14.8.15

Tłusty ryj bez krzty gustu

Dział: Maniakalne Smakołyki.
Numer rozdziału: 1
Gatunek: Yaoi.



Zwiastun Smakołyków już jutro! 
_______________________________________________

               Jeżeli w takiej sytuacji przyszłoby ci do głowy, by spotkać tę osobę, to się jebnij w głowę. Zrozumiałem w końcu, że na dobrą ucieczkę przepis jest jeden - wypierdolić do Glasgow i zatrudnić się jako kucharz w jednym z hoteli. Wziąłem również pod uwagę możliwość zmiany nazwiska, co też wiele mogłoby zmienić i ułatwić, jednak bardziej zajebistego nie znałem, dlatego zostałem przy swoim. Przemyślałem także wybór zawodu. Gotowanie sprawiało mi frajdę, mogłem bombardować z ukrycia niczym gołąb, dodając środków przeczyszczających do dań, a żaden z klientów nie ujrzałby mojego oblicza. Tak to sobie wymyśliłem. Do dwudziestego trzeciego roku życia pozostałem nieruszony, ale bomba tykała bez ustanku, dlatego tuż po ukończeniu szkoły oznajmiłem rodzicom, że wypierdalam i tak też postąpiłem. Nie było to jakoś szczególnie twórcze czy ciekawe, dlatego, mówiąc w dużym skrócie, wyjechałem, wynająłem całkiem niezłe mieszkanie przy centrum i zdobyłem robotę, na której mi zależało. Nie traktowałem tego jak bułki z masłem, co może wynikać z mojego opisu, ale po prostu nie mam ochoty gderać o rzeczach i sytuacjach mało istotnych. 
               Mam na imię Nathan, a celem mojego życia jest oszukanie przeznaczenia. Alkoholu nie piję, aczkolwiek dezynfekuję rany duszy. Może i to nie pozwala mi znaleźć odpowiedzi, ale z reguły pomaga zapomnieć pytania. Do kościoła nie chodzę, bo mają kiepskiego DJ'a. Co do mojej motywacji życiowej zastanawiałem się, czy by mojego potencjalnego wroga po prostu nie zakosić jakąś siekierą, ale dojrzałem już do braku przemocy. Zrozumiałem, że pięść nie jest rozwiązaniem. Uświadomiłem to sobie, gdy komar usiadł mi na jajach.
               Pewnie zostanę wyśmiany, jeśli powiem, że mojego oprawcy nigdy na oczy nie widziałem. Nie miałem okazji nawet poznać jego imienia. Wystarczyło, iż wytargałem na światło dzienne stare brudy i dowiedziałem się wielu nieciekawych rzeczy związanych z moimi przodkami. Świat był wielki, gdzieś musiało być schronienie, prawda? Przezorny zawsze ubezpieczony, myślałem przyszłościowo, dlatego wyprowadziłem się tak szybko, jak tylko mogłem.
               Wynająłem jednoosobowe mieszkanie, które składało się na łazienkę z wanną, sporą kuchnię połączoną z jadalnią, wyjątkowo małą sypialnię i balkon. Lokum było dla mnie idealne - jako kucharz musiałem wejść w posiadanie wielkiego pomieszczenia na moje kulinarne ekscesy, by moja pasja nie miała granic. Z kolei traciła na tym sypialnia, ale ani trochę mi to nie przeszkadzało. Wielkie łóżko zajmowało w zasadzie cały pokój, lecz dzięki temu atmosfera była ciepła i przytulna.
                Odpuściłem sobie łażenie po klubach i pubach czy też witanie się z sąsiadami. Naprawdę starałem się robić wszystko, by w żadnym przypadkowym miejscu nie spotkać tej osoby. W moim sercu jednak przez cały ten czas kiełkowały ziarna paniki. Intuicja kazała mi się poddać i pozwolić losowi zgotować mi to, przed czym całe życie uciekam. Jednak nie chciałem zrezygnować po tym wszystkim, co zdołałem przejść. Nienawiść do mojego przeznaczenia była tak silna, iż usiłowałem zrobić wszystko, co w mojej mocy, by je zmienić. W ostateczności, gdybym okazał się być zbyt słaby, by to zrobić, byłem w stanie rzucić się z mostu. Naprawdę nie chciałem żyć w takim gnoju, jakim mogło stać się moje życie przez spotkanie jednej, pieprzonej osoby. A w przeznaczenie wierzyłem do tego stopnia, iż wedle moich poglądów mógłbym wyemigrować nawet na Islandię, a jeśli ten człowiek zechciałby mnie znaleźć, to zrobiłby to nawet nie wiedząc o moim istnieniu. Pewnie myślisz, że przesadzam. Gdybyś tylko znał moją przeszłość...
