13.8.15

DLA ZABAWY.

Dział: Talerze, frajerze!
Numer rozdziału: 10
Gatunek: Yaoi.



                    Mimo tych wszystkich niekomfortowych sytuacji w rodzinie, nadal musiałem uczęszczać na zajęcia z francuskiego. Było mi to na rękę, tym bardziej, że Fabian dał mi cynk, iż będą tego dnia siedzieć w knajpie. Chodzili tam co czwartek, jedynie ostatnio nie można było ich tam znaleźć zważywszy na dziwne wydarzenia w ich życiu. Automatycznie i z przyzwyczajenia wysiadłem na Małych Garbarach. Dopiero po chwili zorientowałem się, że przecież nie idę po Cypriana, bo go nie ma... Nie fatygując się czekaniem na kolejny tramwaj postanowiłem pieszo dojść do Zielonej Gęsi i tak też zrobiłem. Poszedłem jednak inną drogą niż dotychczas, by uniknąć powrotu tych wszystkich wspomnień. Same w sobie były bardzo miłe. Po prostu nie mogłem znieść faktu, iż coś się zmieniło. Nie chciałem czuć dotyku dłoni człowieka, którego wówczas przy mnie nie było. Nienawidziłem marzyć, wolałem wcielać w życie. Dlatego poszedłem naokoło nie wykluczając, że już niedługo razem z Cyprianem pójdziemy tą drogą, co zawsze. Małe Garbary, Masztalarska, Plac Wielkopolski, Młyńska, by wejść do Zielonej Gęsi. Co z tego, że mogliśmy chodzić krótszą drogą. 
— Kuba! — krzyknąłem, kiedy zobaczyłem towarzysza razem z Fabianem i Heleną. — Wstałeś?
— To chłopak Cypriana, Cypriana jeszcze nie widziałeś. Kumpluje się z nami, czasem wychodzimy na piwo. W porządku ziom, lubiłeś go — powiedział Fabian, klepiąc go po ramieniu. 
                    Stanąłem jak wryty. Początkowo nie rozumiałem, co się dzieje, dlaczego Fabian gada mu takie oczywiste głupoty. Ironicznie uniosłem jedną brew, bo nie mogłem ogarnąć, o cholerę mu chodzi.
— Kuba stracił pamięć — poinformowała mnie Helena. Tak smutnej jej jeszcze nie widziałem. — Amnezja po wypadku. Mamy nadzieję, że kiedyś sobie przypomni. 
— Przykro mi — powiedziałem, siadając przy stoliku. — Ale z drugiej strony to musi być fajne. Kuba, zaczynasz teraz wszystko na czystą kartę, wszystkie grzechy są ci odpuszczone, możesz zacząć zupełnie od nowa.
— Fabian to samo powiedział — odparł. Uśmiechnąłem się, bo po jednej wypowiedzi stwierdziłem, iż słownictwo mu się nie zmieniło. 
— Gdzie jest Eliasz? — zapytałem beztrosko. Cała trójka spuściła głowy. Wtedy zrozumiałem, że powiedziałem coś, co kompletnie nie było na miejscu. 
— Nie bądź zły, Fabian, skąd on może wiedzieć... — odezwała się Helena, jak zwykle troskliwym tonem głosu ujarzmiając nerwy goryla. 
— Eliasz popełnił samobójstwo — odparł. — Jeśli lubisz czarny humor to powiem, że poszedł na tory i tym razem nie wrócił z pizzą.
— D-Dlaczego... — wyjąkałem. W przeciwieństwie do śmierci Michaliny, śmierć Eliasza naprawdę mnie ruszyła. Z całej tej czwórki wkurzał mnie zdecydowanie najbardziej, ale jako jedyny wnosił tam coś naprawdę pozytywnego. 
— Jeszcze nie wiemy — powiedział stanowczo. Podziwiałem siłę jego charakteru, jednocześnie płacząc jak bóbr. Miałem prawo. Helena też uroniła łzę. Fabian palił kolejne papierosy, a Kuba siedział niemrawo nie wiedząc do końca, w jaki sposób powinien zareagować. — Ale za to dowiedziałem się czegoś, co może cię zainteresować. 
— To znaczy? — zapytałem.
— Wiesz, nie jesteśmy taką zwykłą miejską paczką — zaczął. — Mamy sporo kontaktów, znamy właściwie każdą znaczącą osobę w tym mieście. Poszperałem, bo sprawa mnie intrygowała, nie zaprzeczę. Znalazłem Cypriana.
                    Gwałtownie poderwałem się do pozycji stojącej, omal nie strącając szklanki i nie wylewając piwa. Nadal byłem roztrzęsiony samobójczą śmiercią Eliasza, a teraz coś takiego... 
