24.5.16

Ciesz się moją litością

Dział: Romeo & Julian
Numer rozdziału: 7
Gatunek: Yaoi



                    Znalazł dla mnie nawet osobne łóżko w małym pokoju na piętrze. Pomieszczenie bardziej przypominało w zasadzie komórkę czy małą garderobę na płaszcze. Odnotowałem, że klitka jako jedyna w mieszkaniu pozbawiona była ostrego zapachu papierosów. Musiał rzadko tam bywać. Nadal nie wiedziałem, dlaczego pozwolił mi się u siebie zatrzymać. Powinienem był mimo wszystko być nieco bardziej podejrzliwy, jednak po aferze z wyciekiem informacji uznałem, że i tak gorzej już nie będzie. Nadal miałem przed oczyma wyobraźni wzrok pogardy otaczających mnie ludzi po tym, jak cały świat ujrzał zdjęcia, na których jestem nagim obiektem eksperymentów łóżkowych Alberta. Z tego też powodu straciłem pracę. Nie zastanawiałem się, w jaki sposób on sam z tego wybrnie. Zapewne miał przed sobą niejedną noc spędzoną w sądzie, żeby pozbyć się tego ustrojstwa i dać w ryj mediom. Wiedziałem także, że niedługo zaczną mnie szukać i będą grzebać tak długo, dopóki mnie nie znajdą, choćbym był na końcu świata. Nie chciałem mieszać w to Kruka. Wyglądał co prawda na człowieka, którego kompletnie nie interesowała opinia publiczna, a jednak...
                    W moich oczach zdawał się być swego rodzaju perfekcją. Jego myślenie wydawało się być tak zdrowe, jak gdyby nigdy nie spotkał na swojej drodze toksycznych ludzi. I, mimo że dopiero się poznaliśmy, a ja nadal byłem pod wpływem tych cholernych zdarzeń z przeszłości związanych z Albertem, przeszło mi przez myśl, że mógłbym zakochać się w Kruku. Niekoniecznie w przyjemności, jaką mógłby mi dać. Bardziej w tej alabastrowej nieskazitelnej cerze, zawadiackim spojrzeniu i odważnym buncie skierowanym w stronę całego świata. Było w nim coś, co przyciągało. Charyzma? Specyficzność? Dojrzałość? Nie miałem zielonego pojęcia. Bałem się jednak, że lada chwila zawróci mi w głowie. 
— Papierosa? — spytał z samego rana, kiedy spotkaliśmy się w kuchni. Nigdy nie przepadałem za tym trującym dziadostwem, ale tego dnia naprawdę miałem ochotę zapalić. Poczęstowałem się więc nie zważając na to, że nie jadłem jeszcze śniadania. 
                    Czułem się cholernie źle. Mogłem się w zasadzie tego spodziewać. Mimo wszystko myśli, które pojawiły się wówczas w mojej głowie, zaskoczyły mnie kompletnie, a ich siła była niewyobrażalna. Były takie... prawdziwe. 
— Więc mówisz, że przeryczałeś całą noc — odezwał się nagle Kruk, grzebiąc po szafach. Ciekaw byłem, czy jego wzrok był zatroskany, czy raczej obojętny, kiedy to mówił. — Albo zachrzaniłeś mi zielsko i jarałeś do rana. 
                    Postawił patelnię na starej płycie grzewczej i wrzucił na nią jajka i kawałki bekonu. Obrócił się na pięcie i oparł plecami o blat, wpatrując się we mnie przenikliwie. Nasze spojrzenia się spotkały. Oczy piekły mnie niesamowicie, a papieros jedynie pogarszał mój stan psychiczny. Chciało mi się wymiotować, choć nie miałem czym. Nigdy wcześniej nie czułem się tak źle. Widok Kruka zdawał się być w tym stanie najpiękniejszym obrazem, z jakim mógłbym mieć do czynienia. 
— Niedobrze mi — wyrzuciłem z siebie w końcu. — Dzieje się ze mną coś dziwnego. Myślałem, że po przebudzeniu się wszystko mi przejdzie. A jest... o wiele gorzej. 
                    Zaciągnął się papierosem, nadal wlepiając we mnie gały. Nie przejął inicjatywy, jak gdyby chciał mi przekazać, żebym nie przerywał i powiedział dokładnie, jak sprawy stoją. 
— Chyba niczego już nie mam — wyjąkałem powoli. — Niczego, chociaż na wszystko tak długo pracowałem, marnując czas i zdrowie. Popatrz tylko, jakie wsparcie dostałem od młodszej siostry. 
                    Sunąłem telefonem po drewnianym stole. Kruk zbliżył się do niego i chwycił w dłonie komórkę. Jego spojrzenie nie zmieniło się ani trochę. Czyżby to przewidział? 
— O czym to świadczy? — zapytał. — O tym, że jesteś chujowym bratem, czy może o tym, że twojej siostrze brak tolerancji?
— Mówisz o tym tak, jak gdyby to było takie proste — odparłem z lekkim zdenerwowaniem. 
— Bo jest — powiedział. — Proste i logiczne. Czyż nie?
