Dział: Primavera
Numer rozdziału: 5
Gatunek: Fantasy, komedia, przygodowe
Obudziło mnie nucenie. Piosenką na dziś zostało Do You Love Me według Matta Duska.
Otworzyłem oczy i spojrzałem w bok. Dave siedział na
parapecie i gapił się w okno. Właśnie doszedł do swojej ulubionej części
piosenki. Teraz się zatnie i będzie w kółko śpiewał ten sam fragment, aż mu się
nie znudzi.
-Jaką dzisiaj mamy rocznicę?- spytałem zaspanym głosem.
-Szczególną.
Spojrzałem na Dave’ a z lekkim zdziwieniem.
-No dobra, ale czego to rocznica?
Dave spojrzał na mnie z uśmiechem z dodatkiem politowania.
Dziwne…
-Wybacz braciszku.- podszedł do mnie i poczochrał mnie po
głowie.- Za młody jesteś.
To było dopiero zadziwiające.
-Jak to: jesteś za młody? – podniosłem się.
-Normalnie.- Dave wyszedł z pokoju
-Dave!- zawołałem za nim poirytowany. Wygrzebałem się z
łóżka.
Dogoniłem go w kuchni.
-Znowu traktujesz mnie jak dzieciaka! Mam 15 lat! I nie pij
z gwintu!
Spojrzał na mnie zatrzymując się w połowie gestu
przechylenia otwartej butelki. Wyjąłem z szafki kubek i postawiłem na blacie.
Wziąłem od niego butelkę i nalałem z niej do kubka. Zakręciłem butelkę. Dave
teatralnie przewrócił oczami.
-Wrażliwiec.- dał mi kuksańca w bok.
-Po prostu cywilizowani ludzie tak nie piją.- mruknąłem.
Wróciłem do zasadniczego tematu.- Co to za rocznica?
Grając na zwłokę zaczął pić. Duszkiem. Wyraźnie mnie
prowokował…
W końcu oderwał się od kubka.
-Ja lecę.- rzucił i ruszył do wyjścia.
-Dave!- usłyszałem jak zamknęły się drzwi.
Zabuzowało we mnie. Ruszyłem do pokoju Bel’ a. Zapukałem.
-Wchodź, Drago.
Wszedłem.
-Skąd wiedziałeś że to ja?
Bel spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem. Właśnie się golił.
-Dave nigdy nie zadał sobie trudu pukanie do mojego pokoju.
Zawsze wchodzi z marszu.- wytarł twarz ręcznikiem, i spojrzał na mnie uważnie.
-O co chodzi?
Przestąpiłem z nogi na nogę. Zawsze mnie jakoś onieśmiela.
Ma zwyczaj lustrowania ludzi wzrokiem i zgadywania na podstawie ich ciała o co
im mniej więcej chodzi.
-Dave dziwnie się zachowuje…
-A jakaś rocznica, co?- spytał z westchnieniem.
-Nom. Tylko że nie chce mi powiedzieć jaka to rocznica.
-O to chodzi..- uśmiechnął się. Zamyślił się- którego
dzisiaj mamy?
-13października…- podsunąłem z nadzieją.
Myślał trochę, po czym prychnął rozbawiony, i spojrzał na
mnie z szerokim uśmiechem.
-A dlaczego Dave nie chciał ci powiedzieć jaka to rocznica?
-Stwierdził że jestem za młody.- żachnąłem się.
Bel uśmiechnął się szerzej.
-Skoro on tak twierdzi.- próbował się nie roześmiać.
Widziałem to!
-No weź.- żachnąłem się. – Powiedz.
Podszedł i przeszedł obok mnie.
-Wybacz, młody.- z coraz większym trudem powstrzymywał
śmiech.
-Bel!
Ale mówiłem już tylko do węża który spojrzał na mnie jeszcze
dziwnie, i wypełzł przez otwór dla kota w drzwiach.
Rozdrażniony stałem jeszcze wpatrując się w drzwi. Wściekły
ubrałem się, i trzaskając drzwiami również wyszedłem. Będąc już na dole klatki
schodowej, wróciłem na górę i zamknąłem drzwi na klucz.
