Numer rozdziału: 7
Gatunek: Yaoi.
Czeka pod
domem? Czy go pojebało? I co ja niby miałem powiedzieć rodzicom? "Ej,
ojciec, psychoterapeuta po mnie przyjechał, jedziemy się pieprzyć"? Jasna
kurwa. Mógłby sam wejść i coś zagadać, przykładowo, że zabiera mnie na... Nie,
dobrze, że nie przyszedł.
Oczywiście
również w tej sytuacji ujawnił się mój wrodzony pech. Ledwo zdążyłem go zjechać
(w każdym tego słowa znaczeniu) w myślach, a już usłyszałem dzwonek do drzwi.
Zbiegłem ze schodów z prędkością światła, zrzucając przy okazji doniczkę na ziemię,
jednak mamcia była pierwsza. Widziałem w zwolnionym tempie, jak otwierają się
drzwi, by po chwili... SKISŁEM.
- Witam - powitał moją starszą szerokim, zalotnym uśmiechem,
wręczając jej wizytówkę. Powalić seksapilem matkę swojego przyszłego faceta, co
za...! - Polecenie służbowe.
Rozmawiał z
nią jeszcze chwilę, a ja stałem jak wryty. Alex, który potrafi szczerze się
uśmiechnąć. Nie, to musiała być gra aktorska. W końcu Alexa uśmiech boli. Mimo
to wpatrywałem się jak zaczarowany. Debil nie znał zasad kultury ani norm
moralnych, toteż nikogo nie zdziwi fakt, że wszedł do obcego domu z niedopiętą
koszulą. Pff, pewnie myślał, że na widok jego torsu doznam orgazmu. I miał
skurwiel rację.
Po zakończeniu
rozmowy skinął ręką na znak, żebym się pospieszył. Uświadomiłem sobie, że Rita
miała rację. Nawet ja byłem w stanie zobaczyć to "coś" w jego oczach.
Założyłem buty i wyszedłem bez pożegnania.
- A ty kiedy mnie przedstawisz swoim rodzicom? - zapytałem
zalotnie. Dopiero po chwili zrozumiałem, co powiedziałem. - N-nie, w sumie to
żartowałem tylko, to był taki żart nieudany, nieudany żart, wiesz, żarcik
kosmonaucik, nie musisz mnie przedstawiać, ani teges...
- Rita ci powiedziała... - spochmurniał. Zapiął pasy i
spojrzał martwo przed siebie.
W zasadzie nie
wiem, dlaczego to zrobiłem. Chyba chciałem, żeby był tak szczęśliwy, jak chwilę
temu, nawet, jeśli to była tylko głupia gra aktorska. Pragnąłem tego samego
uśmiechu, który widziałem moment wcześniej. Dlatego. Dlatego rzuciłem krótkie
"przepraszam", po czym odruchowo położyłem dłoń na jego policzku, by
odwrócić jego twarz ku mnie, a następnie zatopić się w głębokim pocałunku.
Głębokim, lecz nie łapczywym i zaborczym. Miałem zamknięte oczy, nie widziałem,
czy jest zdziwiony, czy zdenerwowany... Wsunąłem delikatnie język w jego usta i
zacząłem nim powoli poruszać, badając nowe tereny. Chwilę później poczułem,
że... odwzajemnił to. Zrobiło mi się błogo i przyjemnie, bałem się przestawać.
Chciałem dokładnie poznać jego smak i poczuć go. Alex jednak odsunął się zaraz
przed momentem kulminacyjnym, rzucając mi obojętne, skurwysyńskie spojrzenie.
- Alex, czy mi się wydawało, czy ty odwzajemniłeś mój
pocałunek? - zatrzepotałem rzęsami, cicho chichocząc.
- Jesteś mokry - zdissował mnie. Mimo to nie miałem zamiaru
teraz rozwalać się na pół rozcięty ostrzem jego ciętej riposty.
- Dziwne byłoby, gdybym nie był. Przecież wiesz, że
podniecam się na samą myśl o tobie. A więc, odwzajemniłeś go? - ponowiłem
pytanie.
- Odwzajemniłem - odpowiedział, odpalając silnik samochodu.
- Dlaczego to zrobiłeś? - spytałem. W tym momencie czułem,
że skończył się mój limit pytań.
- Nie chciałem, żeby ci było przykro - odparł. Czegoś
takiego się spodziewałem.
- Jakbyś się czuł, gdybym był w stosunku do ciebie równie
obojętny, co ty do mnie? - zaryzykowałem.
- Poczułbym ulgę - rzucił bez dłuższego namysłu.
- To mnie wysadź - powiedziałem z wyraźnie odczuwalnym
zdenerwowaniem. Wiedziałem, że ma w zwyczaju rzucać chamskimi docinkami, ale
zaczynało mnie to irytować.
- Nie zrobię tego - zadeklamował. No myślałem, że mnie chuj
strzeli.
Postanowiłem
milczeć jak grób do końca drogi. Nawet po tym, jak samochód zatrzymał się na
parkingu, nie ruszałem się z miejsca.
- Wziąć cię na ręce, księżniczko? - zaśmiał się, otwierając
mi drzwi. Westchnąłem ze znudzeniem i wysiadłem z auta. Robiłem wszystko, co w
mojej mocy, żeby zauważył mój grymas. On jednak wydawał się mieć wyjebane.
Szedł przodem do mieszkania, a ja podążałem za nim jak ślepa, głupia owieczka.
Gdy tylko
weszliśmy do środka, Alex wyjął z lodówki kilka puszek piwa. Włączył telewizję,
po czym rozsiedliśmy się na kanapie stojącej w kuchni. Kiedy zauważył, że przez
pierwsze pół godziny nie zrobiłem nic poza wychlaniem trzech puszek, postanowił
przejąć inicjatywę.