— Gdzie jest? — zapytałem drżącym głosem. 
— W psychiatryku — odpowiedział. Byłem tak zdesperowany, że zacząłem się śmiać. Gdyby nie Helena, która odsunęła się od Kuby i podeszła do mnie, by mnie uspokoić, śmiałbym się tak zapewne do usranej śmierci. — Nie byłem tam jeszcze, bo dowiedziałem się dosłownie chwilę temu. Kończ piwo i jedziemy. 
                    Posłuchałem go. Usiadłem na krześle i wypiłem piwo wręcz jednym haustem. Owszem, spieszyło mi się. Fabianowi nie do końca, jednak chciałem na niego poczekać. W tym czasie uświadomiłem sobie coś dziwnego. Czy Eliasz, który był znajomym Ady, nie był tym Eliaszem? Fakty się łączyły. Podejrzewałem, że sprzątaczka może znać powód jego śmierci. Najpierw jednak chciałem zobaczyć się z Cyprianem. W przeciwieństwie do Eliasza nadal żył, więc można było jakoś wpłynąć na jego przyszłość. 
                    Wsiedliśmy do traktora, upychając się na trzech siedzeniach. Jak się okazało, jedynym faktem, który Kuba pamiętał, była jazda na sankach. Podobno jęczał za każdym razem, kiedy wsiadali, że chciałby pojeździć, ale stanowczo mu tego zabronili. Dlatego cisnęliśmy się w czwórkę w środku. Również byłem za tym.
                    Fabian postanowił wyrzucić Helenę i Kubę po drodze, żeby nie znosili niektórych widoków. Przezorny zawsze ubezpieczony, po prostu nie byliśmy w stanie przewidzieć obrazów, jakie możemy zobaczyć. 
— Masz swoje klucze? — zapytał Fabian.
— Pytasz za każdym razem... Tak, mam — odpowiedziała i razem z Kubą zniknęli nam z oczu. 
                    Dowiedziałem się wtedy, że Fabian i Helena od dłuższego czasu mieszkają razem. Kuba nocował u nich czasem, ale przeważnie walał się gdzieś po pijaku po mieście. Nie wracał do domu, bo go stamtąd wyrzucili. Eliasz z kolei siedział rodzicom na głowie. Pochodził z dość bogatej rodziny i było mu tam dobrze, poza tym rodzice bardzo go rozpieszczali, gdyż był jedynakiem. Mimo tego lubił spędzać czas z takimi ludźmi jak my. Nie należał do tych burżujów, którzy wyżej srają, niż dupę mają. 
— Cieszę się, że w końcu ktoś go odwiedza — powiedziała lekarka, kiedy przybyliśmy na miejsce. — Odkąd tu jest, cały czas śpi. Nie może się dogadać z innymi pacjentami, nic dziwnego. Ten chłopak jest zupełnie zdrowy, trafił tu prawdopodobnie przez to, że raz go nerwy poniosły, a jego matka nieco przekoloryzowała ten fakt. Robimy mu dodatkowe badania i niedługo stąd wyjdzie.
— Jak to się stało, że tu trafił? — zapytał Fabian. — Dopiero co się dowiedzieliśmy, że tu jest. 
— Rzucił się z nożem na młodszego brata, chociaż podejrzewam, że nie do końca aż tak było — odpowiedziała, a my zdębieliśmy totalnie. Na Krzysia, serio...?
                    Poprowadziła nas do jego pokoju. Akurat był sam, więc mogliśmy porozmawiać w środku. Moje serce zaczęło bić szybciej i gwałtowniej, ale nie mogłem się doczekać. To nie był stres powodujący wycofanie. To była adrenalina, która popychała mnie do przodu. Lekarka otworzyła drzwi i wprowadziła nas do środka.
                    Cyprian leżał na łóżku tyłem do nas. Oczy mi się zaszkliły. Zasłoniłem usta ręką i zacząłem śmiać się po cichu jak głupi. Obok niego na stole leżała sterta książek i paczka fajek. Nic się nie zmieniło.
— Pani doktor? — spytał, a na dźwięk jego głosu, moje serce zaczęło bić jeszcze szybciej niż dotychczas. — Te książki, które pani przyniosła... Ma pani coś jeszcze? Znam je, każdą czytałem za dzieciaka po kilka razy. Czyta pani komercyjny szłam, bez obrazy. 
