29.6.16

Nikt poza Tobą

Dział: Romeo & Julian
Numer rozdziału: 10
Gatunek: Yaoi



witam, zdałam wszystko, jak dobrze pójdzie, to snays odżyje trochę w te wakacje. z niekorzyścią dla Was, moi drodzy
__________________________________________________________________

                     Kiedy przebudziłem się z samego rana, leżałem do niego tyłem, z lewą nogą podwiniętą pod siebie. Nie było już ani trochę zimno, promienie słońca przebijały się między drzewami, by dotrzeć po chwili do starych okiennic speluny, którą zajmował Kruk. Znów można było poczuć unoszący się w powietrzu zapach herbaty i cynamonu. Czułem się dobrze w tym mieszkaniu, choć dopiero przyzwyczajałem się do takich warunków. Było tam bowiem... ciepło i bezpiecznie. 
                     Przeszedł mnie dreszcz. Pewien byłem, że Natt jeszcze śpi, a jeszcze bardziej byłem przekonany, że za nic nie odpowie na moje nieudolne flirty, że co najwyżej je zignoruje i puści w niepamięć. Zaskoczyła mnie jego dłoń wędrująca z mojego biodra w dół, przez udo aż do zgiętego kolana. Przełknąłem głośno ślinę. Nie do końca wiedziałem, co powinienem zrobić. Pozostać w takiej pozycji i nie ruszać się? Obrócić się i spojrzeć mu w oczy? Położyć rękę na jego dłoni? Powiedzieć coś? Milczeć?
                         Powoli odgarnąłem brązowe kosmyki z czoła, dając mu tym samym znać, że już nie śpię. Westchnąłem cicho i poruszyłem się lekko, by sprawdzić, jak zareaguje. Nie zrobił nic... Jego ręka nadal spoczywała nieruchomo na mojej nodze. Obróciłem się więc lekko w jego stronę i rzuciłem mu pytające spojrzenie. Również na mnie patrzył. Penetrował mnie wzrokiem na wylot, tym zimnym spojrzeniem szarych oczu, które tym razem było pełne ciepła i beztroski. Milczał. To oznaczało, że czeka, aż przejmę inicjatywę. 
— Kruk? — spytałem cicho. — Co ci się tak od rana na zaloty wzięło?
— Sam zacząłeś — odparł ze śmiechem. — Przeszkadza ci to?
— Ani trochę — odpowiedziałem. 
                         Nie miałem już ochoty na zbędne ukrywanie tego, co czuję. Skoro taki był jego kolejny krok, nie było sensu stawiać na cierpliwość i wolny, stopniowy rozwój tej relacji. Ulżyło mi. W końcu mogłem mieć go tylko dla siebie. 
                          Patrzyłem na niego przez dłuższą chwilę. Kontakt wzrokowy z Krukiem w dziwny sposób mnie uspokajał. Przegryzłem wargę. Dopiero po chwili zorientowałem się, że mógł potraktować to jako swego rodzaju sugestię. 
                          Zbliżył się do mnie i delikatnie potarł mój nos swoim, rzucając mi przy tym kolejne zalotne spojrzenie. Droczył się. Uśmiechał się przy tym tak słodko, że serce prawie wyskoczyło mi z klatki piersiowej. Oddychałem coraz ciężej. Musnął moje wargi swoimi i zaśmiał się cicho. Położył dłoń na moim policzku i znów uśmiechnął się szeroko. Na moment spuścił wzrok, by po chwili przenieść usta na mój kark. Postępował ze mną delikatnie niczym z chińską porcelaną, jak gdyby bał się mnie dotknąć, a jednak zakazany owoc kusiłby go zbyt mocno, by mógł się powstrzymać. Całował mnie łagodnie i finezyjnie, krok po kroku doprowadzając mnie do emocjonalnego szału. Usiadł mi okrakiem na biodrach i zaczął lekko nadgryzać płatek mojego ucha. Jęknąłem cicho. Cały czas niecierpliwie czekałem na namiętny pocałunek. Zdawało się, że ani trochę mu się nie spieszy. 
                         Położyłem dłoń na jego policzku. Przysunął się wtedy do mnie, jakby zrozumiał aluzję. Znów jednak potarł lekko mój nos swoim, zamknął oczy i zatrzymał się. Podniosłem się więc lekko i zatopiłem usta w jego wargach. Smakował tytoniem, niczym więcej. Wpijałem się w jego usta z coraz to większą fascynacją. Podwinął moją koszulkę do góry. Byłem podniecony jak nigdy wcześniej. Moje ciało nie było gotowe na taką dawkę ekstazy. Bokserki zaczęły się napinać, a Kruk na pewno to zauważył. Oderwał ode mnie swoje usta, by pozbyć mnie górnych części garderoby. Spojrzał na mnie wówczas wzrokiem pełnym samotności i głodu. Wiedziałem, że to właśnie ja jestem tym, który może go zaspokoić. 
                          Ponownie zajął się moim karkiem, tym razem nieco bardziej agresywnie, z większą pewnością siebie. Z moim ust wydobył się głośny jęk. Kruk zaśmiał się cicho, ale widocznie zmotywowało go to i podnieciło. Rozpalał mnie do białości. Jego wargi wędrowały coraz niżej, z karku, przez tors do podbrzusza. Zatrzymał się jedynie w pobliżu sutków, by niemrawo potrącić jeden z nich językiem, ale nie wydawał się być nimi szczególnie zainteresowany. Spieszyło mu się gdzie indziej. 
