12.8.16

Przepowiednie wróżbity Macieja

Dział: Unexpected II
Numer rozdziału: 2
Gatunek: Yaoi



                         Mieszkanie Blase'a znajdowało się w samym sercu Edynburga, w miejscu, któremu daleko było do wolności od zgiełku i ulicznego gwaru. Położone było jednak na tyle wysoko, by móc usytuować się w ciszy choćby na czas nocy - mieściło się bowiem co najmniej na trzydziestym piętrze i strach było myśleć, co czynią mieszkańcy podczas usterek wind. Zdarzało mi się bywać w tym miejscu już wcześniej i za każdym razem zastanawiałem się, skąd bije to przyjemne ciepło i jak Turner to robi, że unosząca się w powietrzu atmosfera sprawia wrażenie, iż ten domek jest istnym niebem na ziemi, ostoją spokoju i źródłem bezpieczeństwa. 
                              Zaraz za drzwiami wejściowymi znajdował się długi i wąski korytarz, którego ściany pokryte były panelami z ciemnego drewna dębowego. Po obu stronach znajdowały się po dwie pary drzwi prowadzące do kolejnych pomieszczeń. Mieszkanie składało się jedynie z czterech takich pokoi, ujmując właśnie przedpokój, było bogato urządzone i przytulne. Blase, mimo tego że był obrzydliwie bogaty, nie inwestował w rzeźby z marmuru czy kolekcje chińskiej porcelany, otoczył się w miejskim, klasycznym stylu perfekcyjnym wręcz dla zabieganego biznesmena, który potrzebuje spokoju po długim dniu pełnym adrenaliny i stresu. W zasadzie nie był biznesmenem, choć krążyły wśród członków naszego zespołu pewne pogłoski, jakoby Blase miał zamiar lada chwila przejąć interes rodziców, na stałe wyprowadzić się do Berlina i zapomnieć na zawsze o zespole, nad którym dotychczas trzymał pieczę. Nie dowierzałem tym słowom czy raczej plotkom, gdyż w oczach naszego menadżera dostrzegałem ogrom tlącej się pasji, która nakazywała mu pozostać w branży muzycznej, dlatego też nie obawiałem się, że będziemy zmuszeni szukać kogoś na jego miejsce. 
                         Było dość późno, a Blase preferował zdrowy tryb życia (a przynajmniej narzucał go członkom Viceroys); nie liczyłem na posiłek o tej godzinie i doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że siłą wrzuci mnie do wyra, żebym, nie daj Boże, nie był zmęczony następnego ranka. To była ta chwila, gdy hipokryzja spotykała się z empatią. Liczyłem więc na śniadanie do łóżka i starałem się nie dopuszczać do siebie myśli, że jestem przecież dorosłym facetem, w dodatku kolega z fachu jest tak dobry, że pomaga mi i pozwala się u siebie przekimać. Co z tego? Liczyłem na śniadanie do łóżka. 
— Jeśli nie chcesz spać na ziemi, musimy spać razem — oznajmił Blase. — Bez sugestii, po prostu nie mam zamiaru spać na podłodze w swoim mieszkaniu, tym bardziej, że to była nieprzewidziana akcja. Łóżko jest wystarczająco duże, jak dobrze pójdzie, nawet się nie zorientujesz o nieokreślonym bycie leżącym pół metra dalej. 
                            W rzeczywistości nie robiło mi to żadnej różnicy. Ostatnimi czasy zdarzało mi się spać na dworcach, zasypiać w parku albo wpadać w objęcia w Morfeusza w jeszcze bardziej niepokojących miejscach. Dodatkowo, z mężczyzną ani kobietą nie sypiałem, jeśli mowa tu o sytuacjach intymnych, od ostatniego stosunku z Ryanem Allenem. A to z kolei sprawiało, że zupełnie zapomniałem o tego typu potrzebach. Dlatego nawet przez myśl mi nie przeszło, iż coś mogłoby pójść nie tak. Ucieszyłem się wtenczas z propozycji spania w drogim, wygodnym łóżku i na tym sprawa się skończyła. Kąpiel postanowiłem wziąć rano, dlatego też po prostu przebrałem się w bokserki i za długą koszulkę, po czym bezwładnie rzuciłem się na wyro. Blase nie poszedł w moje ślady, być może miał obsesję na punkcie etyki i higieny, dlatego dołączył do mnie dopiero wtedy, kiedy pozbył się wszelkich zarazków ze swojego ciała. Do tego czasu leżałem nieruchomo i wpatrywałem się w sufit. Turner miał rację. Ryan nadal chodził mi po głowie i zapewne z tego też względu nie potrafiłem ułożyć sobie życia i zająć się swoimi sprawami. Dochodziła do tego chora nienawiść do Hyde'a, o której akurat nie wiedział nikt poza mną, bo wszystkim mówiłem, że to nie jego wina, że wyszło jak wyszło. Tak naprawdę to jego obwiniałem najbardziej za zaistniałą sytuację. 
