12.9.15

Nowa Lepsza Rasa

Dział: Kiedy wschodzi Piekło.
Numer rozdziału: 1
Gatunek: Yaoi. 



jeszcze raz ostrzegam przed czytaniem tego, szczególnie osoby, które są wierzące i mają jakiekolwiek wyznanie
bo to może zbyt wiele zmienić i możecie tego zwyczajnie nie unieść
po prostu są rzeczy, o których nie wiecie 
i patrząc na to, że Snays czytają osoby w wieku 13-17, trochę mnie to przeraża
dlatego najpierw się zastanówcie, czy na pewno chcecie być niektórych rzeczy świadomi i dopiero wtedy bierzcie się za czytanie
nie odpowiadam za to, co się stanie z Waszym tokiem myślenia po skończeniu sezonu
MYŚLCIE
_______________________________________________________

— Coś na zasadzie "buduj i twórz, a niech ci się to, kuźwa, wymknie spod kontroli" — dokończył. Z jednej strony podchodził do tego ze sporym dystansem, lecz zauważyłem, którego papierosa już palił odkąd zaczęliśmy tę rozmowę. 
                    Mieliśmy naprawdę całą wieczność. Mimo tego panowała tam tak spięta atmosfera, jak gdybyśmy nie mogli wyrobić się z pracą. Na środku wielkiej sali przeznaczonej do spotkań stała ogromna tablica, na której Satan zapisywał swoje cele. Byliśmy w trakcie tworzenia ulepszonej wersji prototypu zbudowanego przez Boga. Facet zupełnie nie przemyślał swojej koncepcji. Jego biznesplan okazał się być kompletnie do niczego. Wykreował świat i powołał do życia istoty wyglądem bardzo nas przypominające. "Na swój kształt", mówił. Początkowo robił wszystko dla ich dobra, ale niedługo po tym wszystko wymknęło się spod kontroli.
— Uczucia... — westchnął Satan. Gadanie do siebie było jednym z jego dziwnych zwyczajów. — Uczucia są niszczące. Będą się zabijać z miłości. Drugiej destrukcji nie potrzebujemy. 
                     Bogu miał wiele określeń na swój twór. Ziemia, kula ziemska, świat, królestwo, uniwersum. Satan zawsze nazywał to destrukcją. Ewentualnie doliną płaczu czy też padołem łez. Było to miejsce, którego nie dało się już naprawić. Mogliśmy co prawda wybić ten gatunek, lecz dobrze zdawaliśmy sobie sprawę z tego, iż pozabijają się sami, nim zdążymy wymyślić adekwatny sposób mordu. 
— Może po prostu nie damy im wolnej woli... — zastanawiał się. 
                      Lewiatan rozłożył się na kanapie i poprawiał grubą opaskę, którą związywał dredy. Wydawał się być zupełnie obojętny. Prawdopodobnie dobrze wiedział, że Satan nie powierzy mu tego zadania, kompletnie nie nadawał się do tej roboty. Zakładałem, iż sam osobiście się nie wybierze ze względu na projekt, nad którym pracował. Taką już był istotą. Najpierw kończył jedno, potem zaczynał drugie. Fakt faktem, mieliśmy całą wieczność, ale jemu zawsze się gdzieś spieszyło. 
                    Nie wykluczałem jednak opcji wysłania na tę misję Beliala. Rękę dałbym sobie uciąć, że pod względem wewnętrznej siły psychicznej nadałby się idealnie. Co prawda mieliśmy do czynienia z ludźmi, z rasą, która znajdowała się kilka milionów szczebli pod nami, jednak wypisane w karcie pochodzenie z owej doliny płaczu wzbudzało u nas coś dziwnego. Nie był to strach czy przerażenie. Był to lekki niepokój. Gdyby nie fakt, iż dążyli do totalnej autodestrukcji, moglibyśmy się obawiać, że nas zniszczą. Bo szukali. Szukali i nie zaprzestawali. Drążyli coraz głębiej, kierując się bezwartościowymi książkami, które sami pisali. Jednak wiedziałem, iż są w stanie to zrobić. A raczej byliby, gdyby nie postawili na głupotę. Stracili swoje wielkie możliwości. 
