13.9.15

Jesteś produktem konsumpcji

Dział: Kiedy wschodzi Piekło
Numer rozdziału: 2
Gatunek: Yaoi.



                    Odnalazłem go o wiele szybciej, niż się spodziewałem. Zdawał się nieco być światowym chłopakiem, który żwawym krokiem przemierzał ulice miasta, witając się z każdym przechodniem. Zła sława? A może po prostu był włóczęgą i nie wracał na noc do domu, przez co stał się miejską legendą? Wybór jednej z tych opcji byłby prosty jak bułka z masłem, gdyby nie wiek człowieka, którego miałem sprowadzić na właściwą drogę. 
                    Wałęsał się z dziewuchą o ciemnych wiśniowych włosach. Rozmawiali tak donośnie, że echa ich głosów niosły się w dal. Ta bijąca od nich beztroska wywoływała u mnie dziwny niepokój. Robili, na co mieli ochotę, wprowadzali do środowiska kompletną anarchię, nie przejmowali się konsekwencjami. Nie mogłem uwierzyć, iż nastolatkowie obierają właśnie taki kierunek. W zasadzie ostrzegano mnie. Ale nigdy nie zaufasz w pełni słowu, dopóki na własne oczy nie ujrzysz namacalnego dowodu. 
                      Śledztwo doprowadziło mnie do jakiejś kompletnej meliny. Cuchnęło w niej stęchlizną i wilgocią, na nogach krzeseł widoczny był grzyb. O stokroć wolałbym pełną dymu tytoniowego knajpę, gdzie gładko ogoleni członkowie mafii w luźnych koszulach grają w pokera. Dwójka, za którą podążałem, zajęła miejsca przy stoliku i bez skrupułów wyciągnęła na blat bibułki do tytoniu. Jednak zważywszy na nasze obecne położenie, nie uwierzyłbym, gdyby negowali, że to trawa. Usiadłem na wysokim stołku przy barze. Barman obsługiwał akurat jakąś kobietę, która nijak się do tego towarzystwa nadawała, dlatego zapaliłem papierosa, zanim jeszcze mężczyzna mnie obsłużył. Przyglądałem się wówczas temu chłopakowi, w którego oczach zauważyłem błysk. Niestety wiedziałem, że wywołała go tylko adrenalina obwieszczająca wieczór z marihuaną. Ludzkie wynalazki i odkrycia były naprawdę wartościowe. Aczkolwiek niektóre z nich wynikały właśnie z tego, co miałem temu chłopcu przekazać. Nie miałem jednak jeszcze pomysłu na to, co zrobić z dziewczyną. Należałoby uczynić to samo, by nie ściągnęła go z powrotem na złą drogę, jeśli okazałoby się, że dysponuje potężną siłą perswazji. 
— Co podać? — spytał mężczyzna z kozią bródką.
— Whiskey, jakiekolwiek — odparłem, zaciągając się dymem.
                    Skierowałem akurat wzrok na tę kobietę i los chciał, by nasze spojrzenia się spotkały. Uśmiechnąłem się, a chwilę później już częstowałem ją papierosem i rozmawiałem o pogodzie. Nie był to tak zły temat, jak mogłoby się wydawać. Mógł stanowić niezły wstęp nawet do konwersacji o ekonomii, jeżeli rozmówcy mieli po kolei w głowie. 
— Mieszkam tu od dziecka, znam miasto lepiej niż własną kieszeń — mówiła, popijając gin z tonikiem. 
— Szukam akurat mieszkania, jesteś w stanie mi pomóc? Nie mam się gdzie podziać — odparłem, korzystając z okazji.
— Spadasz mi z nieba — ucieszyła się nagle, choć jej określenie nie do końca było trafne. — Wyobraź sobie, że właśnie zapijałam smutki z powodu braku pieniędzy.
— Czy to się aby nie mija z celem? — zapytałem ze śmiechem. 
— Wiesz, alkohol nie pomaga znaleźć odpowiedzi, masz rację — westchnęła. — Ale za to pozwala zapomnieć pytanie. W każdym razie mam w mieszkaniu wolny pokój. Upieczemy dwie pieczenie na jednym ogniu, Ty będziesz mieć dach nad głową, a ja będę miała za co żyć.
— Stoi — odparłem momentalnie.
— Wieczorem spiszemy umowę — poinformowała. Cud. 
— Znasz może tego chłopaka? — spytałem, pokazując jej wzrokiem, kogo mam na myśli.