Tylko ja to robiłem. Oni nigdy nie mieli przy sobie kluczy.
Postanowiłem wrócić bardzo, bardzo późno.
*
Kręciłem się po mieście. Jakoś doszedłem do czarnego skrzyżowania.
Chyba miałem nadzieję ją spotkać.
Cheza. Ja muszę…
-Draguś! – usłyszałem za plecami.
Odwróciłem się i
uśmiechnąłem.
-Cześć Kity. – schyliłem się i pozwoliłem wejść dziewczynce
na plecy. Rosie wziąłem na ręce.
-Masz coś dla nas, Draguś?
-Niestety…- zacząłem przepraszająco.
-Na szczęście.- powiedziała Jess przekrzywiając głowę.
-Jak to: na szczęście?- obruszyła się Kity.
-Jak to?- powtórzyła Rosie.
-Doskonale wiecie.- Jess zwróciła się do mnie.- U Emme
zjadły już o wiele za dużo. Po za tym, Kity ma karę.
Wykrzywiłem głowę tak, żeby móc spojrzeć na dziewczynkę.
-Co zrobiłaś, co Kity?
Kity postanowiła postawić na sprawdzoną strategię.
-Ja nic…- powiedziała niewinnym głosikiem przytulając się do
mojej głowy.- Przecież ja nigdy nic nie robię.
-Też prawda.- Jess uśmiechnęła się ironicznie.
-W sensie nic złego.- zamruczała Kity z lekką irytacją. Postawiłem Rosie na ziemi, a Kity po chwili
do niej dołączyła. Jess przejęła
inicjatywę.
-No, biegnijcie.
Rosie zaczęła zabawę w gonito. Dziewczynki ze śmiechem pobiegły przed siebie.
-To co przeskrobała?
Jess chwilę milczała.
-Przyjaźnię się z Emme od paru lat. Zależy mi na tej
przyjaźni. Ale równie mocno zależy mi na przyjaźni z wami. –uśmiechnęła się do
mnie. Zrobiło mi się trochę cieplej…- Głównie dlatego, że już się z wami zżyłam.
Po za tym wiesz jak to się zaczęło.
-Dave…-wtrąciłem.
Kiwnęła w zamyśleniu głową.
-Pamiętam jak bardzo była szczęśliwa. Jak bardzo obydwoje
byli szczęśliwi.- zamyśliła się- Emme tyle dla mnie zrobiła. Chce żeby innym
było jak najlepiej, i bardzo dobrze
doradza. Ale… tak bardzo gubi się we własnym życiu…
Westchnęła.
-Ciągle sobie wmawia, że go nienawidzi…- potrząsnęła głową-
W każdym razie… Gdyby się dowiedziała że z wami trzymam… Wiesz- spojrzała na
mnie.
-Posądziłaby cię o trzymanie z nami… na froncie?
Wolno pokiwała głową.
Zamyśliłem się.
-Emme jest głupia.- stwierdziłem w zamyśleniu.
Jess obruszyła się.
-Drago…!
-Czekaj, czekaj- uspokoiłem ją. Spojrzała na mnie z
oczekiwaniem.
-Chodzi mi o to- ciągnąłem- Czy ona widzi, że to co robi
rażąco świadczy o czymś zupełnie odwrotnym niż nienawiść?
Nadal patrzyła na mnie z oczekiwaniem.
-W końcu, gdybym ja był na jej miejscu, i był do głębi
przekonany o tym, że nienawidzę jakiegoś faceta mieszkającego tutaj…
Wyprowadziłbym się. Przynajmniej na jakiś czas.
-Chociaż z drugiej strony, mogłoby być to odczytane jako
znak, że nadal jej zależy, i że wyjeżdżając chce leczyć rany.- powiedziała
Jess.
Kiwnąłem głową.
-Fakt…- spojrzałem na Jess z lekkim niesmakiem.- Zupełnie
niepotrzebnie sobie utrudniacie życie. Nie łatwiej by jej było się zdecydować,
czy kiedy go zobaczy następnym razem, to czy się z nim pogodzi, czy go zabije?
