17.2.15

Dopóki nie przejrzysz na oczy.

Dział: Alice in Secondhand.
Numer rozdziału: 3
Gatunek: Yaoi. 



jebać terminy, mam ferie, mogę pisać
znowu mam jakąś empatię dziką, chociaż to postaci fikcyjne, bo jak piszę Alice to mnie skręca w środku, zaczynam z nim współodczuwać XDD
PS rada dla wszystkich: nie popijajcie rumu mlekiem!
#sparrow
____________________________________________

               Tego dnia faktycznie nic więcej między nami nie zaszło. Wielokrotnie przepraszałem go za swoje zachowanie na naszych kolejnych spotkaniach, a on za każdym razem odpowiadał mi zawadiackim uśmiechem, czasem czochrając mnie po głowie i mówiąc, że przecież nie ma mi za złe. Mimo to osobiście czułem się fatalnie. Odnosiłem wrażenie, iż mu się narzucałem, usiłowałem zmusić do czegoś, czego nie chciał. Czułem się winny, chociaż widziałem, że relacje między mną a Madem nie pogorszyły się, wręcz przeciwnie - od tej nocy następował tylko progres. Wiele razy na samą myśl szkliły mi się łzami oczy, żałowałem swojego zachowania. W pracy siedziałem jakiś zamyślony i nie mogłem skupić się nawet na rozmowie z klientem. Matka również wypominała mi, że coś ze mną nie tak, żebym wziął się w garść. Jednego byłem pewien - Mad nie miał racji. Mówił, iż będę mu dziękował na trzeźwo, że zatrzymał tę sytuację w takim momencie. A ja naprawdę chciałem, by do czegoś doszło. 
               Pewnego dnia postanowiłem się przełamać. Bardzo chciałem zaprosić Mada do swojego domu, lecz zawsze rezygnowałem z obawy o reakcję matki. Wiedziałem, że zauważy, nawet po małych gestach, to, co nas łączy. Dlatego postanowiłem oszukać los i wyprzedzić jego ruch. 
— Wiesz, mam kogoś — zacząłem, wyrywając to kompletnie z kontekstu, kiedy któregoś wieczora jedliśmy razem kolację. Spojrzała na mnie dziwnie, ale dostrzegłem bez problemu ten błysk w jej oczach.
— Mądra? — zapytała po chwili. Byłem pewien, że poruszy ten temat. Nie interesował ją wygląd ani sytuacja finansowa. Moja druga połówka musiała być mądra. 
— Mądry — odpowiedziałem niezwłocznie drżącym głosem, z krzywą miną grzebiąc widelcem w posiłku. 
— Mądry? — upewniła się, nieco podnosząc ton. 
— Bardzo mądry — odparłem, bojąc się podnieść wzrok i spojrzeć jej w oczy. 
— Wiedziałam, że to zły pomysł wychowywać cię bez mężczyzny — syknęła, patrząc na mnie jak na ostatniego kretyna. Zabolało mnie serce. 
— Proszę... — wyjąkałem powoli.
— Nie każ mi patrzeć na swoje wygłupy — wycedziła przez zęby. — Staraj nie pokazywać mi się na oczy, dopóki sam na swoje nie przejrzysz. Nie wiem, co ci do łba strzeliło. Sądziłam, że dobrze cię wychowałam.
               O stokroć wolałbym, żeby krzyczała, żeby mnie uderzyła, żeby latały po kuchni talerze. A ona powiedziała to tak spokojnym tonem, że moje serce wiło się w bólu. Nie miałem pojęcia, co powinienem zrobić. Miałem ochotę się rozpłakać, ale nawet nie byłem w stanie. To była sugestia, prawda? Musiałem wybierać pomiędzy miłością a rodziną. Mad wprowadził mnie w nowy świat, którego dotychczas nie znałem. Skończyła się monotonia, a w jej miejsce pojawiły się emocje, których wcześniej nie doświadczałem. A nawet jeśli, to na pewno nie w tak zniewalającym stadium. Nie wyobrażałem sobie życia bez niego, przerażała mnie myśl o jego stracie. Jednak... kto zostawiłby matkę tuż przed jej śmiercią tylko i wyłącznie przez swoje widzimisię? Czy są na świecie potwory, które dostarczyłyby jej jeszcze więcej cierpienia tuż przez zakończeniem jej żywota? 
                Zapukałem do drzwi jej pokoju. Nie otrzymałem odpowiedzi. Bałem się przekraczać próg bez pozwolenia, dlatego zawróciłem. Kiedy postanowiłem wrócić do swojego pokoju, usłyszałem jedynie stłumiony krzyk:
— Nie zmienię zdania!
               Zaparzyłem herbatę. Wkurzało mnie, że gotuje się tak wolno, więc wyłączyłem czajnik zanim zrobił to sam. Zalałem torebkę pierwszej lepszej herbaty, na której smak nie zwróciłem nawet uwagi. Zapomniawszy zupełnie o cukrze udałem się do siebie. Zasiadłem na łóżku i spojrzałem wgłąb kubka. Woda ledwo co się zabarwiała w letniej, nieugotowanej wodzie. Patrzyłem na to przez dłuższą chwilę, a z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. 
— M-mad — wyszeptałem sam do siebie, zasłaniając usta trzęsącą się dłonią.
               Kiedy zobaczyłem, że dzwoni, początkowo poczułem się błogo, radość przepełniła moje myśli. Lubiłem to uczucie, kiedy ktoś wyraźnie się o mnie starał. Było mi bezpiecznie. Po chwili jednak przypomniałem sobie, dlaczego zalegam w kompletnej depresji i biję się z własnymi myślami. 
— Tak? — odebrałem w końcu, o mało nie wylewając herbaty na dywan.
— Paniczu, czy nie jest to odpowiednia chwila na herbatę? — zapytał, a ja oczyma wyobraźni widziałem, z jak zawadiackim uśmiechem wypowiada te słowa. 
— Piję właśnie... — wybełkotałem cicho.
— Doprawdy? Zaraźliwe, nie? — spytał.
— N-no... — wyjąkałem. Postanowiłem jednak się ogarnąć, by nie przyszło mu do głowy, że źle się czuję. — Ogólnie dzisiaj wolałbym zostać w domu. Nie miej mi za złe, dziwnie się czuję i muszę się przespać. W końcu jutro początek tygodnia, więc... robota.
— To żaden problem, Alice — zaśmiał się. — Mówisz o tym, jakby świat miał mi się zawalić.
— Nie zależy ci, chuju? — wyrwało mi się. 
— Chuju? — zdziwił się. — Ważniejsze jest twoje zdrowie. Nie zachowuj się jak baba, Alice. 
— "Nie zachowuj się jak baba, Alice" zabrzmiało co najmniej dziwnie — syknąłem. — A myślisz, że skąd mam to imię, co?
— Sprawdzałem w sumie, ale wszystko było z tobą w porządku — zachichotał cicho.
— N-nie gadajmy już o tym, dobrze wiesz, że mam wyrzuty sumienia — powiedziałem cicho.
— Niewyżyty.
               Po zakończeniu rozmowy jedynie upewniłem się, że nie wytrzymam bez Mada. Bałem się myśleć, co się ze mną stanie, choć przeczuwałem, iż zbliża się moment kulminacyjny, który doprowadzi nasz związek do autodestrukcji. Zaczynałem żałować, że powiedziałem o tym matce. 
               Ciągnąłem to przez kolejny tydzień. Matka mijała się ze mną w kuchni bez słowa, White oferował mi leki przeciwdepresyjne, Ouse proponował pomoc, a Mad... Mad nadal o niczym nie wiedział. Tak cholernie bałem się mu o tym powiedzieć... Wiedziałem, że to skończy się rozłąką, chociaż... Co mógł przypuszczać, skoro od tygodnia wymyślałem wymówki, aby się z nim nie spotkać? 
— Cześć, Mad, mogę do ciebie wpaść zaraz? — zapytałem, kiedy już się zebrałem, by do niego zadzwonić. Był środek nocy z niedzieli na poniedziałek, dokładnie tydzień od ostatniej rozmowy z matką.
— Alice? O tej porze? — spytał zaspanym głosem.
— Tak — odparłem stanowczo. 
— Czekam... — wyjąkał powoli. 
               Wyszedłem z domu, trzaskając drzwiami. Byłem wściekły. Szedłem ze spuszczoną głową i ani mi do łba nie przyszło, by wsiąść do jakiegoś środka transportu. Miałem zamiar przez bitą godzinę szlajać się pieszo po mieście i dojść do mieszkania Mada o własnych siłach. Musiałem dobrze przemyśleć wszystko, co mu powiem. 

