23.12.15

Kości zostały rzucone

Dział: Analne przygody małego dziennikarza.
Numer rozdziału: 8
Gatunek: Yaoi.



                    W piątek wieczorem znów urządziliśmy sobie w mieszkaniu popijawę. Dopiero wtedy zauważyłem, jak doskonałymi kłamcami są Jeff i Sheena. Ukrywali i zacierali ślady swoich kłótni tak dobrze, że, gdybym nie znał sytuacji, nigdy w życiu nie wpadłbym na to, co się między nimi stało. A może po prostu się uspokoili, wyjaśnili problem? Zważywszy na choleryczną naturę Sheeny, szczerze w to powątpiewałem.
                    Mimo wszystko postanowiłem zaproponować coś Jeffowi, kiedy zostaliśmy na chwilę sami. Fakt faktem byłem ostro wstawiony, ale uznałem, iż bez alkoholu nie będę miał odwagi rzucić mu takiego wyzwania. Nie było ono łatwe do spełnienia. Powiedziałem Jeffowi, że następnego ranka musimy załatwić raz na zawsze swoje sprawy miłosne - wziąć się w garść i dowiedzieć się, na czym aktualnie stoimy, a potem popchnąć to do przodu.
— Stary — wymamrotałem. — Jutro pod wieczór spotkamy się nad rzeką, tam, gdzie zawsze. I będziemy świętować swoje nowe związki.
                    Przyjaciel uśmiechnął się krzywo, jednak przystał na moją propozycję. Nie mieliśmy nic do stracenia, dlatego staliśmy się ryzykantami. Obydwaj mieliśmy już po dziurki w nosie tej cholernej wiecznej niepewności. Musieliśmy wziąć sprawy w swoje ręce. Nie zwlekając, wysłałem do Matthewa wiadomość, czy ma czas sobotniego ranka. Odpisał od razu i umówiliśmy się na kawę w jednej z mniej zatłoczonych kawiarni. Była jego ulubioną, dlatego czułem, że szczęście mi dopisze i zaraz po spotkaniu udamy się do jego domu. Postanowiłem jednak zbyt dużo o tym nie myśleć, by nie pozbawić się satysfakcji z osiągniętego sukcesu. Alkohol tylko przypominał, jak bardzo jestem spragniony wątłych ust tego mężczyzny.
                    Rano oczywiście obudziłem się zbyt późno. Nadal pachniałem wódką, a moje włosy śmierdziały papierosami Coco. Zawsze palił w przedpokoju, choć pozostali lokatorzy za tym nie przepadali. Pieprzony arogant. Wziąłem szybką kąpiel i pozbawiłem się niechcianych woni. Spryskałem się perfumami Prady i wybiegłem entuzjastycznie z mieszkania, po drodze jeszcze klepiąc zaspanego Jeffa po ramieniu i życząc mu powodzenia. Na jego twarzy pojawił się znów ten sam krzywy uśmiech. Uznałem, że chyba nie palił się do całego tego wyzwania. Ale kości zostały rzucone.
                    Matthew powitał mnie całusem w policzek. Wyglądał i pachniał zniewalająco. Sukces był pewny. Nasza pierwsza poważna randka wyglądała oficjalnie, ale mimo to czułem się z nim dość swobodnie, choć moje ciało paraliżował stres. Po prostu wiedziałem, że moje miejsce jest właśnie u jego boku.
                    Początkowo rozmawialiśmy o pogodzie. Siedzieliśmy w dość ustronnym miejscu, więc nikt nas nie widział. Dopiero, gdy podano nam kawę, zaczęliśmy właściwy temat. Spiąłem się wówczas jak jasna cholera i cała swoboda uleciała.
— Przemyślałem wszystko, co mi ostatnio powiedziałeś, Charlie — odparł z uśmiechem.
— Jakie wnioski? — spytałem, biorąc łyk kawy. Udawałem, że jestem wyluzowany, ale wewnątrz mnie się gotowało.
— Wiesz... — powiedział cicho, wyciągając w moim kierunku dłoń. Pogłaskał mnie po policzku, a potem po włosach. — Przypomniały mi się dawne czasy.
— Pamiętam — wyjąkałem. — Zawsze mnie to wkurzało. Przychodziłeś, nazywałeś sam siebie "niańką" i przesiadywałeś ze mną dzień i noc, niezależnie od tego, jakie głupoty bym wyczyniał.
— Ani trochę nie żałuję — zaśmiał się.
— Co masz zamiar teraz zrobić? — spytałem. Nie mogłem wytrzymać tej presji.
— Jesteś uroczy, Charlie — odpowiedział. — Ale pomyliłem miłość z fascynacją. Wybacz mi, to był mój błąd.
— Chwila... — wymamrotałem. — Jesteś pewien?
— Zdecydowanie... — odparł. — Wybacz mi, Charlie. Niepotrzebnie zrobiłem ci nadzieję. Po prostu nie mogłem się opanować, kiedy zobaczyłem cię po tylu latach.
— Ale... kiedy spaliśmy ze sobą... — jęczałem. Nie mogłem uwierzyć.
— Zbyt szybko oceniłem sytuację — powiedział cicho. — Nie miej mi za złe...
— ...co z Seanem? — zapytałem, choć po chwili zacząłem żałować swojego pytania.