                    Zachichotał cicho i sięgnął po papierosy. Zazwyczaj trzymał w paczce zapalniczkę, ale tym razem jej tam nie było. Podniósł się więc do pozycji siedzącej i zaczął grzebać między książkami, nadal nas nie widząc.
— Zostawię was samych, powinieneś porozmawiać z przyjaciółmi — powiedziała lekarka i zamknęła za sobą drzwi.
                    Widziałem to jak w spowolnionym tempie. Obrócił głowę w naszą stronę i momentalnie rzucił się na mnie w objęciach, a ja znów zacząłem płakać jak bóbr. Odnosiłem wrażenie, że zaraz połamie mi kości, mimo tego pragnąłem, by przytulił mnie jeszcze mocniej. 
— Gabryś — powtarzał. — Mój Gabryś...
— Stary, nie jęcz, tylko siadaj na dupie i gadaj, coś zrobił — syknął Fabian. 
                    Goryl rozejrzał się po pokoju i zasiadł na czyimś łóżku, odpalając papierosa i wyciągając w naszym kierunku dłoń z zapalniczką. Usiedliśmy naprzeciwko niego, mocno i boleśnie trzymając się za ręce. Żaden z nas nie chciał znowu się żegnać, nie na tak długo. 
— Rzuciłeś się na Krzycha, poważnie? — zapytał Fabian ze zdenerwowaniem.
— Tak... — szepnął tamten, zagryzając wargę i marszcząc czoło. — Proszę, nie każcie mi tego tłumaczyć, bo nie uwierzycie. Naprawdę. Porozmawiajcie z nim i wróćcie. 
— Czemu sam nam nie powiesz? Nie uwierzę ci jako jedyny przyjaciel? Byłbym śmieciem, a nie przyjacielem — odparł Fabian. Mimo tego, co mówił wcześniej, była między nimi naprawdę silna więź. 
— Bez powodu nie powiedziałbym, że mi nie uwierzysz — odpowiedział. — Znasz mnie. Nigdy niczego nie mówię bez powodu, tym bardziej w takich sytuacjach. Proszę, porozmawiajcie z nim i wróćcie. Nie chcę o tym mówić, to nie ma sensu... Po prostu dowiedziałem się o czymś i...
— Dobra, stul pysk. Wychodzimy, szkoda czasu — syknął. 
— Fabian, nie możemy go teraz zostawić, nie traktuj go jak dzieciaka, który sobie coś ubzdurał... — jęknąłem.
— Nie mam zamiaru go zostawiać — odpowiedział stanowczo stojąc tyłem do nas i otwierając drzwi. — Ufam mu i mam zamiar zajebać Krzysia po tym, jak się wytłumaczy. Szkoda mi czasu na pocieszanie Cypriana, bo jest silnym facetem i tego nie potrzebuje. Pakuj manatki i jedziemy obadać sytuację. 
                    Uśmiechnąłem się i pognałem za nim, obiecując Cyprianowi, że wrócę. Byłem szczęśliwy, naprawdę szczęśliwy. W drodze do domu matki Cypriana rozmawialiśmy o innych rzeczach. Powiedział mi, że razem z Heleną mają zamiar zabrać Kubę w podróż po Europie, bo nigdy nie miał okazji wyjechać za granicę, a zawsze bardzo tego chciał. Fabian był moim zdaniem jedną z tych osób, których nie powinno oceniać po pozorach. W gruncie rzeczy był z niego dobry chłopak. Opowiedziałem mu też o Adzie i Eliaszu, jednak Fabian powiedział wtedy coś dziwnego.
— Podejrzewam, że dowiemy się tego już od Krzycha. 
                    Fabian zapukał do drewnianych spróchniałych drzwi. Zero odzewu. Bez zbędnego fatygowania się prawie je rozwalił i wszedł do środka. Poszedłem za nim. Ten goryl wyczuwał na kilometr coś śmierdzącego w tej sprawie, a ja bałem się myśleć, co mu chodzi po głowie. Jakby mi problemów było mało, znaleźliśmy w kuchni zakrwawionego dzieciaka z szerokim uśmiechem na twarzy. 
— Zabawniej by było, gdybyście mnie nie znaleźli i żyli dalej w nieświadomości — powiedział ze śmiechem. Otworzyłem szeroko oczy. Fabian spojrzał na mnie wzrokiem typu "a nie mówiłem". Nie dowierzałem. 
— Gadaj, bachorze, to może przyspieszę ci zaraz śmierć, żebyś się nie męczył. Taka łaska z mojej strony — rzucił chamsko Fabian. Cieszyłem się, że nie ma z nami Heleny i Kuby. Nie chciałbym, by musieli na to patrzeć. Krzyś był pobity i dziwiłem się, iż jeszcze żyje. Tylko czemu, do cholery, śmiał się z taką satysfakcją?