— To Dan Walton — odparła. Znałem jego dane. 
— Nie sądzisz, że to okropne? Spójrz na nich — syknąłem z pogardą. Obawiałem się pytać wprost, mogłaby zacząć coś podejrzewać. 
— Myślę, że problemem wielu ludzi jest brak akceptacji naszych czasów — zaczęła. — Dziadkowie z pogardą patrzą na podejście do seksu dorosłych ludzi. Dorośli złoszczą się na pijących nastolatków. Nastolatkowie szydzą z przeklinających dzieci. Sporo tu też hipokryzji, ale nie do końca o to chodzi. Mówisz, że to okropne. A ja uważam, że każde czasy mają swoje atrybuty. Jeśli w średniowieczu ludzie bali się Boga, niech teraz na szczycie drabiny priorytetów stawiają seks i używki. Zupełnie mi to nie przeszkadza, każdy robi, co chce. Poza tym... Jak ci na imię? Przepraszam, nie wiem, czy się przedstawiałeś, mogło mi umknąć w rozmowie.
                         Jej podejście do sprawy nieco mnie zaskoczyło. Poglądy miała kompletnie kontrastujące z moimi, jednak było w nich sporo logiki. Gdyby chodziło o potwierdzone naukowo fakty, o wiele łatwiej byłoby dojść do tego, kto ma rację. Jednak tutaj była o mowa o myślach. O poglądach. Tutaj rację miał każdy i nikt. 
— Lucian Stanley — odparłem z uśmiechem. 
                    Kobieta przedstawiła mi się jako Lisa Peterson. Dała mi namiary na swoje mieszkanie i wielokrotnie pytała, czy na pewno dam sobie radę i trafię. Musiała bowiem wyjść, gdyż miała coś do załatwienia. W środku naszej rozmowy zadzwonił jej telefon. Kiedy tylko go odłożyła, wypiła naraz resztkę ginu, niedbale zarzuciła płaszcz i, zadając mi miliony pytań, pożegnała uśmiechem i wybiegła. Miła kobieta. Miałem teraz szansę, by nawiązać kontakt z chłopakiem. Bez namysłu wstałem, podszedłem do ich stolika i jak gdyby nigdy nic zająłem miejsce obok nich. Spojrzeli na mnie nieco zszokowani, a potem nawiązali dziwny kontakt wzrokowy.
— Co byście powiedziały, dzieciaki, gdybym teraz wyjął odznakę? — zapytałem z lekką ironią w głosie. W zasadzie ta ironia wypływała wręcz z mojego pytania, ale nie było to zamierzone. Whiskey, które podał mi barman, było tanie i dziwnie kwaśne. Wziąłem zbyt duży łyk i wykrzywiłem twarz, na czym ucierpiała intonacja mojego głosu. 
— Nienawidzimy psów — odezwała się dziewczyna, cicho chichocząc. — Nasłalibyśmy na ciebie swój gang. Rozwaliliby cię. 
— Dlaczego nie lubisz stróży prawa, dziewczyno? — kontynuowałem wywiad środowiskowy.
— Nie pozwalają nam na to, czego pragniemy — odpowiedziała. — Zrobiłabym wszystko, by zniknęli. 
— Nawet, gdyby ktoś napadał na twoją matkę, a policja pobiegłaby ją ratować? — zapytałem.
— Nie zrobiłaby tego — syknęła.
— Oczywiście, że tak, takie są ich obowiązki — mówiłem z przekonaniem.
— Wolą zgarniać za picie w miejscach publicznych — wycedziła przez zęby. — Kiedy sytuacja wymaga ich interwencji, zwyczajnie peniają. 
— Nie wiem, ilu jest obecnie ludzi na tym świecie — zacząłem — ale zapewne wyjątkowo dużo. Naprawdę sądzisz, że można podać jedną cechę, która łączy każdego z nich?
— O co ci chodzi? — spytała z lekką irytacją.
— Dlaczego jesteś tak święcie przekonana, że każdy z nich jest taki sam? — zapytałem. — Ilu z nich znasz bliżej? 
                    Dziewczyna zamilkła i przegryzła wargę, a na jej twarzy malowała się wściekłość. Mimo wszystko podziwiałem jej opanowanie, początkowo zakładałem, że zacznie na mnie krzyczeć i rzuci się z pięściami. Jednak zachowywała podstawowe zasady kultury. 
— Spokojnie, Sarah — odezwał się chłopak, uśmiechając się szeroko i łapiąc ją za rękę. To przynajmniej uzmysłowiło mi, jakie relacje są między nimi.