6 comments:

  1. Czyli rozumiem, że Alice nie umrze i może będzie hepi end? »:3
    Oby tylko porządnie się wychędożyli :3
    Emocji tyle bardzo i czekam na więcej.
    Cieszę się, że spodobał ci się mój pomysł i udało mi się cię zaintrygować :3

    ReplyDelete
    Replies
    1. gdyby śmierć była najgorszą rzeczą, jaką mogę zrobić... mwahahahah

      Delete
  2. Sry, że komentarz dopiero teraz. Inernety u babci umarły. I tak przez dwa tygodnie będzie ;-;

    Więc tak.

    Co do poprzedniego rozdziału: było zajebiście, bo szybka akcja, pseudo-seksy i dramatycznie lekko na końcu.

    A ten: Cudnie dramatyczno-depresyjnie.

    Alice nam się zaczyna powoli zalamywac.

    Szczerze mówiąc, to kiedy zobaczyłam tytuł tego rozdziału, to pomyślałam coś w stylu "Mad będzie odmawial seksuf, póki Alice nie ogarnie., że ti wszystko to tylko wytwór jego łepetynki. "

    Okrutnie.







    Lisu, co ma znaczyć, że śmierć nie jest najgorszym co możesz zrobić?

    Jestem baaardzo ciekawa co zgotujesz w takim razie naszym bohaterom. Trąci mi tu szczyptą sadyzmu.


    Chcę więcej.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Mesu, bo to jest jeden z niewielu działów, które mam przygotowane od początku do końca, "Alice", podobnie jak 2. sezon Maniakalnego, mają plany wydarzeń i opisy niektórych scen. Dlatego mówię Ci, że śmierć byłaby oklepana jako zakończenie tego działu. :"D Spokojnie, nie analizuj, nie wpadniesz. XD

      Delete
  3. Też pomyślałam dzięki tytułowi, że w tym rozdziale Mad odmówi Alice seksów, mówiąc coś w stylu: "Nie, dopóki nie przejrzysz na oczy." etc.
    Eh, ja się boję nawet myśleć, co Ty możesz zrobić bohaterom. ;<

    ReplyDelete
  4. Lubię Twoje zamiłowanie do niszczenia bohaterom życia.Ja po prostu niszczę opo swoim własnym beztalenciem.
    Bardzo mi się podoba ten rozdział; sprawił, że chcę już zaraz wziąć się za następny.

    ReplyDelete