19.6.16

Tosty z dżemem

Dział: Romeo & Julian
Numer rozdziału: 8
Gatunek: Yaoi.



Jako że w końcu mam wolne i z tego też względu pół nocy oglądałam Super Lovers, przypomniało mi się, że w sumie to prowadzę bloga i warto byłoby się nim zainteresować. Pytanie ode mnie - jak bardzo przeszkadzają Wam reklamy tutaj? Zastanawiam się nad wywaleniem ich tak już forever.
A i warto by było powiedzieć, że żyję i wszystko ze mną w porządku - mam litra w lodówce, nadal nie ogarniam życia, nadal mam w fap folderze zdjęcia Katsu i jej nosa, nadal popalam dziwne mieszanki. Ale nie ma rutyny, jest spoko.
___________________________________________________

                         Nie mamy tendencji do ubolewania nad brakiem czegoś, czego nigdy nie posiadaliśmy. Dopiero strata uświadamia nam, jak kolosalne zmiany los wprowadza w naszym życiu. Zapewne właśnie z tego powodu tak fatalnie się czułem. Nie wystawiałem nosa z mieszkania przez kilka kolejnych dni, w końcu Kruk mi na to pozwolił. Sądziłem wówczas, że dziwnym trafem mój stan zacznie się polepszać, że któregoś poranka po prostu zerwę się na równe nogi i zorientuję się, jak wspaniale się czuję. Nic z tych rzeczy. Negatywne emocje pogłębiały się i sprawiały, że wręcz traciłem czucie w kończynach, nie mając ochoty kompletnie na nic. Tęskniłem za swoim poprzednim życiem, w którym miałem całkiem nieźle płatną robotę, w której obijałem się i zdecydowanie zbyt często chadzałem na przerwy na kawę ze znajomymi. Po południu zwykłem jeść niezdrowy obiad na mieście i przepłacać za małe przekąski, na które nie miałem ochoty. Miałem też piękną dziewczynę, na którą zwracał uwagę co drugi przypadkowy przechodzień. A później spieprzyłem sprawę, kiedy przespałem się z jej szefem, choć w zasadzie nie miałem na to ochoty. Potem nie byłem już w stanie zatrzymać tych wszystkich wydarzeń, aż w końcu cały świat dowiedział się o moim sekrecie i zostałem oficjalnie wykluczony ze społeczeństwa. W ten sposób poznałem Kruka, który z niewiadomych przyczyn przyjął mnie pod swój dach i postanowił mi pomóc. Ta utajniona dobroć, jaką w sobie posiadał, sprawiła, że zacząłem darzyć go dziwnym uczuciem, którego nie byłem w stanie sprecyzować. To nie była przyjaźń ani miłość, to było coś, czego wcześniej nie znałem. Łączyło w sobie strach, ale też bezgraniczne zaufanie, zagubienie i silną potrzebę. Wszelkie próby przeanalizowania tego, co działo się w moim wnętrzu, kończyły się niepowodzeniem.
                         Jakby się temu jeszcze bliżej przyjrzeć, całe to pasmo przykrości zapoczątkowała dziwna sytuacja w autobusie. To właśnie wtedy ktoś uświadomił mi, że brak pociągu do mojej dziewczyny może być spowodowany jej płcią. Nigdy wcześniej o tym nie pomyślałem i wydawało mi się to niemożliwe, a jednak ta sugestia okazała się być strzałem w dziesiątkę. W rezultacie pozwoliłem swojemu pierwszemu i ostatniemu facetowi na tak wiele, że pozostawił w moim umyśle zaniżoną samoocenę i przyzwyczajenie do traktowania mnie jak śmiecia. Wdrożył mi to tak mocno, że oczy zachodziły mi łzami, kiedy wyobrażałem sobie jak ktoś mówi do mnie coś miłego. 
                         Zdawało mi się, że Kruk zaczyna coś zauważać. A jeśli nawet by nie zauważał, niedługo by zaczął. Łapał mnie co chwilę na gorącym uczynku, kiedy to wpatrywałem się w niego jak niewyżyty gimnazjalista. Sam do końca nie wiedziałem, dlaczego to robię. Po prostu sprawiało mi to dziwną przyjemność, choć niczego do niego nie czułem. Bałem się, że się wystraszy i nasze relacje ulegną destrukcji. Nie chciałem, żeby widział mnie jako faceta, który stał się ofiarą gwałtu, a po wybrnięciu z nieciekawej sytuacji zaczął z przyzwyczajenia mieć niewyżyte myśli. Nie potrafiłem jednak z nim o tym porozmawiać. Nie miałem zielonego pojęcia, z której strony i w jaki sposób ugryźć ten temat. 
                         Któregoś poranka siedzieliśmy razem w kuchni. Wszystko wyglądało dokładnie tak jak zawsze. Kruk palił papierosa i nie miał ochoty robić śniadania, wszędzie rozchodził się zapach herbaty, a mi było cholernie zimno, więc siedziałem przy stole owinięty zielonym polarowym kocem. 
— Tosty? — zaproponował. 
— Jedliśmy wczoraj — odparłem. 
— Naleśniki? — zapytał. 
— Mamy w lodówce, jeszcze z zeszłego tygodnia — odpowiedziałem. 
— Na co masz ochotę? — spytał. 
                         Jego wzrok zmienił się diametralnie. Moje ciało przeszedł dreszcz. Coś było nie tak, ale tego też nie potrafiłem sprecyzować. Jakiej odpowiedzi oczekiwał?
— Tak naprawdę zjem cokolwiek, co mi dasz — powiedziałem.
— Doprawdy? — zdziwił się, wstając od stołu.