— Czuję, że to jest to — odpowiedział, uśmiechając się kącikiem ust.
— Czego mi brakuje? — dopytywałem z desperacją.
— Nie powinieneś zastanawiać się nad... — zaczął.
— Nieistotne — przerwałem mu. — Bądź szczery do bólu.
— Wiesz, ja... — wyjąkał. — Potrzebowałem kogoś, kto otwarcie mówi o swoich uczuciach.
                    Spuściłem głowę. Wiedziałem, że nie jestem w stanie przełamać niektórych swoich barier, które przysporzyło mi wychowanie. Byłem na przegranej linii.
— Czy Sean na pewno jest z tobą szczery, Matthew? — spytałem cicho.
— Zmienił się. Jestem tego pewien.
                     Dał mi kilka chusteczek na drogę. Naprawdę nie spodziewałem się takiego scenariusza. Długo zajęło mi pogodzenie się ze swoimi uczuciami, które nagle zostały tak prostacko odrzucone. Czego on chciał? Żebym na pierwszym spotkaniu wyznał mu miłość? Poza tym... jak widział zdrowy związek, skoro po długiej przerwie zaczęliśmy czymś takim? W zasadzie jak ja sam sobie to wszystko wyobrażałem...? Modliłem się w głębi duszy, by Jeffowi poszło lepiej niż mnie. Błagałem wręcz o to Boga, w którego istnienie nie do końca wierzyłem. Miałem nadzieję, że pomoże mi ten jeden raz, bo przecież nigdy wcześniej o nic go nie prosiłem. Kurwa... Dlaczego to tak cholernie bolało? Odnosiłem wrażenie, że coś ściska i wyrywa mi serce. Jak gdybym krwawił od wewnątrz. Nie mogłem tego znieść. Byłem w szoku. Matthew chciał mnie odwieźć, ale nie chciałem nawet na niego patrzeć. Wybiegłem z kawiarni i udałem się prosto na przystanek. Autobus dowiózł mnie prawie na miejsce, w którym umówiłem się z Jeffem. Kiedy wysiadłem, pognałem prosto nad rzekę. Przyjaciel jeszcze nie przyszedł. Ściskałem w dłoni mokrą od łez chusteczkę. Nie musiałem długo czekać na Jeffa. Chciałem mu coś powiedzieć, lecz, widząc jego minę, pozostawało mi jedynie poczęstować go suchą chusteczką. Widocznie też mu się nie powiodło. Jego łzy nie wyglądały na łzy szczęścia.
— Pogłaskał mnie po policzku i dał kosza — zakończyłem. — Więc jak było u ciebie, Jeff?
— Bardzo dużo krzyczała — odparł cicho. — Była naprawdę wściekła i kazała mi nie drążyć znowu tego samego tematu, ale obiecałem ci.
— Co ci powiedziała? — spytałem.
— Że po ostatniej imprezie spała z Coco — wyjąkał.
— N-niemożliwe... — wymamrotałem. Doznałem szoku. Nie mogłem pojąć, dlaczego tak inteligentna kobieta pozwoliła temu dupkowi na coś takiego. Przecież świetnie zdawała sobie sprawę z tego, jaki jest. — J-jak zwierzę...
— To nie był ich pierwszy raz — dodał. Nie dowierzałem. — Sypiali ze sobą raz na jakiś czas. Kiedyś zdarzyła im się wpadka.
                   Rzuciłem mu kompletnie zdezorientowane spojrzenie. Przez chwilę myślałem, że zwariował, że popadł w obłęd przez to, co się stało. Ale to nadal był Jeff. Szczery, grzeczny i miły Jeff.
— Jak to wpadka? — zdziwiłem się. — Przecież...
— Usunęła — odparł, nim skończyłem wypowiedź.
                    Nie zadawałem więcej pytań. Doskonale znałem podejście Jeffa do aborcji. Zawsze mówił, że powinno się brać odpowiedzialność za swoje czyny, chyba że nie miało się na coś wpływu. Jeff nie patrzył przychylnie na kobiety, które pozbywały się swoich dzieci. Prawdopodobnie ten fakt pozwolił mu zapomnieć o Sheenie w mgnieniu oka. Szczęście w nieszczęściu?
— Gdybyś był gejem, Jeff, życie byłoby łatwiejsze — odparłem, rzucając kamień do wody.
— Co to za dziwny wniosek? — spytał, śmiejąc się przy tym cicho. Cieszyłem się, że choć trochę poprawiłem mu humor.
— Dziwny? — zadałem pytanie. — Zobacz tylko, znamy się jak łyse konie. Nie byłoby niedopowiedzeń, byłby silny fundament przyjaźni i zaufania. Czego chcieć więcej?
— Jesteś zdesperowany, Charlie... — odpowiedział, łapiąc się za głowę.
— Zdesperowany byłbym, gdybym próbował cię pocałować — wycedziłem przez zęby.
— Co masz zamiar zrobić?
                    Spojrzałem na niego i zaśmiałem się cicho. Chciał się chyba ze mną podroczyć, a ja nie miałem nic przeciwko. Przysunąłem twarz do jego twarzy. Nieumyślnie musnąłem jego wargi swoimi, ale wtedy jakoś przestało nam być do śmiechu. Spojrzałem mu w oczy i dopiero wtedy wyczytałem z nich wiadomość, o jakiej nigdy wcześniej mi się nie śniło.