— Masz, kurwa, pierdoloną rację, wiesz? — wybuchnąłem, zanosząc się płaczem. Mój stan był tak zaawansowany, że nie pomyślałem nawet, jak Kruk zareaguje na moje zachowanie i czy wypada mi robić taki gnój, kiedy on ratuje mi tyłek. Straciłem kontrolę. — Nie wiem, nie wiem, co się dzieje w mojej głowie i chciałbym pozbyć się tego jak najszybciej, ale to przejmuje nade mną panowanie... Wyobrażasz sobie myślenie o samobójstwie jak o eutanazji? Nie ma już miejsca na myślenie, czy to tchórzostwo, czy odwaga, to po prostu jedyne wyjście poza życiem w męczarni. Możesz sobie gadać co chcesz, mogę nawet przyznać rację twoim psychologicznym teoriom, ale co mi to da, jeśli w mojej głowie jest taki chaos?
                    Osunąłem się na blat stołu. Znów dopadł mnie cholerny ból głowy, a powieki znów zaczęły piec. Sam już nie wiedziałem, co mogę zrobić. Mogłem wyjechać dokądkolwiek, ale moja przeszłość zapewne prześladowałaby mnie do końca. Nie potrafiłem dać sobie szansy. Zacząłem zastanawiać się, czy to aby na pewno nie jest moja wina. Może karma wróciła do mnie za to, że całe życie byłem chujem? 
— Jest trzecie wyjście — powiedział, zajmując miejsce naprzeciw mnie. Oparł się swobodnie o oparcie krzesła i znów wlepił we mnie wzrok. 
                    Spojrzałem na niego z nadzieją. Byłem pewien, że już się kompletnie poddałem i pozostał mi tylko skok z okna z ósmego piętra, jednak Kruk był przekonujący. Chciałem wysłuchać jego propozycji i w duchu modliłem się, by trzecie wyjście z tej sytuacji naprawdę istniało. 
— Co to za wyjście? — spytałem cicho. Uśmiechnął się lekko. 
— Mogę cię tam zaprowadzić, ale uzbrój się w cierpliwość — odpowiedział nieco oschle. — Nie da się tego załapać w krótkim czasie. 
— Mam ufać człowiekowi, którego znam kilkanaście godzin, który zaoferował mi mieszkanie u siebie tak po prostu? — spytałem niepewnie.
— Nic nie musisz — odparł. — Nie usłyszysz ode mnie ani propozycji zabicia się, ani propozycji życia dalej. Ja cię tylko oprowadzam. A ty podejmujesz decyzje. 
— Kim jesteś? — zapytałem, prawie wchodząc mu w zdanie. — Kim ty, do diabła, jesteś?
                     Znów spojrzał na mnie oschle i zaciągnął się papierosem. Nie odpowiedział. Siedział obojętnie i patrzył na mnie tak, jakby czekał, aż zadam pytanie, które bardziej go zainteresuje. Znów straciłem nad sobą kontrolę lub - raczej - pozwoliłem sobie być może na zbyt wiele. Powinienem był odwrócić wzrok, a jednak nie zrobiłem tego. Wykorzystałem okazję, żeby móc się na niego napatrzeć akurat w momencie, kiedy on spoglądał na mnie. Pochłaniał mnie swoim pewnym siebie i odważnym spojrzeniem, wzbudzał we mnie...
— Wybacz — wyjąkałem i skarciłem samego siebie w myślach. Dopiero co byłem zmuszany do zwierzęcego współżycia. Mało mi było? 
                        Zjedliśmy śniadanie w ciszy. Tę cholerną przestrzeń w atmosferze przerwało dopiero moje podziękowanie i pochwalenie posiłku. W gruncie rzeczy nie wiedziałem kompletnie nic o tym facecie. Nie znałem nawet jego imienia. Nie miałem pojęcia, ile ma lat, mogłem jedynie strzelać, że jest trochę starszy ode mnie. Nie potrafiłem dojść przyczyn jego zachowania. Nie wiedziałem, w jaki sposób zarabia na życie. I mimo całej tej niewiedzy czułem się w jego towarzystwie bezpiecznie. Może dlatego, że nie miałem już niczego do stracenia. 
— Pozwól mi nie wychodzić stąd przez najbliższy rok — wybełkotałem, rozpłaszczając twarz na blacie stołu. 
— Nie ma mowy — odparł nagle. — Już dzisiaj się stąd ruszysz.
— Błagam, nie każ mi — wyjąkałem i znów zacząłem płakać jak bóbr. — Boję się tego wszystkiego...
— Przesrane — westchnął z rezygnacją. — Zastanowię się nad tym, niech ci będzie. Ale dostaniesz maksymalnie kilka dni na odpoczynek. 
— Kilka dni? — jęknąłem. 
— Ciesz się moją litością.


2 comments:

  1. Uhuhuhu~
    Teraz wszystko się złożyło w ładną całość, już ogarniam. Mniej więcej.
    Polubiłam Kruka. Coś jest w takich postaciach, że ma się ochotę walnąć przed nimi na blat i rozłożyć nóżki, no cóż.
    Czy oni pójdą do klubu? Błagam, powiedz, że tak ;_____;
    Przyznam szczerze, że nie wiem, o czym mogłabyś zrobić vloga :/

    ReplyDelete
  2. Aż mi się jajek zachciało aiiiśśśśś...dobra jajecznicy...
    Ten rozdział dźgnął moje zdrowie psychiczne w obecnym czasie i muszę ci powiedzieć, że połowę zapisałam sobie w zeszycie na ćwiczenie pisma jak i na cytaty.
    Jestem ciekawa jak jak to się potoczy dalej....ja już dawno na jego miejscu zakopała się w kołdrę i umierała tam w ciszy RIP

    ReplyDelete