— Niech będzie — powiedział Krzyś. — Jednak muszę zacząć od samiutkiego początku. Nie wiem, czy Cyprian wam mówił, ale jeszcze jakiś czas temu mieszkał z nami ojczym. Ty Fabian, jako szef jednego z bardziej znaczących gangów w tym mieście, powinieneś słyszeć kiedyś o niejakim Żylecie. 
— Żyleta... — powtórzył cicho Fabian. Pierwszy raz w życiu widziałem na jego twarzy emocje. I to nie byle jakie emocje. 
— Żyleta mieszkał z nami przez jakiś czas, stanowiąc dla Cypriana największego wroga. A dla mnie wzór do naśladowania — kontynuował. — Byłem dość odważnym dzieciakiem już wtedy, zaczęło się jakieś dwa lata temu. Znalazłem ich "bazę" i podsłuchiwałem rozmowy. Wszystkie nazwiska, które tam wymieniali... Wszyscy ludzie, których chcieli unieszkodliwić czy nawet zabić... Pozbawiłem ich życia. I nie potrzebowałem do tego siły fizycznej. Wystarczyło zamienić ludzi w marionetki i uruchomić mechanizm zębatkowy. Wszyscy robili to, czego chciałem. Pewnego dnia jednak ojczym przyłapał mnie na śledzeniu go i zrobił matce aferę. Mówił o mnie tak okropne rzeczy, że przestałem to robić dla niego. Od tego czasu robiłem to tylko dla...
                   Przerwał na moment i uśmiechnął się jeszcze szerzej, a z jego ust spłynęła struga gęstej, ciemnej krwi. Zakrztusił się lekko, a jego kaszel przerodził się w chichot.
— DLA ZABAWY — dokończył, śmiejąc się wręcz diabolicznie. Spojrzałem na Fabiana. Na jego twarzy malowało się przerażenie. W przeciwieństwie do mnie prawdopodobnie domyślał się, jaka będzie puenta tej historii. — Dzisiaj ojczym dowiedział się, że załatwiłem jedną z jego ofiar. Chcieli porwać pewną dziewczynę dla okupu, a ja ją zabiłem, bo mi przeszkadzała. Więc, Gabryś, kojarzysz niejaką Michalinę Sokołowską, prawda?
                    Zdębiałem. Nie rozumiałem, jak do tego doprowadził, ale byłem w szoku. Naprawdę łudziłem się, że to los zgotował nam wszystkim takie piekło. Okazało się, iż za tym wszystkim stała jedna osoba.
— Widzę, że nie jesteście w stanie wydusić z siebie żadnego pytania, więc cieszcie się moją litością. Opowiem wam, jak to nawet z was i waszych przyjaciół uczyniłem nic niewarte marionetki — mówił dalej. — Wystarczyło znaleźć część wspólną. Osoby, które miały ze sobą jakiś związek, o którym nikt nie wiedział. Michalina Sokołowska i Eliasz Stępień. Wbrew pozorom nie łączy ich tylko samobójcza śmierć. Łączy ich jej przyczyna. Tak się składa, że od dłuższego czasu się spotykali. Jednak nie mogli mówić o tym głośno, prawda? Michalina miała narzucone małżeństwo z Gabrielem Michalskim, który niespodziewanie wkroczył z butami w życie Eliasza, mówiąc głośno, jak okropną i głupią osobą jest ta dziewczyna. Mimo tego Eliasz Stępień milczał, by chronić swój związek. Obydwoje czekali na dobry moment, by uciec. Tak czy siak postanowiłem to zniszczyć, bo obydwoje wyglądali na niezłych idiotów, a idioci nie zasługują na to, by chodzić po tym świecie. Mam niewyżytego braciszka, który swojemu chłoptasiowi gwiazdkę z nieba by dał, nawet gdyby musiał przez to umrzeć. Miłość też ogłupia ludzi, więc Cyprian stracił u mnie względy i zrobiłem z niego lalkę. Odpowiednio pociągnąłem za sznurki, wpajając mu głupoty, ustawiłem sytuację z Michaliną, która jak ślepa owca poszła tam, dokąd jej kazałem i bam! Cyprian Michalak jest winien gwałtu na pani Sokołowskiej. W rezultacie biedna zgwałcona kobieta, która trzymała dziewictwo dla swojego jedynego Eliasza, pisze list do rodziców i drugi list do Eliasza, który przekazuje kolejnej marionetce, którą jest niczego