5.1.14

Melancholia sierpniowej nocy.

Dział: T.O.P x G-Dragon
Numer rozdziału: 5
Gatunek: Yaoi




Ze specjalną dedykacją dla Choihyunjoonza motywowanie
 mnie do walki, mimo że pisze mi się tak, jak idzie
 kurwie w deszcz. Staram się wyrabiać z rozdziałami niczym
 gacie w kroku, a Ty wspierasz mnie, mimo że te pedalskie 
wypociny są Ci potrzebne jak rybie ręcznik. A potem 
wychodzą mi posty cienkie jak skóra na kaszance (czytaj niżej).
 Może tym razem uda mi się być nieobliczalną niczym ruski kalkulator
 i Cię zaskoczyć. Jesteś niczym mój Jonghyun pośród (innych) dinozaurów. 
~koniec epickiej dedykacji~

~Shiro Seiji




        Gdybym odrzucił jego wyzwanie, okazałbym się marnym tchórzem pozbawionym godności. Nie mogłem mu pozwolić na kolejną dawkę satysfakcji, jaką czerpał z każdej riposty, którą sowicie mnie obdarowywał. Widziałem te maleńkie iskierki w jego oczach, które tylko oczekiwały, aż z moich ust wysączy się krótkie, niewyraźne "pas", głowa pochyli się w dół niemajestatycznie spuszczając wzrok, jakby bała się jego emanującego przewagą nad pozostałą częścią społeczeństwa spojrzenia. Postanowiłem niespodziewanie wyrwać mu pędzel z rąk i samodzielnie namalować przyszłość. Niech tym razem wszystko będzie zależne wyłącznie ode mnie. 
- Przyjmuję wyzwanie. - odpowiedziałem stanowczo, przebijając go wzrokiem na wylot. Uśmiechnął się jeszcze szerzej, co przyprawiło mnie o nieco szybsze, niespokojne bicie serca. "Zaplanował to?" - zastanawiałem się gorączkowo. "Czy znowu przejął wodze nad moim losem, czy może po prostu próbuje ukryć swą grą aktorską to, że tym razem sam padł moją ofiarą?". 
- Życzę ci powodzenia w takim razie. - uśmiechnął się, zniżając ton do ciepłego aktorskiego diapazonu. - Do zobaczenia wieczorem. 
        Odprowadziłem go wzrokiem do samych drzwi. Nie odwrócił się ani razu. Przerażała mnie myśl o przegranej. Mógłbym tracić i zyskiwać godność tysiąc razy, ale nie byłem w stanie wyobrazić sobie jego posiadającego G-Dragona na własność na caluteńką noc. Udałem się do baru i zamówiłem jedzenie, po czym usiadłem przy stoliku w najciemniejszym zakamarku restauracji. Schowałem twarz w dłoniach i westchnąłem głęboko. Sięgnąłem do kieszeni po telefon. Dochodziła czternasta. Zostały mi dwie godziny na obiad, odebranie płyty, dojazd na miejsce i uporanie się z problemami. 
        W trakcie entuzjastycznego pochłaniania posiłku uświadomiłem sobie, że nie postąpiłem właściwie. W zasadzie powinienem był olać z góry na dół jego dziwne zachcianki i to, co sobie o mnie pomyśli, gdy odmówię. Dlaczego kierowałem się swoim honorem zamiast bezpieczeństwem i czystością Dragona? Jak mogłem sobie na coś takiego pozwolić? Na jestestwo ryzyka splamienia jego cnoty, która czyniła go takim... takim... I właśnie w tym momencie zacząłem sobie coś uświadamiać.
     

To nie była troska o bezpieczeństwo przyjaciela. To była silna zazdrość, która nakazywała mi pomóc G pozbyć się cnoty, zanim zrobi to ten kretyn.  



        Mimo to... To niemożliwe. To niemożliwe zważywszy na relacje pomiędzy nami, które od jakiegoś czasu jedynie się pogarszały. Niemożliwe, bo należeliśmy do jednego zespołu, który nie jest zespołem dwuosobowym. Niemożliwe, gdyż musieliśmy uważać na słowa i czyny ze względu na poziom gwiazdorstwa. Niemożliwe, ponieważ obydwaj jesteśmy i byliśmy mężczyznami.


Myślę, że mogę naprawdę go kochać.
Mam ochotę go dotykać.
On... jest zbyt pociągający, żeby
nie uczynić go tylko i tylko moim...
Byłby najlepszym kochankiem na globie,
A nie jakimś głupim przyjacielem.



