11.11.15

Napijemy się herbaty

Dział: One shot.
Numer rozdziału: -
Gatunek: Hentai.



Z dedykacją dla Julie-chan, dzięki za pomoc w rozgłaszaniu ludziom wieści o Snays, w takim tempie będzie można założyć wspólną sektę, kupię może nawet mojżeszowe sandałki.
Akai, czekam na info od Ciebie w związku z filmami w poprzednim poście. Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, ale wygrałaś karę, która przejdzie na kogoś innego w postaci klątwy, jeśli jej nie wykorzystasz :v 
______________________________________________

                         Po świecie stąpało czternaście miliardów ludzkich stóp, nie sposób było postawić kilka czy kilkanaście diagnoz, które wpasowałyby się w każdy możliwy przypadek. Można było zaś robić to bardziej intuicyjnie, na zasadzie efektu horoskopowego bądź często zdarzających się połączeń cech, które udowodnione były naukowo. Tak czy inaczej testy psychologicznie najzupełniej nie miały sensu, gdyż maksymalnie połowa zawartego rozwiązania zgadzała się z wnętrzem człowieka, który je wykonywał. Lecz nikogo już nie dziwiło, że jeden jest ekstrawertykiem, a drugi introwertykiem. Że jeden jest pewny siebie, a drugi wykazuje problemy podczas sytuacji, w których jest mu dane skonfrontować swoje poglądy z odmiennymi przekonaniami innego człowieka. Że jeden lubi naleśniki, a drugi gówno. Dlaczego więc tępiono potencjalnych samobójców?
                         Życie wedle wielu kultur oraz religii uważane było za najwyższą lub chociaż jedną z najwyższych wartości. Stan po śmierci rozumiany był różnie, mogłeś trafić do piekła, mogłeś zreinkarnować się w delfina, a mogłeś najzwyczajniej zniknąć. Ale jako że nie było to ściślej określone, ludzie uznali, że muszą wypełnić swoje aspiracje za życia. I nie było tu kompletnie nic nielogicznego. Jednak kodeks moralny stawiający żywot na pierwszym miejscu wykształcił u ludzi dość skrajny pogląd. Nie przyjmował bowiem opinii, która zamiast wykorzystać życie, pragnęła się go pozbyć. 
                         Mawiano wtedy, że samobójca jest egoistą, gdyż nie przejmuje się stanem, w jaki popadną jego przyjaciele i rodzina. Słyszano się także, iż samobójcy są tchórzami, skoro nie dają sobie rady z przeszkodami, jakie stawia na ich drodze życie. Uznawano ich za ludzi słabych i doradzano, by odnaleźli cele w życiu, które pomogą im wytrwać w chaosie, jaki zgotował się dookoła nich. Lecz nikt nigdy nie spróbował ich normalnie, po ludzku zrozumieć. Dorosłych pchano do psychologów i wyśmiewano, a wśród dzieci uznawano ów przypadek za jeden z efektów ubocznych burzliwego okresu dojrzewania. Nikt nie potrafił zaakceptować faktu chęci śmierci, a tym bardziej - faktu chęci i fascynacji śmiercią. 
                         Mieszkałam wtedy w Bostonie. Było to miasto położone w północno-wschodniej części USA. Przeprowadziłam się tam z położonego całkiem blisko Everett, które nie dawało mi wystarczających możliwości rozwoju. Zmieniłam miejsce zamieszkania, kiedy tylko skończyłam dwadzieścia lat. W Bostonie wynajęłam małe mieszkanie, którego cena i tak przekraczała moje wyobrażenia. To miasto było zbyt pożądaną lokalizacją, bym mogła spodziewać się niskich kosztów najmu. Niedługo po tym znalazłam pracę, której płaca miała wystarczyć mi na opłaty oraz zapewnić jako takie żywienie. 
                             Wszyscy znajomi z Everett, którzy odwiedzali mnie po przeprowadzce, byli zachwyceni Bostonem. Chwalili przede wszystkim to, jak tętnił życiem nocą. Po przypadkowej rozmowie z jegomościem na ulicy uznali, że Bostończycy są najmilszymi ludźmi na świecie. Wszystko to śmierdziało mi cholerną naiwnością, ale dzięki temu przynajmniej byli szczęśliwi. Osobiście nie potrafiłam oszukiwać samej siebie, nie miałam ochoty nawet próbować. Realizm był przytłaczający, a widzenie świata w takich barwach, jakie posiadał, zdecydowanie nie motywowało do brania życia garściami.
