12.7.13

| Ofiara Nietrzeźwości | - Vol. 1

Dział: Jonghyun x Taemin
Numer rozdziału: 1
Gatunek: Yaoi



        Adrenalina, stres, kołatanie serca, euforia, motylki w brzuchu, entuzjazm. Wszystkie te uczucia towarzyszyły mi niemalże od samego powstania SHINee. Dopóki potrafiłem powstrzymać emocje, nie miałem się o co martwić. Jednak mieszkanie z nim pod jednym dachem oraz przynależność do tego samego bandu tylko to utrudniały.
        Ponadto zauważyłem, że Onew bacznie obserwował wszystkie moje ruchy. Czyżbym zachowywał się podejrzanie? Obawiałem się, że daję po sobie poznać, co się kroi. Fakt, często zdarzało się, że nie mogłem oderwać wzroku od Taemina. Szczególnie, gdy tańczył... Delikatne i swobodne ruchy jego bioder, śmiałe kołysania sylwetką... Aczkolwiek nie tylko ja miałem tendencje do wpatrywania w niego się ukradkiem podczas gdy tańczył! W końcu był zdecydowanie najlepszym tancerzem z nas wszystkich.
        Pewnego razu, gdy wróciliśmy z koncertu, strzeliliśmy sobie po kilku piwach, by uczcić udany dzień. Taemina dość szybko rozłożyło, więc stwierdził, że lepiej będzie mu zostać w mieszkaniu i nieco wytrzeźwieć. Jednak Minho zaproponował, abyśmy wszyscy udali się do baru karaoke. I faktycznie to zrobiliśmy. Wzięliśmy Rudego pod pachę i poszliśmy pić w nieskończoność. Ktoś, prawdopodobnie Key, postawił wszystkim dwie kolejki, nakazując barmanowi zrobić drinki mieszane. Po dłuższym czasie byłem tak upojony i odurzony, że osunąłem się na ławę. Zauważyłem, że reszta zespołu też przestaje kontaktować. Miałem ogromną ochotę położyć się na ziemi i zasnąć, gdy nagle dopadł mnie ten widok... Zobaczyłem wtedy bezwładne ciało Taemina, które powoli osuwało się na sofę, sparaliżowane i bezsilne do tego stopnia, że można by było z nim zrobić, czego dusza zapragnie. Przegryzłem wargę. Z trudem podniosłem się z ziemi, podtrzymując się stojącej nieopodal ławy. Nie byłem pewien, czy jestem na tyle trzeźwy, że uda mi się przebyć pół sali, która dzieliła mnie od niego. Mimo wszystko spróbowałem. Pierwsze kroki stanowiły dla mnie niewyobrażalny trud, jednak zdołałem doczłapać się do kanapy, na której leżał. Zająłem miejsce obok niego.
- J...Jong... Jonghyun... - szepnął. Moje ciało przeszedł dreszcz. Jego koszulka lekko się zadarła, odsłaniając tym samym część torsu, na którym widniało kilka kropel potu. Obcisłe jeansy miał lekko obsunięte, musiały mu lekko spaść, gdy upadł na kanapę. To wszystko jeszcze bardziej utwierdzało mnie w przekonaniu, że moje spodnie nie zdołają więcej wytrzymać i za krótki moment pękną.  - Gdzie... reszta...?
        Rozejrzałem się. Widziałem wokoło masę kompletnie nieznajomych mi ludzi. Może było to spowodowane nietrzeźwością, jednak naprawdę nie byłem w stanie dojrzeć ani Minho, ani Key'a, ani Onew'a.
        Taemin otworzył oczy. Byłem ciekaw, co chce zrobić. Tylko patrzył. Patrzył tymi swoimi wielkimi oczami i słodko się uśmiechnął. Słodko jak zwykle. Odwzajemniłem to.
- Jonghyun... - wyszeptał ponownie.
        Energicznie złapał się oparcia kanapy, podniósł się i usiadł, usiłując zachować stabilność. Patrzył nieobecnym wzrokiem gdzieś pod stojący przed nami stolik do kawy.
- Niedobrze... - wyjąkał. - Jong... pomóż mi dojść do toalety, proszę...
        Zważywszy na jego słabą do picia głowę, nadal trzymał się bardzo dobrze. W tym momencie zacząłem żałować, że nie stanąłem w jego obronie, gdy chciał zostać w mieszkaniu. Cóż, było już po fakcie, więc, korzystając z tego, że byłem trzeźwiejszy od niego, zarzuciłem jego rękę przez moje ramię, podniosłem go i pomogłem mu dojść do ustronnego miejsca.
        Przez bitą godzinę stałem nad nim, gdy zwracał. Wyrzuty sumienia odzywały się jeszcze głośniej. Westchnąłem głęboko. Gdy skończył, opuścił klapę, usiadł na niej i oparł głowę na dłoniach. Był o wiele bledszy niż zwykle. Złapałem się na tym, że znów wgapiam się w niego bez większego powodu i nie potrafię oderwać od niego wzroku. Postanowiłem zaryzykować. Co mi szkodziło? Stwierdziłem, że zawsze mogę się bronić tym, że byłem pijany. W takim stanie brzmiało nawet logicznie.
        Szybkim ruchem dłoni zamknąłem drzwi od WC i bez namysłu rzuciłem się na niego i zacząłem obsypywać pocałunkami jego zimny i wilgotny od potu kark. Próbował mnie odepchnąć, jednak był zbyt słaby, by to zrobić. Odsunąłem się na małą odległość i zapytałem cicho:
- Mam przestać?
        Nie odpowiadał przez dłuższy moment. Naprawdę byłem skłonny odpuścić, gdyby tego nie chciał, jednak niespodziewanie wsunął dłonie pod moją koszulkę jakby próbował ją rozerwać. Pomogłem mu, zdejmując ją i wróciłem do poprzedniego zajęcia. Jednak te partie dość szybko zaczęły mnie nudzić, więc schodziłem do coraz to niższych sfer. Na dłuższy moment zatrzymałem się na torsie. Był... słony. Począłem namiętnie gryźć i lizać jego sutki. Ciężki oddech Taemina jeszcze bardziej mnie podniecał. Nie zaprzestałem na tych okolicach i nadal posuwałem się dalej. Powoli rozpiąłem jego rozporek i zsunąłem bokserki. Przez moment muskałem jego członka wargami. Był nabrzmiały i oczekiwał finału. Zwilżyłem językiem jego odbyt i delikatnie wsunąłem dwa palce. Jego skóra była w tym miejscu jeszcze bardziej aksamitna i miękka niż gdziekolwiek indziej. Był wyjątkowo ciasny. Wychyliłem się trochę wyżej, aby móc go głęboko pocałować.
 - Jesteś gotów? - wyszeptałem. Uśmiechnął się. Uznałem to za wystarczające wyjaśnienie. Zsunąłem spodnie i zacząłem kołysać biodrami. Lewą dłonią pieściłem jego członka, zaciskając na nim pięść coraz mocniej. Teamin skamlał i jęczał. Gdy udało mi się w nim dojść, nadal nie mogłem na tym zaprzestać. Odwróciłem go tyłem do siebie i wszedłem jeszcze raz. Sapał coraz ciszej. Przytuliłem się do niego.
- Kocham cię. - wyszeptałem.






1 comment: