22.4.14

I: Prolog.

Dział: Zatracona osobowość. 
Numer rozdziału: 1
Gatunek: Yaoi



Nazywam się Akihiko Aoi. 23 lata. Metr osiemdziesiąt siedem. Czarne, postawione na żel włosy. Zielone, powiedziałbym wręcz kocie oczy. Kolczyk w brwi. Prawe ucho całe przekłute. Czarny tatuaż na lewym ramieniu. Styl ubierania punk-rockowy. Obecnie redaktor bez powodzenia.
 Jak zwykle wieczorem wybieram się do pubu przy drugiej przecznicy. Najlepsze drinki w mieście. Właściwie piwo też niczego sobie. Bywam tam dość często ze względu na małe występy nowo utworzonych zespołów rockowych, czasem też metalowych. Jeden z nich to banda moich starych znajomych za czasów technikum. W każdym razie humor zjebany, gdy okazuje się, że właśnie dzisiaj pub został wynajęty na jakąś pieprzoną imprezkę bandy idiotów " tańczących" pod techno. Dobra, nie to nie. Wychodzę i zmierzam w stronę metro, gdy nagle czuję klepnięcie w plecy.
- Akihiko?- odwracam się i spotykam cholernego pracusia Satoshiego. Ciekawe jak go tu przywiało.
- No? - jakoś nie miałem ochoty recytować grzeczną wymianę słów na powitanie.
- Idziesz do tego nowo przeniesionego rockowego pubu?
- Tak?
- Ja też. Koleżanka mojej dziewczyny tam gra. - mało kumaty koleś, ale co ważniejsze, zaprowadzi mnie do miejsca, które zapowiada się ciekawie.
 Pierwsze kroki z zatłoczonym, nowym miejscu. Kolor ścian czarno-ciemnozielony. Dużo miejsca do siedzenia, jak na pub dość obszerna scena. Podoba mi się.
- Słuchaj, musiałbym lecieć. Tam czeka na mnie dziewczyna. - Satoshi wskazuje ręką nieokreślony punkt po przeciwnej stronie klubu.
- Spoko...- mruknąłem i teraz zbliżam się do barku, wypróbować, co preferują.
 Piwo- dobre. Drinki- większy wybór niż zwykle. Atmosfera taka, jaką lubię. Wystarczająco dużo argumentów za, aby częściej tu wpadać.
- A-O-I ! - Jezu, po raz kolejny ktoś narusza moją wszechogarniający całe ciało spokój. Odwracam głowę. Oo, zwariowany Kei. Kumpel z technikum. W sumie jeden z mniej toksycznych przyjaciół (jeśli już używam tego słowa).
- Jak leci?
- Weź, daruj sobie. Dalej, podnoś się i migiem pod scenę!
- Po co?
- Jak ? Wszyscy już są. Szczerze, nie spodziewałem się, że ciebie tu zastanę ale jeśli już rozpoznałem w tłumie te twoje potargane włosy, to głupio byłby nie podejść.
- Ale o co chodzi?
- Saya ma urodziny.
- Jaka znowu Saya?
- Ech...ty naprawdę nie masz głowy do zapamiętywania ludzi.
 Podeszliśmy, zaśpiewaliśmy sto lat, wypiliśmy za jej zdrowie ( tak naprawdę nie wiem skąd tam się wzięli chłopacy z zespołu, ale ostatecznie stwierdziłem, że lepiej dla mnie jeśli nie będę na razie zaprzątał sobie głowy pierdołami, za dużo kłopotów w pracy), posłuchaliśmy kilka utworów, jakie akurat dzisiaj grali i teraz szykowałem się w stronę wyjścia.
 Na zewnątrz było chłodno i wietrznie. Te jesienne wieczory idealnie interpretują mój codzienny nastrój. Kompletne znużenie i zero pogody ducha, na szczęście wszyscy już dawno przyzwyczaili się do mojego ogólnego nie nadążania za szybkim biegiem ich życia. Niestety, nie ma rzeczy, która sprawiałaby mi przyjemność i czystą satysfakcję. Tak to może byłbym bardziej znośny...ale właściwie to jest coś, w czym nadzwyczaj dobrze sobie radzę. Otóż uwodzenie. To jedna z niewielu spraw, w których jestem dobry. Dla przykładu. Właśnie podąża przede mną jakiś chłopak. Szybka ocena sytuacji... dobra, jestem gotowy.
- Ej, ty! Zatrzymaj się! - chłopak, nie wiem, powiedzmy dwa, trzy lata młodszy, stanął jak wryty i niepewnie się odwrócił. Chyba się przestraszył. No nic. Dwie sekundy i już go dogoniłem. Nachylam się i klęcząc, majsterkuję przy jednym z jego adidasów.
- But ci się rozwiązał. - pełen uroku, olśniewający uśmiech. Jak na zawołanie chłopczyna, zmieszany sytuacją, się rumieni.
- D-dzięki. - mruknął, drapiąc się nerwowo za głowę. 



~~*~~



3 comments:

  1. Żeby tak kogoś na adidasa wziąć ;D

    ReplyDelete
  2. Podryw na sznurówkę. B| Muszę to kiedyś wypróbować.xD

    ReplyDelete
  3. I to jest tekst na.podryw! xD

    ReplyDelete