18.7.16

Historia, która nie zostanie zapomniana

Dział: Romeo & Julian 
Numer rozdziału: 21
Gatunek: Yaoi



                         Linda znów odwiedziła swojego brata w środku nocy i wyciągnęła go z łóżka, choć tak wygodnie mi się na nim spało. Obawiałem się, że znowu ma dla niego zlecenie, a ja miałem zdecydowanie dosyć jego pracy po tym, w jakim stanie go ujrzałem, kiedy wrócił z niej poprzednim razem. Mimo to milczałem. Nie miałem ochoty do niczego go zmuszać, tym bardziej, iż przecież sam nienawidził tej roboty. Rozumiałem jego motywy, jednak słowa nie były w stanie opisać, jak bardzo się o niego martwiłem. Już ostatnim razem niemalże go straciłem przez własną głupotę, a teraz mieliśmy do czynienia z zajęciem, które niosło ryzyko śmierci. 
                           Znów nieumyślnie podsłuchałem kawałek rozmowy. Kobieta mówiła coś o jakiejś Shiannie. Imię to wydawało mi się niezwykle dziwne, brzmiało bardziej jak dziecięca ksywka jeszcze z czasów piaskownicy. Z konwersacji wywnioskowałem, że nazywała się tak dziewczyna, która wybudziła mnie kilka dni temu ze śpiączki. Tylko po co poruszali jej temat? Chciała pieniędzy za to, co zrobiła? Niemożliwe, przecież wyraźnie powiedziała, że rozliczymy się kiedyś, w bliższej czy dalszej przyszłości. Gdyby potrzebowała  kasy, wzięłaby ją od razu. Czemu więc o niej rozmawiali? Pojawiła się przecież w tym mieszkaniu jeden jedyny raz. A może byli z nią w jakiś sposób związani? Nie miałem wówczas pojęcia, kim jest. Mimo wszystko zakryłem się kołdrą, by nie słyszeć tego, o czym mówią. Miałem dość tych wszystkich intryg i sekretów. Ufałem Krukowi, dlatego też nie miałem potrzeby podsłuchiwać jego rozmów. 
                          Po jakimś czasie wrócił do łóżka. Jego włosy przyjemnie pachniały wiśniami, a od jego dłoni biło ciepło, choć same w sobie były lodowate jak zawsze. Chyba myślał, że śpię. Na palcach wszedł do pokoju i po cichu wsunął się pod kołdrę tuż obok. Złapał mnie za rękę i pocałował w czoło na dobranoc. Dawał mi tyle miłości, że zaczynałem w końcu sam kochać siebie, choć nigdy szczerze nie potrafiłem tego zrobić. Dzięki niemu poczułem się ważny. Na każdym kroku uświadamiał mi, jak silne są jego uczucia, jak gdyby bał się, że o tym zapomnę. Ale zawsze pamiętałem i myślałem o nich najczęściej jak tylko się dało. Był w końcu dla mnie jedyny i najważniejszy. 
                           Nad ranem stało się jednak coś dziwnego. Kruk przeczesał mi palcami włosy i szepnął, że czas wstawać. Było naprawdę wcześnie i nigdy wcześniej nie zrywaliśmy się o tej porze. Uśmiechał się i mówił, iż ma dla mnie niespodziankę. Przetarłem powieki i zachichotałem cicho. Zawsze mnie zaskakiwał i każdego dnia starał się zdobyć mnie od nowa. Położył mi dłoń na policzku i spojrzał w oczy. Dopiero wtedy zorientowałem się, że coś mi nie pasuje.
— Natt — zacząłem. — Jakiego rodzaju niespodziankę masz na myśli?
— Nie rozumiem pytania — zaśmiał się.
— Jesteś smutny — powiedziałem. — I nerwowy. 
— Ufasz mi, prawda? — spytał. Moje serce zabiło szybciej. Coś było nie tak.
— Oczywiście, że ci ufam — odpowiedziałem niepewnie. 
— Za chwilę każę ci coś zrobić — mówił. — Mógłbyś nie pytać mnie o powody?
— Ufam ci, jak już powiedziałem — odparłem cicho. — Ale może byłbym w stanie jakoś ci pomóc, gdybyś powiedział, co się dzieje.
— Wszystko w porządku, Alan — rzekł z uśmiechem i przytulił mnie mocno. 
                         Udaliśmy się wówczas na górę, prosto do pokoju, który zajmowałem jeszcze jakiś czas temu. Kruk wskazał palcem na ścianę znajdującą się za łóżkiem. Poprosił, żebym pomógł mu odsunąć od niej kanapę. Skinąłem głową na znak, że zrozumiałem. Złapałem za jeden bok, podczas gdy Natt zajął się drugim, i już po chwili naszym oczom ukazały się małe drzwiczki zamykane na klucz. 
