5.9.15

Skoro tak... to gwałt

Dział: Maniakalne smakołyki.
Numer rozdziału: 11
Gatunek: Yaoi. 



— Posrało cię! — wrzeszczałem wniebogłosy.
                    Z jednej strony święcie byłem przekonany, że mając bardzo ogólną wiedzę na temat Cartera, wiem o nim wszystko. Samo sobie to przeczyło. Shane nie był tak prostolinijny i mało skomplikowany, jak dotychczas mi się wydawało. Chociaż nie, właśnie, że był! Tylko ostatnimi czasy próbował mnie zmanipulować swoim pseudo-filozoficznym bełkotem. Już prawie mnie przekonał, iż potrafi rozumować tak, jak każdy statystyczny Brytyjczyk, a jednak myśleniem o wiele bardziej przypominał jakiegoś Niemca czy nawet Ruska, ale do Ruska trochę mu mocnej głowy brakowało. Albo i nie?
— Shane, co ty odpierdalasz, mózgiem się kocha, nie penisem! — darłem japę.
— A co w sytuacji, kiedy penis jest większy? — zapytał. 
— Shane, czy ciebie popierdoliło, dopiero co miałem taką samą sytuację z Thomasem, a teraz... — wyjąkałem.
— No i widzisz, przeznaczenie chciało, żebym to ja był twoim wybrankiem — gadał dalej.
— N-nie chcę nic, odwal się, no! — krzyczałem. 
— Jeśli cię ktoś usłyszy, to przyjdzie pod drzwi mi kibicować — odpowiedział. 
                    Przygniótł mnie swoim ciężarem i zostałem unieruchomiony na kanapie stojącej zaraz przy wejściu do jego domku. Oczy miałem jak trusie pięciozłotówki, a on najwyraźniej był sadystą i wielce mu się taka kolej rzeczy podobała. 
— Shane, ja nie wyrażam na to zgody, czaisz? — spytałem przerażonym tonem.
— Skoro tak... — westchnął. — To gwałt. 
— KURWA!
               Wszystko toczyło się stanowczo za szybko. Motałem się po kanapie, usiłując za wszelką cenę się wyzwolić. W rezultacie straciłem koszulkę, buty, skarpetki, a chwilę po tym nawet moje spodnie wylądowały w innej czasoprzestrzeni. 
— Carter, myśl racjonalnie no... — wyjąkałem. — Dajmy sobie jeszcze trochę czasu, ale serio, jeszcze nie teraz no...
— Jak nie teraz to nigdy — odpowiedział. — To chyba jedyny sposób, żeby pokazać ci, do kogo należysz.
— DO KOGO NALEŻĘ? — zdziwiłem się. — Za kogo ty się uważasz?
— Za kogoś, komu ten nieumiejący gotować kretyn nie dorasta do pięt — syknął. — Pamiętaj, każdy Carter jest bogiem seksu.
— SHANE! — wrzasnąłem. — Wypierdalaj no!
— Czyli nadal jesteśmy za opcją gwałtu... — zastanowił się. — No cóż, mi to w sumie nie przeszkadza.
— N-nie tam!
               Przylgnął do mnie całym ciałem, skutecznie hamując każdy mój najmniejszy ruch. Przeszło mi przez myśl, że to już koniec i powinienem pozwolić mu na to, czego chce. Jednak promyk nadziei rozpalił się w moim sercu. Coś podpowiedziało mi, iż lada chwila znajdę rozwiązanie tego problemu.
               Shane tymczasem wsunął dłoń w moje bokserki i zaczął delikatnie pieścić moją męskość. Z moich ust wyrwał się przepełniony podnieceniem jęk, choć z całych sił starałem się nie wydawać z siebie żadnych odgłosów. Rozsunął moje kolana tak, że nie mogłem wrócić do poprzedniej pozycji. Powiększył sobie tym sposobem pole do manewru. Już po chwili poczułem, jak jego palec z zaciekawieniem przesuwa się po linii między moimi pośladkami, szukając wejścia. Zmrużyłem oczy i westchnąłem cicho. Złożył mi na karku gorący pocałunek, a moje ciało przeszedł dreszcz. Sprawiał, że zaczynałem mieć na to ochotę. Przegryzłem wargę i delikatnie nasunąłem się na jego palec. Moje ciało wygięło się w łuk. I wtedy nagle...
— Znudziło mi się, idę spać — powiedział jak gdyby nigdy nic.
— No, kurwa, wracaj tu! — wrzasnąłem. — Nie po to mnie rozbierasz i podniecasz, żeby sobie teraz tak po prostu pójść!
— No bo masz syndrom sztokholmski — odparł od niechcenia. — Miałeś krzyczeć, że nie chcesz, a ty się poddajesz i nawet prosisz o więcej, serio?
— Shane, ty skurwielu... — westchnąłem. 
