15.12.16

Prolog: wiosna

Dział: Moja własna wiosna
Numer rozdziału: 1
Gatunek: Yaoi




               To był jeden z tych marcowych poranków, kiedy po nocnych grzmotach, wichrze i konarach lądujących na dachach samochodów w wielkiej ulewie zapowiadającej biblijny potop, przychodziły delikatne promienie słońca. Ledwie przebijały się przez ciemne ciężko wiszące chmury, ale dawały nadzieję i zwiastowały nadchodzące zmiany - szanse na dobry nowy początek. Słońce wpadało do pokoju Michała, który mimo wczesnej pory i dnia wolnego od pracy był już dawno na nogach i, nie marnując czasu, szukał inspiracji. Przeglądał po raz setny fotografie z konwentu z zeszłego roku, łudząc się nadzieją, że odnajdzie w nich coś, czego wcześniej nie dostrzegał. Zdjęcia z pierwszego etapu przedstawiały różne zjawiska przyrody. Michał był zachwycony, gdy przyglądał się fantastycznym ujęciom pierwiosnków, przebiśniegów, czerwonych maków pod jasnym niebem, liści na wietrze czy rozwichrzonych sosen w czasie ulewy. Nie mógł jednak pojąć, dlaczego tak różne fotografie wywołują w nim to samo odczucie i czemu nie pojawia się w nim nic poza zachwytem. Przewrócił kartki do tytułu drugiej części, której tematem przewodnim byli ludzie. Ten dział Michał lubił najbardziej, mógł przeglądać go dniami i nocami, gdyż specyfika i odmienność ludzi wyjątkowo go fascynowała. Zastanawiał się często, w jaki sposób można wyciągnąć z każdej osoby na świecie coś, co uczyni ją zauważalną, charakterystyczną, inną. Uśmiechnął się pod nosem, choć nadal czegoś mu w tych fotografiach brakowało. Kobieta o mongolskiej urodzie z tunelami w uszach i tatuażami na przedramionach. Nastolatek z głębokim spojrzeniem błękitnych oczu i mocnym trądzikiem na jasnych policzkach. Ciężarna dziewczyna z papierosem w ustach. Dziecko z domalowanymi wąsami i w za dużych butach. Wszystko to zdawało się być przesycone emocjami, które jednak zawsze bazowały na kontrowersji i mało subtelnym drugim dnie. Jaki był więc wzór na ujęcie idealne? Na fotografię, która nie rzuci oglądającemu wszystkich środków jednocześnie, tylko zaciekawi, zaintryguje i sprawi, że będzie błagał o więcej?
               Michał Krajewski był dwudziestotrzyletnim dzieckiem i nie była to kwestia dziecinności czy niedojrzałości, zupełnie nie chodziło o to. Michał po prostu pozostał przy dziecięcym sposobie myślenia - był naiwny, cieszył się pąkami wiosennych kwiatów, tańczył w deszczu i dostrzegał piękno nawet tam, gdzie go nie było. Był tylko jeden powód, przez który cierpiał. Michał nie miał przyjaciół. Nie posiadał również znajomych, dziewczyny ani psa, a koledzy z pracy omijali go szerokim łukiem. Michał był skrajnym introwertykiem, jego nieśmiałość ukazywała go przed społeczeństwem jako osobę kompletnie głupią, gdyż na pytania odpowiadał tylko "tak" lub "nie", a proszony o wyrażenie opinii na jakiś temat, milczał, jąkał się lub zaczynał pleść bzdury. Niegdyś zmuszono go do gry w prawdę i, kiedy męskie grono mordowało się wzajemnie pytaniami pokroju "gdybyś musiał zerżnąć swoją matkę, by uratować jej życie, zrobiłbyś to?", Michał pytał: "jaki jest twój ulubiony kolor?". Chłopiec pracował jako fotograf w klubie muzycznym Blue Note