1.5.16

Jak rzyć?

Dział: Romeo & Julian
Numer rozdziału: 1
Gatunek: Yaoi



                    Jechałem wówczas zatłoczonym autobusem, próbując dostać się do centrum. Mieszkałem akurat na przedmieściach. Było to wyjątkowo opłacalne ze względu na różne czynniki ekonomiczne. Nie przepłacałem za mój własny ciasny kąt, a gwar miasta, w tym środków transportu, jak również studenckich pijaczków nocą, nie zakłócał mojej ciszy. Nie należałem do introwertyków, choć nieznajomi posądzali mnie czasem o nieśmiałość na podstawie braku dbałości o relacje międzyludzkie. A ja po prostu miałem ich wszystkich głęboko gdzieś. Wychodziłem z założenia, że wartościowi ludzie sami do mnie przyjdą. Nie odczuwałem żadnych barier, jeśli chodziło o poznawanie nowych osób. Zwyczajnie nie miałem ochoty tego robić. Dlatego tłum ludzi w autobusie wywoływał u mnie dziwną wściekłość. W autobusie spotkałem jednego z moich najbliższych kumpli, Richarda. Chodziliśmy do równoległej klasy w szkole średniej, połączyła nas pasja do motocykli, kiedy to jeszcze było modne. Mężczyzna należał do niewielkiej grupy ludzi, którzy nigdy mnie nie irytowali. W zasadzie był jedyną osobą w tej grupie. Wydawał się być zupełnie neutralnym człowiekiem. Odkąd wysiadł dwa przystanki temu, moje zdenerwowanie na świat znów zaczynało przypominać mi o swoim istnieniu.
                    Zanim jednak opuścił zatłoczony autobus, zdążyliśmy chwilę porozmawiać. Na ogół spotykaliśmy się raz na dwa czy trzy miesiące, w dodatku zupełnie przypadkowo. Richard prawdopodobnie nie zdawał sobie sprawy z tego, że traktuję go jak przyjaciela. Znaliśmy się w końcu tylko powierzchownie i nigdy nie rozmawialiśmy o swoich problemach. Ale to chyba właśnie dlatego tak bardzo go lubiłem. Nie znosiłem, kiedy ktoś obarczał mnie swoimi sprawami. Wystarczał mi jeden krzyż na plecach.
— Denerwują mnie. Oni wszyscy — gderałem pod nosem, a on słuchał mnie uważnie. — Śmierdzą potem, są nieuprzejmi, pchają mi się na pysk i depczą po nogach, nie przepraszając.
— Będziesz krótko żył, jeśli coś takiego wyprowadza cię z równowagi — zaśmiał się. — Powiedz lepiej co u Grace. 
                     Grace była moją dziewczyną, z którą spotykałem się od dwóch lat, a byłem od roku. Zawsze często się kłóciliśmy, ale przeważnie to ona miała rację. Denerwowały ją moje frywolne żarciki, od których nigdy nie mogłem się powstrzymać. Notorycznie mówiłem rzeczy nie na miejscu, szczególnie przy jej rodzicach, a potem kupowałem kwiaty i przepraszałem, choć nigdy w życiu jeszcze nie poczułem się z tego powodu winny. Nienawidziłem jej starych. Byli typowymi zgrzybiałymi starymi, który wypytują się o zarobki potencjalnego zięcia. Obydwoje byli równie aroganccy i materialistyczni, co ja. 
— Nie układa nam się w łóżku — odparłem dość głośno. — Robimy to dość często, dobijam do minuty i idę spać. Kompletnie mnie to wszystko nie podnieca. 
— Może powinieneś... z czegoś skorzystać? — zaproponował Richard. 
— Wiem, co masz na myśli — westchnąłem. — Raz spróbowałem. Ale gdy obudziłem się rano, uznałem, że to obrzydliwe. Poza tym... co, niby miałbym robić tak już przez cały czas? 
— Naprawdę nie wiem, co powinienem ci doradzić — odpowiedział. 
                       Lubiłem go także za to, że nie silił się na rady, których, jak dobrze zresztą wiedział, nie potrzebowałem. Zawsze mówił, co myślał. Choć, w przeciwieństwie do mnie, ubierał to jakoś delikatnie w słowa. 
                     Kiedy wysiadł, powróciło uczucie zmęczenia życiem, o którym zdążyłem już na moment zapomnieć. Nawet alkohol mi już nie pomagał. Ludzie wydawali mi się tak wkurzający, że miałem ochotę nie wystawiać nosa z domu. Ale na utrzymanie chaty trzeba było jakoś zarobić.
— Powiedziałeś, zdaje się, że masz problem z podnieceniem w łóżku, prawda? — zapytał mnie nieznajomy mężczyzna, który stał akurat obok mnie. Z moich obserwacji wynikało, że jest tam ze swoimi ludźmi. Gadali w grupie od początku trasy autobusu. 
— A co, jesteście wróżbitami? — spytałem szorstko. — Świadkami, którzy zadeklarują, że jeśli pomodlę się do ich Boga, wróci mi chęć do seksu? A może to znak od stwórcy? Czy chcecie po prostu wcisnąć mi nielegalnie sprowadzaną podróbę viagry? 
— Mógłbyś być bardziej uprzejmy w stosunku do obcych — syknął. — Jesteśmy tu w końcu po to, aby ci pomóc. 
