24.5.14

Nasrał mi ptak.

Dział: Maniakalny doktor w poszukiwaniu trawy.
Numer rozdziału: 6.
Gatunek: Yaoi.



        Alex spuścił wzrok i przegryzł wargę. Odwrócił głowę w bok, jakby zastanawiał się, czy aby na pewno ma to powiedzieć, czy lepszym wyjściem byłoby odłożenie tego na później. Po chwili rzucił mi wyjątkowo zestresowane spojrzenie. Byłem zaskoczony.
- Chyba zgubiłem klucze do gabinetu. 
        Kurwa, ty chamie pierdolony! Czy zawsze, kiedy proponuję ci łatwy, tani seks, musisz obracać to w żart lub, gorzej, w ogóle mnie nie słuchać?! Cipa! 
- Czy to oznacza, że nie pójdziesz do pracy? - zachichotałem, trzepocząc zalotnie rzęsami. 
- Lepiej - odparł - to oznacza, że pojadę po zapasowe do sekretarki, a ty tu zostaniesz i będziesz ich szukać, póki nie znajdziesz. 
- To jest wykorzystywanie mnie! I co, i co, i myślisz, że ja się tak po prostu zgodzę, tak? Że powiesz te swoje głupie dwa zdania i ja już będę twój, tak? Tak? 
- Już jesteś mój, skarbie - odpowiedział, muskając lekko wargami kącik moich ust.
- Masz jakiś wykrywacz metalu? Znajdę klucze, skoczę ci po piwo, zrobię kolację i kąpiel z płatkami róż - wymamrotałem jednym tchem. Znowu mnie zmanipulował, skurwiel. 
        Pomachał mi ręką na odchodne i wyszedł. Krzyknąłem jeszcze za nim coś w deseń "tylko uważaj na tą sekretarkę" i zabrałem się za szukanie kluczy. 
        Generalnie wyglądało na to, że to będzie pierwsza sobota od dobrych kilku lat, która nie zwieńczy się grubą imprezą. Bo co miałem zrobić? Iść do klubu z dwudziestoparoletnim kolesiem, przedstawiając go znajomym jako swojego faceta? Damn, nawet gender nie było jeszcze tak spopularyzowane, żeby móc iść na imprezę w stroju Conchity Wurst, a co dopiero - pójść tam ze swoim lubym, samemu będąc facetem. Kicha. 
        Znalazłem klucze dość szybko, musiały wypaść mu ze spodni, kiedy się rozbierał, leżały bowiem na jego bokserkach, na które rzuciłem się, kiedy tylko wyszedł z domu. Majestatycznie wymachując nimi nad głową, pobiegłem w podskokach do kuchni i położyłem je na blacie. Niespodziewanie usłyszałem tuż za sobą odgłos otwierających się drzwi. 
- O, to ty... Zapomniałem o twoim istnieniu - odburknąłem. 
- Mogłabym powiedzieć to samo. 
        Ujrzałem kobietę, która przeszkodziła mi dnia wczorajszego w natarczywym uwodzeniu Alexa, które już prawie doszło do skutku. Postanowiłem zacząć tę znajomość od nowa. 
- Martin - wyciągnąłem w jej kierunku dłoń. 
- Rita - odparła chamskim tonem, nie fatygując się podaniem ręki. 
- Nigdy nie zrozumiem, dlaczego kobiety mają taki humor z samego rana - szepnąłem sam do siebie. Nie sądziłem, że to usłyszy. 
- Dlatego wolisz facetów? - spytała. Drgnąłem. 
- T-t-to jest bardzo dobre pytanie - rzuciłem krótko. W zasadzie dopiero teraz uświadomiłem sobie, że chyba jednak nie jestem bi, tylko homo. 
- Jesteś zupełnie taki sam jak on kiedyś... - westchnęła. 
- Kurna, kobieto, rozmawiasz ze mną pierwszy raz, niby w jaki sposób to stwierdziłaś?! - wrzasnąłem, psując melancholijną atmosferę. 
- Alex kiedyś nie był cyniczny, nie aż tak przynajmniej. Poza tym były rzeczy, które go obchodziły, nie to, co teraz - odparła. - Stał się kompletnie obojętnym wrakiem człowieka.
- Masz jakiś pomysł na genezę tego zjawiska? - zapytałem z ciekawością. To była pierwsza i ostatnia okazja, by dowiedzieć się czegoś na temat Alexa. 
