7.7.16

Niezastąpiony - Erwin & Levi

Dział: One shot.
Numer rozdziału: - 
Gatunek: Yaoi



ze specjalną dedykacją dla pana Dominika.
trochę czasu minęło, ale nie było warto czekać.


____________________________________________

                    Przetarłem powieki i syknąłem z bólu. Oczy miałem tak spuchnięte, że bolały mnie cholernie podczas każdego mrugnięcia. Spojrzałem na swoje odbicie w lustrze. Zdałem sobie wówczas sprawę z czegoś, czego dotychczas nie chciałem przyjąć do wiadomości. Za maską obojętnego na świat mężczyzny skrywał się człowiek, który miał dość wykonywania brudnej roboty. Być może potrzebowałem odpoczynku. Ale na co mogłem liczyć, skoro w każdej sekundzie ktoś lub raczej coś mogło pozbawić mnie życia?
— Smutny? — Usłyszałem głos tuż za sobą. 
                     W lustrze ujrzałem jego odbicie. Opierał się o framugę drzwi i sączył gorącą herbatę. Ani mu się śniło założyć na siebie koszulę. Być może spieszyło mu się z tym wszystkim tak jak mi. Również wyglądał na piekielnie zmęczonego, ale czułem, że jego motywacja pozostaje nieporuszona. Nie był człowiekiem, który łatwo się poddawał. Kiedy stawiał sobie cel, osiągał go, wcześniej czy później, po trupach czy nie. 
— Niewyspany — prychnąłem w odpowiedzi. — Czy to takie niespotykane?
— Dlaczego zerwałeś się tak wcześnie nad ranem? — zapytał. — Może powinieneś dać sobie spokój i dzisiaj nie...
— Idiota — wycedziłem przez zęby. — Oni wszyscy na nas liczą, a my... jesteśmy niezastąpieni. 
— Warto też czasem pomyśleć o sobie — dodał, po czym udał się do kuchni. 
                    W głębi duszy nie chciałem, żeby ktokolwiek o nas wiedział. Wszyscy znali mnie jako bohatera, zwracali się z szacunkiem. Nie paliłem się do tego, aby ktoś poznał mnie od strony zabawki mojego towarzysza. A on doskonale zdawał sobie z tego sprawę i absolutnie mu to nie przeszkadzało. Jedynie Mikasa... Byłem pewien, że o nas wie, ale jest zajęta swoimi sprawami i siedzi cicho. Ponadto nie należała do wścibskich osób, więc nie powinienem był się martwić, a jednak...
                    Z rozmyślań wyrwał mnie dotyk Erwina. Mężczyzna odstawił kubek na znajdującą się przede mną umywalkę i gwałtownie przylgnął do mnie całym ciałem. Wtulił twarz w mój kark i zacisnął zęby na mojej skórze. Zmrużyłem oczy. Znów nie byłem w stanie go odepchnąć ani kazać mu przerwać. 
                    Któregoś dnia zauważyłem, że stał się nieodłączną częścią mojego życia. Zaprzątał moje myśli coraz częściej i nie potrafiłem funkcjonować bez niego. Początkowo nie byłem w stanie poradzić sobie z tym, co działo się w moim wnętrzu. W rezultacie zachowywałem się dziwnie, stałem się jeszcze bardziej oziębły i traciłem kontrolę nad nerwami. Z kolei Erwin od samego początku wiedział, co się dzieje. Wydawało mi się, że wręcz ustalił specjalną strategię, by móc mnie sobie przywłaszczyć. Znał mnie wystarczająco długo. I znał się na ludziach. Widział ich bowiem w najskrajniejszych sytuacjach, kiedy to wychodzili na spotkanie śmierci, kiedy na ich oczach umierali ich najbliżsi. Dobrze wiedział, co na mnie działa i jak powinien się ze mną obchodzić. Zastanawiałem się jedynie, dlaczego to właśnie mnie wybrał. 
— Levi — szepnął, odsuwając się na moment od mojego karku. 
                    Obrócił mnie przodem do siebie i momentalnie wpił się w moje usta, całując mnie namiętnie. Nasze języki tańczyły wokół siebie tak gorąco i namiętnie, jak gdybyśmy całowali się po raz pierwszy. Ugryzłem lekko jego dolną wargę. Przysunął się wówczas do mnie jeszcze bliżej i położył dłoń na moim udzie, unosząc je lekko do góry. 
                    Każdego dnia, kiedy tylko mieliśmy do czynienia z tymi tyranami, skrywałem twarz pod maską twardziela. W gruncie rzeczy nie obawiałem się nawet minimalnie o swoje życie, zupełnie mnie nie obchodziło, czy pożre mnie tytan. Po śmierci raczej nie byłbym w stanie ubolewać nad swoim losem, a złożenie ofiary w obronie ludu byłoby chwalebnym czynem. Nie tego się bałem. Myśl o potencjalnej stracie Erwina wprawiała moje ciało w nieopanowane drżenie. 
— Levi — powtórzył, patrząc mi w oczy. 
                    Spojrzałem na niego błagalnie i przegryzłem wargę. Uśmiechnął się delikatnie kącikiem ust i powoli posadził mnie na blacie. Znów przeniósł usta na moją szyję i zaczął obsypywać mnie malinkami. One zawsze kryły się gdzieś pod moim mundurem i w najgorszych chwilach przypominały mi, że mam jeszcze dla kogo żyć. Położyłem dłonie na jego torsie i poddałem się temu uczuciu. 