— Wejdziesz tam, w porządku? — zapytał. 
— Kruk... dlaczego? O co chodzi? — pytałem nerwowo.
— Hej — przerwał mi i złapał mnie za rękę. — Spójrz mi w oczy. Wiesz, że nie zrobię ci krzywdy.
— Wiem doskonale — wyjąkałem. — Po prostu nie wiem, co planujesz. Mam bardzo złe przeczucia.
— Nie sugeruj się moją miną — zaśmiał się. — Mam ostatnio sporo problemów na głowie. To niespodzianka, mówiłem ci.
— Niech będzie — odparłem. — Co mam robić?
                         Włożył klucz do zamka i przekręcił go powoli. W środku znajdowała się mała wnęka. W suficie znajdowały się kilkucentymetrowe dziury doprowadzające tlen w razie, gdyby się skończył. Poprosił mnie, żebym tam wszedł.
— Zamknę cię od zewnątrz i zastawię z powrotem łóżkiem, nie bój się, Alan — powiedział, gładząc mnie po policzku. — Musisz być cicho jak mysz. Za jakiś czas cię stamtąd wyciągnę, ale dopóki tego nie zrobię, nie możesz wydać żadnego odgłosu. Postaram się załatwić wszystko jak najszybciej, bo szczerze mówiąc bardzo nie podoba mi się fakt, że muszę cię tam schować. Ale to może być jedyne wyjście.
— Natt, co przede mną ukrywasz? I dlaczego to robisz? — zadawałem pytania drżącym głosem.
                         Wtedy nagle rozległo się walenie do drzwi piętro niżej. Kruk wytrzeszczył oczy. Dostrzegłem w nich strach, ale strach ten był tak potężny i bolesny, że przez chwilę nie mogłem oddychać. Co on planował?
— Alan — powiedział, marszcząc czoło.
                         Szybkim ruchem przysunął się do mnie i złożył namiętny pocałunek na moich ustach. Jego wargi były chłodne podobnie jak jego dłonie. Nasz języki delikatnie tańczyły ze sobą, a moje ciało przeszedł ciepły dreszcz. Dziwne uczucie zaczęło rozchodzić się w mojej klatce piersiowej. To był nasz pierwszy pocałunek.
— Kocham cię — szepnął, uśmiechając się do mnie. — Wrócę po ciebie, Alan.
                         Wepchnął mnie wręcz siłą do wnęki w ścianie i szybko zamknął ją na klucz. Słyszałem, jak przesuwa z powrotem łóżko, a potem schodzi po schodach na dół. Przełknąłem głośno ślinę. Nie wiedziałem, co się dzieje, ale zachowałem spokój ducha dzięki bezgranicznemu zaufaniu, jakim darzyłem Kruka. Wciąż czułem jego smak na swoich ustach. Pragnąłem więcej, ale to nie był odpowiedni moment. Spojrzałem ku górze łudząc się, że zobaczę coś przez dziury doprowadzające tlen. Nic z tego. Było kompletnie ciemno i wzrok chwilowo przestał być mi potrzebny, przez co momentalnie wyostrzył mi się zmysł słuchu. Moich uszu dochodziły męskie głosy i ciężkie stąpanie po podłodze. Nie byłem w stanie jednak określić, ile osób weszło do środka.
                         Czekałem i czekałem. Głosy w końcu ucichły i z drugiej strony ściany nie dobiegały już żadne dźwięki. Zastanawiałem się, kiedy Kruk wróci. Zdawało mi się jednak, że nie ma go w mieszkaniu. Przeszło mi przez myśl, że zostawił mnie tam na wieki i zgniję tam żywcem albo zjedzą mnie szczury. Odsunąłem jednak tę myśl na bok. Mimo wszystko oczekiwanie było tak nużące, że w końcu moje powieki zmorzył sen. 
                          Nie miałem pojęcia, ile czasu w rezultacie tam spędziłem. Było kompletnie ciemno, więc spałem przez cały ten czas, starając się ignorować głód, pragnienie i inne potrzeby fizjologiczne. Tęskniłem za Krukiem. Nie mogłem przestać uśmiechać się na wspomnienie naszego pierwszego pocałunku. Jego wargi były tak przyjemnie chłodne. Nie potrafiłem powstrzymać się od brudnych myśli. Zastanawiałem się, co by się stało, gdyby mnie dotknął, gdyby wsunął mi rękę w spodnie i zaczął badać najgłębsze moje zakamarki. Zachichotałem cicho i postanowiłem zostawić tego typu przemyślenia na później. Ocknąłem się z tego stanu, kiedy moich uszu dobiegł wysoki kobiecy krzyk. Zaraz po nim usłyszałem przekleństwa wypowiadane nerwowym tonem głosu. Nie miałem wątpliwości. Linda przyszła w odwiedziny. 