               Usiadł na kanapie i spojrzał z zamyśleniem w sufit. Skorzystałem z okazji i rzuciłem się na niego z łapami. Usiadłem okrakiem na jego kolanach, przysuwając się bliżej niego, po czym zacząłem całować go namiętnie tak, że żaden z nas nie mógł złapać tchu. Przeniosłem się na jego kark gryząc wręcz jego chłodną i delikatną skórę. Jego twarz nadal nie wyrażała emocji, więc rozpiąłem mu spodnie i wsunąłem pod nie rękę, dotykając jego najdalszych zakamarków. Spojrzał wtedy na mnie i musnął swoimi ustami moje. 
— Proszę, weź mnie — powiedziałem cicho, patrząc mu głęboko w oczy. 
                    Shane jednak milczał. Nie przejmował inicjatywy przez dłuższą chwilę, więc pozostało mi jedno. Może i miałem nieco drastyczne metody, ale dlaczego miałbym ich nie wypróbować? 
                    Szybkim ruchem pozbyłem się swoich bokserek i znów położyłem się na kanapie, dokładnie w taki sposób, w jaki on chwilę temu mnie na niej położył. W pomieszczeniu panował półmrok, lecz pewne rzeczy można było zobaczyć bardzo wyraźnie. Powoli rozszerzyłem kolana. Moja dłoń powędrowała w dół. Po chwili zacząłem sam siebie rozpychać, wydając przy tym przeraźliwie namiętne jęki. 
— Shane... Pomóż... — szepnąłem, nie przerywając tej czynności. 
                    Carter spojrzał na mnie ze zdziwieniem, ale byłem przekonany, że to zadziała. Pochylił się nade mną powoli i zrobił mi bolesną malinkę na udzie. Jego usta były tak blisko. Momentalnie doszedłem. Zachichotał cicho, kiedy to zobaczył. Położył dłonie na moich biodrach i nagle...
— SHANE! — wrzasnąłem. 
               Pamiętałem, że chwilę wcześniej rozpiąłem mu spodnie, ale mimo wszystko nie spodziewałem się, iż może zacząć tak nagle. Wszedł we mnie tak gwałtownie i boleśnie, aż z moich oczu potoczyły się strugi łez. 
— Boli jak jasna cholera... — powiedziałem cicho, przerywając na chwilę jęki przeradzające się w krzyki. 
— I co, mam przestać? — zapytał.
— Nigdy — odparłem, wyciągając w jego kierunku ręce.
                    Przytulił mnie, nie zaprzestając tych czynności. Wplatałem palce w jego miękkie pachnące wiśnią włosy i nagryzałem lekko jego ucho. Ból powoli ustępował kolosalnemu podnieceniu, z jakim jeszcze nigdy nie miałem do czynienia. Shane nie dawał za wygraną i starał się zbadać najgłębsze zakamarki mojego ciała. Pomieszczenie wypełniły moje niepohamowane jęki. Rozkoszy nie było końca. Czułem się bezpiecznie i było mi przyjemnie jak nigdy. 
— Shane, ja... — wyjąkałem.
— Co jest? — spytał cicho. Oddychał ciężko i sam już nie mógł złapać tchu. 
— Kocham cię, kurwa — wykrztusiłem ledwo.
                    Jednak te słowa jeszcze bardziej zmotywowały go do roboty. Przyspieszył i doszedł w moim środku. Ale nie skończył na tym. Wyszedł ze mnie i zaczął jeszcze raz. Wygiąłem się w łuk i jęknąłem przeraźliwie. 
— Więcej... — szepnąłem. 
                    Wchodził we mnie coraz szybciej, całując mnie głęboko i pieszcząc ręką mojego członka. Dotykał moich zesztywniałych z podniecenia sutków i wgryzał się w mój kark. Przestawałem się przejmować tym, ze cały czas krzyczę. Przecież wszyscy o nas wiedzieli. Poza tym nie byłbym w stanie tego hamować, nawet gdybym bardzo chciał. Ta fala rozkoszy była zbyt ogromna, by zachować obojętność. 
                    Kiedy skończył, położył się na mnie i oddychał ciężko, krztusząc się własną śliną. W zasadzie robiłem to samo, jednak udało mi się uspokoić nieco szybciej niż jemu. Głaskałem go po głowie i wplatałem palce w jego włosy. 
— Jesteś mój — powiedziałem cicho. 
— Nathan — zaczął nagle. — Jeśli jeszcze raz zobaczę tego człowieka, zapierdolę go. 
— Nic mnie z nim nie łączy — odpowiedziałem, choć sam nie wiedziałem dlaczego. — Ciebie chcę. 
                    Shane podniósł się powoli i pocałował mnie raz jeszcze. Nasze języki swobodnie ze sobą tańczyły, przyzwyczajone już do tej drugiej osoby. 
— Shane, błagam, niech nie będzie tak jak u tych wszystkich... — wyjąkałem. — Nie musimy mieć dzieci...
— Znowu o tym? — zdziwił się.
— Za dużo chcę ci powierzyć, żeby miało się to potem rozwalić, wiesz — mówiłem dalej. 
— Nie martw się o to — odpowiedział z taką cholerną pewnością siebie, że momentalnie mu uwierzyłem.