                    Wsunął mi ręce pod koszulkę i zaczął z ciekawością badać tereny, które bardzo dobrze już znał. Zamknąłem oczy. Uniosłem dłonie, by mógł pozbawić mnie ubrania. Rozebrał mnie i zatrzymał się na chwilę. Wiedziałem, że po prostu na mnie patrzy. Lubił oglądać moje ciało i nigdy nie mógł nasycić się jego widokiem. Zaraz po tym poczułem jego usta na swoim torsie. Błądził tam i wędrował, przysparzając mi masę przyjemności. Jęknąłem z podniecenia. Trącał językiem moje sutki, doprowadzając mnie do stanu piekielnej błogości. Znał moje słabe punkty. 
                    Mimo wszystko nie potrafiłem się w pełni zrelaksować. Po mojej głowie wciąż krążyły dziwne myśli, a umysł budował najczarniejsze scenariusze. Co, jeśli to ostatni poranek, który z nim spędzę? Co, jeśli to ostatni pocałunek, jakim mnie uraczy?
                    Czułem, jak ziemia się trzęsie. Nie wiedziałem już jednak, czy to mój wymysł, czy oni naprawdę się zbliżają. Doznawałem takich symptomów coraz częściej, czy to przy porannej herbacie, czy podczas nieudolnych prób zaśnięcia. Z dnia na dzień coraz bardziej bałem się utraty Erwina. Mógłbym oddać wszystko, byleby mieć pewność, że nic mu się nie stanie. On z kolei zawsze podchodził do pracy z szczerą i nieukrywaną pewnością, iż się uda. I faktycznie, nigdy nie zawodził. Czasem zdawało mi się, że jego perfekcjonizm nie pozwala mu spojrzeć na siebie jak na człowieka. Dopuszczałem do siebie myśl, iż któregoś dnia pozbawi go to wszelkich uczuć, a więc także uczuć, które żywił do mnie. 
— Chcę cię, Levi — powiedział szeptem. 
                    Być może nie zdawał sobie sprawy z tego, że posiadł mnie już dawno temu. Każdego poranka gdy tylko się budził, walczył o mnie od samego początku, wzbudzając we mnie silne emocje i brudne myśli. 
                    Czułem jak z moich bioder zsuwają się bokserki. Erwin uśmiechnął się do mnie i pocałował mnie namiętnie raz jeszcze, w międzyczasie kładąc swoją dużą męską dłoń na moim członku. Jęknąłem cicho. Zawsze robił to gwałtownie i bez ostrzeżenia. Bawił się moją męskością i znów nadgryzał delikatną skórę na moim karku, a ja pojękiwałem cicho. Oddychałem coraz ciężej, nie mogłem już w zasadzie złapać tchu, a Erwinowi nigdzie się nie spieszyło. Drugą ręką obejmował mnie w pasie, masując łagodnie moje plecy. 
— Jesteś zimny — szepnął, przerywając na moment.
                    Pochylił się lekko i musnął wargami mojego członka. Przełknąłem głośno ślinę. Zaparłem się jedną dłonią na blacie, na którym wówczas siedziałem. Drugą zaś wplotłem w jego jasne włosy, ciągnąc je nieznacznie, kiedy nie mogłem uporać się z podnieceniem, jakie we mnie wywoływał. 
                         Jego głowa pochylała się coraz to niżej, a moje ciało wygięło się w łuk. Było już blisko, coraz bliżej i bliżej...
— Er...
                    Zawsze orientowałem się za późno. Wykrzywiłem twarz w grymasie. Zdawało się, że mu smakuje. Uśmiechnął się szeroko i spojrzał na mnie z niewyobrażalną miłością. Rzadko tak na mnie patrzył. Uniosłem lekko brwi. Stanął prosto i rzucił mi znaczące spojrzenie. Podniósł mnie i przycisnął do ściany, lgnąc do mnie całym ciałem. Po chwili poczułem, jak jego członek szuka wejścia, delikatnie błądząc po skórze moich pośladków. 
— Kurwa — syknąłem z bólu. Moje oczy zaszkliły się łzami, zamazując mi obraz. 
                    Poruszał się we mnie powoli, chcąc ograniczyć dostarczane mi boleści. Mówił do mnie cicho, by mnie uspokoić, a ja zatapiałem się w ciepłym tonie jego głosu. Zamknąłem oczy, pozwalając łzom swobodnie spłynąć po policzkach. Czułem go w sobie coraz głębiej, jednocześnie coraz bardziej odpływałem, dając ponieść się chwili. 
— Więcej... — wyjąkałem cicho.
                    W odpowiedzi usłyszałem, jak chichocze cicho i obiecuje bardziej się postarać. Wykonał kolejne pchnięcie, nieco mocniejsze i bardziej brutalne, a ja jęknąłem przeraźliwie. Był już prawie w najdalszym moim zakamarku, a mimo to nie tracił sił i starał się dostarczyć mi jak najwięcej satysfakcji. Poruszał biodrami coraz szybciej, a ja oplotłem rękoma jego kark. Był ciepły i przyjemny w dotyku. Obsypywał pocałunkami moje obojczyki, aż w końcu doszedł w moim wnętrzu, całując mnie namiętnie w usta. 
                    Dawał mi wszystko, jednak nie potrafił choć minimalnie przekonać mnie, że nie muszę się o niego bać. Strach nadal odbierał mi zdrowy rozsądek, kiedy obserwowałem go na polu walki. Nadchodził kolejny dzień, w którym musiałem się z tym zmierzyć. Patrzyłem, jak na horyzoncie wznieca się pył i kurz, podniesiony ciężkimi krokami tych stworzeń. Spojrzałem na stojącego obok mnie Erwina. Wyglądał dumnie i pewnie siebie tak jak zawsze. Uśmiechnął się kącikiem ust i unosił już rękę, by wskazać pozostałym, kiedy mają ruszyć. Przywdziałem więc beznamiętne spojrzenie i już po chwili ruszałem na spotkanie ze śmiercią. 


