeby mój ton nie uniósł się, nie chciałem, by się domyślił, że to tylko i wyłącznie moja głupia zachcianka.
- Co?! - zdziwił się.
- Przecież widzę, jaki jesteś bordowy. Pewnie wyobrażasz tam sobie rzeczy, których wolałbym nie widzieć - dodałem, przysuwając się do niego i składając gorący pocałunek na jego ustach. W zasadzie nie był to najlepszy, jaki byłem w stanie wykonać, ale stres towarzyszący mi w tym momencie sprawił, że zupełnie nie wiedziałem, co się dzieje. 
- G, nie umiesz - powiedział z pogardą, odpychając mnie lekko. - Tak się to robi. 
       Oddał mi wyjątkowo delikatny, a zarazem namiętny pocałunek. Był jednak zbyt mało zapalczywy, zbyt mało zaborczy, by mnie nasycić.
- To było obrzydliwe, Top - podsumowałem z grymasem na twarzy. - Ja ci mówię, to się robi tak. 
- Widzę, że zapragnąłeś wziąć sobie na własność przedmiot naszego zakładu - Cichy chichot przerwał nam pocałunek tuż przed momentem kulminacyjnym. Ujrzałem w całej swojej okazałości księcia Key'a, który doskonale wiedział, co robi. 
- Nie ubrałbym tego tak w słowa. Wedle twojej wersji, tak - motał się Top, próbując wybrnąć z niezręcznej sytuacji. Ja tymczasem pracowałem nad tym, by moja mina stawała się coraz groźniejsza. 
- No to teraz nie zdecydujemy, kto go dostanie na całą noc - zaśmiał się Kibum, rzucając mi porozumiewawcze spojrzenie.
- Ja już zdecydowałem - dodał szybko Top, po czym zarzucił mnie sobie na plecy i pognał w kierunku wejścia do budynku. Key pomachał mi na pożegnanie, a ja pokazałem mu symbolicznego kciuka w górę.
        Rzucił mnie z całej siły na łóżko. Nadal symulowałem ataki epilepsji, więc położył się na mnie, trzymając moje ciało swoim. 
- Jeszcze jedno słowo, a cię zgwałcę - podsumował.
        W zasadzie miałem ochotę powiedzieć coś od razu, jednak musiałem skupić się na powstrzymaniu orgazmu. "G, za wcześnie, jeszcze nie, jeszcze nie!".
- Ja nie chcę tracić cnoty! - wrzasnąłem, sprawiając, że lekko podskoczył do góry. Yeah, nie poczuł, że doszedłem.
- Ze mną nie chcesz? - Wygrał.
- Ale obiecaj, że nie będzie bolało - odrzekłem głosem małego dziecka. To było już dla mnie stanowczo za wiele, nie mogłem się powstrzymać. Nie byłem w stanie dłużej ulegać jego urokowi, mimo to... bałem się. Zerwał ze mnie ubranie i, składając pierwszy pocałunek na moim karku, zaczął schodzić coraz niżej. Trzęsłem się z podniecenia. On jednak kompletnie nie wyglądał na napalonego. Wydawało się, że robi to z obowiązku. Czyżby Key sprzedał mu mój plan? Nie, to było mało prawdopodobne. Top przywiązał mnie do grzejnika, więc zrobiło się jeszcze bardziej gorąco. "Uderz mnie..." - myślałem w kółko. Miałem ochotę na dziki, ostry seks, jednak Top najwyraźniej nie czuł tego samego, co ja. 



1 comment:

  1. Czekam, aż najdzie Cię wena i dokończysz to. No żeby porzucić opo w takim momencie?! Wstyd!

    ReplyDelete