- Chcesz porozmawiać? - spytał równie obojętnie, co zawsze.
- Nie - odparłem krótko.
- Chcesz się pieprzyć? - zapytał. Tutaj miałem lekkie
wahania, jednak odpowiedziałem w miarę jednoznacznie.
- Nie chcę... - westchnąłem.
Spojrzał na
mnie z lekką troską w oczach. Chciałem cieszyć się z tego, że zdał sobie sprawę
ze swojego błędu, ale wiedziałem, że zaraz zrobi mi głupi żart i tylko się
niepotrzebnie wkurwię.
- Nie pij więcej - powiedział tylko, zabierając mi
niedokończoną czwartą puszkę.
Czułem, jak
świat zaczyna wirować wokół mnie. Zdałem sobie sprawę z tego, że wypiłem to
zdecydowanie za szybko. Ale było już za późno. Chwilę później nastał kluczowy
moment. Nie wiem, kogo bardziej zaskoczyłem - jego czy siebie, ale nagle
zebrało mi się na płacz, a, jako, że byłem pijany, nie żałowałem sobie.
Zasłoniłem twarz dłońmi, jednak on je odsunął i zaczął się we mnie łapczywie
wpatrywać. Przysunął się bliżej i zaczął kosztować moich ust. Odepchnąłem go
dość mocno.
- Spieprzaj - szepnąłem cicho. - Koniec z pierdoloną
litością.
Alex
kompletnie olał to, co zrobiłem. Popchnął mnie na kanapę, złapał za nadgarstki
tak, żebym nie mógł nimi ruszać, po czym pocałował mnie jeszcze raz,
natarczywie i łapczywie, ale wyjątkowo przyjemnie. Zaniechałem prób uwolnienia
się, ale nie łudziłem się nadzieją, że robi to z czystej, własnej ochoty.
Dłuższą chwilę
byłem w stanie kompletnego upojenia. Ocknąłem się w momencie, gdy szatyn zaczął
zsuwać ze mnie bokserki. Góry garderoby nie miałem już na sobie chyba dobre
kilka minut, zobaczyłem liczne malinki zdobiące mój tors, ponadto czułem silne pulsowanie swoich sutków.
- A-Alex... - Podniosłem się niespodziewanie do pozycji
siedzącej. On też był już prawie nagi. - Nie chcę...
- Nie chcesz? - Szczerze powiedziawszy nie sądziłem, że tak
łatwo się podda. Wyglądał, jakby miał zamiar zacząć się ubierać, więc
szarpnąłem go za ramię.
- Już mi się zachciało - dodałem.
- A co, jeśli mi się odechciało? - spytał.
- Nie pierdol - rzuciłem krótko, zwieńczając ten moment
głębokim pocałunkiem.
Alex zdjął ze
mnie spodnie. Gdyby nie fakt, że sporo wypiłem, prawdopodobnie poczułbym się
teraz głupio i nieswojo. Otworzyłem na moment oczy. Widziałem, że podnieca się
widokiem mojego nagiego ciała. Dopiero po dłuższej chwili zaczął mnie dotykać. Przesunął
delikatnie dłoń po wewnętrznej stronie mojego uda. Westchnąłem z rozkoszy.
Ścisnął mocno mój pośladek, po czym zaczął bawić się moim członkiem. Pieścił go
najpierw tylko ręką, później jeszcze wargami i językiem. Odsunął się chwilę
przed moim dojściem.
- Alex... - westchnąłem, oddychając ciężko. Czułem, jak całe
moje ciało pulsuje. Wsunął mi dwa palce do ust i poruszył nimi lekko na boki.
Oblizałem je. Wiedziałem, co ma zamiar zrobić. Bez skrupułów wepchnął je we
mnie z całej siły i zaczął mnie rozpychać na wszystkie strony. Jęczałem cicho z
bólu. Chwilę później poczułem w sobie coś o wiele większego. Otworzyłem
gwałtownie oczy i wygiąłem się w łuk. Szatyn założył moje nogi na swoje ramiona
i zaczął delikatnie kołysać biodrami, jakby starał się uniknąć mojego bólu. Z
czasem jego ruchy coraz bardziej zwalniały, co przedłużało stosunek. Czułem
jego ciężki oddech na swoim torsie.
- Szybciej... - szepnąłem.
Po raz
pierwszy postanowił być posłuszny i przyspieszył. Moje jęki zamieniły się w
krzyki i skomlenia. Nigdy w życiu nie czułem tak silnego bólu.
- Wystarczy, Alex... Już... Wysta...
Doszliśmy w
tym samym momencie. Uśmiechnąłem się szeroko, nie otwierając oczu. Po chwili
zatopił się w moich ustach, nie mogąc się od nich oderwać przez dłuższą chwilę.
Ugryzł lekko skórę na moim karku. Syknąłem z bólu.
- I co, jestem dobry w pichceniu? - zapytałem, kiedy padł
nieruchomo na mój spocony z podniecenia tors.
- Praktyka czyni mistrza.
Ja pierdole. Po 6 rozdzialach w koncu przeszlas do sedna.
ReplyDeleteEj te twoje nazwy do rozdziałów potrafią naprawdę wyprowadzić z równowagi. Później człowiek przez całego posta się zastanawia czym się inspirowałaś xD
ReplyDeleteTak między nami fajnie, że go w końcu przeleciał ;D
Zajebistość sama w sobie. xD
ReplyDeleteZajebiste, jak wszystko, pod czym zostawiam ten jeden i ten sam komentarz, abyś mnie pokochała <3
ReplyDelete