               Ogólnie jestem strasznie schludnym człowiekiem. Niepościelone łóżko doprowadza mnie do stanu skrajnej wściekłości, bo wielki bajzel zawsze od tego się zaczyna. Potem już tylko książki na stole, niepozmywane gary, aż w końcu brudny kibel, a brud stwierdza, że sam zapłaci za siebie rachunki. Dlatego w mieszkaniu był błysk. Domyślałem się, iż w robocie, w kuchni, będę musiał ganić współpracowników. Łudziłem się nadzieją, że będę jedynym kucharzem w tej hotelowej restauracji.
               W zasadzie jestem również okropnym hipokrytą. Wyśmiewam ludzi wierzących w los, przeznaczenie, boga czy inne zabobony. Mimo to sam tak bardzo obawiam się tego, co niby mi grozi, że moją usłaną różami przyszłość zmieniam w piekło. Po prostu tak cholernie się bałem, iż dojdzie znowu do tej samej sytuacji, że nie będzie już wyjścia i nie będzie się dało go stworzyć... Uciekałem, gdyż nie potrafiłem stanąć z tym twarzą w twarz. To nawet niczego by nie zmieniło. Jedyne, co mogłem zrobić, to łudzić się, iż po prostu mnie to nie spotka, jakoś dziwnym trafem mnie ominie. Bo jeśli by mnie znalazło, nie byłoby już ratunku.
               Kiedy człowiek stawia sobie cel w życiu, przeważnie jest to pogoń. Pogoń za sławą, pogoń za bogactwem, pogoń za rozwijaniem pasji. W moim przypadku była to ucieczka. Ucieczka przed przeznaczeniem. Śmieszniejszy był fakt, iż wiedziałem o tym tylko ja. Uznałem to za zbyt abstrakcyjne, by móc komukolwiek się z tego zwierzyć. Poza tym uznawałem ludzi za głupie, fałszywe istoty, które plotą za dużo dla własnej bądź czyjeś satysfakcji. Dopóki wiedziałem o tym tylko ja, mogłem czuć się bezpiecznie.
                Tak jak pić mogłem na umór, tak papierosów nie znosiłem. Po prostu ten smród mi przeszkadzał. Kiedy ktoś palił w moim towarzystwie, od razu był skreślony z listy potencjalnych kandydatów na mojego przyjaciela. Jeżeli zaś palić zaczynał człowiek, z którym byłem już w jakiś sposób związany, wściekało mnie to niesamowicie. Do tego stopnia, iż gotów byłem rzucać w niego różnego rodzaju przedmiotami. 
               Ponadto jestem cholerykiem, bo w większości sytuacji żółć mnie zalewa. Można mnie sprowokować nawet kiepską ironią na naprawdę niskim poziomie. Głównym pragnieniem choleryków jest dominacja, ale przejawiam również zachowania osoby podporządkowanej. Bo czasem sytuacja tego wymaga. I ogólnie nie lubię wyżej srać, niż dupę mam. 
               Z kolei jeśli o moje relacje międzyludzkie chodzi, tutaj zaczyna się zabawa. Z rodziną kontakt prawie zerwałem, szczególnie z matką, bo to jędza. Ojciec generalnie chyba cieszył się moim nieszczęściem i zacierał ręce na zaś, gdyż twierdził, że przeznaczenie w końcu mnie dosięgnie. I jakoś wyjątkowo go to bawiło. Jego ojca, a mojego dziadka, podobno też tak śmieszyła sytuacja, podczas gdy to mój tatek uciekał przed losem. Ja pizgam... Dziewczyny miałem w swoim życiu ze trzy czy cztery. Każdy z tych związków trwał krótko, a ja sam prawdopodobnie byłem z nimi dla samego bycia. Albo wmawiałem sobie to po fakcie, żeby aż tak nie cierpieć, sam nie wiem. Ale nie wpłynęło to na mnie jakoś szczególnie mocno. Najbardziej żałowałem jednak, że nigdy nie miałem przyjaciół. Bo zawsze ktoś mi w jakiś sposób nie odpowiadał. Generalnie stawiałem im bardzo wysoko poprzeczkę, ale potrafiłem też być wyrozumiały. Spotykałem na swojej drodze różnych ludzi, lecz nigdy nie trafiłem na osobę, która by się nadawała. Aczkolwiek nie przestałem szukać. Po przybyciu tutaj, do Glasgow, postanowiłem zacząć nowe życie. Opisałem ci to, co działo się dotychczas. A co planowałem zmienić? 