— Lucyfer — zwrócił się nagle do mnie, a to niczego dobrego nie wróżyło. — Ty pójdziesz.
— Dobra — odparłem, ukrywając swoją niechęć do tego przedsięwzięcia. Nie mogłem mu się przeciwstawiać. 
— Lucyfer, niosący światło — mamrotał. — Idź tam, ufam, że nie zrobisz rozpierdolu. Gdybym liczył na rozpierdol, wysłałbym Beliala.
— Mówisz, że tam może być gorzej? — zapytał milczący dotąd Lewiatan. 
— Bogu postawił pełne założenia dotyczące najbliższych lat i tego, co stanie się na świecie — odpowiedział, odpalając kolejnego papierosa. — Jeśli ma rację, dolina płaczu była dotychczas siódmym niebem.
                    Przełknąłem głośno ślinę. Nie spodziewałem się, że jest aż tak źle. Co prawda nie musiałem się w to bezpośrednio mieszać, ale... To wszystko było naprawdę dziwne. Chociaż o wiele gorzej musiała czuć się ta malutka część rasy ludzkiej, która była świadoma tego, co się wokół niej dzieje. W przeciwieństwie do nas, oni nie mieli dokąd uciec. 
— Dobra, powiem ci teraz o szczegółach, bo wolę to mieć za sobą — powiedział Satan, wskazując mi dłonią, bym usiadł. — Jak już wiesz, musisz udać się do padołu łez. Wiesz również, że nasz stwórca nie przystosował nas do życia w innych miejscach niż to, dlatego, moment... Wedle ich przelicznika to... Ludzkie sześć miesięcy, nie? Masz sześć miesięcy, zanim w twoim ludzkim ciele zaczną pojawiać się rogi. Jeżeli ktoś te rogi zauważy, może być ciężko z twoim powrotem, a chyba nie pozwoliłbyś dać się zabić tym imbecylom. Chyba że masz zamiar udawać tego złego Jezusa, ale nie jesteś Belialem, nie masz gówna w głowie. 
                      Belial odchrząknął znacząco. Faktycznie miał nieco nasrane we łbie, wszystko to potęgowała jeszcze agresja i wieczna złość. Mimo wszystko potrafił nad tym panować.
— W pizdu dawno temu Bogu pomógł mi w potrzebie — kontynuował. — Ja wiem, mieszkamy dość daleko od siebie, ale mimo wszystko zaoferował pomoc. I właśnie mu się o tym przypomniało. Znalazł w świecie człowieka, którego nawrócenie jest ostatnią deską ratunku dla świata. To jeszcze młody szczyl, ale z tego, co Bogu mówił, jego przyszłość będzie niezła. Poprosił mnie, żebym spłacił swój dług, pokazując temu człowiekowi właściwą drogę życia. 
— Brzmi wyjątkowo głupio — wtrącił się Lewiatan. Podzielałem poniekąd jego zdanie.
— Więc masz sześć miesięcy na załatwienie tego — dokończył. — Ja w tym czasie popracuję nad projektem Ziemia 2.0 i jak tylko wrócisz, będziesz mógł wypić ze mną dobry koniak, przyglądając się poczynaniom nowej, inteligentnej rasy. Prototyp się przydał, teraz dobrze wiem, czego nie robić i na co nie pozwalać. Ale poza tym... ludzie to bezwartościowe gówna. Mam nadzieję, że dasz radę tam wytrzymać.
— Satan — westchnąłem. — Jestem Lucyferem. Mnie to naprawdę nie zrazi.
— Właśnie dlatego wybrałem ciebie — powiedział z uśmiechem. — Ale uważaj z tą swoją tolerancją. Nie możesz ich traktować jak równych sobie. Nie zniżaj się do tego poziomu, jesteś wspaniałą istotą.
— To nie tolerancja, to obojętność... — westchnąłem sam do siebie, jednak Satan już mnie nie słuchał. 