                      Skinął ręką jakby do kogoś stojącego za mną. I faktycznie tak było. Już po chwili prawie rozpłaszczono mi pysk na szybie autobusu. Prawie, bo po prostu mnie na nią rzucono, a jednocześnie zamortyzowano, złapano, nim moje ciało boleśnie uderzyło w twardą powierzchnię. W pojeździe panował tak okropny ścisk, że nikt nawet nie zauważył tego, co się dzieje. Unieruchomił mnie facet, którego twarzy nawet nie widziałem, choć usilnie próbowałem ją dojrzeć w szybie. Na zewnątrz było jednak zbyt jasno, bym mógł skorzystać w praw występujących w przypadku lustra weneckiego. Pasażerowie nadal zajęci byli swoimi sprawami. Dziewczyna stojąca najbliżej mnie,była do mnie odwrócona tyłem i miała słuchawki na uszach. Jakiś biznesmen wpatrywał się w nogi siedzącej obok kobiety,  ona czytała zaś książkę i była wyraźnie pochłonięta jej treścią. Banda dresów prowadziła mało filozoficzne rozmowy na tyłach pojazdu, a kobiety wracające z pracy przeglądały Facebooka w telefonie. Jedynie kilku mężczyzn zainteresowało się mną na tyle, że zaczęło grozić mi nożem, jeśli zachciałoby mi się wołać o pomoc. Musiałem zdać się na los, który mnie nie lubił i na szczęście, którego nie miałem. 
                    Mężczyzna, który rzucił mnie na szybę, silnie obejmował mnie w pasie. Na nadgarstku miał wytatuowaną głowę węża. Dopiero po chwili zauważyłem całego gada owijającego się wokół jego ręki. Miałem przynajmniej tę jedną wskazówkę, która mogłaby pomóc mi w przyszłości znaleźć tego skurwysyna. Obmyślałem już plan działania, gdy ten sukinsyn jednym ruchem dłoni pozbył mnie paska do spodni i zsunął ze mnie gacie. Przytwierdził mnie do szyby tak, że przechodnie mieli najgorszy z możliwych widoków. Pech chciał, że autobus stał akurat przed przejściem, na którym przez kilkaset metrów ciągnęła się wycieczka szkolna dzieci w wieku ośmiu do dziesięciu lat. Moje genitalia były wytykane palcem i zdecydowanie stały się większą atrakcją niż osiem nudnych muzeów i parku krajobrazowego. 
                       Kiedy autobus ruszył, mężczyzna wsunął mi dłonie pod koszulę i swobodnie zaczął bawić się moimi sutkami. Zacisnąłem mocno szczękę czując, jak rośnie we mnie wściekłość. 
— Zaczyna działać — powiedział jakby sam do siebie. Jego głos pulsował mi w uszach. 
                        Przeniósł dłoń na mojego członka. Dopiero wtedy zorientowałem się, że jest twardy. Wytrzeszczyłem oczy. Poczułem cholerne wyrzuty sumienia i zacząłem sobie wmawiać, że podniecenie musiała wywołać u mnie adrenalina związana z nagością w miejscu publicznym, a nie... facet. 
                        Zacząłem ciężko oddychać, kiedy pomagał mi dojść. W autobusie było ciepło i duszno. Nie mogłem złapać powietrza. Z moich ust wydobywały się niekontrolowane jęki, które prawdopodobnie tylko motywowały mojego oprawcę do większego pośpiechu. Złapałem się barierki. Doprowadziłem się do stanu, w którym nie mogłem nawet się im wszystkim postawić. Poddałem się. 
— Zabiję was, sukinsyny... — szepnąłem sam do siebie, a obraz zaczął zamazywać się przez moje zaszklone łzami oczy. 
                         Opuścił moje spodnie jeszcze niżej i delikatnie wsunął palec w mój odbyt. Poruszał nim powoli, a ja skuliłem się i kosmyki moich dłuższych brązowych włosów przysłoniły mi twarz. Mężczyzna gwałtownie wyjął ze mnie swój palec i już po chwili poczułem coś dziwnego na moim wejściu. Delikatnie ocierało się o skórę między moimi pośladkami. Nikt mnie nie trzymał, nikt nie groził mi już nożem. A mimo to stałem i czekałem na odwet. Położył mi ręce na biodrach i bardzo powoli zaczął mnie penetrować, jak gdyby nie chciał zrobić mi krzywdy. Pojękiwałem cicho, a z mojego członka spływały strugi spermy, choć nikt mnie już tam nie dotykał. Poczułem w sobie ciepły płyn. Kiedy to wszystko się skończyło, mężczyzna podciągnął mi spodnie i zapiął je. Nie spodziewałem się tego, co nastąpiło później. Przypuszczałem, że pobije mnie i zostawi na pastwę losu, żegnając donośnym śmiechem. On jednak zasłonił mi dłonią oczy i skierował moją twarz ku swojej, całując mnie namiętnie. 
— Nie czuj się winny — powiedział cicho głosem tak ciepłym, że momentalnie wybaczyłem mu całe zło, jakie mi wyrządził. — Może to właśnie ta droga, którą powinieneś iść. Nie rób nic wbrew sobie po to, by zadowolić innych. 
                         Po tych słowach pocałował mnie jeszcze raz. Jakimś cudem nie byłem w stanie go powstrzymać, nawet nie próbowałem tego uczynić. 
— Przepraszam, że cię skrzywdziłem, ale musiałem to zrobić — mówił dalej. — Chciałbym spotkać cię jeszcze kiedyś. Choćby po to, by móc jeszcze chwilę na ciebie popatrzeć. 
                         Kiedy odchodził, odwróciłem się gwałtownie, ale szybko wmieszał się w tłum i wysiadł. Nie zdążyłem zobaczyć jego twarzy. W mojej głowie roiło się od różnych dziwnych przeczących sobie myśli. Jedno było pewne. Nie mogłem powiedzieć Grace. 