mieszczącym się w połowie ulicy Kościuszki, do którego dojeżdżał tramwajem z Górczyna, dzielnicy dresów, starszych pijaczków, pań kwiaciarek i nieletnich palaczy. Wbrew pozorom było to jedno z najpiękniejszych miejsc w Poznaniu i wszyscy żyli tam w zgodzie, chyba że w odwiedziny przyjeżdżali kibice Legii. Michał został fotografem, gdyż jego rodzice byli fotografami, ale sam również bardzo to lubił. Rodziciele chłopca proponowali mu otworzenie studia, w którym zająłby się robieniem zdjęć do dokumentów, jednak Michał miał w głowie sztukę i nie zależało mu na pieniądzach. Blue Note dawał mu pewne nadzieję, oferował wolność i możliwość wyżywienia się za te marne półtora tysiąca miesięcznie. Lecz mimo jego zamiłowania i pasji, ludzie i tak go nie lubili. Poza przerażającą nieśmiałością Michał wyglądał jak dziewczyna. Miał nieco dłuższe włosy w kolorze mysiego blondu, których nadmiar związywał cienką gumką na czubku głowy - nie wiadomo, w jakim celu, skoro drugie tyle spadało mu na kark, uszy i czoło. Kobiety zazdrościły mu długich rzęs, a jego duże, ledwie otwarte podkrążone jasne oczy sprawiały wrażenie okropnego zmęczenia, jednak wyglądały zjawiskowo, kiedy się uśmiechał. A robił to często, choć nie miał nikogo poza sobą, do kogo mógłby się uśmiechać. 
                  Michał nie lubił być introwertykiem. Miał dość życia w samotności. Czekał, aż nadejdzie w jego życiu moment, który przewidział. Był pewien, że któregoś dnia spotka na swojej drodze dominującą choleryczkę, która zdyscyplinuje go i posprząta bałagan w jego umyśle. Ustawi do pionu i zrobi z chłopca mężczyznę. Potrzebował tego. Nie spodziewał się, że obiektem jego zainteresowania będzie ktoś zupełnie odbiegający od wymyślonego ideału.
                Był to koncert Natalii Sikory, która odbywała akurat trasę po całej Polsce z repertuarem Janis Joplin. Michał czuł się tam niczym w stanie wysokiej gorączki. Aparat niemalże wypadł mu z rąk, kiedy ujrzał łzy strugami spływające po policzkach krótkowłosej kobiety, kiedy krzyczała "fish are jumping and the cotton is high". Dokładnie pamiętał ten mroźny listopad, gdy prawie wyleciał z pracy, przyłapany na robieniu zdjęć widowni zamiast artystom. Jednak nie wybaczyłby sobie, gdyby nie uwiecznił tej twarzy. Zastanawiała go przez kolejne pół roku, choć nigdy więcej jej nie ujrzał. Tamtego wieczora jego wizja legła w gruzach, pozostawiając Michała na pustkowiu. Zrozumiał, otworzył się i stanął o szczebel wyżej na drabinie artystycznej świadomości. Pojął, że nieudolna kontrowersja to sztuka dla sztuki. Każdego wieczora, nim położył się spać, wyjmował z szuflady zdjęcie i patrzył. Spoglądał na mężczyznę nie za wysokiego, nie za niskiego. Nie za szczupłego, nie za szerokiego. Na właściciela oczu koloru nijakiego i włosów ułożonych ni to niedbale, ni to ze zbyt dużymi komplikacjami. To było to, czego szukał. Prostota.