Bo tak to ona ciągle kończy tak jakoś pomiędzy!
Jess pokręciła głową rozbawiona.
-Jest jeszcze sprawa jej dumy. Po za tym, wiesz… Dave też
jest jakiś niezdecydowany w działaniu.
Uniosłem pytająco brwi. Rozwinęła myśl.
-No wiesz… Wczoraj przyszedł za Chezą pod dom Emme. Postąpił
zupełnie odwrotnie niż powinien zachować się chłopak chcący odzyskać
dziewczynę. Zamiast ją jakoś ugłaskać…
-Próbował ją pocałować?
-W sumie… W pewnym momencie na to wyglądało… Ale właśnie
wtedy wszystko spieprzył…
-Jasne. Spanikował.
Jess spojrzała na mnie z lekkim zdziwieniem.
-Szczerze tak myślałem. Ciągle mówi, że ona go kocha, ciągle
jest jej pewien, ale gdzieś w środku czuje, że to wcale nie jest takie pewne.
Spanikował w ostatniej chwili, bo wystraszył się, że jednak go odepchnie. Wolał
się ‘przygotować’.
Jess patrzyła na mnie
z lekkim podziwem.
-Zamieniasz się w mojego ojca, co?
Obruszyłem się.
-Nie, niby dlaczego…?- przypomniało mi się.- Właśnie Jess.
Wiesz może jaką Dave i Emme mają dzisiaj rocznicę?
Zamyśliła się, po czym uśmiechnęła się.
-Tak…- powiedziała ostrożnie-A co?
-No- zawahałem się- Dave mi nie chce powiedzieć.
Roześmiała się
-Dlaczego?
Zachmurzyłem się
-Nieważne- odburknąłem.- Powiedz, proszę.
-Wybacz Drago.- roześmiała się znowu.- Chciałabym, żebyś
usłyszał to z jego ust.- Roześmiała się jeszcze głośniej.
Żachnąłem się i poszedłem w drugą stronę.
O co im chodzi z tą rocznicą?
*
Im dłużej się zastanawiałem tym bardziej mnie to gnębiło.
Dlaczego nikt mi nie chcą powiedzieć o co chodzi?!
Wtedy zobaczyłem ją. Szła naprzeciwko. Emme. Świetnie…
Założyłem okulary i postanowiłem przeżyć.
Zignorowała mnie.
Odetchnąłem kiedy nagle znowu we mnie zabuzowało. Sprawę z
tego , jak idiotycznie się zachowałem, zdałem sobie dopiero później.
-Emme- zawołałem ją odwracając się. Przystanęła i niechętnie
odwróciła głowę.
-Masz jakiś problem?- spytała lodowatym głosem.
-Tak.- O rany…
Odpowiedź ją najwidoczniej zaskoczyła. Odwróciła się do
mnie.
-Czego wy, do cholery, macie dzisiaj rocznicę?!
Wyglądała na mocno zaskoczoną.
-Wy w sensie… kto…?
Musiałem przyznać, że po raz pierwszy zrozumiałem, dlaczego
Dave uważa, że Emme potrafi być słodka.
-No…- zrobiłem nieokreślony ruch ręką.- Wy. Ty i Dave. Czego
macie dzisiaj rocznicę?
Emme patrzyła na mnie nierozumiejącym wzrokiem. Nagle ją
tknęło. Przestała być słodka.
-Bo co?
W tej chwili oprzytomniałem. Teraz ja się zmieszałem.
-No bo… To znaczy… Ja…- spuściłem wzrok- On mi nie chce
powiedzieć….
Czułem jej spojrzenie. Po chwili odwróciła się. Ale zamiast
ruszyć przed siebie, stała. W końcu
poszła. A ja patrzyłem za nią z szeroko otwartymi oczami, wmurowany w ziemię.
I przez coś takiego miałem zrujnowany cały dzień? TEGO mi nie
chcieli powiedzieć?
