12.7.16

Nie chciałem Kruka

Dział: Romeo & Julian
Numer rozdziału: 13
Gatunek: Yaoi



tak jak pisałam na fb (napiszę też tu, bo wątpię, żeby każdy śledził moje życie prywatne), niespodzianka, o której wspominałam kilka postów temu, będzie musiała zaczekać, bo pojawiły się prośby o kontynuację kilku innych rzeczy. roboczy plan wygląda tak, w kolejności: Romeo & Julian, Cheat, Jak najdzie ochota, JongTae. po zakończeniu tych serii (jak dobrze pójdzie) pojawi się dział niespodzianka będący już w przygotowaniu
_____________________________________________ 

                    Każdego poranka budziłem się sam w łóżku. Nie spałem już u Kruka. Postanowiłem wrócić do siebie, kiedy wyszedł na jaw sekret, jaki Natt przede mną skrywał. Miejsce, które dotychczas zajmowało zaufanie i poczucie bezpieczeństwa, zapełnił strach. Co noc sen z powiek spędzały mi godziny rozmyślań o tym, co zrobię, jak postąpię, co mu powiem, gdy wróci. Mieszkanie nadal stało puste i wydawało się opustoszałe, choć nadal tam przebywałem. Poruszałem się niczym duch, myśląc w zasadzie, że zaczynam znikać. Raz już straciłem powód do dalszego egzystowania, tym razem ból był jeszcze większy i bardziej przeraźliwy. Pomyślałem wówczas, że jeżeli uda mi się przeżyć, nie chcę już nikomu ufać. Czułem, iż wolę stać się emocjonalnym wrakiem człowieka, niżeli później martwić się, kiedy zabliźnią się rany po rozstaniu. Nie chciałem Kruka.
                    Tegoroczna jesień w ogóle mi jej nie przypominała. Kojarzyłem ją dość typowo - z czerwonymi suchymi liśćmi, które dzieci zbierały w parku, z babciami poubieranymi w futra i karmiącymi gołębie, ze spacerami w chłodne wieczory i z piciem gorącej czekolady po powrocie do domu. Tutaj, milę za obrzeżami miasta, nie było w zasadzie roślinności. Rozciągało się jedynie pustkowie, dym, kurz i pył, czasem coś wybuchało, kiedy pomniejsze bandy czy gangi rozpoczynały między sobą wojny. I choć nie chciałem już Kruka, brakowało mi jego spojrzenia, jakim obdarzał zawsze to otoczenie, gdy z kubkiem herbaty w dłoni i z papierosem w drugiej spoglądał przez okno z uśmiechem. Nadal nie potrafiłem dostrzec tego piękna, o którym czasem wspominał. 
— Nie widzisz tego? — mawiał czasem, trochę się ze mnie śmiejąc. — Kiedy mieszkałem w centrum, ludzie mieli natłok problemów. Spieszyli się wiecznie donikąd, zajęci celami, które nie były im w rzeczywistości do niczego potrzebne. Tu jest inaczej. Robią, na co tylko przyjdzie im ochota. I zaprzeczają tezie, że wolność umarła już dawno temu. 
                    Nie widzę tego, Natt. Wydawało mi się, że byłem już blisko, że już prawie rozumiałem, bo przecież przyjmowałem jak na tacy wszystko, co mi mówiłeś. Kiedyś byłeś ze mną szczery, dlatego nie miałem powodów, aby ci nie ufać lub nie wierzyć w cokolwiek, co mi powiesz. Wszystko się zmieniło w dzień, w którym postanowiłem na krótką chwilę stać się wścibski. 
                    Siedziałem w kuchni na miejscu Kruka i wpatrywałem się w drzwi prowadzące do jego pokoju. Coś nakazywało mi tam wrócić, ale broniłem się przed tym. W rzeczywistości w moim sercu kłębiły się skrajne i wykluczające się nawzajem emocje. Ale zmuszałem się do tego, by patrzeć na sprawę obiektywnie. Natt powiedział mi kiedyś, że nie ma na ziemi człowieka, który nie miałby w sobie choć trochę skrajności. Mówił także, że to wyjątkowo komfortowe, bo można przecież wybrać jedną z tych dwóch cech, a drugiej pozwolić bezpowrotnie umrzeć. Podejrzewałem, że z emocjami sprawa ma się podobnie. Dlatego postanowiłem. Obrałem cel. Porzucić bliższe relacje z Krukiem, zostawić je, zapomnieć o nich albo nawet zrozumieć, że nie było warto i czuć się z tym dobrze. Na samą myśl jednak zacząłem rzewnie płakać, a mój umysł, w ramach obrony, podsunął mi myśl, iż przecież płaczę dlatego, że w końcu uświadomiłem sobie, jak żyć. Nie mogłem dopuścić do siebie tego, jak cholernie mógłbym za nim tęsknić i mieć głęboką nadzieję, że to wszystko okaże się stekiem bzdur i znowu będzie jak dawniej. 