K O N I E C
____________________________________________________

nie wiem, co teraz będę pisać, ale zacznę niebawem
przypominam o poście wigilijnym, czwartek, godzina 17 00
i o śląsku w połowie stycznia, ale o tym będę pisać chyba pod każdym postem, nawet w czerwcu
PS do dzisiaj nie wiem, czy imię "Matthew" można odmieniać, ale było śmiesznie przynajmniej
PS 2 Poniżej jest ankieta z pytaniem, które opowiadanie yaoi powinno być kontynuowane na tym blogu, zachęcam do głosowania



6 comments:

  1. Szczerze mówiąc, to jak jeszcze Główny bohater wyznawał Jeffowi to wszystko.. no wiesz, że się sprzedał to przeczuwałam, że będą razem. Odrzuciłam jednak tę myśl daleko od siebie, no bo on tam przecież coś z tym szefem..
    Ale jestem zadowolona z zakończenia :)
    Szefuńcia nie lubiłam za bardzo od początku, no ale skoro główny bohater go lubił..no to ja też. Ale to dobrze, że na końcu był z Seanem. Są siebie warci :/
    Czekam cierpliwie na jutrzejszy post <3 A zlotu w Kato już się nie mogę doczekać!
    Na resztę opowiadań oraz kontynuacji również czekam ;) Bajo! ^^

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wiki, ty głupku, napisałaś wszystko to, co ja chciałam napisać, bo moje odczucia były dokładnie takie same XD Widzisz, my też znamy się jak łyse konie... *tu sobie wstaw lennyface'a*

      No, to ja właściwie przez Ciebie już nie mam co napisać... :''') Też nie mogę się doczekać zlotu, reszty opowiadań, kontynuacji i jutrzejszego posta <3

      Delete
  2. To chyba drugi najbardziej patologiczny dział "Maniakalnego"... Ale przyznaję, że cudowny. Jakoś tak od początku czułam, że Jeff i Charlie będą razem. xd

    ReplyDelete
    Replies
    1. jakiego maniakalnego XDDDDD to nie jest maniakalny przecież XDDD

      Delete
    2. Wybacz mi pomyłkę, komentowałam po całym dniu robienia ciasta i padałam na ryj. XD

      Delete
  3. SZCZWANY JAK TY WSZYSTKO POTRAFISZ ZJEBAĆ!!!!!!!!!!!!!!!
    BO CO BO HAPPY END JEST PRZEREKLAMOWANY TAK?
    Zawsze musisz mi odjebać coś tak nieprzewidywalnego że się tu muszę skręcać z tych wszystkich felsów i uczuć których nie przewidziałam.... Nie powiem bo dobre jak zawsze i tak samo nieprzewidywalne jak zawsze. Kolejna wyjątkowa perełka RIP

    ReplyDelete