4.11.15

Słońce po deszczu

Dział: Maniakalny ignorant w poszukiwaniu przewoźnika.
Numer rozdziału: 17
Gatunek: Yaoi.



                        Miesiącami wmawiałem sobie, że Carter to dupek. Uznałem tę relację za zwyczajną stratę czasu i postanowiłem żyć własnym życiem. Lecz niezależnie od pory dnia czy nocy, niezależnie od towarzystwa czy też miejsca, w jakim się wówczas znajdowałem, moje myśli w niekontrolowany sposób zbaczały na jego temat. Usilnie próbowałem to hamować, udawało mi się to coraz częściej, lecz nadal nie zawsze. Być może dlatego, iż podświadomie czułem, że Carter jest nieodłączną częścią mojego życia. Jednak z drugiej strony twierdziłem też, że tylko i wyłącznie ja jestem panem własnego losu. 
                         Czas w końcu zaczął lecieć nieco szybciej, takie przynajmniej było moje złudzenie. Nie musiałem też już czekać niecierpliwie na swoje urodziny, bo ten upragniony dzień nareszcie nadszedł. Następnego dnia pod osłoną nocy mogłem bezproblemowo nawiać i spróbować samodzielnie się utrzymać. Carter nie był mi potrzebny. Nosiłem jego książkę ze sobą tylko po to, by przy jakiejś okazji móc mu ją oddać. Nie chodziło o pretekst do spotkania się z nim, wręcz przeciwnie. Gdybym mógł coś zrobić, zrobiłbym wszystko, by więcej go nie spotkać. Jednak byłem człowiekiem uczciwym i nie przywłaszczałem sobie cudzych rzeczy. 
— Jesteś gotów na nowy etap w życiu? — zapytał Logan, kiedy siedzieliśmy już w jego mieszkaniu. Kupił na tę okazję kilka butelek whiskey. Zdziwił mnie ten fakt, bo sam nie miałem zamiaru wypić nawet połowy. Logan jednak mówił, że nie powinienem sobie żałować, skoro opijamy tyle okazji. — Więc życzę ci wszystkiego, co najlepsze. Dobrze wiesz, co sugeruję.
— Jasne — odparłem z uśmiechem i przybiłem z nim zdrowie. 
                         Dotychczas rzadko miałem do czynienia z alkoholem. Sama whiskey kojarzyła mi się głównie z Ryanem i sytuacją, kiedy to jego ojciec i mój dziadek tłumaczyli nam sprawę związaną z naszym przeznaczeniem. 
— Nie możesz mieć dzisiaj złego humoru — powiedział nagle Logan. — Pamiętaj, alkohol pogłębia stan, w jakim się znajdujesz. 
— Jasne... — wyjąkałem, dopijając drugą kolejkę.
                         Dolewał akurat trzecią, kiedy zaczęło mi się kręcić w głowie. Przez krótki moment nie do końca zdawałem sobie sprawę z tego, co się dzieje. Uznałem wtedy, że trzeba zwolnić tempo, bo nie wiedziałem wtedy jeszcze, jak zachowywać się po alkoholu. Widząc jednak pośpiech Logana, postanowiłem niczego nie hamować i nadal piłem w jego tempie. Tak długo, aż w końcu opadłem niemalże bezwładnie na jego ramię. Zaśmiał się głośno. Nie ukrywał tego, że sam całkiem mocno się upił. Lecz mimo tego dolewał dalej. 
— Spójrz, ile okazji do oblania — powiedział znowu. — Twoje urodziny. Twoja wyprowadzka. Twoja wolność. Twoja nowa droga życia. I twoje...
                         Zamilkł wtedy na moment. Alkohol uspokoił mnie do tego stopnia, że nie zważałem zbytnio uwagi na bodźce z zewnątrz. A jeśli już, śmieszyły mnie albo zupełnie nie obchodziły. Dlatego nie zareagowałem, gdy zaczął wsuwać dłoń pod moją koszulkę. Zdziwił mnie jedynie fakt, że Logan mógłby nie być heteroseksualny. Dotychczas nie brałem pod uwagę takiej opcji. W zasadzie niezbyt mnie kręcił, ale byłem tak pijany, że pozwoliłem mu się dotknąć. Po chwili musnął lekko ustami moją szyję, by po chwili wpić się w nią jak opętany. Śmiałem się cicho i pojękiwałem, kiedy nadgryzał moją delikatną skórę. Siedzieliśmy wówczas na szerokiej sofce w salonie. Tuż za nami znajdował się niski stolik do kawy, na którym nie leżało nic poza telefonem Logana. Tym samym telefonem, za pomocą którego kontaktowałem się z Ryanem. Alkohol dał mi jakąś złudną siłę, przez którą uznałem, że pilnie potrzebuję spojrzeć raz jeszcze na tę wymianę zdań z Carterem. Poczułem, iż tym razem zniosę to bez żadnego problemu. W momencie, gdy Logan zajmował się nadal moją szyją i nie miał raczej zamiaru szybko przestać, dobrałem się do jego telefonu. Grzebałem w wysłanych wiadomościach, ale nie mogłem znaleźć. Dopiero po chwili zorientowałem się, że Logan nie zapisał numeru Cartera. Wśród tych niezapisanych numerów, Logan korespondował z dwoma osobami. Tak bardzo kręciło mi się w głowie, że widziałem dobrze cyferek. Mimo swojej uczciwości zmuszony byłem sprawdzić obydwa. Sprawdziłem drugi od góry i przeczytałem raz jeszcze:

Cześć Ryan, tu Joe. Przepraszam za brak kontaktu, ale kontrolują mnie chipami jakimiś i podsłuchami. Tęsknię za Tobą jak cholera. Chce stąd uciec, ale jeszcze nie mogę. Postanowiłem nawiać w urodziny, więc zobaczymy się w marcu. Oczywiście, jeśli nikogo do tej pory nie znajdziesz. Moje urodziny możemy spędzić tak jak Twoje, ale z nieco innym zakończeniem, takim bardziej szczęśliwym.

Cześć Joe. Minęło trochę czasu, nie wiem jeszcze, jak to będzie. Myślę, że rozumiesz, co mam na myśli. Dobrze wiesz przecież, jaki jestem. Niczego nie obiecuję, spotykam się z kimś aktualnie. Napisałeś trochę za późno.


                        Mimo wszystko poczułem się dziwnie. Nie, poczułem się chujowo, źle, tragicznie i czułem jak oczy zachodzą mi łzami. Porzucenie myśli o pięknej przyszłości z Carterem nie należało do prostych. Wyszedłem z tych wiadomości, lecz zaraz po tym odruchowo otworzyłem też rozmowę z drugim nieznanym numerem. Moim oczom ukazało się coś naprawdę dziwnego. 


Cześć Ryan, tu Joe. Przepraszam za brak kontaktu, ale kontrolują mnie chipami jakimiś i podsłuchami. Tęsknię za Tobą jak cholera. Chce stąd uciec, ale jeszcze nie mogę. Postanowiłem nawiać w urodziny, więc zobaczymy się w marcu. Oczywiście, jeśli nikogo do tej pory nie znajdziesz. Moje urodziny możemy spędzić tak jak Twoje, ale z nieco innym zakończeniem, takim bardziej szczęśliwym.

Cześć Joe. Czekam cierpliwie, musisz być silny, bo masz dokąd wracać. Pamiętaj, że jesteś dla mnie ważny.  

Cześć Ryan. Wiesz, chyba nieco zmieniłem zdanie. Poznałem kogoś. Myślę, że tak będzie lepiej. Przepraszam, że nagle mówię coś innego, ale ta osoba kompletnie przewróciła mi w głowie. Nie pisz do mnie więcej.