Poczułem jak na moje ramię spada coś ciężkiego.
-Co tam Młody?
Spojrzałem na Dave’ a spode łba.
-Słyszałem że strasznie cierpiałeś przez brak wiedzy? To co-
pochylił się- jestem gotów uchylić rąbka tajemnicy.
Strząsnąłem z ramienia jego rękę.
-Te Drago!- zawołał za mną ze zdziwieniem- Co ci?
-Zabije cię!- co za palant! I na coś takiego miałem niby być
‘za młody’?
Taką rocznicę to ja *bip*, kur….!
*
Młody najwyraźniej był wkurzony. Poszedłem za nim.
Weszliśmy do naszej kamienicy. Drago z rozdrażnieniem
próbował trafić kluczem w dziurkę. Westchnąłem, podszedłem do niego i odebrałem
mu klucz.
-No,
kariery wśród dziewczyn to ty nie zrobisz jak nie umiesz trafić…
Spojrzał na mnie podejrzliwie.
-O co ci chodzi?- burknął. Poczochrałem go po głowie i
otworzyłem drzwi.
-Nic dziwnego, za młody jesteś.- spojrzał na mnie
nieprzyjemnym wzrokiem. Uśmiechnąłem się.
Prychnął.
-Tak samo jak na tą waszą rocznicę?- uniósł brwi, ale
wszedł.
Bel odetchnął. Spojrzał na Drago.
Ten ciągnął dalej.
-Ta rocznica jest bzdurna! Rocznica sprawdzania materaca??
Co to w ogóle jest?
Spojrzałem na Bel’ a. Równocześnie się wyszczerzyliśmy.
-Wiesz co Drago?- nachyliłem się do brata.- Gdybyś nie był
za młody to byś zrozumiał co w tej rocznicy jest takiego…- szukałem
odpowiedniego słowa.
-Ciekawego?- wspomógł mnie Bel.
-Tak, chyba można to tak określić.- ponownie się wyszczerzyliśmy.
-Sprawdzanie materaca? Ciekawe?- spytał powątpiewająco
Drago.
-Może być nawet bardzo ciekawe, uwierz.- nachyliłem się do
jego ucha- Zależy w jaki sposób go sprawdzasz.
-Jaśniej?
Westchnąłem.
-Drago, jak myślisz? Co mogłem robić z Emme na materacu?-
jaśniej chyba się nie da, prawda?
Wystarczyło. Sądząc po odcieniu czerwieni na twarzy Drago,
chyba zrozumiał.
-Widzisz?- powiedziałem prostując się- Mówiłem, że jesteś za
młody.
Drago spojrzał na mnie ze złością.
-Wcale, że nie jestem za młody!
-Tak? –uniosłem kpiąco brew. – Czyli co, szykujesz się do
występu w roli papryki?
Spaprykowiał jeszcze bardziej. Odwrócił się gwałtownie i
ruszył ku oknie, za którym umieszczone były schody prowadzące na dach.
Westchnąłem. Odwróciłem się do Bel’ a.
-Musiałeś mu mówić?
Bel spojrzał na mnie z uwagą.
-Ja mu nie powiedziałem.
Staliśmy chwilę bez
ruchu.
-Jess? – zaproponowałem.
Znowu chwilę postaliśmy.
-Drago?- krzyknąłem
Drago właśnie zamykał okno. Wstawił do pokoju głowę.
-Co?- burknął.
-Właściwie kto ci powiedział o tej rocznicy?- spytałem.
Drago zrobił zmieszaną minę
-Znajoma…- mruknął.
-Znajoma?- powtórzyłem- Znajoma czyli kto?
Głowa Drago dołączyła do tego samego otoczenia co reszta
jego ciała. Chwycił okno.
-Emme.- mruknął i gwałtownie zamknął okno.
Zamurowało mnie.
Bel podszedł do mnie i pomachał mi ręką przed twarzą.
-To kto mu w końcu powiedział?- spytał patrząc na okno.
-Mówi…- przełknąłem ślinę i postarałem się jak najlepiej
zmobilizować szare komórki.