— A ty co o tym sądzisz? — spytałem, kierując tym razem pytanie do niego. 
— Nie chcę się wypowiadać, bo może pan być od nich — odpowiedział. Nie do końca zrozumiałem jego intencje. 
— Co z tego? Myślisz, że cię zabiję, jeśli powiesz coś nie tak? — zadałem pytanie.
— Trochę — powiedział cicho. 
— Nie masz powodów do obaw — westchnąłem z lekkim zażenowaniem. — Nic ci nie zrobię. Poza tym nie jestem policjantem. 
— Nie lubię policjantów — powiedział.
— Doprawdy? To powiedz, co lubisz — zaproponowałem.
— Lubię... Amerykę — rzekł z nieukrywaną fascynacją. — Chciałbym tam w przyszłości wyjechać. 
— Podoba ci się to? Źródło komercji i masowej manipulacji za pomocą mediów? Naprawdę podoba ci się bycie produktem konsumpcji? — pytałem. 
                      Chłopak sprawiał wrażenie wyjątkowo grzecznego. Po mojej ostatniej kwestii wytrzeszczył oczy i zaczął wpatrywać się we mnie, jak gdyby chciał przejrzeć mnie na wylot. 
— Co cię tak zszokowało, chłopcze? — spytałem.
— Ja... nie wiem, o czym mówisz — wyjąkał.
— Gdybyś wiedział, o czym mówię, poznałbyś drogę do prawdziwej wolności — zaśmiałem się cicho. — Ale i tak prawdopodobnie nie wiedziałbyś, jak ją przejść. 
— Powiedz mi — prosił. — Chociaż trochę. Czy Ameryka jest zła?
— Nie ma takich pojęć jak skrajne dobro i zło. To tak jak gdybym powiedział, że nie ma nic pomiędzy zerem a jedynką. A przecież jest tam nieskończenie wiele innych liczb — odparłem. — Ameryka siedzi w tym bagnie już od dawna. Nie wiem, czy zauważyłeś, ale to właśnie stamtąd napływają moda i ogólnie trendy. Nie mówię tylko o ubraniach. Mam też na myśli zachowania i poglądy. Narodem głupim łatwiej się rządzi. Dlatego ich celem jest ogłupienie. Pieniądz rządzi światem. Zmanipulować dają się czasem nawet instytucje religijne, których ideą było szerzenie miłości. Wszystko zatraca swoje prawdziwe priorytety. Wszyscy kochają Amerykę mimo tego, co z nami robi. 
— Czy to wpływa na politykę? — zapytał.
— To działa w dwie strony — odpowiedziałem. — Jeśli przyleciałby do nas Rosjanin, szydzilibyśmy z niego przez sytuację z Ukrainą. Jeżeli z kolei odwiedziłby nas Amerykanin, poszlibyśmy zrobić sobie z nim sesję zdjęciową, mając głęboko gdzieś to, w ilu krajach Ameryka toczy aktualnie wojny. Innym przykładem może być zamach na World Trade Center. Przyjrzałeś się kiedyś temu wybuchowi? Samolot uderza w wieżę, a wieża wali się... w dół. Wszystko dlatego, że ładunki podłożone są w piwnicy i na parterze budynku. W tym samym czasie ówczesny prezydent, George Bush, prowadzi prezentację w szkole, pokazuje małym dzieciom obrazki, a one mówią, co na nich widzą. I wiesz, na jakie wskazuje? Na samolot. Na budynek. Na wypadek. Na wybuch. 
                    Obydwoje patrzyli na mnie, otwierając lekko usta ze zdziwienia. Widziałem, że to ich zabolało. Nie wiedzieli, co powiedzieć, dlatego milczeli, czekając na więcej. 
— Może to teoria spiskowa, ale krążą plotki, że rząd ma swego rodzaju umowę z kimś, kto jest wyżej — mówiłem dalej. — Nie mam pojęcia, kim on może być. Ale nie neguję takiej opcji. 
                    Tego chłodnego wieczora pałętałem się po ulicach, szukając domu Lisy. W rezultacie wypiłem trochę za dużo, choć ten alkohol smakował jak trzydniowe fekalia. Koniec końców Dan i Sarah przedstawili mi się. Chłopak wziął ode mnie numer, bo był głodny wiedzy. Coś go zaciekawiło. Sarah nie popierała tego pomysłu. Miałem jednak nadzieję, że nazajutrz się spotkamy. Miałem co prawda pół roku, ale chciałem jak najszybciej wrócić do domu.