                Mam na imię Nathan, lat dwadzieścia trzy, a celem mojego życia jest korzystanie z niego w pełni. Alkoholu nie piję, aczkolwiek dezynfekuję rany duszy. Może i to nie pozwala mi znaleźć odpowiedzi, ale z reguły pomaga zapomnieć pytania. Do kościoła nie chodzę, bo mają kiepskiego DJ'a. Co do mojej motywacji życiowej zastanawiam się, czy uda mi się znaleźć tu przyjaciół i założyć rodzinę. Mam zamiar zmotywować się do sprzątania po sobie, czego często dotychczas unikałem. Myślałem nad zerwaniem kontaktu z rodziną, jednak zbyt wiele mi dali, bym teraz mógł zrobić coś takiego. Jednak postanowiłem nie brać głęboko do serca niektórych rzeczy, które od nich słyszę. 
                Nadszedł upragniony pierwszy dzień roboty. Długo wyczekiwałem na tę chwilę, bo nie wiązała się dla mnie z kolejnymi wiekami harówki, tylko raczej z usamodzielnieniem się. Nie ma chyba na świecie człowieka, który nie poczuł nigdy ochoty na spierdolenie z obecnego miejsca zamieszkania i rozpoczęcie życia na własną rękę. Poczułem jakiś rodzaj spełnienia i satysfakcji, co wyjątkowo mocno zmotywowało mnie do dalszych działań. Szefa akurat nie było, ale poznałem go wcześniej na rozmowie kwalifikacyjnej. Po restauracji oprowadziła mnie kelnerka, która za poleceniem naszego pracodawcy przyszła do pracy chwilę wcześniej. Mieliśmy jeszcze trochę czasu do przybycia pierwszych klientów, dlatego zdążyliśmy się sobie przedstawić i chwilę pogadać. Kobieta miała dwadzieścia pięć lat, była tutaj jedyną kelnerką. Miała na imię Maddie. Pokazała mi kuchnię i generalnie pałała takim entuzjazmem, że aż zachciało mi się żyć. Jednak wbrew pozorom nie rwała się do szerokich uśmiechów i podawania ludziom dań. Mówiła raczej coś na kształt Jeśli jeszcze raz komuś coś, kurwa, nie będzie smakować, zapierdolę mu w ten tłusty ryj bez krzty gustu i smaku. Myślałem, że to ja jestem cholerykiem w czystej postaci. Jak bardzo się myliłem. Zapomniałem już o swoim oszukiwaniu przeznaczenia i miałem zamiar świetnie się bawić z Maddie w tej fantastycznej i dobrze płatnej robocie. Powiedziała, że poza nami pracuje tu jeszcze jeden kucharz, dwóch barmanów, ochroniarz oraz przyjeb. O tego ostatniego nie pytałem.
— O, a to jest nasz kolejny współpracownik — powiedziała nagle, wskazując na młodego mężczyznę, który wchodził właśnie do restauracji. Ściągnął ciemny płaszcz i odwiesił go na wieszaku obok. Wyglądał wyjątkowo elegancko. — Będziecie dzielić kuchnię. Poznajcie się, Nathan Bennett, Shane Carter.



I wtedy nagle się rozpłakałem.



...jebane przeznaczenie...

            

6 comments:

  1. Seria zapowiada się ciekawie. Aczkolwiek trochę nie ogarniam. xD
    Niestety na chwilę obecną nie mogę obejrzeć filmików. *bul* :/

    ReplyDelete
  2. NIE CHCĄ MI SIĘ WŁĄCZYĆ >:C

    ReplyDelete
    Replies
    1. na telefonach chyba nie ogarniają, ale na kompie jest ok

      Delete
    2. Potwierdzam i pozdrawiam Oskara XDDD
      Gołębie rządzą 8)

      Delete
  3. Kuźwa, wiedziałam, od początku tekstu do czego to zejdzie.... JEEEST!

    ReplyDelete
  4. Kurna nie mogę zobaczyć filmików :(( ale to chyba przez to, ze ja na fonie.
    Kolejny sezon maniakalnego?

    ReplyDelete