                         Mimo nakazów Kruka odezwałem się głośno i zacząłem walić w ścianę rękoma, żeby mnie usłyszała. Byłem przekonany, że jest już bezpiecznie, poza tym czułem, że mój pęcherz długo już nie wytrzyma.
— Alan? — spytała drżącym głosem.
                         Powoli odsunęła kanapę, choć zabrało jej to trochę czasu. Była w końcu kobietą, a łóżko nie było najlżejsze. Kiedy już to uczyniła, zapytała mnie przez ścianę, gdzie jest klucz. Powiedziałem jej wówczas, że Kruk go zabrał. Zamilkła wtedy na dłuższą chwilę. Z oddali zdawało się słyszeć stłumiony szloch, lecz po chwili moich uszu dobiegł także brzęk kluczy. Wsunęła jeden z nich w zamek i już po chwili oślepiło mnie światło dzienne.
— Jaki mamy dzień? — spytałem beztrosko.
                         Linda jednak milczała. Przetarłem powieki i spojrzałem na nią, choć jasność nadal bolała mnie w oczy. Dopiero po chwili zorientowałem się, że pochłonęła ją rozpacz. Po jej policzkach spływały strugi łez, a ona zdawała się nie być w stanie ze mną rozmawiać. Oszalała? Ktoś zrobił jej coś złego?
— Linda, co się dzieje? — spytałem wtedy. Byłem naprawdę przestraszony.
— T-to nie ty... — zaczęła powoli.
— Nie ja? Co masz na myśli? Wszystko w porządku, jestem tu — uspokajałem ją.
— To nie ty... — mamrotała pod nosem — powinieneś tam być...
— Linda, co się... — wyjąkałem.
— Nienawidzę — wycedziła przez zęby, po czym strzeliła mi w twarz, a sama po chwili upadła na ziemię. 
                          Postanowiłem wycofać się najszybciej jak to możliwe i poszukać Kruka. Przeskoczyłem przez odsuniętą kanapę i już miałem zamiar zbiec po schodach i rozejrzeć się na dole, gdy nagle moją uwagę przykuło coś, o co prawie się przewróciłem. Zalegało na podłodze, otoczone zewsząd cieczą o czystym bordowo-amarantowym kolorze. Wpatrywałem się w to, choć obraz zaczynał coraz szybciej mi wirować. Może to był sen, może nadal znajdowałem się we wnęce? To by wyjaśniało abstrakcyjność wszystkich tych wydarzeń. A może dalej spałem spokojnie w jednym łóżku z Krukiem? Tak, to był odpowiedni scenariusz. Zamknąłem więc oczy w momencie, w którym cały świat zbyt szybko kręcił się wokół mnie. 
                         Doznałem wówczas wyjątkowo silnego deja vu. Znalazłem się bowiem w tym samym miejscu, w którym obudziłem się kilka dni temu. Mogłem nazwać to swoją podświadomością, czyśćcem, śpiączką... I znów ujrzałem przed sobą Kruka. Uśmiechał się szczerze i wyciągał dłoń w moim kierunku. Czy to znowu były jakieś czary tej szamanki Shiannie? Nie byłem w stanie określić. Mimo wszystko cieszyłem się, że jest ze mną Natt, prawdziwy czy nie.
— Kocham cię — powiedział, a ja poczułem, jak zalewam się rumieńcem. — Obiecaj, że nigdy o tym nie zapomnisz.
— Nie zapomnę — odpowiedziałem. — Obiecuję. Kruk, czy ty...
                         Ale nie pozwolił mi dokończyć. Znów się zdematerializował, obdarowując mnie uśmiechem. Zniknął. Ulotnił się. Uznałem więc, że lada chwila wybudzę się ze snu i ujrzę przed sobą tę dziwną kobietę, a potem rozkażę jej się wytłumaczyć. Było to dość oczywiste. Stało się dokładnie tak, jak przypuszczałem.
— Witaj ponownie — przywitała mnie szorstko. — Ta uszkodzona kobieta musiała ci jeszcze przywalić na dobranoc. Ciesz się, że cię znalazłam.
— Uszkodzona kobieta...? — wymamrotałem. — O czym ty mówisz? Gdzie ja jestem?
— W obcowisku — odparła. — Nie ruszaj się, jeszcze cię dokładnie nie opatrzyłam. 
                      Cierpliwie czekałem, aż zajmie się raną na moim czole. Polała mnie jakąś cieczą o dużym stężeniu alkoholu, jak przypuszczałem, bo piekło mnie jak cholera. Powoli podniosłem się do pozycji siedzącej, a ona wręczyła mi szklankę wody.