                         Jeszcze mieszkając w Everett zauważyłam, że nieco różnię się od ludzi, jeśli chodzi o sposób wyrażania emocji. Kiedy byłam dzieckiem, mówiłam ludziom wszystko, o co pytali. Potem kompletnie się to zmieniło, choć nie pamiętałam tego tak dobrze, by stwierdzić, czy działo się to stopniowo, czy może stało się nagle pod wpływem jakiegoś bodźca. Po prostu przestałam okazywać emocje czując, że ktoś będzie chciał wykorzystać moje słabości przeciwko mnie. Drugą sprawą było to, iż ludzie zwyczajnie nie słuchali tego, co się do nich mówiło. Oni jedynie czekali na swoją kolej do gadania. 
                         I wtedy nagle postanowiłam umrzeć. Było to dla mnie tak naturalne podejście, że nawet nie byłam zaskoczona. Wręcz zaśmiałam się cicho zastanawiając się, w jakim szoku byliby znajomi. Wysłaliby mnie do psychiatryka! Tak czy inaczej nie miałam zamiaru o niczym ich informować. W końcu każdy w inny sposób cierpiał, i tak by mnie nie zrozumieli. Może nie to, że czułam się nieszczęśliwa. Po prostu nie odczuwałam szczęścia. Negatywne odczucia jak smutek czy lęk pojawiały się zaś raz na jakiś czas ze wzmożoną siłą. Odechciało mi się rozmawiać z ludźmi. W wolne od pracy weekendy leżałam na łóżku, bezustannie się kręcąc. Chciałam coś ze sobą zrobić, jakoś wykorzystać ten czas, jednak nie byłam w stanie nawet podnieść się do pozycji siedzącej. Ogarniało mnie wtedy tak okropne uczucie nudy, że nie mogłam tego znieść. Ten stan się nie zmieniał. Odechciało mi się siedzieć w robocie. Straciłam wszelkie zainteresowanie wszystkim. Zdarzało mi się pochłaniać nocami książki, żeby na siłę przenieść się do innego świata, gdyż ten, w którym żyłam, cholernie mnie niepokoił. Może byłam zbyt świadoma? 
                           Wyjrzałam przez okno i spojrzałam w dół. Na ulicy panował zgiełk, gdyż tej niedzieli wszyscy wracali do miasta po weekendzie spędzonym na jakiejś cichej wsi. Wsunęłam się jednym kolanem na parapet i obliczyłam na oko odległość dzielącą mnie od ziemi. Poczułam wtedy lekką adrenalinę, której nie spodziewałam się poczuć. Pomyślałam wówczas, że już za chwilę w końcu dowiem się, jakim uczuciem jest prawdziwe szczęście.
                         Pojawiła się jednak myśl, która chwilowo odwiodła mnie od moich zamiarów. Skoro miałam już chęci na czynienie rzeczy tak niemoralnych, dlaczego miałabym na tym poprzestać? Nie musiałam przecież umierać jako dziewica. W momencie zbliżającej się śmierci jakoś niespecjalnie obchodziło mnie to, z kim to zrobię, gdzie i w jakich okolicznościach. I wpadłam na genialną myśl. Mogłabym przecież upozorować coś takiego, by moja śmierć miała wymyślone motywy. Łącząc to z chęcią utraty dziewictwa przed śmiercią, przyszedł mi na myśl gwałt. Jednak mimo wszystko nie chciałam wrabiać niewinnego faceta w coś takiego. Musiałam więc znaleźć bandytę poszukiwanego za gwałty. A w Bostonie była to bułka z masłem. 
                         Założyłam ubrania odsłaniające dużo ciała, wykonałam dość wyzywający makijaż i postanowiłam przejść się najniebezpieczniejszą ulicą Bostonu o pierwszej w nocy. Asekuracyjnie wzięłam też wolne na poniedziałek, gdyby moje plany nieco się przedłużyły. Dodatkowo przybrałam twarz niewinnej dziewczyny, która zgubiła się w nieznanym mieście. W czerwonych szpilkach i świecącą białą torebką w dłoni chodziłam wte i wewte długą uliczką, czekając na nadejście zbawiciela. 