5 comments:

  1. Ouć, nie spodziewałam się takiej zagrywki ze strony Nata. Ale, jak widać, to było skuteczne.
    I bardzo dobrze... ( ͡° ͜ʖ ͡°)

    ReplyDelete
  2. Seksy \(^-^)/
    Chcę więcej... ;; *syndrom niewyżytej yaoistki*
    ALE TO JESZCZE NIE KONIEC :3

    ReplyDelete
  3. Kurwa..
    Rozdział fajny i w ogóle, ale coś mi tu nie pasuje..!
    Czemu mam wrażenie, że niby happy.. ale w następnym rozdziale będzie bad end, jak to zwykle u Ciebie bywa XD A potem przerwa i wracamy z kolejnym sezonem maniakalnego! XDD

    ReplyDelete
  4. W końcu seksy. (*-*) Wczoraj wyprawiałam urodziny, więc czuję się, jakbym dostała przedwczesny prezent. xd
    Ale wiem, że tak różowo nie będzie, bo Lisu to Lisu i pewnie skończy się na tym, że będą mieli żony i zakochanych w sobie synów.

    ReplyDelete
  5. /(*o*)\
    Seeksyy!! Boziu, Boziu, jestem na obozie i mam uśmiech sadysty i psychopatki na ryjcu. Osoby z klasy dziwnie się patrzo no ale......ZAJEFAJEBISTY rozdział!!!
    Tego się całkowicie nie spodziewałam. Jak zwykle wyszło wspaniałe!!
    Życzę weny, czasu i.........sama nie wiem...czego chcesz?
    Kaiko

    ReplyDelete