           Tamten mężczyzna uwiódł Michała niczym. Nie miał bowiem w sobie niczego, co przyciągało wzrok ani niczego, co wzrok nakazywało odwrócić. Był przeciętnym i szarym człowiekiem, co dla pogrążonego w kolorowym świecie abstrakcji i kontrowersji chłopca zdawało się być najpiękniejszym zjawiskiem, jakie miał okazję ujrzeć. Przez całe artystyczne życie szukał odpowiedzi, którą miał tak blisko siebie. Sięgał za daleko, zostawiając za sobą najważniejsze elementy, po które udało mu się wrócić zupełnie przypadkowo. Michał zrobiłby wszystko, by móc ujrzeć go jeszcze raz, mimo że bał się utraty pięknego pierwszego wrażenia. Wierzył w kolejne spotkanie.
                Uczucie, jakim żywił tajemniczego mężczyznę, było jedyną rzeczą, o której nie powiedział Weronice, kiedy jeszcze mieli ze sobą kontakt. Traktował ją jak najlepszą przyjaciółkę, gdyż potrafiła dać mu niewyobrażalne emocjonalne wsparcie. Michałowi nie przeszkadzało nawet to, że przychodziła do niego czasem na całą noc i obgadywała przy nim wszystkie swoje koleżanki, których nie znał. Nie miał nawet nic przeciwko temu, iż ciagała biednego introwertyka ze sobą po głośnych knajpach, a jej znajomi witali go słowami "cześć, Michał! To ty jesteś ten Michał? Ten, co nadal jest prawiczkiem? Ten, co wczoraj miał zatwardzenie? Ten, który goli się trzy razy dziennie?".
                Kiedy Weronika znalazła nowego chłopaka, jej kontakt z Michałem urwał się bezpowrotnie i chłopiec znów został sam jak palec. Znowu wracał sam nocnymi autobusami, bywał zaczepiany przez nietrzeźwych mężczyzn mających go za kobietę, spędzał samotne wieczory w pustym mieszkaniu, w którym brakowało mebli, choć nie tak bardzo jak ciepła. Michał już sam nie wiedział, czym jest ciepło, ale wydawało mu się, że to ramiona tamtego przeciętnego mężczyzny, zapach jego flanelowej koszuli i gorąca herbata, którą mogliby pić razem co wieczór. Michał był dzieckiem, dlatego nie obchodziło go, kim jest ten człowiek. Wiedział, że jest miłym dżentelmenem, który troszczy się o swojego partnera, wplata palce w jego włosy i całuje na powitanie, wyciągając zza pleców bukiet czerwonych róż i bilety do kina. Michał nie miał wątpliwości, że taka właśnie jest osoba, którą pół roku wcześniej spotkał podczas koncertu Natalii Sikory.
                  Była jednak pewna rzecz, z której Michał zdawał sobie sprawę mimo tego, że był dzieckiem. Michał zdawał sobie sprawę z poziomu tolerancji, jaki panował wówczas w Polsce i był prawie pewien, iż jego wybranek nie gustuje w przedstawicielach swojej płci. Dlatego zaopatrzył się w kilka potrzebnych przedmiotów i cierpliwie czekał, aż nadejdzie jego własna wiosna. Do tego czasu przepraszał Boga za swój wybór i usiłował przekonać go, że miłość to miłość. Nadszedł w końcu moment, w którym Bóg dał mu odpowiedź.
               Któregoś poranka Michał udał się do McDonalda, chcąc skorzystać z oferty darmowej kawy, która smakowała chemią, jednak lubił ją mimo to. Miał ze sobą techniczną książkę o ustawianiu obiektywu w aparacie, ten temat potrafił kompletnie go pochłonąć, choć nie miał za wiele wspólnego ze sztuką. Michał celowo wziął ją ze sobą. Chciał bowiem samego siebie w drastyczny sposób sprawdzić. Wszedł więc między ludzi, których jako skrajny introwertyk panicznie się bał, usiłując wmówić sobie, że dzięki lekturze zapomni o obecności tych przerażających kreatur. Miał już dość wstydu, bezsilności i samotności spowodowanych niemożnością odezwania się do drugiej osoby. Pragnął zmian. Nie było to jednak takie proste, jak mu się wydawało. Już nie chciał zmian, marzył o ucieczce. Serce biło mu szybko i obawiał się, że lada chwila ktoś podejdzie do niego i zapyta o kod do toalety. Nerwowo rozejrzał się wokół i wtedy...
