2.11.13

Pojawił się ten jeden.

Dział: One Shot
Numer rozdziału: - 
Gatunek: Yaoi



        To mnie zmieniło. Zmieniło niewiarygodnie szybko i z taką łatwością, jak gdybym był temu uległy. Czy byłem...? Nie mam pojęcia, co się stało. Nagle coś we mnie pękło, przeszło w burzę myśli, walkę ze samym sobą, tylko po to, by zakończyć się kompletnym końcem końców i zapomnieniem o przeszłości. Nie pamiętam, jaki byłem wcześniej. Wiem jedynie, że nie taki, jak obecnie. 
        Przez długi czas zastanawiałem się, jaki właściwie byłem, zanim to mnie zmieniło. Próbowałem odkopać najdalsze zakątki moich wspomnień, jednak napotykałem tylko brud, kurz i pustkę. Im bardziej usiłowałem odnaleźć coś związanego z moją przeszłością, tym bardziej uświadamiałem sobie, że oddalam się od własnego ja. 
        Przeglądałem stare notesy, pamiętniki, wszystko, co posiadało jakieś moje zapiski, notatki, cokolwiek. Nie potrafiłem zrozumieć autora. Był dla mnie zupełnie obcą osobą. Naprawdę nie miałem pojęcia, co się stało. 



~~*~~



       Z drugiej strony odnosiłem nieodparte wrażenie, że to, co robię jest ściśle uzasadnione i nie powinno nikogo dziwić. Wielu sądziło, że mam skłonności do hipochondrii, jednak ja naprawdę czułem się wyjątkowo źle. Ze stanem psychicznym było jeszcze gorzej. W tłumie liku problemów nie potrafiłem skupić się na życiu codziennym, co tworzyło wokół mnie specyficzną aurę, mój własny, zamknięty świat, do którego nikt nie miał prawa wstępu.
        W pewnym momencie zauważyłem, że ludzie zaczęli się mnie bać. Na początku dziwiło ich moje absurdalne zachowanie, nieukrywana szczerość. Później obawiali się nawet, że ich zabiję. 
        Nie potrafiłem kłamać. Albo po prostu... Nie widziałem w tym najmniejszego sensu. Często spotykałem się z opinią, że jest to dozwolone w przypadkach, kiedy robimy to dla czyjegoś dobra. I że niby mam ściemniać, żeby ktoś poczuł się lepiej, ta?
         Mój świat był zamknięty na cztery spusty, byłem zawieszony w czasie. Krzyczałem przez zamknięte usta, nie oczekując pomocy. Kto mógłby zrozumieć... Może i się domagałem, jednak ingerencja z zewnątrz była więcej niż zbędna. Odpowiedziałem na uczucia ludzkości cholerną wzajemnością strachu. 
        I wtedy się to zdarzyło. Ktoś odnalazł klucz. Właściwie... Nie potrzebował go. Przełamał całą tę barierę własną osobowością. Tak jak powiedział kiedyś Einstein, "Wszyscy wiedzą, że czegoś nie da się zrobić. I wtedy pojawia się ten jeden, który nie wie, że się nie da, i on właśnie to coś robi".



~~*~~



        To pewnie dlatego, że wtedy jeszcze nie zdawał sobie sprawy, jaki ze mnie skurwiel. Po dłuższym czasie koleś okazał się duszą towarzystwa o nieprzeciętnym poczuciu humoru. Ludzie lgnęli do niego drzwiami i oknami, a on cieszył się życiem. "Teraz zostawi mnie na pastwę losu i wszystko wróci do stanu pierwotnego" - pomyślałem wtedy z uśmiechem. Co się okazało? Olał całą resztę, bo wolał spędzać czas ze mną. Dopiero wtedy poczułem wyrzuty sumienia z powodu charakteru. Pierwszy raz bałem się zranić kogoś swoim jestestwem. Nie chciałem, by czuł się przeze mnie źle, nie po tym, jak wyciągnął do mnie pomocną dłoń.
        Intrygował mnie. Tak bardzo mnie intrygował. Nigdy nie wiedziałem, o czym myśli. Wypowiadał się raczej szczerze i na temat, jednak po dłuższej znajomości zauważyłem, że skrywa coś pod maską doskonałości. Wystarczyło spojrzeć na jego twarz, gdy siedział czasem w sali lekcyjnej skupiony lub spoglądający przez okno. Na jego twarzy malował się smutek i troska. Jednak nigdy nie odważyłem się zapytać, co jest powodem. 