***


                    Czas był dziwnym pojęciem. Kiedy ludzka kobieta wręczała mi na ulicy gazetę z najnowszymi wieściami o polityce i ekonomii, spojrzałem na nią z żalem wiedząc, iż nie zna ona pojęcia wieczności. I mimo tego zdawała się być z tym w pełni pogodzona. Oni nie znali innego życia, dlatego nie oczekiwali od niego zbyt wiele. 
                         Otworzyłem na środku i zacząłem przeglądać artykuły. Nie miałem pojęcia, co w tego typu gazecie robiły zjawiska paranormalne. Pisali o trójkącie bermudzkim, Wyspach Wielkanocnych i innych niewyjaśnionych faktach, które z nadnaturalnością nie miały moim zdaniem wiele wspólnego. Przypomniały mi się czasy, kiedy Satan wysłał Beliala na Ziemię, a ten narobił tu niezłego syfu. Przegryzłem wargę, hamując szeroki uśmiech na samo to wspomnienie. 
                    Postanowiłem nie kontaktować się z Satanem, dopóki nie załatwię tego, co powinienem. Nawet nie miałem ochoty słuchać jego bredni. Odkąd zaczął projekt nad Nową Lepszą Rasą, nie można było z nim w normalny sposób porozmawiać. W zasadzie Bogu zachowywał się podobnie, kiedy budował dolinę płaczu. Obydwaj byli zafascynowani swoimi dziełami. Łudziłem się nadzieją, iż Satan nie będzie musiał się tak bardzo rozczarowywać.
                    Ludzie przechodzili ulicami z totalnie obojętnymi twarzami. Patrząc z perspektywy nowego, nigdy nie powiedziałbym o manipulacji, która jest tu teraz najwyższą królową. Prawdopodobnie nawet o tym nie wiedzieli. Lub nie chcieli tego do siebie przyjąć. Może pogodzili się ze stanem rzeczy wiedząc, że nic nie mogą już zdziałać?

5 comments:

  1. KSIĄŻKI TO ŻYCIE >:C
    Ale ostrzegałaś, a to jedyne co mnie obraziło. Z wieloma rzeczami się zgadzam, mam też kilka własnych ciekawych teorii i mam wrażenie, że mogą zostać potwierdzone. Czekam na to. Serio.
    Zapowiada się nieźle :3

    ReplyDelete
  2. Zapowiada się interesująco. Nie mogę się doczekać dalszego ciągu.