              Nawet się nie zorientował, kiedy znalazł się w kabinie damskiej łazienki. Wydawało mu się, że to sen, kolejny o tej samej fabule. Ale nie mógł przegapić tej okazji, niezależnie, czy to była jawa, czy nie. Otworzył plecak i wyjął to, co czekało na niego od kilku miesięcy. Pakiet, który uznał za jedyną możliwość, jaka jest w stanie spełnić jego marzenie. Sukienka, szminka, doczepiane kosmyki włosów. Nie przejmował się męskim płaszczem i wielkim plecakiem, nie było na to czasu. Przebrał się, zmienił wygląd w okamgnieniu, po czym opuścił toaletę i chwiejnym krokiem udał się w kierunku stolika jego wybranka.
               Zdawało mu się, że porusza się w zwolnionym tempie, a świat wokół niego wiruje. Nie zważał na to, czy ktoś z otoczenia się zorientuje. Myślał tylko o tym mężczyźnie, na którego czekał, który właśnie się pojawił. Spokojnie pił kawę i czytał gazetę. Niepewnie podniósł wzrok, kiedy Michał spoczął na krześle naprzeciw niego. Michał sam nie dowierzał temu, co robi. Poczuł, jak jego twarz oblewa się rumieńcem. Nieśmiało spojrzał na swojego wybranka. Nawiązali kontakt wzrokowy i było to o wiele więcej niż to, na co liczył Michał.
- Przepraszam - wyjąkał cicho Michał, nie panując nad zduszonym głosem. Utkwił wzrok w blacie stołu. - Przepraszam, że tak pana zaskoczyłam, ale...
- Proszę wybaczyć, ale nie słyszę, co pani mówi - przerwał mu mężczyzna.
                Michał stracił kontrolę i zaczął przyglądać mu się bezczelnie. Jego brązowe włosy były ułożone tak, jak poprzednim razem. Jednak te śmiejące się czekoladowe oczy spoglądały teraz tylko na niego.
- Przepraszam - powtórzył Michał nieco głośniej. - Nie mogłam się powstrzymać, kiedy pana zobaczyłam. Tylko, ta sytuacja jest tak zawstydzająca, że...
- Że? - spytał, uśmiechając się promiennie.
- Że nie wiem, co mówię, onieśmiela mnie to - odpowiedział. - Pan mnie onieśmiela.
- Oskar - powiedział, wyciągając dłoń w kierunku Michała.
- Julia - odparł blondyn.
- Dlaczego cię onieśmielam? - katował go pytaniami.
- Bo jest pan... Bo jesteś... - jąkał się. - Czuję się dobrze, kiedy na ciebie patrzę.
- Takiego komplementu jeszcze nie słyszałem - zaśmiał się Oskar.
- To było głupie - powiedział cicho Michał. - Nie miałam na myśli niczego dziwnego.
- Spokojnie - odpowiedział. - Nie przeszkadza mi to.
             Michał podniósł gwałtownie wzrok, a jego serce przepełniła nadzieja. Zapomniał już, że gdyby nie fakt, iż stał się Julią, nigdy nie udałoby mu się porozmawiać z Oskarem, a przynajmniej nie w taki sposób. Nie chciał o niczym pamiętać. Chociaż na chwilę pragnął uciec od samotności.

Pąki zaczęły kwitnąć.

2 comments:

  1. This comment has been removed by the author.

    ReplyDelete
  2. Bardzo dobrze mi sie to czytało, podoba mi sie sposób, w jaki piszesz. Jest on miły i przyjemny, wiec czekam na rozwój akcji. Szczerze lubie motyw crossdressingu, także dlatego opowiadanie wpadło mi w oko. Śledzę i czekam na wiecej :)
    Pozdrawiam

    ReplyDelete