13.7.16

Strach przed dotykiem

Dział: Romeo & Julian
Numer rozdziału: 15 
Gatunek: Yaoi



                          Kiedy obudziłem się następnego ranka, przetarłem leniwie powieki i uznałem, że muszę jak najszybciej wstać. Ledwie świtało, a jednak byłem wyjątkowo rozbudzony i szczęśliwy. Zbliżał się. Wracał do mnie. Zerwałem się wówczas na równe nogi i pościeliłem łóżko, by zaraz po tym zabrać się za dokładniejsze sprzątanie mieszkania. Nie było w zasadzie już nic, co mógłbym jeszcze bardziej wypolerować, jeszcze ładniej umyć, jeszcze porządniej wyczyścić, a jednak nie było to dla mnie wystarczające. W korytarzu pachniało świeżo zrobionym praniem. Zebrałem je więc i wyprasowałem wszystko, dokładając największych starań przy koszulach Kruka, które uprasowałem na kant. Zawsze chadzał w za dużych pogniecionych ubraniach, co w pewien sposób mi się podobało, ale mogło też świadczyć źle o mnie, gdyby... gdyby nazwał mnie kiedyś kimś więcej niż tylko przyjacielem. 
                         W kuchni otworzyłem na oścież okna i znów zapatrzyłem się na te wszystkie małe chatki wybudowane niedbale z drewna przez zbiegów. Natt miał rację, miał zupełną rację. Chciałbym móc myśleć tak jak oni, nie mieć nic do stracenia, a jednocześnie mieć wszystko, co byłoby dla mnie ważne. Nie żyć w pośpiechu i delektować się chwilą. I wtedy właśnie uświadomiłem sobie, jak wiele zrobił dla mnie Kruk. Mówił mi o tym, uczył mnie tego tak długo, aż w końcu mi to wpoił. Stałem się szczęśliwym człowiekiem o wyższej umiejętności zrozumienia. Stałem tak w oknie, nie mogąc się doczekać jego nadejścia, kosztując ze smakiem każdej sekundy, nie bojąc się niczego, mając u boku kogoś ważnego. W końcu nastąpił ten moment, o którym mówił Kruk, coś, w co dotychczas nie do końca wierzyłem. Powiedział mi niegdyś, że mi pomoże, ale warunkiem jest moja cierpliwość - jeżeli będę czekał, to szczęście samo do mnie przyjdzie. W rzeczywistości nie udałoby się bez Natta, bo pojęcie tego wszystkiego bez niego zajęłoby mi o wiele więcej czasu. Zapewne o tym wiedział, ale był zbyt skromny, żeby o tym wspomnieć. Nie doceniał tego, jak wspaniałym człowiekiem był. 
                    Wrzuciłem na rozgrzaną patelnię kilka jajek i plastry bekonu. Wiedziałem, że będzie głodny, kiedy wróci. Postawiłem na stole dwa kubki gorącej herbaty, po czym w pełni skupiłem się na gotowaniu. Byłem kompletnym beztalenciem, ale tym razem musiało mi się udać. Patrzyłem uważnie, jak białko ścina się pod wpływem temperatury. Zrobiło mi się gorąco i opanował mnie stres, że nie spełnię jego oczekiwań. Cudem udało się nie przypalić posiłku. Byłem z siebie całkiem dumny. 
                         Odpaliłem także jednego z jego papierosów, by mógł poczuć swój dom zaraz po powrocie, a paczkę rzuciłem na stół. Zawsze palił przed jedzeniem. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Wyglądało na to, że dym tytoniowy stał się gorącym zaproszeniem. Już po chwili usłyszałem ciężkie kroki na klatce schodowej.
                         Schody trzeszczały ze starości, dając mi do zrozumienia, że ktoś się zbliża. Powoli udałem się w kierunku drzwi wejściowych, pozostawiając resztkę papierosa w popielniczce. Przekręciłem klucz w zamku i wziąłem głęboki wdech. Położyłem dłoń na klamce czując, jak dziwna siła pochyla ją w dół. Wrócił. Wiedziałem to, czułem to, był po drugiej stronie drzwi. Odsunąłem się lekko do tyłu, uważnie wypatrując tego, co ujrzę. Widok ten jednak kompletnie mnie zaskoczył. Te wszystkie rozbudzone we mnie uczucia - radość, szczęście i podekscytowanie - zamieniły się nagle w przeraźliwy ból. W rzeczywistości była to empatia. Kruk, on... wyglądał, jak gdyby był jedną nogą na drugim świecie. Uniósł lekko głowę i spojrzał na mnie, a ja wytrzeszczyłem oczy. Na twarzy miał świeżą krew, która lała mu się z czoła i strugami spływała po jego skórze. Ramiona miał całe pokryte siniakami, a ubrania podarte na strzępy. Wrócił bez płaszcza, w którym wychodził. W mgnieniu oka rzucił się na mnie i obydwaj wylądowaliśmy na podłodze. 
— Przepraszam za mój stan — wymamrotał ostatkiem sił, wtulając się w mój kark. — Dobrze mieć cię znów przy sobie. 