15 comments:

  1. Teorie spiskowe! Robi się coraz ciekawiej :3

    ReplyDelete
  2. Podoba mi się.
    No w sumie tyle XD Tak jak mówiłam, to będzie zajebiste :))
    Mniej więcej (raczej więcej) ogarniam o co chodzi, więc nie mam problemów podobnych do komentatorów z poprzedniego postu. Emm, to w sumie koniec XD
    Bajuu

    ReplyDelete
  3. Chyba mnie trochę źle zrozumiałaś, AUTORKO.Kreatywność to jedno, wstęp, w którym wychodzisz na propagatorkę swoich ateistycznych teorii to coś zupełnie innego.
    Jeżeli chodzi o twoje "MYŚLCIE" - obawiam się, że jesteś tak zaślepiona swoim zdaniem, że nie widzisz kontekstu własnej wypowiedzi. Nie muszę znać prologów, ktoś też nie musi jeśli zacznie czytać od 1 rozdziału i przeczyta wstęp, w którym nie ma nic o masowej manipulacji, a jest sporo o twojej rewolucyjnej teorii, która może obalić to, w co miliony ludzi mądrzejszych od ciebie wierzy, co potwierdzało i opisywało. Żebyś mnie nie zrozumiała źle - nie jestem katoliczką, nawet nie jestem agnostyczką, ale sposób, w jaki się wypowiadasz wydał mi się tak śmieszny, tak żałosny, że po prostu nie mogłam się powstrzymać. Serio, naprawdę myślisz, że poglądy jakiejś gówniary są w stanie obalić dwutysiącletnią historię ich wiary? Trochę to żałosne z Twojej strony, no ale okej.

    Ale reasumując, żeby wszystko było jasne: tekst napisany, a przede wszystkim zaplanowany jest słabo. Kiedy pisze się skomplikowaną historię, sztuką jest przedstawić to tak, żeby było i intrygująco, i żeby nie zdradzić wszystkiego od razu. Ty tego nie umiesz. Pierwszy rozdział był jakimś totalnym bełkotem, który bardziej przypominał parodię tego uroczego filmu Darwina, który ci podesłałam.
    2 rozdział też. Nie martw się, przeczytałam. Dialogi są bardzo nierówne. Obok górnolotnych rozmów o poglądach, występowały głupie utarczki z kolokwializmami, co się niesamowicie gryzło. Chociaż bohaterowie nie mówili głupio, stylistyka bardzo kulała. Nie potrafiłaś wypośrodkować, lepiej poprowadzić narracji, przez co wychodzi groteskowo. Wcześniejszy rozdział przesiąknięty był klimatem parodii, a w ten wpakowałaś masę poglądów, które w niezobowiązującej rozmowie bardziej śmieszyły niż dawały coś do myślenia.
    Mam nieodparte wrażenie, że chociaż tak nienawidzisz kultury masowej, sama w nią wniknęłaś. Widać to po kreacji demonów, którzy muszą być szarmanccy, mega inteligentni i tacy cool.
    Tytuł rozdziału jest śmiesznie patetyczny, a w treści nie odnalazłam nic oprócz pustych słów, które tylko przekazywały Twoje poglądy.
    W tym nie ma żadnego powiewu świeżości, to tylko kolejne zwykłe blogowe opowiadanie, którego autorka myśli, że jest wyjątkowa. Nie obalasz nic, "Mistrz i Małgorzata" obalał, ty tylko próbujesz wcisnąć swoje teorie w treść opowiadania, które nie intryguje.
    Cóż, możesz mi znowu zarzucić, że muszę poczekać, żeby przekonać się, co będzie dalej, ale chcę ci tylko wytknąć, że te rozdziały są niezwykle słabe.