                         Momentalnie odepchnąłem od siebie Logana, rzucając w niego jego telefonem. Nie trafiłem, rozbił się gdzieś na podłodze. Chciałem coś powiedzieć, jednak nie mogłem wykrztusić z siebie ani słowa. Kiedy zobaczył, co się stało, zrozumiał, co właśnie przeczytałem. Zacząłem płakać, szlochać, dusić się. Przez ostatnie kilka miesięcy walczyłem z samym sobą, by dać sobie spokój z Ryanem. A on przez cały ten czas mnie kochał. Byłem dla niego ważny. Logan próbował mnie uspokoić, ale bez skutku. Odepchnąłem go z całej siły i wybiegłem na zewnątrz, nie zważając na swój stan ani późną godzinę.
                         Wiedziałem, że nie mam wiele czasu. Cynthia mogła tu być lada chwila, gdyż dzięki swoim dziwnym urządzeniom naprowadzającym była w stanie znaleźć mnie wszędzie. Ale teraz nie miałem już niczego do stracenia. Biegłem przed siebie, wywracając się kilka razy po drodze. Ujrzałem wtedy budkę telefoniczną. Nie zabrałem portfela z domu Logana, lecz miałem przy sobie trochę pieniędzy. Szybko wybrałem numer Cartera. Odebrał niespodziewanie szybko.
— Słucham? — Usłyszałem po drugiej stronie słuchawki. Nogi miałem jak z waty i pragnąłem roztopić się rozgrzany tonem jego głosu. Ale nie miałem wiele czasu.
— R-Ryan... — wyjąkałem. — J-ja właśnie znalazłem to, co do mnie napisałeś... To tamto nie było do ciebie, nie ja to napisałem, j-ja... Nie wiem dlaczego on to zrobił, przecież to niemożliwe, żebym cię nie chciał, Ryan, proszę cię, uwierz mi, bo...
— Zamknij się, Joe — powiedział stanowczo. — Wiem, że te wiadomości nie były od ciebie.
— S-skąd? — zapytałem zdziwiony. 
— Ktoś napisał "kompletnie" zamiast "totalnie" — odparł. — Jesteś pijany, Joe. Gdzie się dokładnie znajdujesz?
                         Rozejrzałem się wokół. Znalezienie nazwy ulicy było dość trudne, jednak zdołałem to zrobić. Jednak chwilę po tym telefon się urwał, a ja nie miałem przy sobie więcej pieniędzy. Stanąłem jak wryty. Całe moje życie poszło się jebać w jednym momencie. Musiałem szybko podjąć jakąś decyzję, ale nie miałem pojęcia, dokąd mogę pójść. Wiedziałem już, że nie ucieknę, bo Cynthia będzie podejrzliwa i zacznie kontrolować mnie jeszcze bardziej. Tą myślą jedynie wywołałem wilka z lasu. 
                         Zobaczyłem jej samochód. Zatrzymała się w pobliżu, w miejscu, które raczej nie służyło do parkowania. Szła w moją stronę. Stałem w bezruchu, czując, jak ogarnia mnie uczucie totalnej bezradności. Było mi zimno, byłem nietrzeźwy, nie miałem pieniędzy i nie chciało mi się nawet zapinać koszuli. Stałem i śmiałem się sam z siebie. 
— Chcesz mi coś powiedzieć? — zapytała Cynthia. 
                         Spojrzałem w niebo. Nie było na nim ani jednej gwiazdy. Pewnie przez ten syf, w jakim obracała się cała Szkocja. 
— Jesteś nieodpowiedzialnym gówniarzem — syknęła. — Dziwne, że ojciec się tak stara. Gdybyś był moim dzieckiem, już dawno dałabym sobie spokój i wyrzuciła cię gdzieś na drugim końcu świata. 
— Ty to masz zdolności wychowawcze — zaśmiałem się. Nie miałem już siły, by płakać. 
                        Niektórzy ludzie twierdzą, że moment śmierci jest niezwykle przyjemny. Dlatego też przyszło mi na myśl, iż mogę umierać. Poczułem niesamowicie rozkoszny zapach. Poznałbym go wszędzie. Woda toaletowa Prady. Wtedy nagle Cynthia cofnęła się. Wytrzeszczyłem oczy. Nie mogłem uwierzyć, lecz kusiło, by to sprawdzić. Powoli obróciłem się na pięcie, po czym gwałtownie opadłem na kolana.
— N-nie... — wyjąkałem, znów szlochając. — Boję się, że... znów się obudzę... i znowu znikniesz...
                         Wyciągnął do mnie dłoń. Zastanawiając się przez dłuższą chwilę złapałem ją i zorientowałem się, że to nie sen. Ryan Carter stał u mojego boku i miał zamiar zabrać mnie z tego piekła. 
— Chodź do samochodu — nakazał.
— Zaczekaj — poprosiłem. — Możesz mnie najpierw... pocałować?
                         Uśmiechnął się lekko kącikiem ust, jednak po chwili spełnił moją prośbę. Tęsknota i cierpienie spłynęły we mnie w jednym zaborczym, ostrym pocałunku. Czułem, że szczęście do mnie wraca. 
                         Wstąpiliśmy jeszcze do Logana, by zabrać resztę moich rzeczy. Wydawał się być nieźle wystraszony, kiedy wszedłem tam z Ryanem. Nie wymienili nawet spojrzenia. Wziąłem torbę i opuściłem jego mieszkanie. Kiedy wsiedliśmy do samochodu, wyjąłem książkę kucharską i z uśmiechem oddałem ją Ryanowi. Chyba zapomniał, że mi ją pożyczył. Przewertował kilka stron, a ja wyszedłem na chwilę na zewnątrz, bo zrobiło mi się niedobrze. Nieudolnie wymusiłem wymioty i wróciłem do środka. Ryan siedział pochylony nad książką. Przysunąłem się do niego nieco bliżej i... otarłem łzę spływającą po jego policzku. Dopiero wtedy zorientowałem się, że czyta list, który się w tej książce znajdował. List przyszłego samobójcy. 