                         Wokół nie było jednak żywej duszy. Ludzie raczej nie pojawiali się w tych rejonach, gdyż każdej nocy działo się tu coś złego. Bójki, morderstwa, gwałty czy porwania. Nie pojawiała się tu nawet policja, bowiem kręciły się tutaj naprawdę dziwne typy.
— Zgubiła się pani? — Usłyszałam nagle głos tuż za sobą. Wystraszyłam się nie na żarty, byłam pewna, że nikogo poza mną tam nie było. Odwróciłam się na pięcie.
— T-tak, w zasadzie... tak — wyjąkałam wysokim głosem. Przez chwilę czułam się uratowana, jednak ulga odeszła, gdy zobaczyłam osobę, która przede mną stała. Był to dość wysoki młody mężczyzna, może nawet w moim wieku. Ubrany był w skórzaną, pokrytą ćwiekami kurtkę, a jego czarne włosy postawione były na żel. Jego cera była trupio blada. 
— Chodźmy więc — powiedział z uśmiechem, objął mnie ramieniem i wprowadził w uliczkę, o której istnieniu nie miałam pojęcia. 
— Chwila, dokąd mnie pan prowadzi? — zapytałam z lekkim strachem, choć sama nie wiedziałam, czego się obawiam. W sumie gdyby chciał mnie zabić, tylko pomógłby mi spełnić moje marzenie, więc...?
— Napijemy się herbaty, masz coś przeciwko?
                         Uznałam, że trafiłam na nieodpowiedniego człowieka, który tylko zmarnuje mój czas. Usiłowałam dać mu jakoś do zrozumienia, iż nie jestem zainteresowana, lecz umiejętnie zmieniał temat. W dodatku był cholernie spokojny, co jeszcze bardziej mnie dziwiło. Zachowywał się tak, jak gdyby wiedział, że się pojawię i czekał tam na mnie. Niedługo potem wprowadził mnie do swojego mieszkania. Atmosfera gęstniała. Kiedy weszliśmy do środka, zaparzył wodę na herbatę, cierpliwie zaczekał, a potem zalał ją. Nie zapytał, czy słodzę. Z niepokojem siedziałam na sofie w głównym pomieszczeniu. Po chwili przyszedł do mnie i postawił kubki na dzielącym nas stole. Sięgnęłam dłonią po filiżankę, lecz w tym samym momencie trzepnął mnie po rękach i zadał naprawdę dziwne pytanie.
— Co robisz? Miałaś zamiar to wypić? 
                         Rzuciłam mu wyjątkowo zaskoczone spojrzenie. Jego twarz spochmurniała, moje zachowanie musiało go zdenerwować, choć nie miałam pojęcia dlaczego. Wtedy nakazał mi się rozebrać. Powiedział to ze stoickim spokojem, wpatrując mi się prosto w oczy. Moje serce zabiło szybciej. Pomyślałam sobie jednak, że przecież i tak niedługo umrę, dlatego nie powinnam się obawiać. Trochę mnie to uspokoiło. Położyłam ubrania na sofce obok mnie, a on rozłożył się na fotelu i wsunął dłoń w spodnie, obserwując mnie z uśmiechem. 
— Wylej to na siebie — nakazał, wskazując palcem na wrzącą herbatę. 
                         Uznałam, że chyba jednak trafiłam dobrze. Powoli sięgnęłam po kubek. Moje dłonie drżały. Trzymałam go na wysokości brzucha, jednak wtedy krzyknął:
— Wyżej!
                         Po chwili wrzątek zaczął boleśnie parzyć mój biust, a ręka mężczyzny zaczęła poruszać się szybciej. Kiedy skończył, odetchnął głęboko. Podniósł się do pozycji stojącej, obszedł stół i rzucił się na sofę obok mnie. Objął mnie ramieniem i spojrzał głęboko w oczy.
— Kochanie, musimy budować swój związek na fundamencie przyjaźni — mówił. — Nie możesz się tak od razu rozbierać. Dlaczego to zrobiłaś?
— Kazałeś mi — odparłam, lecz wtedy na jego twarzy znów pojawiła się złość. Uderzył mnie boleśnie. Po chwili uśmiechnął się znowu.
— Dlaczego to zrobiłaś? — powtórzył pytanie.
— Chciałam ci sprawić przyjemność... — wyjąkałam. Zdałam sobie sprawę, że przebywam z psychopatą. — Patrzyłeś na mnie z taką fascynacją i nie chciałam, żebyś przestał. 
— Hailey, przecież wiesz, że cię kocham — odpowiedział, uśmiechając się niewinnie. Pocałował mnie głęboko, a ruchy jego języka były chaotyczne i nerwowe. — Sid zawsze będzie cię kochał. 