- Wiesz, on strasznie nienawidził naszej matki - zaczęła powoli. Korzystając z umiejętności dedukcji doszedłem do tego, że on i Rita muszą być rodzeństwem. - Kiedy mieszkaliśmy z rodzicami, Alex był jeszcze bardzo emocjonalnym człowiekiem. Zdarzało się, że byłam zmuszona siedzieć z nim całe noce, kiedy wył i skomlał tak głośno, że było go słychać w całym domu.
- D-dlaczego? - zdziwiłem się. Granice mojej wyobraźni nie pozwalały mi na wyobrażenie sobie Cartera podczas tego typu rozterki emocjonalnej. 
- Szczerze mówiąc nie wiem tego do dziś. Odnoszę wrażenie, że Alex jako jedyny wie o jakimś niewygodnym zdarzeniu. Nie sądzę, by coś sobie ubzdurał. Napady tych stanów zdarzały się zbyt często i on sam miał momentami ich dość - uzasadniła. - To się skończyło dopiero wtedy, kiedy ojciec niespodziewanie oznajmił nam, że odchodzi od matki, bo kogoś ma. 
        Czułem się, jakbym zardzewiał. Siedziałem naprzeciwko niej i wytrzeszczałem oczy coraz bardziej z każdym słowem, które wypowiadała. 
- Ta kobieta, Nina, dziwnym trafem złapała świetny kontakt z Alexem. Po jakimś czasie on nie chciał nawet wychodzić na dwór i bawić się z równieśnikami. Wolał siedzieć obok niej, kiedy gotowała obiad dla całej rodziny. Nigdy w życiu nie widziałam go tak szczęśliwego - dodała. - Jednak po jakichś trzech latach Nina zachorowała na ciężką chorobę, która w ciągu niecałego roku doprowadziła ją do śmierci. 
        Poczułem, jak łzy cisną mi się do oczu. Poczułem lekkie wyrzuty sumienia, których nie potrafiłem do końca zidentyfikować. Rita jednak opowiadała o tym z kamiennym wyrazem twarzy.
- Od tego czasu zmienił się nie do poznania - podsumowała. - Jednak... Jednak wczoraj, gdy zastałam was razem...
        Uniosłem głowę, silnie łudząc się nadzieją, że powie to, na co czekam. Wiedziałem, że to mało prawdopodobne, jednak z drugiej strony byłem pewien tego, co za moment usłyszę. 
- On miał w oczach to samo, co kiedyś - dokończyła. 
        Uśmiechnąłem się przez łzy. Przepełniało mnie coś dziwnego, kręciło mi się w głowie i było mi ciepło. Rita uśmiechnęła się do mnie również, potarmosiła po włosach i wróciła do swojego pokoju. Siedziałem jeszcze chwilę w bezruchu, wpatrując się w jeden, ślepy punkt. Przegryzłem wargę, usiłując zahamować uśmiech, w rezultacie musiałem mieć naprawdę krzywy ryj. Spojrzałem na tarczę zegarka, było już po trzeciej. Postanowiłem wrócić do domu i, być może, wyjść jednak wieczorem na tę imprezę. 
        Rodzice byli zszokowani moim pozytywnym nastawieniem do życia. Mama uznała, że nowy psychoterapeuta był dobrym wyborem, co potwierdziłem, wybuchając niepohamowanym śmiechem. Pierwsza wizyta zakończyła się wielkim sukcesem. Odpaliłem "Przyjaciół" w TV, zjadłem obiad i postanowiłem sprawdzić, co dzieje się wieczorem w klubach w mieście. Zanim jednak to zrobiłem, spostrzegłem, że dzwoni do mnie nieznany numer. Trochę się zestresowałem, rzadko dzwonili do mnie ludzie, których nie znałem. 
- Tak? - odebrałem.
- Eh, byłem pewien, że zostaniesz - usłyszałem po drugiej stronie. ALEX!
- Nah. Chcę iść na imprezę i ostro się najebać - rzuciłem bez skrupułów.
- Nie - odparł stanowczym tonem. 
- Czy mi się wydaje, czy ty mi czegoś zakazujesz? - wkurzyłem się nieco. 
- Moje gratulacje, twój mózg powoli uczy się pracować - dodał. - Napijemy się u mnie, czekam pod domem. 

3 comments:

  1. Te rozkminy Martina mnie po prostu rozpieprzają ;D
    Rozdział napisany wprost zajebiście ;3
    Szkodami Alexa

    ReplyDelete
  2. Czy pisałam już,że tytuły w maniakalnym są zajebiste?

    ReplyDelete
  3. Zajebiste, jak wszystko, pod czym zostawiam ten jeden i ten sam komentarz, abyś mnie pokochała <3

    ReplyDelete