nieświadoma Adrianna Baran. Sieć ludzi rośnie, a pająk tylko czyha. Te dwa środowiska wbrew pozorom były zbyt dobrze ze sobą połączone, żebym nie skorzystał i nie upiekł dwóch pieczeni na jednym ogniu. Kiedy już załatwiłem sprawy z tamtymi kretynami, trzeba było iść do przodu. Postanowiłem poinformować o śmierci Eliasza Helenę Mazurek, czyli osobę, która powinna była dowiedzieć się tego jako ostatnia ze względu na jej słaby układ nerwowy. W tym samym czasie nakarmiłem głodnego informacji Fabiana Górskiego wiadomością, że na przedmieściach ktoś atakuje gang spoufalony z jego gangiem. Niczego nieświadomy tępy Jakub Ostrowski usiadł na sankach, a pan Fabian ruszył drogą pod prąd, żeby było szybciej. Tak bardzo pragnął uratować komuś życie, że nie pomyślał, iż może przy okazji odebrać je komuś innemu. W tym samym czasie zdesperowana Helena jechała jak najszybciej do Fabiana i Jakuba, by ich poinformować, a tamci pojawili się znienacka na jej drodze. Byłem przekonany, że człowiek, który zawsze ma rację i wie lepiej, czyli ty, Fabian, oskarżysz ją o wypadek i doprowadzisz do takiego stanu. Muszę przyznać, że poradziła sobie najlepiej, bo jako jedyna nie zrobiła tego, co miałem w planach. Miała wrócić do starego nałogu i się zaćpać, ale uznała, że ma Kubę i nie może tego zrobić. Uratowała ci tym tyłek, Fabian, bo gdyby zaczęła paprać się znów narkotykami, pociągnęłoby to twoje sznurki i mógłbyś już być jedną nogą na drugim świecie. Jednak oparła się mojej manipulacji. Tak czy siak kiedy Cyprian wywęszył mój spisek, rzucił się na mnie z nożem. Przewidziałem to, dlatego przekonałem matkę, by nie wychodziła tego wieczora z domu, więc była świadkiem próby morderczej i wsadziła go do wariatkowa. Tymże sposobem Gabriel Michalski został sam jak palec. Bez chłopaka i bez przyjaciół, ale za to ze swoją ukochaną rodziną, która złożyłaby go Bogu w krwawej ofierze, gdyby Bóg chciał. Na zakończenie powiem wam tylko, że jeżeli uważacie się za ludzi inteligentnych...
                    W tym momencie strzał przeszył moje uszy. Zobaczyłem nad sobą Fabiana w bronią w ręku. Jego twarz znów była pozbawiona emocji. Ja zaś poczułem... dziwną siłę. Motywację. Bowiem... w końcu wiedziałem, co powinienem zrobić. 
— Gabriel, uciekaj stąd i uważaj, żeby nikt cię nie widział — powiedział Fabian. — Z tego, co dzieciak powiedział, ta "sieć" ludzi już skończyła działać, więc po jego śmierci będziemy mieć spokój. Zaufaj mi. Zadzwonię po pewną osobę i zmiotą to wszystko pod dywan. Musimy żyć dalej. Nie będę się mścił za Eliasza, bo to nie ma najmniejszego sensu. Tylko tyle chcę ci powiedzieć.
                    Potaknąłem głową i opuściłem kamienicę. Wsiadłem w tramwaj i pojechałem prosto do domu. Nadal czułem swąd krwi i nie mogłem wyzbyć się dziwnego uczucia. Jednak wiedziałem już, co powinienem zrobić. Wykonałem jeden telefon, spędziłem godzinę w domu na wywalaniu ubrań i innych potrzebnych rzeczy z szafy i po raz kolejny zaszantażowałem ojca. Następnie pojechałem do Cypriana. Czekał na mnie. Pocałowałem go głęboko na kolejne powitanie, a on jak zwykle przycisnął mnie do ściany i uniemożliwił jakąkolwiek ucieczkę, której nawet nie chciałem. 
— Cyprian — zacząłem nieśmiało. — Wiem już o wszystkim. Niedługo stąd wyjdziesz. Pamiętasz o swoich oszczędnościach, prawda? Przydadzą się. Dostałem od ojca dużo hajsu, a w domu jest właśnie ekipa pomagająca przy przeprowadzkach i zabiera moje rzeczy. Mam nadzieję, że pozwolisz mi przez te kilka dni pomieszkać u siebie. Bo kiedy wrócisz, będziemy mogli wyjechać z tego brudu i już nigdy nie wracać. 