— Czas spać — powiedział Blase, siadając na krawędzi łóżka. Przeczesał palcami włosy i już po chwili wsunął się pod kołdrę, kładąc się do mnie plecami. 
— Cholera, nie zasnę — wycedziłem przez zęby, gwałtownie zrzucając z siebie kołdrę. Zacząłem nieświadomie zgrzytać zębami, o czym zorientowałem się chwilę później. — Przez ciebie cały czas myślę o tym, jak to dałem się wydymać Ryanowi bez mydła.
— Nie powinieneś mnie informować o tym, że masz fantazje erotyczne śpiąc w moim łóżku — odparł zmęczonym głosem. Nie raczył przy tym nawet obrócić się twarzą do mnie.
— Wedle horoskopu powinienem w tym miesiącu spotkać miłość swego życia, dzięki której pozbędę się wszelkich problemów z przeszłością — powiedziałem z lekkim zamyśleniem. — Przepowiednie wróżbity Macieja zawsze się sprawdzają.
— Ciężko mi w to uwierzyć — westchnął. — Nie da się ocenić w przeciągu miesiąca, czy kogoś kochasz. Musiałaby to w takim razie być osoba, którą znasz. A z twoim stylem bycia... Nie dostaniesz drugiej szansy, by zrobić dobre pierwsze wrażenie.
— Sugerujesz coś? — syknąłem. — Ilu ludzi, tyle gustów, komuś na pewno wpadłem w oko już przy pierwszym spotkaniu.
— Hyesung? — zgadywał.
— Gdyby nie to, że mi pomagasz, dałbym Ci teraz soczystego kopniaka w twarz — prychnąłem, powstrzymując swoje kończyny od gwałtownych ruchów. — T-ten pampers używany przez stado knurów... Ile bym dał, żeby pozbyć się go raz na zawsze...
                         Pogrążyłem się w rozmyślaniach, jakobym był średniowiecznym królem albo... albo chociaż katem! A Park zostałby skazany na śmierć, w dodatku z moich rąk. Ta promieniująca w moim sercu ekstaza, ta przyjemna satysfakcja, zamaszysty ruch dłoni i kwaśny swąd krwi wylewającej się z karku Hyesunga...
                         Nie miałem ochoty jeszcze spać, a zauważyłem, że moje milczenie podsunęło chyba Blase'owi nieznaczną propozycję dłuższej drzemki. Nie mogłem na to pozwolić. Miałem zamiar jeszcze trochę pomęczyć go bezsensownymi rozmowami.
— BLASE — zacząłem znów, wyraźnie podnosząc głos. — Dlaczego tak bardzo mi się nie układa w miłości?
— Kurwa — syknął cicho, ale jakimś cudem dosłyszałem. — Co rozumiesz poprzez nieukładanie się?
— W sumie nie wiem, nie zastanawiałem się, tak mi się powiedziało, bo nigdy nie jestem zadowolony, nawet połowicznie — odparłem. — No i miałem jakieś dwa lata przerwy od ostatniego razu. Ale nikt, ale to nikt nigdy nie potrafił w pełni zaspokoić mnie pod względem moich fetyszy.
— W tym przypadku mam to samo, ale czy to jest wyznacznik nieukładania się w związku? — spytał.
— Blase, ale to wbrew pozorom nie jest takie trudne — wyjąkałem. — Osobiście zawsze chciałem być doprowadzony do orgazmu przez same pieszczoty sutków.
— ...to dopiero — odparł z nieukrywanym zażenowaniem.
— A ty? — dopytywałem. Musiałem jakoś zwrócić na siebie jego uwagę, bo czułem, że zaraz zaśnie i zacznie mi się nudzić. A naprawdę nie lubiłem, kiedy mi się nudziło.
— Za pomocą słów — odpowiedział krótko i niejednoznacznie.
— Żeby ktoś doprowadził cię do orgazmu za pomocą słów? — zapytałem ze zdziwieniem.
— Ta — rzucił takim tonem głosu, jak gdyby jedną nogą znalazł się już w krainie snów. Musiałem działać.
— Blase — zacząłem cicho.
— No — wyjąkał z niechęcią.
— Wyzwanie?