— Powinienem ci podziękować. Znowu — wyjąkałem, spuszczając wzrok. — Dziękuję. Shiannie, tak?
— Twoje podziękowania nie są dla mnie nic warte, chłopcze — syknęła. — Miałam jedynie dług do spłacenia. Myślę, że to wystarczy. 
— Mówiłaś coś o jakiejś kobiecie... — zacząłem niemrawo. — Miałaś na myśli Lindę?
— Ta — odparła, krzątając się przy stercie rupieci. Pomieszczenie było tak zaniedbane, że nie wiedziałem nawet, czy to kuchnia, salon, czy cokolwiek innego. — Chociaż może nie powinnam tak o niej mówić. Wiele jej nie zostało.
— Co masz na myśli? — spytałem.
— Jeśli nawet cudem zdoła się nadal leczyć, prawdopodobnie niedługo zdechnie z rozpaczy — odpowiedziała. Zdenerwowało mnie to.
— Jak możesz wygadywać takie rzeczy... — powiedziałem, nie ukrywając złości. — Dopóki jest przy niej Kruk, wszystko będzie dobrze.
— Nadal jesteś w szoku, dziecko? — spytała oschle. — Czas oprzytomnieć, panie zakochany. Jesteśmy dorośli, różne rzeczy jest nam dane przejść.
— Dlaczego taka jesteś? — zapytałem cicho.
— Nie tobie oceniać mój charakter — prychnęła. — Przy okazji, zważywszy na ostatnie wydarzenia, musisz być najbliższą osobą Kruka. W takim razie zapytam o to ciebie. Mamy różne zwyczaje w obcowisku. Co wydaje ci się bardziej komfortowe, stos czy ziemia?
— Ja... — zacząłem powoli, a do oczu momentalnie podeszły mi łzy. — Obawiałem się, że to nie był sen, ale czy...
— Po prostu powiedz, nie mam czasu na gderanie — syknęła. 
                     Cudem udało mi się ubłagać ją na opowiedzenie mi tej historii. Jak się później okazało, prześladujący mnie od dziecka pech nie zginął. Prawdopodobnie zbierał tylko siły, by uderzyć jeszcze mocniej. Shiannie powiedziała, że Linda uznała mnie za winnego całej tej sprawie, jednak Kruk na pewno by tak nie pomyślał. Ona sama z kolei powiedziała, iż jestem po prostu głupi i powinienem więcej myśleć. 
— Znam tu wszystkich i wszystko — mówiła. — Słuchaj, chłopcze, zauważam, kiedy z podwórka trzy chałupy dalej zniknie mały pieprzony chwast. Wychowałam się tu i znam to miejsce dokładniej niż ktokolwiek. A ty jesteś idiotą. Swoje niepowodzenia zacząłeś od wizyty u tego perwerta Christophera. Potem w dodatku pokazałeś mu, gdzie mieszkasz ty razem z Krukiem. Natomiast jeszcze później dałeś znać temu dupkowi Baumannowi, że żyjesz. W rezultacie ten pedofil z obrzeży miasta porozumiał się z tym starym grubasem, bo ten drugi chciał obciąć ci łeb i jaja, pierwszy natomiast - pragnął pozbyć się Kruka, żeby mieć cię dla siebie. Strategia doskonała, co? Linda pobiegła do Natta w podskokach dziś w nocy, a on po prostu kazał jej się nie martwić. Prawdopodobnie wiedział już wtedy, że zginie. Albo łudził się głupi nadzieją. Pewne rzeczy są oczywiste. 
                         Zdawało się, że nie mam już dokąd pójść. Moje oczy pozostały suche. Nie płakałem za Krukiem, choć mogła być to jedynie konsekwencja usilnego hamowania emocji. Przeszło mi przez myśl, że może najlepszym wyjściem byłoby powieszenie się z rozpaczy, ale nie mogłem tego zrobić. Od tego dnia niosłem na swoich plecach dwa krzyże. Osoba, którą kochałem najbardziej na tym świecie, poświęciła się, bym mógł tu pozostać. I, choć miał mi jeszcze tyle do opowiedzenia, tyle do pokazania i nauczenia, zostawił mnie, ale w rzeczywistości nie miał innego wyjścia. Postanowiłem więc wykorzystać  to, co dla mnie zrobił najlepiej jak tylko byłbym w stanie.
                        Tego dnia spadł deszcz. Szary, brudny i śmierdzący deszcz, który zalał wszystko, co znajdowało się na powierzchni ziemi. Łącznie ze świeżo rozsypanymi prochami Natta. Stałem nieruchomo na plaży i wpatrywałem się w niebo, a na wietrze unosiły się delikatnie czarne krucze pióra. Dziękuję, Kocham cię. Nie zapomnę cię. Obiecuję.



