22.4.14

X: Ciemność.

Dział: Zatracona osobowość. 
Numer rozdziału: 10
Gatunek: Yaoi



        Stanąłem jak wryty przyglądając się jej boskiej urodzie. Emanowała tak idealnym pięknem, że zakochanie się w niej od pierwszego wejrzenia było bułką z masłem. Szczupła, wysoka, kobieca, o idealnych kształtach i rysach twarzy. Przychodząc, nie niosła ze sobą chmur czarnej rozpaczy, lecz głęboki błękit nieba i delikatny zapach rannej rosy. Moje serce krzyczało, lecz dusza była spokojna jak ocean tego poranka. Paradoksalnie...
     

Nie miała nawet czarnego kaptura, płaszcza ani kosy w ręku.








~~*~~





           Przebudziwszy się nieokreślony moment później rozejrzałem się wokoło. Przeraziłem się momentalnie - to piekło? Niebo? Rozejrzawszy się wokół dostrzegłem wypełniony przepychem ogromny pokój. Leżałem na szerokim łożu zaścielonym czerwoną pościelą z jedwabiu i likiem poobszywanych haftem poduch. Naprzeciwko mnie znajdował się kominek z czerwonej cegły, w którym niedopałki świadczyły, że chwilę temu pokój rozświetlał jeszcze ognisty płomień. W rogu stała biblioteczka o szerokości całej ściany. W pomieszczeniu nie było okien, a jedyne światło rzucał stojący w rogu barokowy świecznik. Co u diabła...?
        Kalendarz wskazywał ten sam dzień tego samego roku, jednak kolejnego miesiąca. Godziny nie znałem, nie było nigdzie zegara, a mój telefon zniknął. W zasadzie... Razem ze spodniami i całą resztą. Na szczęście nie byłem nagi, jednakże leżące na mnie jak ulał ubrania nie należały do mnie. Były nowe. Zastanawiałem się przez chwilę, w jaki sposób ktoś trafił idealnie w mój rozmiar. Przecież nie targał potencjalnego nieboszczyka po sklepach, żeby wybrać mu dopasowane ciuchy... 
        Zastanawiało mnie również, dlaczego nie odczuwam żadnego bólu ani nie mam żadnych śladów na głowie. Pamiętałem dokładnie przeszywający moje ciało ból zadany przez kulę, która utkwiła gdzieś w moim mózgu. Uświadomiłem sobie, że jestem w miejscu, w które ludzie trafiają po śmierci. Jednak w żaden sposób nie przypominało ani piekła, ani nieba. Czyśćca też nie. Kurwa...
        Chodziłem wte i wewte po pokoju zastanawiając się, jak się stąd wydostać. W zasadzie ryzyko ucieczki było dokładnie takie samo, jak ryzyko zostania tu i czekania, aż to coś przyjdzie do mnie lub po mnie. Rozejrzawszy się po pokoju postanowiłem obmyślić plan ucieczki. W pokoju nie było drzwi. Postanowiłem odsunąć biblioteczkę, jednak była tak sprytnie ustawiona, że przesunięcie jej nawet o milimetr było niemożliwe. Szkoda, że nie noszę ze sobą siekiery... Złapałem się za głowę i oparłem się o ścianę. Nie miałem przy sobie nawet paczki fajek. Wtedy nagle... ujrzałem wyjście. Wyjście znajdowało się na suficie. Była to drewniana kładka w tym samym kolorze, co sufit. Przez kiepskie światło była ledwo dostrzegalna, jednak udało mi się. 
         Wszystko zdawało się być psychodelicznym snem pełnym schiz wytworzonych przez mój umysł. Pocieszał mnie fakt, że, gdyby to było prawdą, byłbym jedyną osobą, która potrafi poradzić sobie z wytworami mojego mózgu. 
         W pocie czoła ustawiłem łóżko na bocznym kancie. Było jedynym przedmiotem w pokoju, który był na tyle wysoki, by pomóc mi sięgnąć kładki. Jebnąłem w całej siły rękami w górę, co skończyło się lekkim krwotokiem, jednak kładka puściła od razu. Wspiąłem się na górę i znalazłem się w ciemnym wąskim korytarzyku. Było ciemno w chuj, jednak postanowiłem czołgać się do przodu, póki nie dojdę do wyjścia. Plusem było to, że korytarz nie miał rozwidleń i ciągnął się jedną, tą samą drogą. Nie musiałem się zastanawiać, w którą stronę powinienem leźć. W pewnym momencie oślepiło mnie ostre światło dochodzące z daleka. Przyspieszyłem tempa, zachowując jednak ostrożność i doczołgałem się tam. Spojrzałem przez szczelinę w dół i dosłownie mnie wciągnęło w bladą nicość.


~~*~~



1 comment:

  1. To mi przypomina książkę na podstawie greckiej mitologii, którą kiedyś przeczytałam.xD Tyle, że główną bohaterką była laska.

    ReplyDelete