                          Na krótką chwilę zapanowała cisza, ale byłem pewien, naprawdę - girę dałbym sobie wówczas oderżnąć, że się zastanawia, że wystarczająco wzbudziłem jego ciekawość. Obrócił się na plecy i przekrzywił głowę w moją stronę. Mogłem jedynie mieć nadzieję, iż nie patrzy na mnie z takim zażenowaniem jak zwykle. Czekałem z niecierpliwością na słowa, jakie lada moment wypowie, jak wyrazi swoją aprobatę na moje erotyczne zachcianki.
— Shen — powiedział zmysłowym szeptem. — Jeszcze jedno takie zagranie i wypierdalasz do salonu.
                         Zorientowałem się wówczas, że na chwilę pomyliłem Blase'a z romantycznym flirciarzem, który zasypałby mnie teraz komplementami, przeczesał włosy palcami i nadgryzł płatek ucha. Kijanka różni się od żaby tym, że jest do niej niepodobna. A mieliśmy przecież dwudziesty pierwszy wiek, erę seksu bez zobowiązań i pierdolenia wszystkiego wokół łącznie z konsekwencjami. Turner zdecydowanie był cofniętym w rozwoju kartoflem z bazaru. A może to ja stałem się jakimś scyborgizowanym lumpem?
— Serio nie chcesz? — spytałem cicho.
— No dobra, ale to zostaje między nami.
                              Jego nagła zmiana zdania lekko mnie zaniepokoiła, ale w zasadzie nie miałem nic przeciwko. Przecież właśnie do tego dążyłem, prawda?
— Tak będzie w porządku? — spytał cicho.
                             Zasiadł mi wówczas okrakiem na biodrach, a ja leżałem pod nim z rękoma rozłożonymi na prawie połowę szerokości tego przeogromnego łoża. Przełknąłem głośno ślinę. Nie szło nawet o to, że się niekontrolowanie podnieciłem, bo nie zrobiłem tego. Nie chodziło także o to, iż przypomniał mi się Ryan, bo w ogóle nie skojarzyłem tej sytuacji z nim ani z żadnym z innych moich byłych partnerów. Prawdopodobnie byłem po prostu zdziwiony, ponieważ od dawien dawna nie miałem okazji znaleźć się w takiej sytuacji.
— Spoko... — wyjąkałem, starając się nie okazywać swojego zakłopotania. Zrobiłem się nagle nieśmiały i nie potrafiłem dać sobie z tym rady. To było dla mnie... coś zupełnie nowego. — Kto pierwszy dojdzie, ten przegrywa.
— A co z wygranym? — zapytał.
— Dochodzi jako drugi.
                             Blase pochylił się nade mną nieznacznie. W tych egipskich ciemnościach dostrzegałem ledwie kontury znajdujących się wokół mnie przedmiotów. Widziałem, jak Turner zakłada kosmyki włosów za uszy i powoli zabiera się do roboty. Uśmiechałem się kącikiem ust, starając się to hamować, choć doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że Blase i tak tego nie zauważy. Względy bezpieczeństwa?
                           Delikatnie położył dłonie na moim torsie - nie dotykając brodawek, bo znajdowały się między jego długimi palcami, jak gdyby dokładnie, co do milimetra, wymierzył sobie te odległości. Zamrugałem szybko oczami. Miał zamiar zrobić to bez ściągania ze mnie koszulki? Chciałem go już upomnieć, gdy nagle...
— Mhhh, Blase — jęknąłem głośno.
— Aż tak? — zdziwił się.
— Czego się spodziewałeś... — wymamrotałem.
— Nie będę na ciebie czekał, Shen.
                             Ledwie musnął palcem jeden z moich sutków, a moje ciało już ogarnęło przyjemne ciepło. Wyglądało na to, że nawet materiał dzielący ciało moje i Blase'a nie miał w tym przypadku najmniejszego znaczenia. Miał rację, przyszła kolej na mnie. Nie mogłem pozostać dłużny.
— Blase, dobrze mi z tobą... — wyjąkałem cicho. — Twój dotyk doprowadza mnie do szału. Jednocześnie przepełnia mnie strach przed tym, co się ze mną stanie, kiedy już skończysz.
                              Zdawało mi się, że dostrzegłem, jak uśmiecha się pod nosem. Ale przecież nie byłem w stanie tego zobaczyć, było zbyt ciemno. Mimo to intuicja wyraźnie podpowiadała mi, iż podoba mu się to, co robimy.
