5.7.16

Wzrok

Dział: Romeo & Julian 
Numer rozdziału: 11
Gatunek: Yaoi



uwaga, zbieram hajs, w listopadzie Alter Bridge w Katowicach
___________________________________________

                    Patrzył zamyśleniem w okno, a dym tytoniowy unosił się spokojnie w powietrzu. Nie dusił mnie, raczej stwarzał przyjemne uczucie bezpieczeństwa. Wiedziałem, że mając przy sobie Kruka, nic mi nie grozi. Ponownie spojrzałem mu w oczy. Nie były już obojętne i apatyczne. Nabrały teraz dziwnego smutku, a może nawet nieporadności. Ale kim bylem, żeby udawać, że potrafię czytać z innych niczym z otwartych książek?
                    Nagle wziął wdech, aby coś powiedzieć, a wzrok nareszcie skierował na mnie. Było to kilka najdłuższych sekund mojego życia. Wtem rozległ się hałas, głośny i przeraźliwy huk, jak gdyby ktoś właśnie wyważył drzwi wejściowe. Były w zasadzie już kruche i spróchniałe, więc kopniak zaledwie wytworzyłby w nich dziurę, a odgłos ten bynajmniej nie przypominał dźwięku łamanych starych desek. Kruk znieruchomiał i zaniechał odpowiedzi na mój monolog. Przegryzłem wargę łudząc się, że powie mi choć jedno słowo, które naprowadzi mnie na trop jego myślenia. Nic z tego. Po chwili do pomieszczenia wtargnęła Linda z szokiem wymalowanym na twarzy.
— Nie wnikam w relacje, jakie się między wami stworzyły — wybełkotała ze zmieszaniem, widząc mnie w jego łóżku. — Natt, jeśli przemyślałeś moją propozycję i, jeżeli zgadzasz się, by mi pomóc, czas wcielić plan w życie.
                    Kruk spuścił wzrok. Wyglądał, jakby w jego głowie kłębiły się myśli. Może męczyły go nierozwiązane spory i podjęte decyzje. Czy dlatego odizolował się od społeczeństwa i zamieszkał zaraz za miastem w tej zniszczonej starej spelunie?
— Oczywiście, że ci pomogę — odparł, a jego twarz nagle się rozpromieniła. 
                    Uraczył ją uśmiechem, wstał z łóżka i wyszedł z pokoju. Linda rzuciła mi zdezorientowane spojrzenie, obróciła się na pięcie i udała się za nim. Odetchnąłem głęboko i spojrzałem w sufit. Nadal nie miałem pojęcia, co Kruk o tym wszystkim myśli. Z jednej strony najtrudniejszy krok miałem już za sobą, w końcu zebrałem się na odwagę i wyznałem mu wszystko, co leżało mi na sumieniu. Z drugiej - nadal nie powiedział mi, co ma zamiar z tym zrobić. A etap, w którym Kruk wiedział wszystko, a ja nie wiedziałem nic, był zdecydowanie najgorszy. Powoli wygramoliłem się z łóżka. Gorączka jeszcze do końca mi nie przeszła. Chwiejnym krokiem udałem się do kuchni. 
— Mogę? — spytałem nieśmiało, wychylając się przez framugę drzwi. 
                      Linda skinęła głową. Opierała się o blat kredensu i paliła papierosa. Ale dym pachniał zupełnie inaczej niż wtedy, kiedy to Kruk palił. Wyglądało na to, że nie mają zamiaru rozmawiać o tajemnicy, którą przede mną skrywali. Próbowałem o tym nie myśleć, jednak krążyło mi to po głowie, odkąd przypadkowo podsłuchałem urywek ich rozmowy. Zdawało się, że to coś poważnego. 
— Alan — zaczął Kruk z uśmiechem, wygrzebując z szafy w korytarzu jakieś stare pudła. — Dobra wiadomość. Będziesz miał spokój na parę dni, pooddychasz tlenem, i tak dalej...
— Co? — spytałem z dezorientacją. 
— Muszę pozałatwiać parę spraw, wiesz jak to jest — śmiał się beztrosko. — Tyle na głowie, że nie ma czasu, żeby wpaść do domu. 
— Żartujesz sobie? — zapytałem, wytrzeszczając szeroko oczy. Kpił sobie? — I co ja tu będę robił bez ciebie?
                             Linda prychnęła znacząco. Dopiero wtedy zorientowałem się, jak niefortunnie ubrałem to w słowa.
— Mówisz tak, jakbyśmy na co dzień robili jakieś wymyślne rzeczy — odparł, wprawiając siostrę w stan panicznego śmiechu. — Linda przyniesie ci jedzonko, jeśli nie będę długo wracał. 
— "Jeśli nie będę długo wracał"? — wkurzyłem się. — Więc nawet nie wiesz, ile ci to zajmie?
— W rzeczy samej — odpowiedział, odpalając kolejnego papierosa. 