    Gdybym kreowała się na inteligentkę użyłabym masy pojęć, których nie będziesz mogła zrozumieć. Ja wytknęłam ci tylko najbardziej oczywiste rzeczy, które aż krzyczały o uwagę. Twoją arogancję we wstępie, zagmatwany pierwszy rozdział czy stylistykę. Po Twojej odpowiedzi mam wrażenie, że ty przeczytałaś niewiele książek, skoro zwykłą krytykę odbierasz w taki sposób. I mam wrażenie, że zaliczasz się do grona osób, które wymieniasz w swojej ostatniej uwadze.

    Pozdrawiam :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie powiem, że nie masz żadnej racji, ale uważam, że za bardzo się zaangażowałaś w to całe krytykowanie.
      Kurczę, musisz bardzo nie lubić autorki albo masz za dużo czasu, że chce Ci się pisać tak długi komentarz.
      A może piszesz takie wypracowania pod każdym tekstem, jaki czytasz? I co, masz zamiar pod każdym rozdziałem wypisywać wszystkie wady? Daje Ci to satysfakcję? Mam nadzieję, że tak.
      Pozdrawiam :)

      Delete
    2. To że ktoś pisze długie komentarze znaczy, że jest nerdem i siedzi w domu cały dzień przed komputerem. Ciekawy punkt widzenia. Trochę to żenujące, że tak krótki komentarz uważasz za wypracowanie. Pod tekstami, które mi się podobały potrafiłam pisać 3 razy dłuższe. Dla mnie to nie problem napisanie czegoś, co ma więcej niż 2 zdania, jak twój komentarz. Wiem, że na blogach z opiniami powyżej 3 zdań można spotkać się rzadko, albo tylko pod najlepszymi tekstami. Na forach literackich chyba nie bywasz po tym co widzę, skoro mój komentarz cię tak dziwi. Może warto tam zajrzeć? Zobaczysz, jak wyglądają rozbudowane komentarze :)

      Delete
    3. Dziękuję za radę.
      Szkoda, że zbyt wiele czasu poświęciłaś na swoje komentarze na forach literackich, a tak mało na naukę matematyki.
      Dziwi mnie jeszcze, co robisz na blogu z opowiadaniami, skoro jesteś takim częstym bywalcem na forach literackich?
      Z Twoimi zainteresowaniami i intelektem powinnaś czytać bardziej ambitne twory, czyż nie?

      Delete
    4. Cięta riposta. Szkoda tylko, że nie przyszło ci do głowy, że mówię o Twoim komentarzu do tekstu, nie tym skierowanym do mnie.
      Widzę, że próbujesz być sarkastyczna, co ci średnio wychodzi. Nigdzie nie napisałam, że opowiadania blogowe są złe, a chyba to próbujesz mi wmówić.

      Delete
    5. W sumie to nie mam zbyt dużo czasu, więc nie mogę Ci tyle go poświęcić, ile byś chciała - tu się kieruję do Pani Anonim, z wyrazami szacunku oczywiście, bo nie zwykłam nazywać ludzi gówniarami bez naprawdę dobrego uzasadnienia.
      Poza tym słowo "gówniara" w jakiś sposób kojarzy mi się z wiekiem, raczej poniżej pełnoletności, czy aby na pewno wiesz, do kogo się kierujesz? W sumie nie musisz odpowiadać. Czekam na kolejne konstruktywne komentarze. Nie obiecuję, że przeczytam, jednak mam zbyt wiele roboty w pracy, pozdrawiam.