-Mówi… że to Emme.
-Co Emme?
Spojrzałem na niego.
-Emme… powiedziała mu nazwę naszej dzisiejszej rocznicy.
ZNOWU staliśmy bez ruchu.
Nareszcie do mnie doszło. Uśmiechnąłem się szeroko.
-Mówiłem.- powiedziałem – Mówiłem!
*
Po spotkaniu z Drago coś mnie zaciągnęło z powrotem do domu.
Chwilowo zapomniałam o Luce. I Chezie.
Gdy weszłam do domu od razu skierowałam swoje kroki do
pokoju Luki.
Kazałam jej wyrzucić wszystkie rzeczy związane z Davem. Wiem
że i tak tego nie zrobiła.
Stałam chwilę w drzwiach jej pokoju. W końcu weszłam.
Zajrzałam pod jej łóżko. Wyjęłam
znajdujące się pod nim pudełko po butach.
Otworzyłam wieko. Nie zwracałam uwagi na wszystkie te rzeczy
które się w nim znajdowały. Musiałabym na nią później nakrzyczeć.
Zdjęcie znalazłam na samym dnie. Było w przezroczystej folijce.
Wyjęłam je i patrzyłam na nie przez dłuższą chwilę. Zacisnęłam zęby.
Zamknęłam wieczko pudełka i wsunęłam je z powrotem pod
łóżko.
Poszłam do salonu i usiadłam na kanapie. Patrzyłam na
zdjęcie.
Wszystkie zdjęcia na których był Dave spaliłam. Wiedziałam
że Luka wzięła jedno. Pozwoliłam jej na to. Był jedną z niewielu osób które
Luka lubiła. Zwłaszcza, że wybrała to na którym był tylko on.
Rocznica sprawdzania materaca. Co za bzdurna nazwa.
Uśmiechnęłam się.
Jednak od razu się skarciłam.
Podeszłam do okna ze zdjęciem ręku. Pogrążyłam się w
myślach.
Z rozmyślania wyrwał mnie łomot za plecami. Odwróciłam się
gwałtownie.
Drzwi były otwarte, a na ziemi leżała Cheza na której z
kolei leżała Luka. Wsunęłam zdjęcie do tylnej kieszeni spodni. Westchnęłam.
Myślałam że sama Luka to kara za wszystkie moje grzechy. A tu jeszcze dali mi
Cheze. Ja chyba będę świętą. Uśmiechnęłam się do nich. No, to zacznijmy od
góry.
-Luka, zejdź z Chezy. Cheza, nie czyść podłogi, dobrze? –
spojrzałam na drzwi- A następnym razem wlatujcie do domu…- zastanowiłam się-
ostrożniej. Jeszcze sobie coś zrobicie.- westchnęłam.
Luka wstała.
-Co tam masz Emme?
Zauważyła? Eh, co za czepialskie dziecko…
-Nic.- odwrócić uwagę.- Chcecie coś do picia?
Obie chętnie przystały na moją propozycję.
Kiedy piły spojrzałam jeszcze na zdjęcie.
Zawsze wiedziałam, że związek z Davem był czymś zbyt pięknym
żeby mógł być prawdziwy. Gdybym wiedziała to wcześniej… Nie cierpiałabym tak
teraz.
Prawda?
~~*~~
Serio ludzie na zawał schodzą ze względu na wygląd bloga?
ReplyDeleteZaciekawiło mnie,będę wpadać.
Pozdr,
http://genialny-idiotyzm.blogspot.com/
Wiesz co, dialogi to nie wszystko. Przeskakujesz z postaci na pistać, niewiadomo czyje myśli opisujesz. 5 rozdziałów a historia nawet lekko nie określona. O czym piszesz? Pierwsze 3 rozdz to taki misz-masz - zrób coś z tym, jeśli chcesz uratować "opowieść".
ReplyDeletehi hi hi, zgadzam się, ochów i achów dodać się nie da, więc kropka to wszystko, co da się owiedzieć :)) Sylwia
ReplyDelete