~~*~~



        Po roku znajomości z nim moje cechy wrodzone pozostały, aczkolwiek pojawiły się obok nich również te nowe. Narodziły się przejawy empatii, radość czerpana z życia, beztroska. Zniknęło cierpienie, lęk przed zaufaniem, obojętność. Pierwszy raz ujrzałem świat w kolorach tęczy. Światło i ludzie... Słone krople pod powiekami. Umarło moje dzikie jestestwo do niczego niepodobne, tętniące życiem bez jakiejkolwiek formy. Byłem jak beztroskie dziecko nieświadome świata. Jednak... pojawiła się również namiętność. 
        Nie miałem pojęcia, z czym to się je. Na początku to zignorowałem, uznałem, że to jedno z gamy uczuć, z którymi dopiero się oswajam. Jednak różniło się nieco od pozostałych. 
        Stał się w moich oczach Bogiem. I nie chodzi tu o jego rangę, o jego wyższość wobec pozostałych. Był zwyczajnie doskonały. Uratował mnie. Podświadomie chciałem się czegoś od niego nauczyć, wyłapać to, czym ciągnie do siebie ludzi. Wpatrywałem się w niego tak często, tak bez umiaru, tak zachłannie, że... to był mój koniec. 



~~*~~



        Miałem przed sobą osobę, do której czułem niewiarygodnie silną więź. Był dla mnie wszystkim. Nie miałem nikogo ani niczego poza nim. Stawałem się zawistny widząc, jak rozmawia z kimkolwiek innym. Pierwsza osoba, która potrafiła mnie naprawdę zrozumieć, której moje zachowania ani razu nie wydały się dziwne. Doprowadziłem się do stanu, w którym nie byłem w stanie już więcej udawać. 
        Pewnego dnia nie zapanowawszy nad potokiem słów wyrwało mi się coś na kształt wyznania miłosnego. Na szczęście spontanicznie udało mi się z tego wybrnąć, obracając wszystko w grę słów. Uznał to za żart. Tego samego dnia otworzyliśmy nowy etap w naszym wspólnym życiu: etap wyznawania sobie poważnych uczuć w formie żartu. 
        Rozdział ten trwał około roku. On rzucał słowa na wiatr, a ja napalałem się każdym powiedzianym przez niego słowem, mimo iż wiedziałem, że nic nie znaczy. Starałem się, by moje wyznania zawsze były prawdziwe. I faktycznie, ociekały szczerością. Jednak on o tym nie wiedział. 



~~*~~



        Z tej gry nigdy nie było innego wyjścia niż przegrać lub wygrać. Jednak podjęcie działania było zbyt ryzykowne. Wolałem cierpieć w taki sposób niż stracić go na zawsze... Dlatego... Postanowiłem, że nigdy mu o tym nie powiem. 


~~*~~


        

3 comments:

  1. https://www.facebook.com/photo.php?fbid=550637101721117&set=a.125883257529839.23411.125175070933991&type=1&theater
    Skąd Ty bierzesz te wszystkie pomysły o,O

    ReplyDelete
  2. Ach ta pieprzona miłość. Zawsze pojawia sięw nieodpowiednim momencie i widzimy ją w nieodpowiedniej osobie. ;-;
    Skąd ja to znam. Ale ten sposób jest najlepszy xd sama go stosuję od dawien dawna.

    ReplyDelete