      Delete
    6. Jeśli chcesz wiedzieć - "obalanie" religii... Nie mam zamiaru pisać o tym na postawie własnych poglądów, bo poglądy nigdy nie są potwierdzone naukowo. Pisałam o tym w poście, o którym się wypowiedziałaś, czy aby na pewno go przeczytałaś? Podstawą będą raczej przeczytane przeze mnie książki, artykuły oraz obejrzane filmy, bowiem obracam się nieco w tym temacie.

      Delete
    7. Poza tym, czy jesteś może z Poznania? Jeśli nie, powiedz skąd. Chętnie przyjadę i porozmawiam o tym twarzą w twarz, jeżeli oczywiście potrafisz mówić takie rzeczy w realu. Zapraszam na piwko do mnie do domu. :) Możemy spędzić naprawdę miły wieczór.

      Delete
    8. Poza tym, żenujące jest to, iż myślisz, że przechwalanie się tym, jak bardzo oczytana jesteś podniesie Twoją pozycję.
      Pomyśleć, że ktoś taki jak Ty zarzuca autorce arogancję. Żałosne.

      Delete
    9. Autorko, cudownie, że jesteś taką zajętą, ambitną osobą. I tak miło, że to podkreślasz. To dodaje ci +50 do dorosłości. I jeszcze pracujesz? No proszę, to kolejne 20 punktów za niezależność! Wyżyłaś się razem ze swoją uroczą czytelniczką? Czy nadal chcecie dziwić się, że ktoś ma czas, żeby skomentować, bo przecież jeśli ma, to na pewno nie pracuje, ani nie wychodzi z domu. Równie dobrze mogłabym zapytać, skąd Ty bierzesz czas na pisanie tego wszystkiego, skoro jesteś taka zapracowana?
      Dla jasności - źle się wypowiedziałam, bo chyba nie zrozumiałaś - Twój rozdział 1 potraktowałam jak prolog, który faktycznie ma jego formę. I - jak ci już napisałam, a na co chyba nie zwróciłaś dużej uwagi - ktoś nie musi czytać żadnych wstępów (tak, z rozpędu napisałam prologu, kierując się Twoim nazewnictwem), a widząc takie brednie, jakie powypisywałaś w 1 rozdziale, może złapać się za głowę.
      Nazywanie wstępu odautorskiego prologiem jest sporym błędem, dlatego źle się zrozumiałyśmy. W spisie rozdziałów masz go zapisany jako zwiastun, więc...
      W komentarzu pod tą notką wypowiedziałam się sporo na temat samego tekstu, ale skoro wolisz głaskanie po główce, luz.

      PS. Zapraszam do Rzeszowa. Również chętnie porozmawiam, nie tylko o teoriach, ale i warsztacie pisarskim. Wpadaj :)

      Delete
    10. Szczerze mówiąc potraktowałabym Twoje komentarze jako konstruktywną krytykę, bo trochę jej tam jest, a bardzo mi na czymś takim zależy, bo dzięki temu mogę się szybciej rozwijać. Wtedy wiem, jakie błędy popełniam. Jednak ciężko mi w ten sposób na to spojrzeć, kiedy używasz wobec mnie określeń typu "gówniara", trochę niedojrzałe, no i wiele odbiera Twoim uwagom.
      Nie wyżywam się, bo jakoś nie mam ochoty Cię obrażać. Poza tym pierwszy akapit Twojej ostatniej odpowiedzi też wywołał we mnie mieszane odczucia, bo, nie wiem, próba obrażania mnie jakoś mnie ani nie denerwuje, ani nie smuci. Nie trać czasu kobieto, czas to pieniądz. I nie szufladkuj ludzi, bo każdy jest zupełnie inny.

      I dzięki za podbicie mi ilości wejść, zarobiłam na kolejną paczkę fajek. :))))))))

      Delete
    11. Naucz się odpowiednio krytykować jeśli już chcesz to robić

      Delete
  4. Chyba mam słaby gust, bo mimo tej wielkiej krytyki, opowiadanie mi się podoba. Jest na pewno poważniejsze niż reszta opowiadań i udało Ci się mnie zaciekawić, bo jestem miłośnikiem teorii spiskowych.
    Pozdrawiam gorąco

    ReplyDelete