                    Od tego czasu nie mieliśmy już żadnych problemów. Jedyną sytuacją, która sprawiła nam ogromny żal, była śmierć Margo, jednej z bliźniaczek. Najbardziej załamana jednak była jej siostra, Rita, a przez to załamał się także Spooky, który przez ostatnie pół roku zdążył się z nią wyjątkowo nieźle dogadać. Ojciec nie kontaktował się ze mną przez długi czas. Odezwał się dopiero po kilku latach. Przepisał na mnie firmę, gdy okazało się, że mam dziecko. W takiej sytuacji nie chciał zostawiać wnuka samego, nawet, jeśli znienawidził swojego jedynego syna. Matka przez długi czas rozważała odejście od ojca ze względu na to, co mi zrobił, jednak odradziłem jej to. Dobrze wiedziałem, jak bardzo jest z nim związana. Miałem również nadzieję, że ojciec postara się naprawić ten związek. Nie łudziłem się, iż ją pokocha, bowiem wyszło na jaw, że jest jednak zakochany w ojcu Ryana, ale dusi to w sobie. Ja i Ryan nie mogliśmy się sobą nacieszyć. Po tak długim deszczu nareszcie wyszło dla nas słońce.





K O N I E C
______________________________________________________________
Badum
mam nadzieję, że czytało się niemiło. ale wiecie, połówka wódki czy dwie i gwarantuję, że nazwiecie ten sezon epopeją narodową. czekam na wszelkie reakcje z Waszej strony.

4 comments:

  1. Wow, końcówka z takim happy endem o-o. Ale chłopy się wreszcie ogarnęły!!! Teraz pozostaje tylko czekać na kolejne sezony... Bo będą prawda? Maniakalny to poprostu kolejny tasiemiec zaraz po Naruto i One Piece xD
    Żyj długo i pisz jak najwięcej Lisuś~

    ReplyDelete
  2. Wiedziałam, po prostu wiedziałam, że Ryan prędzej czy później znajdzie ten list. Popłakałam się, kiedy zobaczyłam, że go czyta. Ale nie spodziewałam się, że on i Joe znów będą razem. Ten sezon to JEST coś wielkiego.

    ReplyDelete
  3. DZIECIAK?!
    No jak...?
    Dobre zakończenie?
    Okropne ;-;
    A tak naprawdę jest genialnie. ~Erwin

    ReplyDelete