    ReplyDelete
  3. Już sam początek mnie zainteresował, ale raczej w ten negatywny sposób. Cóż takiego będzie w tych Twoich opowiadaniach, że wierzący czytelnicy tego nie uniosą? Teorie Dawkinsa? "są rzeczy, o których nie wiecie", "czy na pewno chcecie być niektórych rzeczy świadomi", a na końcu najlepsze: MYŚLCIE. Ktoś, kto wierzy nie myśli? Albo inaczej, jeszcze lepiej, ktoś kto będzie czytał Twoje opowiadanie zacznie myśleć tak bardzo, że dojdzie do wniosku, żeby pie*rzyć całą religię i zostać ateistą?
    Przeczytałam prolog i po prostu śmiechłam. Wszystko jest tak poplątane, że tylko autorka oczywiście wie, o co chodzi. Cudowne, zagmatwane opowiadania blogowe, które można zrozumieć dopiero za 3 razem. Bo jest FAJNIEJ, jak czytelnik nie rozumie. I tu nie chodzi o to, że zrozumie później. Widzę, jak jest napisany ten prolog i jestem pewna, że nie będziesz w stanie przekazać wszystkiego tak, jak sobie tam w główce zaplanowałaś.
    Stylistycznie słabo. Satan zamiast Szatan, bo co tak brzmi bardziej cool? Bardziej mhrocznie jak nie spolszczysz nazwy? Zresztą idea tych demonów pracujących nad jakimś nowym super ekstra projektem ZIEMIA 2.0 skojarzyła mi się z tym: https://www.youtube.com/watch?v=XC7TN3vAbT8
    Inspiracja? Czytając to czułam się właśnie jak na tej parodii. Bo twoje opowiadanie jest trochę parodią, w której autor myśli, że wymyślił coś super ostrego, że Lucyfer będzie się seksić i inne demony też, o ja. I mają jakiś tajmy projekt nowej lepszej rasy. A czytanie Twojego opowiadania rozjaśni tą dziurę w mózgu, którą niektórzy nazywają religią i zmienią swoje życie. Zaczną MYŚLEĆ.
    Czekam na kolejną część, w której demony piekieł będą się zachowywać jak poranione postacie wymyślone przez zbuntowaną nastolatkę, a projekt ZIEMIA 2.0 doprowadzi do wyniszczenia głupich ludzi.
    Ale jeżeli tak się stanie, czy opowiadanie będzie kontynuowane?

    Cóż... na to pytanie może odpowiedzieć tylko Satan.

    Pozdrowienia dla autorki!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Widzę, że trafiłam na osobę, która miliony książek już przeczytała, więc zakończenie jakiegokolwiek działu, jakiego się złapie, jest banalne i oczywiste. Jeśli już mowa o wierze, zacznij wierzyć w kreatywność. Bo to, że po przeczytaniu JEDNEGO, podkreślam, rozdziału, hejcisz go z góry na dół, nie czyni z Ciebie oczytanej i inteligentnej. Podziwiam Twój dar krytyki, jeśli po jednym krótkim shocie jesteś w stanie ocenić już cały sezon.
      Jeśli mi wskażesz, gdzie napisałam, że wierzący ludzie nie myślą, będę szczęśliwa. Bo wyciąganie błędnych wniosków i łapanie fikcyjnych sugestii może jedynie świadczyć o Twoim przesiąknięciu mediami. Alb nadawaniu się do ich fachu, wybierz, co Ci tam bardziej odpowiada.
      Nie rozumiem, dlaczego pytasz, co będzie w dalszych opowiadaniach. Gdybym napisała, chyba nie byłoby sensu czytać dalej, bo poleciałby spojler na maxa.
      Myślenie nie ma tu za bardzo związku z religią, chociaż cały czas piszesz o tym z taką cholerną pewnością siebie, jakbyś zjadła wszystkie rozumy. Jeśli zajrzałabyś do prologu, wiedziałabyś, że:
      - co do religii nie chcę, by czytali to katolicy, gdyż toleruję i szanuję ich religię oraz wyznanie, a sama jako ateistka będę tutaj pisać o związku religii z astronomią, co może obalić ich tok myślenia, a nie jestem człowiekiem, który narzuca innym swoje poglądy,
      - MYŚLENIE co do masowej manipulacji, odnoszące się konkretniej do polityki.
      Nie wiem, czy się doczekasz takiej części, bowiem fabuła jest w mojej głowie, nie Twojej.


      Nie do końca wiem, czy zaliczyć Cię do grupy hejterów, bo argumenty masz totalnie wyssane z palca, czy może do ludzi typu "nie wiem, to się wypowiem"... Tak czy siak udawanie inteligentnej osoby z wielką wiedzą Ci wychodzi, ale tylko z perspektywy głupich ludzi.
      Pozdrawiam również.

      Delete
  4. W sumie to zgadzam się przedmówcą. Jest w tym coś irytującego i niezrozumiałego. Jakiś plan i działania dzieją się obok czytelnika.
    Efekt psuje zła odmiana i zbędne kolokwializmy. ;x

    ReplyDelete