6 comments:

  1. Najs. Wreszcie seksy ( ͡° ͜ʖ ͡°) 

    ReplyDelete
  2. Cudowne, serio, bardzo mi się podobało ;^;

    ReplyDelete
  3. Cześć, dobra przyznam się od razu. Nie czytałam. Dlaczego? Nie lubie one-shotów, bo są za krótkie. Wolę historię.
    W tym komentarzu chciałam, powiedzieć iż przed chwilką zyskałaś nową czytelniczkę, a ta czytelniczka chciała się dowiedzieć czy dodajesz jakoś regularnie, czy jak? Jak ją zyskałaś? Szukałam jakiś fanficów z BigBang i znalazłam :)
    Przepatrzyłam "polskie yaoi". Fanfici z Słodki flirt? Castiela chciałam dla siebie, ale... lubię trójkąty to się podziele ;)
    Nowa czytelniczka
    Azusa :D

    ReplyDelete
  4. Witam!
    Miałem się zabrać za czytanie wczoraj, albo kilka godzin temu, ale no... nie dało rady.
    Zacznę spamowanie komentarzami od tego opowiadania.
    Akurat przeczytałem je już wczoraj i... WOW.
    Dawno nie widziałem tak dobrego dzieła z tym paringiem.
    Aż chciałoby się czytać całą serię z nim, stworzoną przez Ciebie...
    Ogólnie to ciekawie opisałaś ich relacje, podoba mi się to.
    Językowo także perfecto, ogólnie jestem pod wrażeniem i chcę więcej Twoich dzieł z tym paringiem, bo piszesz o nim naprawdę świetnie!
    Dobrze, idę nadrabiać inne Twe dzieła.
    Widzimy się przy innym komentarzu.

    ReplyDelete
  5. A ja Cię, Lisku, trochę zhejtuję, w trosce o Twoje ego, które od zbyt wielu miłych komentarzy urośnie w chuj. I tak już jest zbyt wielkie, więc no.

    Problem w tym, że ni chuja nie wiem, jak cię tu zhejcić.
    Piszesz spoko, lel, jak zawsze, o, już wiem, brakuje mi tu typowego lisowego żartu, który zrobiłby mi dzień. O. No i za chuja się do tego pairingu nie przekonam, Levi x Eren OTP 8))

    Dobra, jakiś mało hejcący ten hejt, więc dopiszę, że jesteś ruda i głupia i odgapiasz fajki od moich postaci w rp (bo to wcale nie jest na odwrót, nieee)

    Całusy Liseł i czekam na granie na pianinie w HD <3

    ReplyDelete