                             Przesuwał palcami już po obu moich sutkach, nadal delikatnie i finezyjnie, jak gdyby wiedział, że rozbudzi mnie jeszcze bardziej i zacznę wołać o więcej i więcej. A więc przewidział to.
— D-dlaczego, Blase... Dlaczego nie mogę cię mieć? — pytałem. — Jest mi tak nieziemsko, tak przyjemnie, kiedy mnie dotykasz, ale czy nie możemy robić tego częściej? Co weekend, codziennie, kilka razy dziennie, najlepiej bez przerwy. Nie zniosę ani chwili bez ciebie.
                              Chwycił moje sutki, pociągnął za nie lekko i zaczął delikatnie wykręcać. Wbiłem paznokcie w pościel i ugiąłem kolana. Przegryzłem wargę, nie mogąc opanować jęków wydobywających się spomiędzy moich warg.
— Pragnę cię, Blase — szepnąłem, nie mogąc złapać tchu. — I pragnę cię jeszcze więcej, więcej i tak bez końca. Dotykaj mnie, Blase, dotykaj mnie wszędzie. Chcę do ciebie należeć, chcę, żebyś robił ze mną, co ci się żywnie podoba.
                            Wtedy szybkim ruchem podwinął moją koszulkę, po prostu podsunął ją do góry. Poczułem smugę chłodnego powietrza na moim torsie. Czułem, jak boleśnie twarde są moje sutki. Mimo to pragnąłem więcej. Chwycił je, tym razem nie przez materiał bawełnianej koszulki, dzięki czemu mogłem skupić się na cieple bijącym z jego niewyobrażalnie zimnych palców.
— Chcę cię poczuć, Blase — wyjąkałem. — Najgłębiej w sobie, najbardziej brudno i brutalnie, jak tylko jesteś w stanie to zrobić. Poznać twój smak, zmieszać go z moją krwią. Chcę, żebyś dotykał moich pośladków, całował moje biodra, wchodził we mnie i zaspakajał mnie do granic rozpaczy, żeby w końcu... mhh, Blase, ja...
                             Kiedy tylko zorientowałem się, że przeniósł usta na mój tors i zaczął tak namiętnie tańczyć językiem wokół jednego z moich sutków, poddałem się. Skupiłem się już tylko na przyjemności, jaką mi dał i pogrążyłem się w euforii. Moje ciało wygięło się w łuk. Wplotłem palce w jego włosy, przeczesując je delikatnie. Dobrze wiedział, że przegrałem, mimo to pozostał przy mojej klatce piersiowej jeszcze przez chwilę. A gdy się od niej oderwał, zachichotał cicho i pogratulował mi oznajmiając, że jemu też udało się dojść. Podniosłem się wówczas do pozycji siedzącej. Znaleźliśmy się wtedy wyjątkowo blisko siebie, gdyż Blase nadal zasiadał okrakiem na moich biodrach i, z niewiadomych mi przyczyn, nie zbierało mu się na opuszczenie tego miejsca. Koszulka musiała mi się gdzieś zahaczyć, bo nie zsunęła się na dół - nadal odkrywała cały mój tors. Turner niespodziewanie położył mi dłoń na policzku, po czym przeniósł ją na mój lewy sutek, dostarczając mi jeszcze więcej przyjemności. Przylgnęliśmy do siebie, a nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Blase był niewiarygodnie delikatny, jak gdybym był kruchy niczym porcelana, a on bałby się, że pojawi się na mnie choćby rysa. Wpijał się w moje wargi i sprawiał, że traciłem tlen. Ale czułem, że tlenu chyba już nie potrzebuję.


1 comment:

  1. OMYGY
    OMYGY
    OMYGY
    SHEEEN!
    Tak, w każdym rozdziale będę się radować tym, że wrócił. Wciąż nie wiem, jak to możliwe, że żyje. Napisz mi to jakoś wprost, bo pewnie gdzieś między słowami było, a ja nie wyczaiłam.

    Dobrze, kochanie, pierdol Ryana, to chuj jest, bier się za Blase'a, wydaje się spoko. Pilnuj go tylko, aby ci wkrótce nie umar, a jeśli już, to nie znajduj sobie kolejnego faceta, bo tamten ożyje. W trzecim sezonie.
    PLS LIS NIE RÓB TEGO
    Shen chce być szczęśliwy. :c

    No ogólnie rozdział fajny, nie chcę zapeszać, bo znając ciebie zaraz stanie się coś złego, ale no fajny. Dodawaj rozdziały szybciej, odpisz mi na smsa i w ogóle żyj.

    O ile na końcu Shen będzie hepi, to cały sezon ma szansę dostać ode mnie 666/10, więc no. Wszystko zależy od tego, czy dopieścisz mojego pupilka. :>

    ReplyDelete