— Przepraszam, Sid — powiedziałam cicho, spuszczając wzrok. Zaczynałam cierpieć na syndrom sztokholmski. Sama ta sytuacja wywoływała we mnie dziwne podniecenie. 
— Zaczekaj na mnie chwilę — zaproponował, głaszcząc mnie po policzku. 
                         Nie wracał przez dłuższą chwilę, więc postanowiłam rozejrzeć się po mieszkaniu. Było w nim naprawdę czysto. Zaskoczyła mnie jednak jego sypialnia. Nie, "zaskoczyła" to mało powiedziane. Moje serce na moment przestało bić. Ten człowiek, Sid... Zrozumiałam, że trafiłam na psychopatę i gwałciciela. Jednak taki był mój cel, dlaczego więc tak bardzo się bałam? 
                         Na ścianach rozwieszone były dziwne zdjęcia, nie chciałam na nie patrzeć. Podeszłam do łóżka, nad którym przyklejone były wycinki z gazet. Był na nich Sid. Ponadto nie było to jego prawdziwe imię. Używał go przez swoją fascynację Sidem Viciousem, basistą grupy punkowej Sex Pistols. Upodobnił się do niego, jednak tylko pod względem wyglądu. Nie chcąc trafić na kolejne okropieństwa, wróciłam do salonu. Sid przyszedł tam zaraz po mnie, obładowany dziwnymi przedmiotami, które rozsypał na stole. 
— Bądź grzeczna i się nie ruszaj — nakazał z uśmiechem. 
                               Bacznie obserwowałam każdy jego ruch. Płomieniem zapalniczki zapalił woskową świecę, by po chwili przyłożyć ją do mojego prawego sutka. Krzyknęłam z bólu i odsunęłam się od niego, zasłaniając biust rękoma. 
— Bądź grzeczna i się nie ruszaj — wycedził przez zęby. 
                         Powoli odsłoniłam przed nim swoje ciało. Powiedział, że zrobi to bardziej stopniowo, bym mogła poczuć się bezpieczniej. Przyłożył wtedy znów ogień do mojej brodawki jednak nie dotykał jej bezpośrednio, tylko parzył gorącem tak, że było to w miarę znośne. Jego druga dłoń rozsunęła moje kolana, po czym powędrowała nieco głębiej. Nie sądziłam, że Sid może dotykać mnie tak delikatnie. Wzdychałam z rozkoszy. Po chwili przysunął ogień do mojego sutka, lecz tym razem nie krzyczałam. Wygięłam głowę do tyłu i skupiłam się na przyjemności, jaką mi dawał. 
— Jesteś dziewicą, Emily — powiedział cicho ciepłym tonem głosu. 
— Czy chciałbyś to zmienić, Sid? — zapytałam, dusząc się brakiem powietrza. 
— Dopiero się poznaliśmy... — westchnął.
— Ale czuję, że to ty jesteś mi przeznaczony — wysapałam. — Nie pragnę nikogo innego. 
— Naprawdę? — zdziwił się. Odsunął wtedy ode mnie płomień i przestał sprawiać mi przyjemność drugą dłonią. Na jego twarzy malowało się wielkie zaskoczenie. — Naprawdę?
— Oczywiście, że tak — powiedziałam z uśmiechem, głaszcząc go po policzku. Rozpięłam wtedy jego spodnie i usiadłam okrakiem na jego kolanach. — Zróbmy to. 
                         Odchylił głowę do tyłu i jęknął, kiedy zaczęłam nabijać się na jego twardego członka. Było to cholernie bolesne, choć nie tak jak podpalanie mnie żywcem. Nie miałam na tyle wprawy, by zrobić to dość szybko, a Sid chyba się niecierpliwił. Położył nagle dłonie na moich udach i nacisnął je z całej siły tak, że momentalnie wszedł we mnie do końca. W pomieszczeniu rozległ się długi przeraźliwy krzyk, a spodnie Sida pokryły się krwią. Z trudem łapałam oddech, wyznając jednocześnie Sidowi miłość. Objął mnie, wtulając się w moje piersi. Słyszałam jednak, że po omacku szuka rękoma czegoś na stole. Poczułam po chwili coś twardego między swoimi pośladkami, choć nie miałam zielonego pojęcia, co to może być. Wsunęło się we mnie z niewiarygodną siłą i szybkością, cały czas napierając coraz głębiej. Krzyczałam raz po raz, nie mogąc wytrzymać z bólu. Nie wyciągnął tego ze mnie. Sam również ze mnie nie wyszedł. Zaczął boleśnie gryźć moje sutki, aż zaczęły się z nich toczyć strugi