30.11.14

Shinobu Shizuka.

Dział: Little secret.
Numer rozdziału: 4
Gatunek: Yaoi. 



Pogratulujcie Lisowi ambicji, kiedy w przypadku -2 stopni wychodzi na dwór w skórzanej kurtce tylko dlatego, że to skórzana kurtka. 
Płaszczom zimowym mówimy NIE!
Spędza może ktoś sam święta? Chętnie się wproszę. 

______________________________________________________


               Podczas próby nikt nie dawał znać choćby powierzchownie o swoim niepokoju. Każdy z członków grupy miał bowiem coś do załatwienia, coś, co wzburzało spokój umysłu. Coś, co wzniecało ogień w sercu i niwelowało ciszę. Tworzyło chaos, z którym ciężko o uporządkowanie. 
               Shinobu założył skórzaną kurtkę i zarzucił sobie gitarę w futerale na plecy. Związał włosy w niski, luźny kucyk i wsunął na noc duże ciemne okulary. Łudził się, że to wystarczy, by dojść na miejsce spotkania. Często zastanawiał się, czy Nagisa nie powinna aby wiedzieć co nieco na temat jego małego sekretu. Ufał jej i był pewien, iż nie będzie się kierować przymusem zawodowym, tylko zrozumie go i postara się pomóc. Ale... w jaki sposób niby mogłaby mu pomóc?
               Gdyby nie fakt, że stronił od używek, już po wyjściu z hotelu odpaliłby papierosa. Zachowując stoicki spokój udał się w kierunku niemalże opuszczonej dzielnicy. Ten teren zamieszkiwały wpływy obcokrajowców, nie byli nastawieni negatywnie w stosunku do Japończyków, ponadto nie byli natarczywi ani nadgorliwi. Ten filipiński odłam wydawał się być naprawdę przyjazny dla reszty. 
— Wybacz mi tę godzinę, Liwang —  szepnął jej do ucha i przyciągnął do siebie. —  Tulu już śpi?
— Chcesz go zobaczyć? —  zapytała z uśmiechem.
               Potaknął głową, choć wiedział, że postępuje wyjątkowo nieostrożnie. Kobieta wprowadziła go do jednego z wyjątkowo niezadbanych domów. Nie było tam światła, często nie było nawet ciepłej wody. Wszędzie roznosił się zapach kiszonych ogórków i świeżego pieczywa. Shizuka czuł więcej piasku pod butami niż wtedy, kiedy poruszał się po zatłoczonych ulicach Tokio. Liwang powoli uchyliła stare skrzypiące drzwi i wpuściła do środka Shinobu. Powolnym krokiem podszedł do niskiej dwuosobowej kanapy i uklęknął przy niej. Wpadające przez rozszczelnione okno światło księżyca padało prosto na rumianą twarz chłopca. Śniadą karnację odziedziczył po matce. Ciężko było stwierdzić, po kim ma czarne jak heban włosy i czekoladowe oczy, gdyż obydwoje się tym cechowali. Z tym, że Shizuka wyzbył się naturalnego koloru i zwykł często nosić zielonkawe soczewki.
—  Liwang, nie mogę was zostawić w takim miejscu —  szepnął, zaciskając pięści. Był to jedyny moment, w którym tracił cierpliwość, a nerwy panowały nad jego sercem.  
— Shin, nam jest tutaj dobrze, wśród swoich —  odpowiedziała z uśmiechem, po czym przeczesała palcami jego włosy. —  Teraz musisz skupić się na swojej karierze, tego naprawdę pragnę. Prawo zakazuje ci wiązania się z kimś, dopóki twój kontrakt nie wygaśnie. 
— Chcę być z wami —  podniósł ton. —  Nie wystarcza mi samo finansowanie was, szczególnie, kiedy odrzucasz większość pieniędzy, które chcę ci podarować. Nie pragnę żadnej kariery, sławy, pieniędzy. Zerwę ten kontrakt.
—  Dobrze wiesz, że nie możesz tego zrobić —  szepnęła. —  Wpakują ci karę i staniesz się bankrutem. Wtedy tym bardziej nie będziesz w stanie utrzymać rodziny. 
—  Cholera... —  westchnął. 
               Liwang znów przekonała go do swoich racji. Nie mógł jednak znieść faktu, że kobieta i dziecko poświęcają się dla jego kariery. Być może tak nie było, aczkolwiek tak to wyglądało z jego perspektywy. Znowu był wściekły. Ale mimo to nigdy nie żałował, że tak cholernie wpadł, kiedy miał ledwie siedemnaście lat. Liwang była od niego o rok starsza. I mimo swojej ponadprzeciętnej odpowiedzialności, nie dorastał jej do pięt. 
               Shinobu opuścił malutki domek i postanowił wrócić do domu. Pierwszy raz w życiu korciło go kupienie paczki papierosów. Często obserwował, jak nikotyna wpływa na Hinatę czy też Kazumiego, ich stan za każdym razem diametralnie się polepszał, kiedy mogli zapalić w stresie papierosa. Spojrzał w kierunku jednego z małych sklepików otwartych dwadzieścia cztery na dobę i zastanowił się. 

3 comments:

  1. Omg Lisu.... W skórzanej kurteczce rly? Ja z domu w weekend nie wyszłam nawet na sekundkę.. Głównie dlatego, że siedziałam u kuzyna i calutki weekend graliśmy w gry xD Bo najlepiej się gra we dwójkę... Dobra, koniec! Serio, podziwiam. Prędzej bym umarła, niż małabym wyjść nie ubrana na dwór... Jeśli nie umarłabym na samą wiadomość, że mam gdzies wyjść.... DOBRA SERIO KONIEC

    Kiedy tylko jakaś laska się przypałętała, wiedziałam, że ma dziecko xD PO PROSTU WIEDZIAŁAM. Bo to by było dziwne.

    No bo:

    1. Gwiazda rocka, która utrzymuje swoją karierę w sekrecie ( czemu właśnie pomyslałam o Hannie Monatanie O.o ?)
    2. Ma stalkera!
    3. Jakaś laska koło niego.

    Wnioski nasuwają się same.... przynajmniej dla mnie xD

    Mesu niestety nie spędza świąt sama... Ma zbyt dużą rodzinę... I jeszcze jeździć do innych... AGHH

    A szkoda, bo Mesu chętnie by przyjęła Lisa pod swój dach...

    Może wbiję do Poznania? Jak mnie siostra przygarnie...:'''D

    ReplyDelete
    Replies
    1. Shinobu ma stalkera czy Kazumi/Sakeru? :D
      Lis jest włóczęgą, gdzieś się powłóczy, ewentualnie prześpi wigilię. >:D

      Delete
    2. Cholera, nie to napisałam. Ale mniejsza stalkera ma Kazumi, a Shinobu dzieciaka! :D Mesu ma nadzieję, że w tym roku nie będzie tak ja w Wigilię dwa lata temu... nie chcę spędzić gwiazdki w szpitalu... Jak to prawie miałoby miejsce dwa lata temu...

      Lis włóczęga tak bardzo :D

      Delete