__________________________________________________

K O N I E C

tak jak mówiłam, chciałam Was o coś zapytać, kiedy tylko skończę ten dział.
otóż moim challengem było wzbudzenie masy przeróżnych skrajnych emocji, nie wykorzystując do tego scen erotycznych. próbowałam ubrać to w słowa tak, żeby poruszył Was sam jeden pocałunek, przypadkowe dotknięcie, złapanie za rękę i czy obserwowanie ciała drugiej osoby. liczę na to, że odpowiecie, czy udało mi się to choć w minimalnym stopniu. 
dzięki! niedługo startujemy z kontynuacją cheat.
i liczę na długie komentarze pełne konstruktywnej krytyki. 


5 comments:

  1. Przeróżne emocje? Kurde, tak. Na początku było dziwnie, ale hell yeah seksy. Potem fuj, fuj, bo szef. Potem totalna dezorientacja, bo nagle jest dom Kruka. Potem OMG JAK KJUT KOCHAM ICH. A teraz jest mi smutno i jestem zła. Chciałam, żeby byli razem, żeby Alan był przez dłuższą chwilę szczęśliwy :(
    PISAŁAM WCZEŚNIEJ, ŻE CIĘ POTNĘ I'M ON MY WAY

    ReplyDelete
  2. Powiem tak.. zaliczone w stu procentach. Do końca nie wiedziałam, co się stanie. Czekałam na każdy rozdział, mimo dużej dezorientacji w niektórych momentach. Przeżywałam wszystko z Alanem i miałam nadzieję, że to było jakieś wyobrażenie tylko albo wizja, a oni uciekną, będzie tęcza, motylki i fajerwerki, ale.. tak też jest dobrze. Moja ulubiona seria stąd.

    ReplyDelete
  3. Najpewniej ta seria jest najdojrzalszą na twoim blogu. Już trochę rozdziałów temu zauważyłam, że naprawdę mega rozwinęłaś się w pisaniu. Spostrzegłam, że to, co czytam jest jakieś inne. Coś się dzieję, coś się stało, coś się zmieniło - ale wcale nie na gorsze. Większość z twoich utworów to komedie, opowiadania pełne absurdu, erotyki - jak najbardziej trafiające w mój gust - jednak teraz pokazałaś, że stać cię naprawdę na wiele. Naprawdę bardzo podoba mi się to opowiadanie. Bad end nie był czymś nieoczekiwanym, dało się przewidzieć, że może bohater tak o wpadnie sobie pod tramwaj, albo samobójstwo popełni, a jednak trochę mnie zaskoczyłaś. Nawet się wzruszyłam. A jeśli chodzi o twój cel, no wiesz, wywołanie we mnie emocji nawet czymś zwykłym, jak pocałunek - udało ci się, bez wątpienia. Także brawa, oklaski, Lisu.

    ReplyDelete
  4. Długie komentarze? Tu nie trzeba wiele.
    Dziękuję Shiro -to wystarczy. Doprowadzilas mnie do lez (〒︿〒)

    ReplyDelete
  5. ASZZZZZZZZZZZZZZZZZZZZZZZZz Szczwany zajebie cie zajebie cie obiecuję! Jak tylko znajdę telefon ojebie cie od góry do dołu nie zostawiając na tobie suchej nitki. Jak mogłaś mi to zrobić.....stałam się w tym momencie jebaną fontanną i płaczę jak głupi łoś do komputera - to już chyba zaczyna o mnie źle świadczyć...
    Jak ty mogłaś tak to skończyć tak po prostu to urwać...
    ale nie ma tego złego i tak dalej co by nie wyszło na dobre, bo powstało z tego naprawdę dobre dzieło. Płacz zabrał mi jaką kolwiek zdolność racjonalnego myślenia i sklejania myśli w zdania, a chciałam naprawde napisać coś konstruktywnego ale nie wyszło.
    Świetne tyle co mam do powiedzenia.

    ReplyDelete