7 comments:

  1. Ja rozumiem, że błąd w tytule jest zamierzony... Ale czy zmiana znaczenia, jaka za tym idzie, także jest zrobiona umyślnie? Bądź, co bądź "rzyć" jest osobnym słowem o zupełnie innej etymologii...

    ReplyDelete
    Replies
    1. nie ma błędu. rzyć jako rzyć. nie jako żyć.

      Delete
  2. O KURDE
    Seks w autobusie, w sumie spoko XDD
    Jejciu, już czuję tę chemię między nimi, ta końcówka... CHCĘ WINCYJ
    P.S. Dawno mnie nie było .-.

    ReplyDelete
  3. A teraz mi ładnie wyjaśnić, czemu jak jeżdżę autobusami to się nic takiego nie dzieje? Same pijaki, zero seksów przy barierce (a tam stoje najczęściej). Trochę rzadko wpadam, sorki :( na moim wypocinowym blogu mało się dzieje i próbuję coś osiągnąć
    Meh, dosyć pierdolenia, chcemy więcej!
    Weny
    Nanni

    ReplyDelete
  4. To było takie absurdalne, że... Jezu kocham to. W końcu coś dobrego. I śmiesznego. Nie pamiętam kiedy ostatnio czytałam NAPRAWDĘ dobrego yaoica, który by nie był dramatem. Tak naprawdę smuteczkowym, nie chyba-nie-do-końca-gwałt w miejscu publicznym. xD Ten rozdział był naprawdę przewspaniały. <3

    ReplyDelete
  5. Ło ludu...
    Seks już w pierwszym rozdziale... ciekawie.
    Ale jak to możliwe, że nikt, ale to nikt nie zwrócił uwagi na gwałt? Jakoś tego nie widzę.
    To jednak nie zmienia faktu, że opowiadanie jest interesujące. Idę czytać dalej, żeby dowiedzieć się jak tytuł łączy się z dziełem.

    ReplyDelete
  6. oh gasz wizja komunikacji miejskiej tak strasznie trafiona XD ale żeby takie rzeczy w takim miejscu XD zapowiada się dobrze idę czytać dalej.

    ReplyDelete