K O N I E C
________________________________________________________

Bądźcie czujni, jutro film dostaniecie! Przynajmniej taki jest plan, ale od 3 dni próbuję wgrać jedną z czterech części i jeszcze się nie udało. Cały post jest gotowy, więc jeśli jutro nic nie wrzucę, to znaczy, że film się do końca jeszcze nie wgrał. Cierpliwości!
Lisu pozdrawia

6 comments:

  1. Jedyne, co na chwilę obecną potrafię z siebie wyksztusić to "WTF?" (◎_◎;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. No dobra - już jestem w stanie napisać coś więcej.
      Przepraszam, że to piszę, ale trochę się rozczarowałam tym zakończeniem. Spodziewałam się czegoś... lepszego. Dziecko-morderca. Fabian zabijający dziecko. I jeb happy endem. Odniosłam wrażenie, że ten rozdział pisany był na siłę. No i oczywiście szkoda, że nie było seksów. Ale oprócz tego rozdziału jest świetnie.
      Jakie yaoi następne?

      Delete
    2. Kurde, wedle czytelników 3-4 ostatnie działy spitolone, chyba Lis się wypalił cóż
      ja w sumie nie uznaję tego za happy end, bo generalnie nie ma wśród bohaterów osoby, która nie miała spierdolonego życia
      wiem, że rozdział nie byłby na siłę, gdyby imiona były angielskie, a akcja toczyła się w średniowieczu czy coś, no ale XDDddddDD
      jutro cisnę kolejny dział razem z filmem, jeśli ten szajs się załaduje w końcu

      Delete
    3. Osobiście uważam "Stay stron", "Unexpected", "Alice" i "Jak nauczyć kota korzystać z kuwety" za bardzo fajne działy. Może to po prostu chwilowe zawieszenie.
      Na początku denerwowały mi polskie imiona, ale później przywykłam. Ale może i masz rację. xd
      Trzymam kciuki.

      Delete
  2. CO ZROBIŁAŚ Z ELIASZEM
    JA JEBIĘ

    ReplyDelete
  3. No dobra, znowu zakończenie, którego chyba nikt by sie nie spodziewał. :D chociaż cieszę sie, bo happy end! Całość wyszła rewelacyjnie.

    ReplyDelete