                         Wplotłem opuszki palców w jego włosy, ale po chwili uzmysłowiłem sobie, że powinienem jak najszybciej go opatrzyć. Powoli podnieśliśmy się z ziemi. Miałem zamiar położyć go do łóżka, ale w którymś momencie stanął jak wryty i skutecznie uniemożliwił mi doprowadzenie go do jego pokoju.
— Ty... zrobiłeś to dla mnie? — spytał cicho, wskazując palcem na stół. 
                    Jego ręce drżały, a jego stan był naprawdę niepokojący. Bałem się. Nalegał jednak, by zjeść razem śniadanie. Udało mi się namówić go chociaż na to, żeby położył się i zjadł w łóżku. Eskortowałem go więc do pokoju, a później wróciłem po posiłek.
                    Wyglądał naprawdę okropnie, jednak cieszyłem się, że wrócił. Zdawało się, że ledwo się rusza, więc wziąłem jego talerz i zacząłem go karmić. Uśmiechnął się kącikiem ust i rzucił mi tak dziwne spojrzenie, że poczułem, jak moja twarz płonie. Jadł ze smakiem, a ja wpatrywałem się w jego sine wargi, kiedy podawałem mu śniadanie. 
— Dzisiaj odwrotna kolejność — odparłem, odpalając mu papierosa. Znów uśmiechnął się i spojrzał na mnie tym wzrokiem. 
                    W międzyczasie zająłem się swoim talerzem, lecz po pierwszym kęsie zostałem sparaliżowany i oczy wyszły mi z orbit. To, co przygotowałem, nie miało smaku. Może to i lepiej, że nie smakowało jak stara opona, ale mogłem przynajmniej to doprawić. 
— Kruk — wyjąkałem. — Jak ty mogłeś to jeść? 
— Było bardzo dobre — odpowiedział. 
— Przecież to nie ma smaku — prychnąłem. 
— Zrobiłeś to dla mnie.
                      Nie mogłem tak dalej. Pochyliłem się, skrywając twarz w dłoniach. Mówił mi rzeczy, o których nie ośmieliłbym się marzyć, żeby je od niego usłyszeć, a jednak nie wiedziałem, co ze sobą zrobić, gdy zalewała mnie tak potężna fala emocji. Moje oczy zaczynały wówczas łzawić, ciało przechodziły dreszcze, a w moim brzuchu pojawiało się rozprzestrzeniające się ciepło. 
— Połóż się ze mną, Alan — powiedział cicho, odkładając pozostałości papierosa na półkę. 
                    Przystałem na propozycję i ułożyłem się obok niego. Odpalił drugiego papierosa. Siły bardzo szybko mu wracały. Chciałem go opatrzyć, ale powtarzał, że mamy przecież na to cały dzień, a nic go nie boli i wszystko jest już w porządku. Położyłem głowę na jego ramieniu. W końcu mogłem poczuć jego zapach, taki prawdziwy, pochodzący od niego samego. Przymknąłem powieki. Dawno nie czułem się tak dobrze. Przeniosłem dłoń na jego wystające obojczyki i nieśmiało przesunąłem po nich palcami. 
— Nie dokończyliśmy ostatniej rozmowy — zaczął, a moje ciało znów przeszedł dreszcz. Dobrze wiedziałem, którą rozmowę ma na myśli. — Cieszę się, że mi powiedziałeś. Rozumiem twoje obawy.
                    Jego głos był spokojny i zmęczony. Poczułem, że mogę już odpocząć. Leżał tuż obok mnie, nadal w jednym kawałku. Odetchnąłem z ulgą, choć stresowało mnie to, co mówił. 
— Czuję to samo — powiedział, na co otworzyłem szeroko oczy i podniosłem się gwałtownie do pozycji siedzącej. Spojrzałem na niego, ale w oczach miał tylko smutek. — Ale też się boję. Boję się cię dotknąć po tym wszystkim, co przeszedłeś. Nie chcę cię skrzywdzić, możesz przecież nagle przypomnieć sobie o tym, co się kiedyś stało, co doprowadziło cię do tego stanu. Poza tym... pojawia się jeszcze coś, o czym nie wiesz. I staram się nie myśleć o tym, jak możesz zareagować, ale ostatnio spędza mi to sen z powiek. Odkładałem to na później i dopiero teraz zorientowałem się, że to był błąd. Popełniłem błąd. Więc jeśli stanie się teraz coś złego, będzie to wyłącznie moja wina. 
                    Słuchałem go z przejęciem, nie wiedząc, co powinienem zrobić. Nie mogłem go okłamywać, ale z drugiej strony nie chciałem przyznawać się do tego, co zrobiłem. Zaczynały męczyć mnie wyrzuty sumienia. Mimo wszystko rzuciłem się na niego bezwładnie i objąłem go mocno. Przytulił mnie. "Nie odchodź więcej" - pomyślałem, jednak nie potrafiłem powiedzieć mu tego wprost. Zalegałem tak w jego silnych ramionach, szukając spokoju i bezpieczeństwa. I odnalazłem je.


3 comments:

  1. ・゚゚・(>д<)・゚゚・
    UWIELBIAM ICH

    ReplyDelete
  2. Shiro mistrzu. Mistrzuniu kiedy next? *=*

    ReplyDelete
  3. cosz w takim momencie noszzzzzz jebne przy najbliższej okazji XD Idę dalej bo aż mną rzuca z ciekawości.

    ReplyDelete