                    Ukryłem twarz w dłoniach. Doszło do mnie, jak źle się czuję. Obawiałem się, że długo już nie wytrzymam. Pomyślałem wówczas o czymś dziwnym i wydało mi się to całkiem logiczne, zważywszy na stan, w jakim się znajdowałem. Gdybym tak nagle umarł, zginął i przepadł zupełnie znienacka, wszystko by się skończyło. Nie musiałbym już płakać za Krukiem i oszukiwać samego siebie, nie byłbym też zmuszony do uciekania przed nim przez całe życie. Cała moja przeszłość i historia, jaką stworzyłem, również rozwiałaby się jak dym. Uniosłem głowę do góry i zmrużyłem oczy. Poczułem nagły przypływ motywacji i chęci do działania. Wiedziałem, że jest to jakieś wyjście i nie interesowało mnie to, czy ktoś powie, że to dojrzałe lub nie. To był przecież wyłącznie mój wybór i nikt, kto nie przeżył tego, co ja miałem za sobą, nie był w stanie choć minimalnie zrozumieć, jak się czułem. Na co byli ci wszyscy psychologowie, którzy czerpali wiedzę ze swoich książek, po co ludzie lgnęli do nich tłumami, skoro stali się tylko zaprogramowanymi umysłami znającymi każdy ludzki przypadek, choć ludzie rodzili się codziennie i każdy z nich był inny? Na wszystko był czas, teraz nadszedł czas na mnie. Na moją małą zemstę i pokazanie wszystkim, do czego mnie doprowadzili. I choć w myślach usłyszałem tylko śmiech satysfakcji z ich strony, wiedziałem, że nikt nie jest już w stanie mnie od tego odwlec. 
                    I wtedy nagle stało się to. Usłyszałem głośny trzask, ale nie rozlegał się on na podwórzu. Zdawało się, że ktoś po prostu upadł dokładnie przed drzwiami prowadzącymi do mieszkania. Skierowałem wzrok w ich stronę, a moje serce momentalnie przyspieszyło bicie. Mógł to być jakiś nieznajomy opryszek, który chciał okraść dom, mógł to być bandyta, który przyszedł mnie zamordować, a mógł to być wyczerpany Kruk, który odniósł poważne rany w swojej pracy. Poczułem, że muszę jak najszybciej ze sobą skończyć, bo nie zniosę tego, co mogę lada chwila zobaczyć. Nie panowałem już nad swoim ciałem, ogarnął mnie dziwny stan, którego nie potrafiłem opisać. Na chwiejących się nogach doczołgałem się do pokoju Kruka i, z niewiadomych mi powodów, rzuciłem się na jego łóżko, otulając się kocem, w którym jeszcze dwa tygodnie temu spaliśmy razem, blisko siebie.


2 comments:

  1. Łołołołoło
    Się emocjonalnie zrobiło. Ej, niech Ktuk już wróci, no nam bohater wykituje z tej tęsknoty (coś o tym chyba nawet było w "Pieśni Lisa" XDD)
    WINCYJ
    A teraz idę gwałcić kamerdynera, właśnie mi wyznał, że jest dziewicą XDD

    ReplyDelete
  2. Rozwiałaby* <--- To na początek :")
    Ogólnie, drugie i trzecie zdanie nieco wprowadziły mnie w błąd.
    Myślałem, że on wrócił do siebie, do swojego starego mieszkania.
    Ale później się połapałem. Jednak dodałbym tam wzmiankę o tym, że przeniósł się po prostu do pokoju Kruka.
    Okej, koniec hejcenia xD
    Rozdział mimo wszystko fajny, idę czytać dalej, bo zapowiada się coraz ciekawsza fabuła.

    ReplyDelete