krwi. Kręciło mi się w głowie. Sid położył dłonie na moich biodrach i wbił w nie paznokcie. Drapał i gryzł moje ciało w różnych miejscach. Po chwili wyszedł ze mnie i popchnął mnie prosto na szklany stół, którego odłamki pokrwawiły moje ciało jeszcze bardziej. Bez ruchu leżałam na podłodze, a Sid chodził wokół mnie. Kazał mi wstać i stanąć w innej części pokoju. Powoli się podniosłam i wykonałam jego polecenie. Podszedł wtedy do mnie i uderzył mnie siarczyście. Znów wylądowałam na podłodze. Rozchyliłam kolana błagając, by wszedł we mnie raz jeszcze. Uśmiechnął się złośliwie i pochylił się nade mną, spełniając moje życzenie. Zamknęłam oczy i znów oddałam się rozkoszy. Spuścił się w mnie, wyszedł, po czym znów wstał. Wrócił do rozbitego stołu i podniósł coś z ziemi, po czym wrócił do mnie. Spostrzegłam wtedy, że ma w ręce nożyczki. Bałam się myśleć, co ma zamiar z nimi zrobić. 
                         Leżałam w rozkroku, a on usiadł między moimi nogami. Znów zrobiło mi się biało przed oczami. Straciłam już trochę krwi i byłam naprawdę obolała. Poczułam wtedy zimny metal w swojej pochwie. Masturbował mnie nożyczkami, wiedziałam jednak, że zrobi zaraz coś, co będzie o wiele bardziej bolesne. Nie musiałam długo czekać. Sid uśmiechnął się szeroko i powiedział, że muszę być operowana. Zacisnął wtedy nożyczki na jednej z moich warg sromowych, rozcinając ją. Tym razem nie byłam już w stanie krzyczeć.
— Sid, jesteś dla mnie zbyt dobry... — wyjąkałam. 
                         Pochylił się wtedy nade mną i zaczął ssać mój poparzony sutek. Uznał po chwili, że poparzony sutek do niczego nie będzie mi już potrzebny. Lecz tego bólu nie udało mi się już wytrzymać. W ostatnich chwilach świadomości objęłam go i wpiłam się z rozkoszą w jego zimne, wątłe usta. 
                         Obudziłam się, kiedy świtało. Spałam w jego łóżku, lecz na prześcieradle nie było krwi. Prawdopodobnie umył mnie, gdy byłam nieprzytomna. Na ścianie pełnej odrażających zdjęć zauważyłam nowe. Poczułam się wyjątkowa, gdyż uwiecznił moją twarz. W przypadku pozostałych kobiet nie była ona widoczna. Uśmiechnęłam się, oglądając zdjęcia mojego nagiego zakrwawionego ciała. Było w tym coś podniecającego. Zakochałam się w Sidzie, choć miałam pewną świadomość jego choroby. Kochałam tego wariata. I postanowiłam zaczekać na niego w piekle. Rozsunęłam zasłony w jego sypialni i otworzyłam okno. Siódme piętro. Zastanawiałam się, czy Sid znajdzie moje nagie zwłoki pod swoim oknem. Wiedziałam, że uzna je za dowód mojej miłości. Nie analizując sytuacji zbyt długo, rzuciłam się z okna mieszkania mojego kochanka, chcąc zniknąć na zawsze. 


Będę na Ciebie czekać, Sid. 


9 comments:

  1. Kiedy przeczytałam o tej karze, pobiegłam po słuchawki. Niestety nawet z laptopa mi nie działają; nie wiem, czemu, ale mam po prostu dwa białe kwadraty. (>_<)
    Co do opo. Jest genialne. To mistrzostwo. Wątpię, żebym ja była w stanie wymyślić coś takiego. Nie wiem, co jeszcze napisać na ten temat. Po prostu zabrakło mi słów.

    ReplyDelete
    Replies
    1. nie wiem czemu, dziwne
      spróbuj na innym sprzęcie odpalić

      Delete
    2. sprawdź na fonie, u mnie działa
      a na kompie pewnie nie masz jakiegoś gówna zaintalowanego, ale cholera wie co to jest, java czy co

      Delete
    3. U mnie nie działa, bo potrzebny jest jakiś program, który jest niedostępny dla Windows Phone. Próbowałam zaktualizować Adobe Flash Player na kompie, ale coś nie wyszło.

      Delete
    4. A dałoby się wysłać te filmy przez Facebooka?

      Delete
    5. za duże są :v
      najlepszym rozwiązaniem byłoby to, gdybyś pożyczyła od kogoś fona z androidem i tyle

      Delete