13.11.16

Dłonie na mych biodrach

Dział: Unexpected II
Numer rozdziału: 4
Gatunek: Yaoi




                    Całą noc było mi cholernie zimno. Przyczyną zdawała się być moja głupota i naiwność, kiedy po jednym wieczorze spędzonym u Blase'a pewne myśli za wszelką cenę nie chciały opuścić mojej głowy. Ten chłód odczuwałem czysto psychicznie, to był tylko synonim braku Blase'a. Dziwne. Ryan bardzo długo budował fundamenty, które pozwoliły mi się w nim zakochać, dlaczego więc teraz to przyszło tak nagle? Właśnie, Ryan. On nadal nie zdawał sobie sprawy z mojego istnienia.
                        Rano obudził mnie kac. Był to jedyny czynnik, jaki potrafił zrzucić mnie z łóżka o tak wczesnej porze. Nie umiałem długo spać będąc w takim stanie. Ani jeść, chodzić, funkcjonować czy żyć. Wtedy przypomniałem sobie, że mam próbę. Bizon dodatkowo raczył powiadomić mnie, iż pojawi się na niej we własnej osobie Blase Turner, z którym nie miałem okazji spotkać się od tamtej nocy. Jamie puścił mi oczko informując mnie o tym, co uświadomiło mi, o czym rozmawialiśmy zeszłego wieczoru. 
                        Próby odbywały się w tym samym budynku, w którym mieszkaliśmy, dlatego nie zdziwił mnie głos Blase'a roznoszący się echem po wielkiej kuchni, kiedy akurat brałem prysznic. Kac uniemożliwiał mi używanie większości moich funkcji, w tym odczuwania emocji, dzięki czemu uniknąłem niepotrzebnego stresu spowodowanego obecnością Turnera. Kiedy opuściłem łazienkę, Blase'a już nie było. Zapewne zniknął w czeluściach sali prób piętro niżej.
                     Dopiero gdy uświadomiłem sobie, że lada chwila stanę z nim twarzą w twarz, poczułem w sercu ciepłe kłucie, uczucie, z jakim nie miałem już do czynienia szmat czasu. Było to przyjemne i nieprzyjemnie jednocześnie. Przegryzłem wargę i zastanowiłem się nad tym dłuższą chwilę. Rozmyślania nie doprowadzały mnie jednak donikąd, więc zaprzestałem myślenia o tym, sięgnąłem po leżącą na łóżku kartkę z tekstami i udałem się na dół.
                      Hyesung stroił gitarę, czemu towarzyszył tak okropny zgrzyt i hałas, jak gdyby spadł właśnie z poziomu swojego ego na poziom inteligencji i zabił się przy tym po drodze trzy razy. Jamie jak zawsze był gotowy, siedział na piecu basowym i opierdalał jakąś kanapkę, a Dennis sprawdzał naciągi. Nieśmiało postawiłem kilka kroków, przekraczając tym samym progi salki. Moje spojrzenie spotkało się wówczas ze spojrzeniem Blase'a. Wydało mi się wówczas, że wygląda nieco inaczej. Był zawstydzony? Nie, Blase był chodzącą bombą zegarową, w jego sercu nie było miejsca na emocje inne niż wściekłość, wkurwienie, szał i stan rzucania dowolnymi przedmiotami w swoich podwładnych.
                        Odwróciłem wzrok, nie wiedząc do końca co innego mogę zrobić, po czym zabrałem się za ustawianie dynamiki mikrofonu. Naprawdę nie potrafiłem myśleć racjonalnie tego dnia. Zupełnie jak gdybym stracił świadomość. Moje myśli wydawały się być dziwnie obce. A przebijający mnie na wylot wzrok Blase'a pogrążał mnie w czymś, czego nie potrafiłem wyrazić słowami. W którymś momencie zacząłem mieć dość unikania jego spojrzenia. Postanowiłem pokonać go jego własną bronią i wgapiać się w niego równie bezczelnie, spoglądając tylko w przerwie na kartkę i śpiewać dalej tekst nabazgrany na szybko z samego rana.



Chłodna noc, gdy składasz dłonie na mych biodrach
Jasny świt, gdy kawa kradnie mi twój smak
Błysk - w twoich oczach, zanim zostawisz namiętność na mym karku

Wątłe wargi delikatnie suną po sinych powiekach
Coraz niżej, coraz bliżej, coraz bardziej, coraz głębiej 
Wplatam palce w twoje włosy miękkie jak aksamit z myślą, że 
Tylko do mnie należysz, Blase 