                      Zarzucił na siebie ciemny płaszcz i wziął pod pachę pudło, które chwilę wcześniej wyjął z szafy. Spojrzał w lustro i nagle znieruchomiał, wpatrując się w swoje odbicie. Jego wzrok znów stał się dziwnie smutny i zrezygnowany. Podobno każdy człowiek ma problemy, ale jakie problemy mógł mieć Kruk?
— Więc wiesz, jedz zdrowo, ubieraj się ciepło — gderał pod nosem, zbierając jeszcze kilka rzeczy ze stołu. — A, i nie gotuj. Wolę mieć dokąd wracać. Spalone zbezczeszczone sterty desek się nie liczą. 
                        Linda udała się w kierunku drzwi, żeby nie musiał otwierać ich z masą rzeczy w rękach. Zanim jednak opuścił mieszkanie, pochylił się nade mną.
— Nie martw się o nic — szepnął, całując mnie w czoło. 
                       Nie wiem dokładnie, co działo się później. Moje policzki rozpalił rumieniec, a ja sam jak najszybciej odwróciłem wzrok od Kruka, nie mogąc opanować tego, co działo się w moim wnętrzu. Jeden jego pocałunek w czoło wywołał we mnie więcej emocji niż dzikie harce w łóżku z facetem, z którym się niegdyś spotykałem. Na dobrą sprawę nie pamiętałem już jego imienia. Albo po prostu starałem się za wszelką cenę o nim zapomnieć. 
                        Ocknąłem się ze stanu kwiecistej euforii w momencie, kiedy Kruka już nie było. Linda siedziała naprzeciw mnie, paląc kolejnego papierosa.
— Dlaczego jesteś smutna? — zapytałem. — Kruk ci pomaga, chyba powinnaś być zadowolona.
— Tak i nie — odpowiedziała. — Prosił, żebym z tobą o tym nie rozmawiała. 
— Ukrywa coś przede mną? — zdziwiłem się. — Myślałem, że jest bardziej uczciwy...
— Nie w tym rzecz — odparła. — Nie zdążył ci o czymś powiedzieć i wolał, żebyś dowiedział się tego bezpośrednio od niego. Pewnie poruszy ten temat, kiedy wróci. Wróci.
                        Nie do końca rozumiałem, dlaczego podkreśliła słowo "wróci". Przeszło mi przez myśl, że może nie ma pewności, czy tak się stanie. Ale nie posyłałaby przecież brata na pewną śmierć. To wszystko zdecydowanie nie trzymało się kupy. 
— Jesteście blisko z Nattem? — zapytała nagle. Moje ciało przeszedł dreszcz, a moją twarz znów rozpalił rumieniec. 
— N-nie potrafię ci odpowiedzieć na to pytanie — wymamrotałem. 
— A jednak po samo wspomnienie o nim twoje oczy zaczynają błyszczeć — powiedziała. — Poza tym reakcja na pocałunek w czoło... Jesteś w nim zakochany, czyż nie?
— Ja... — wyjąkałem. Nie był to przyjemny temat. — Jestem. Jestem w nim zakochany. Powiedziałem mu o tym dziś rano, ale nie zdążył odpowiedzieć, bo akurat się pojawiłaś. 
— Że też musiałeś wybrać sobie tak kiepski moment na taką rozmowę — westchnęła, drapiąc się po głowie.
— To nie ja wpadam komuś do chałupy nad ranem, wyłamując zamki nogą — syknąłem. 
— Mały, nie pyskuj do starszych — powiedziała, dźgając mnie palcem w czoło. — Jeśli chodzi o Kruka... Nie martw się. On patrzy na ciebie dokładnie takim wzrokiem, jakim ty patrzysz na niego. 
                        Podniosłem głowę i spojrzałem na nią z nadzieją. To było chyba właśnie to, co tak bardzo chciałem usłyszeć. Może jednak miałem jakieś szanse, nikłe czy nie, ważne, że były. 
— Ale... — zaczęła znów. Przełknąłem głośno ślinę. — Nie spieprz tego. Uważnie słuchaj, kiedy powie ci o tym, gdzie był i nie podejmuj pochopnych decyzji. Nie gadaj głupot i pomyśl sto razy, zanim cokolwiek powiesz. 
                       Patrzyłem na nią z podziwem i szacunkiem. Miała te same oczy, co Kruk. Widać było w nich, jak wiele już przeszła i jak ciężki krzyż spoczywał na jej plecach. Mimo to dało się w nich odnaleźć troskę i ciepło. Zalewała je jednak potężna fala samotności, może nie tak straszliwa jak u Kruka, ale nadal olbrzymia. Może ze śmiechem opowiadali o swoim dzieciństwie, ale dla mnie było oczywiste, że jeszcze nie poradzili sobie z bolesną przeszłością.



2 comments:

  1. czemu takie krótkie (nie żebym chciała więcej, czy coś..)

    ReplyDelete
  2. No nie płakłam ;;;;; czemu to zrobiłaś....wróć go szybcio mi tu ;;;

    ReplyDelete