                          Kiedy już dotarł do poziomu mojego pasa, położył dłoń na moim członku i zaczął mnie masować. Dobrze wiedział, że długo już w takim stanie nie wytrzymam, a jednak prowadził grę wstępną nadal wedle swojego tempa, nie dostosowując się do prędkości, w jakiej przypływało moje podniecenie. Nie rozbierając mnie, zbliżył usta do moich okolic intymnych i zaczął, już bez żadnej krępacji czy nieśmiałości, całować mnie tam zmysłowo i pożądliwie, chwilami wręcz maniakalnie i porywczo. 
— Kruk... — wyjąkałem. — Ja już prawie...
                         Spojrzał na mnie z zaskoczeniem, jednak uśmiechnął się po chwili. Przez chwilę wyglądał, jakby nie do końca wiedział, co powinien zrobić, ale zaraz po tym szybko pozbawił mnie bokserek. Rozłożyłem przed nim uda i uśmiechnąłem się szeroko, choć bałem się nieco tego, co zaraz nastąpi. Pogłaskał mnie po policzku i wtedy...
— Dzień dobry — przywitał się. 
                         Tym razem siedziała przede mną forma Kruka, która była w pełni ubrana i nie raczyła mnie podnieconym wzrokiem nawet w minimalnym stopniu. Podniosłem się do pozycji siedzącej. Jednak nadal czułem przeszywające zimno, miałem dreszcze i nie chciało mi się jeść.
— Mokry sen? — spytał, unosząc brwi. — Masz w oczach coś takiego, że nawet nie wiem, jak to skomentować. Napij się herbaty, udało mi się zagotować wodę, nie pytaj jak. 
— Natt... — wyjąkałem. Spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Myślał pewnie, że nie znam jego imienia, a już na pewno nie spodziewał się, że kiedykolwiek go tak nazwę. — Nie chce mi się już tak. 
— Warunki ci nie odpowiadają? — zapytał. 
— Nie, nic z tych rzeczy, mi wbrew pozorom wiele nie trzeba. Nie to mam na myśli — powiedziałem. 
                         Zrobiłem po tym dłuższą pauzę, nie mogąc zebrać się na to, by kontynuować. Wyraźnie czułem, że mam gorączkę i nie wiedziałem jeszcze, jak daleko zaprowadzi mnie ten stan. Tłumaczyłem sobie, iż w najgorszym przypadku usprawiedliwię się potem przed Krukiem i powiem, że to zwykłe majaczenie. 
— Natt — powtórzyłem. — Zakochałem się w tobie.
                         Sam sobie nie dowierzałem, że powiedziałem mu to tak po prostu. Bez żadnego wstępu, w dodatku tak lamersko ubrane w słowa. Jednak zależało mi na tym, by zabrzmiało to w pełni szczerze i uczciwie. Może dlatego postanowiłem przedstawić mu to w najprostszej i najczystszej postaci. 
— Podejrzewam, że zdążyłeś coś zauważyć — zacząłem. — Być może wcześniej niż ja sam. Dotychczas po prostu łapałem się na wgapianiu się w ciebie zupełnie bez powodu, a kiedy z kolei ty mnie na tym łapałeś, było mi niezmiernie głupio. Wiesz, znasz moją przeszłość, obawiałem się, że uznasz mnie za niewyżytego gnojka, którego przyzwyczajono do takich a nie innych igraszek. Nie chciałem, żebyś tak to widział, bo to nieprawda, ale ani razu nie udało mi się zebrać w sobie, by ci o tym powiedzieć. A potem zorientowałem się, że dłużej nie wytrzymam. Boję się jak cholera tego, w jaki sposób zareagujesz. Być może to zignorujesz i będziesz nadal mi pomagał, a może poczujesz się obrzydzony i wyrzucisz mi na zbity pysk. Nie wiem, co zrobisz, Kruku, ale postawiłem na ryzyko i postanowiłem ci powiedzieć. 
                         Przez cały swój monolog mój wzrok był wbity w ziemię. Dopiero kiedy skończyłem mówić, spojrzałem na niego. Patrzył w okno z zamyśleniem, palił, a niedogaszony popiół spadał na pościel. Nie potrafiłem nic wywnioskować z jego oczu. Musiałem zdać się na czekanie. Każda sekunda dłużyła się w nieskończoność. Nie umiałem nawet strzelić, nawet przewidzieć mniej więcej intuicyjnie tego, co zrobi Kruk. Wzięły mnie wyrzuty sumienia i momentalnie zacząłem żałować, że o wszystkim mu powiedziałem. Bałem się go stracić. Nie miałem przecież nikogo poza nim na tym świecie. 



2 comments:

  1. Były prawie seksy, a to już coś :3
    W sumie to po Kruku spodziewałam się jakiejś totalnej niewyżyłości, ale to było kjut i bardzo dobrze.
    Czekam na kolejne rozdziały i gratuluję~

    ReplyDelete
  2. Wiedziałam że coś wypalisz to takie w twoim stylu... kiedy wszystko szło dobrze jeb...mokry sen AIŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚ ale końcówką przynajmniej to zrekompensowałaś tak więc idę dalej bo umrę muszę wiedzieć co on na to....

    ReplyDelete