— W ogóle, Kruk, jest coś, co mógłbym zrobić? — zapytałem. — Nie chcę być darmozjadem. Siedzę ci na głowie, a ty masz z tego same straty. 
                          Uśmiechnął się pod nosem i zapalił kolejnego papierosa. Czasem kompletnie nie wiedziałem, o co mu chodzi. 
— Naprawdę nie znasz definicji pojęcia "bezinteresowność" — odparł cicho. — Jeśli byłoby coś, co mógłbyś zrobić, powiedziałbym ci. 
— Nie czuję się z tym dobrze — powiedziałem. 
— To zacznij. 
                         Mimo wszystko zrobił tosty. Zjadłem je ze smakiem, choć były na śniadanie praktycznie codziennie. Starałem się nie myśleć naprzód, bo wizja całego dnia doprowadzała mnie do stanów depresyjnych. Każdego wieczora zastanawiałem się, czy obudzę się kolejnego ranka. Nigdy wcześniej nie miewałem takich myśli. Zaczynałem bać się o swój stan. Kiedy tak pozwoliłem sobie odpłynąć i zastanowić się nad sensem życia, rozległo się głośne walenie do drzwi. 
                         Stojąca za nimi osoba nie czekała na pozwolenie. Weszła do środka, przeszyła spojrzeniem najpierw Kruka, a potem mnie. W powietrzu unosiła się groza. Odebrało mi nieco apetyt. Kruk zdawał się nie zauważyć obecności tej kobiety. 
— Tak jak myślałam, nadal mieszkasz w tej melinie — powiedziała głośno, po czym skierowała się w kierunku stołu. Zajęła miejsce obok nas. 
— Linda, jak miło się widzieć — rozpromienił się Kruk, wyszczerzając całe swoje uzębienie w promiennym uśmiechu. Kobieta złapała się za głowę. 
— Jestem tu, bo potrzebuję twojej pomocy — powiedziała stanowczo.
— Dla ciebie wszystko, moja droga — odpowiedział. 
— Mógłbyś choć na chwilę być poważny — zdenerwowała się.
— Ależ jestem. 
                         Kobieta miała mysie włosy i była znacznie starsza ode mnie. Była elegancko ubrana i zdecydowanie nie pasowała do tego otoczenia. Wyglądała jak typowy człowiek sukcesu. 
— Alan Flynn, jeśli się nie mylę? — spytała, przenosząc spojrzenie z Kruka na mnie. Serce zabiło mi szybciej.
— Miło mi poznać — odparłem nieśmiało. Kruk uśmiechnął się lekko. 
— Może lepiej się w to nie zagłębiać — westchnęła ze zrezygnowaniem. — Mógłbyś zostawić nas na chwilę samych? 
                         Udałem się na górę do swojego pokoju. Towarzystwo tej kobiety nie pozwalało mi czuć się swobodnie, dlatego zrobiłem to z ogromną chęcią. Rzuciłem się bezwładnie na łóżko i zmrużyłem oczy. Rutyna nie pozwalała mi normalnie funkcjonować. Wiedziałem jednak, że opuszczenie mieszkania choćby na chwilę, może mnie narazić na duże straty. Kruk jednak nie bez powodu mi to zaproponował. Skoro za wszelką cenę chciał mi pomóc, może trzeba mi było zdać się na niego. 
                         Zastanawiałem się, kim jest ta kobieta i czego może chcieć od Kruka. Przyszło mi wówczas do głowy, że mogłaby być jego byłą dziewczyną i przyszła go odwiedzić, żeby pokazać się mu w nowej seksownej bieliźnie i dać tym samym do zrozumienia, jak wiele stracił. Na samą myśl zrobiło mi się tak niedobrze, że zerwałem się z łóżka i pognałem do toalety. Zatrzymałem się jednak już u swoich drzwi. Usłyszałem urywek ich rozmowy. Nie powinienem był podsłuchiwać, ale jakoś nie potrafiłem grzecznie wrócić do łóżka i zająć się swoimi sprawami. 
— A więc ściągnąłeś tu tego mężczyznę — powiedziała Linda. — Możesz mi powiedzieć po co? Zawsze zdawałeś się rozsądnie podejmować decyzje.
— Nadal tak jest — odpowiedział.
— Jesteś dzisiaj jakiś inny — odparła z ciekawością. — To jego sprawka?
— Być może, Linda. Nie ma sensu tego analizować — powiedział.
— Nie wiem, co tobą kieruje, Natt — westchnęła. — Oby wyszło ci to na dobre. Przemyśl moją propozycję. Odezwę się za jakiś czas. 
                        "Natt" - chodziło mi po głowie. "Natt". Czy Kruk był obcokrajowcem? Czy może była to tylko pieszczotliwa ksywka? Odczekałem dłuższą chwilę, po czym zszedłem z powrotem na dół. 
— Kruk — zacząłem. Spojrzał na mnie. Nie wydawał się być zmartwiony ani nic. — Wyjdziemy na zewnątrz?
                         Zdziwił się, kiedy usłyszał moją prośbę, ale przystał na nią. Powiedział, że niedaleko jest mała opuszczona plaża. Wyjął z lodówki piwo i wyszedł z mieszkania, a ja udałem się za nim. Coś wyraźnie się zmieniło.


           

2 comments:

  1. 1. Nie wiem, co mam myśleć o fap folderze XDDD
    2. Natt... Z czymś mi się to kojarzy, ale ciężko mi stwierdzić, z czym. Błagam, niech oni się wreszcie sobą zajmą XDD
    Ostatnio jestem tak strasznie niewyżyta, że aż mi głupio.

    ReplyDelete
  2. jak ty wszystko idealnie potrafisz opisać, mówiłam ci to już? Ide dalej bo ciekawość mnie zjada :3

    ReplyDelete