***



        Im niecierpliwiej czegoś oczekujesz, tym bardziej dłużą ci się sekundy. Boisz się w pełni rozluźnić i pozwolić swojemu ciału na swobodę, spinasz się i sztywniejesz od stóp do głów łudząc się, że zagłuszysz silne bicie serca. Nienawidzisz tego uczucia, w którym jest to jedyny odgłos, który jesteś w stanie usłyszeć, gdy wszystkie pozostałe dźwięki giną stłumione mocą tego jednego. Boisz się, drżysz, żeby w końcu...
- Wiedziałem, że cię tu znajdę. 
        Atmosfera gęstnieje prawie do tego stopnia, jakbyś był zmuszony rozmawiać z osobą, której nie widziałeś od lat. Po prostu nie masz zielonego pojęcia, od czego zacząć, jak wybrnąć z kłopotliwych tematów... Wtedy pozostaje tylko jedno wyjście. Szczerość. 
        Odwróciłem się powoli. Ujrzałem jego twarz okrytą paletą barw, od czarnej rozpaczy poczynając, przez zieleń łaski przechodząc, by zakończyć swój marny żywot na bieli wybaczenia. Rzucił mi jabłko.
- D-dlaczego...? - wyjąkałem. - Przecież...
- Za moje zachowanie. - uśmiechnął się. Zbliżył się do mnie, oparł o barierkę i spojrzał w dół. Dzieliło nas niemalże pięćset metrów od ziemi. - Myślisz, że...
        Rzucił mi porozumiewawcze spojrzenie, po czym uśmiechnął się jeszcze szerzej. Nie byłem do końca pewien, co ma na myśli. Czekałem, ze zdziwieniem przyglądając się jabłku.
- Myślisz, że mógłbyś przegrać z Key'em? - zapytał niespodziewanie. Wzdrygnąłem się. Poczułem, jak moje ciało przeszywa deszcz emocji. W zasadzie... To było bardziej jak grad.
- Ty wiesz... Skąd wiesz? - spytałem, usiłując hamować ogarniające mnie zewsząd emocje.
- Powiedział mi. - odrzekł stanowczo. - To dlatego nie przyszedłeś na przyjęcie urodzinowe?
        Zastygłem na moment w bezruchu, by po chwili przylgnąć do niego całym ciałem i przytulić z całej siły. Roześmiał się. Ucieszył mnie fakt, że nie zdaje sobie sprawy z moich uczuć, którymi go darzę. Wplotłem dłonie w jego włosy i miałem ochotę zatrzymać tę chwilę na wieki.
- A więc, co to był za zakład? - zapytał cicho. Odetchnąłem z ulgą, że nie wiedział nic więcej.
- Nie martw się tym. Jestem głupi, że go przyjąłem. - westchnąłem.
- Hm... Zdziwiło mnie to. Nigdy wcześniej nie przyjmowałeś jego wyzwań. - zaczął. - Czy to oznacza, że nagroda była dla ciebie wyjątkowo atrakcyjna?
- Bardzo.




~~*~~



3 comments:

  1. Ćis-moll!
    Chyba cię pojebało. No co to ma być ja się pytam??
    Czy ty myślisz że jaką dedykacją załagodzisz fakt, że nic się prawie kur*a nie wyjaśnia?
    I co to ma być za KEY? Bo chyba nie nasz Kim Kibum kij kijaszek z kijowa?
    Wtf? Mam nadzieję, że bardziej się postarasz następnym razem.
    Pozdrawiam
    Choi Hyunjoon
    P.S. Ale wiesz, że i tak Cię kocham :*
    P.S.2 Bardziej niż Karolę ;********************************

    ReplyDelete
  2. Gdzie reszta? ;<
    Niesamowite opowiadanie!! Pełne emocji, zrozumienia. Nawet uznaję te przekleństwa które w czasie czytania się przewijały.
    Co mnie poruszyło? To, że żadnego z bohaterów nie zrobiłaś takim typowym dominatorem. Oprócz tego- bardzo fajnie pokazane charaktery chłopaków. Jestem strasznie zadowolona :) Definitywnie pozytywne zaskoczenie. Czy jest szansa na kontynuację?

    Pozdrawiam!!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie tylko szansa. :D
      Nie jestem w stanie określić, kiedy się pojawi, ale się pojawi. Na pewno.

      Delete