               Stanąłem jak wryty i nie wiedziałem, co robić. Nie miałem w planach kończyć tego w taki sposób. Obróciłem się nerwowo, by spojrzeć na członków zespołu. Dennis zdawał się nie zauważyć mojej wtopy, za to Bizon i Hyesung wpatrywali się we mnie tak, jak gdyby liczyli na wyjaśnienia.
- Blase? - spytał wymownie Koreańczyk.
- Lays - poprawił go Jamie. - Tak było.
- Ja zrozumiałem "pejs" - wtrącił się Dennis. - Myślałem, że to celowy zabieg, nawiązanie do tolerancji i...
- Case - przerwałem. - Przypomniało mi się, co miałem kupić. Case. Całą noc o tym myślałem.
                    Pogrążyłem się w rozpaczy. To było tak niudolne jak teksty na podryw Hyesunga, kiedy próbował podbić do Deidre. Tak wymuszone i słabe. Pragnąłem zapaść się pod ziemię i zapuścić korzenie nienawiści do siebie samego i Rosji. Obróciłem się i tym razem spojrzałem na Blase'a. Uśmiechał się dziwnie.
- Chyba jednak podobała mi się bardziej niż ta z drugiej strony kartki - powiedział.
                       Jego słowa tylko uświadomiły mi, że czas spierdalać. Założyłem więc mikrofon na statyw i wykurwiłem z prędkością światła z domu prosto w gęsty las, nie fatygując się ani o buty, ani o płaszcz mimo pogody.
                       To wszystko sprawiło, że poczułem się za bardzo zawstydzony, by móc nadal koegzystować z nimi w pokoju. Rzuciłem się do ucieczki, w czego efekcie biegłem przez błoto jak pojebany, potykając się przy okazji o ostre kamienie i kalecząc sobie stopy. Prułem przed siebie co sił w nogach tak długo, aż w końcu odnalazłem znajdującą się na samym końcu męczącej i pełnej wyrzeczeń drogi przyjazną duszę.
                        Ukazał mi się on pod postacią wielkiego białego grzyba, pokąsanego przez los i ślimaki. Byłem w szoku, tak bardzo przypominał mnie. Stał tak smutny i zgnieciony pośród wysokich koron lasu, ale nie poddał się.
- Skąd bierzesz tak wielkie pokłady siły, Grzybie? - pytałem przez łzy. - Proszę, powiedz mi jak żyć. Jak stawić czoła problemom, kiedy jestem tak bezradny wobec życia jak teraz. Jak postępować, w którym kierunku podążać? Czuję, że jestem w kropce. I przed chwilą odechciało mi się żyć. Popełniłem straszną gafę, drogi Grzybie. Ponadto Blase dorwał się do kawałka, który pisałem po pijaku. I powiedziałem coś strasznie głupiego. Jeśli tam właśnie wrócę, Hyesung znowu zacznie robić ze mnie idiotę. Co teraz? Co powinienem zrobić?
- Shen - powiedział.
- Kurwa, ten grzyb serio gada - wyjąkałem że strachem. Stanąłem nad nim i przyjrzałem mu się dokładniej.
- Shen, chodź tu.
                    Jakaś nieznana siła obróciła mnie wówczas o sto osiemdziesiąt stopni i popchnęła lekko, w czego rezultacie moja stopa wylądowała w Grzybie. Płaczu nie było końca.
- Shen, co z tobą? - spytał Blase, wstrząsając mną. - Co z tobą, pytam?
- Sporo wypiłem wczoraj - odparłem cicho.
- To cię nie usprawiedliwia - odpowiedział szorstko. - To nieprofesjonalne.
- Nie mów do mnie takim tonem, Blase - powiedziałem i odwróciłem głowę w bok.
                       Nastała wówczas chwila ciszy. Zdawało mi się, że Blase bije się z myślami. Prawdopodobnie ciężko było mu rozdzielić życie na prywatne i zawodowe. Nie. Robił to doskonale. To ja miałem z tym problem.
- Jestem jeszcze dzieciakiem, Blase - wyjąkałem, przerywając ciszę. - Źle się czuję, nie chcę tam wracać. Mówię poważnie. Wolałbym zostać w łóżku cały dzień.
                         Turner spojrzał na mnie i westchnął cicho. Zdecydowanie miał dość pracy z Viceroys. Coś jednak silnie go przy nas trzymało.

1 comment:

  1. Jak obiecałam, to łap. Może długości jelita nie będzie, ale postaram się, by był dosyć długi.

    Miałam zacząć jakimś wstępem i w ogóle, ale coś cholernie nie daje mi spokoju. Mianowicie. Shen znowu się zakochał, ana razie jest zabawnie, uroczo i takie tam, ale nie oszukujmy się, w końcu pojawi się jakaś D R A M A. Pewnie Blase okaże się mieć HIVa czy coś i umrą. Albo coś w ten deseń, nie wiem, jeszcze muszę wymyślić, aby się przygotować i nie poryczeć jak debil. Spróbuj tylko złamać mojemu małemu idiocie serce, a inaczej porozmawiamy. (to miało brzmieć groźnie, jakby co.) O jego podobieństwie do mnie już Ci pisałam, ale coraz bardziej sobie uświadamiam, jakie jest ono mocne. Więc - raniąc jego, w pewnym sensie ranisz mnie. (a to miało być smutne, jakby co.)

    Przez wspomnienie w rozdziale o Ryanie, zaczęłam wyczekiwać momentu, w którym w końcu się spotkają. Cóż, to może być zabawne, biorąc pod uwagę, że ten chuj myśli, że Shen nie żyje... XD Mam nadzieję, w ogóle zamierzasz taką akcję zrobić, bo jestem serio ciekawa.

    A tak bardziej odnośnie rozdziału, bo do tej pory raczej pisałam ogólne przemyślenia - chyba najbardziej podobało mi się... cóż, wszystko, noo. XD Ale w sumie rozmowa z grzybem była najzabawniejsza. Trochę też przykra, ale shh... XD

    Więc tego, pisz częściej i w ogóle, bo
    w życiu tego nie skończysz, a ja za bardzo się przywiążę do tego shipu. ;^;

    ReplyDelete