15.11.14

Gdybym tylko był pewniejszy siebie.

Dział: Jak ukradłem człowieka.
Numer rozdziału: 6
Gatunek: Yaoi.



               Starając się nie spoglądać w jego stronę, powoli opróżniałem talerz pełen smakołyków, utwierdzając się tylko w fakcie, że nie potrafię dobrze gotować. Jego żołądek był jednak tak przyzwyczajony do pochłaniania niezdrowego jedzenia o dziwnym smaku, że równie dobrze mógłbym podać mu nieugotowane gołąbki - nie zauważyłby.
— A, zapomniałem ci powiedzieć — zaczął nagle, znów zwracając moją uwagę na swoje bicepsy. — Spierdoliło nam się ogrzewanie na jakiś czas, nie wiem, ile to potrwa.
— Przeżyjemy — odburknąłem, znów odwracając wzrok.
— Na dworze jest -4, a w domu jest tylko jedna kołdra — kontynuował. Rzuciłem mu przerażone spojrzenie. — Dlatego opcji jest niewiele. Jeden z nas może się upić, żeby było ciepło, no i zostawić kołdrę temu drugiemu. Możemy nie robić problemów i spać pod jedną kołdrą. Chyba że w ogóle chcesz urozmaicić swoje życie, wtedy obydwaj możemy się napić i też spać pod jedną kołdrą.
— N-nie pierdol — wzdrygnąłem się. — Nie pij w moim towarzystwie, bo skończy się tak jak ostatnio. Kiedy jesteś nietrzeźwy, ty...
               Zakręciło mi się w głowie. Spoglądałem martwo w sufit, mrużąc lekko oczy. Leżałem bezwładnie na kanapie i zastanawiałem się, w którą stronę ten skurwiel rzucił moją koszulkę.
— Nie muszę być nietrzeźwy — odparł cicho, pieszcząc wargami moje sutki. Chciałem się wyrwać, jednak nie należało to do najłatwiejszych zadań. To było jak... odmawianie pójścia na papierosa. — Pamiętam wszystko z tamtego dnia.
              Dopiero po chwili zdołałem go odepchnąć. Nerwowo zacząłem szukać swojej koszulki. Kiedy znalazłem, w ekspresowym tempie ją założyłem i odsunąłem się nieco dalej od Johnny'ego.
— Więc co, chcesz ze mną spać? — zapytał z zawadiackim uśmieszkiem.
— Jak możesz chrzanić, że ogrzewanie nie działa, skoro siedzisz tu w samych bokserkach... — wyjąkałem, łapiąc się za głowę. 
— Ogrzewasz mnie swoją obecnością — odpowiedział. — Sprawiasz, że się roztapiam. Jestem cały mokry.
— ...że ja niby jestem nimfomanem, co? — spytałem, trzęsąc się z obrzydzenia. 
— Czego mi brakuje, Max? — spytał, patrząc mi w oczy. — Jeśli zdobywasz dorywczą pracę u prawnika, dlaczego zostajesz u niego na noc, skoro, gdy ratuję ci życie, unikasz najmniejszego kontaktu?
               Zamyśliłem się, korcąc samego siebie w myślach. Czy to naprawdę mogło tak wyglądać? Odczuwałem męczące mnie wyrzuty sumienia. Starałem się robić wszystko, co mogłem, a w rezultacie zaczynałem się coraz bardziej od niego oddalać. Dlatego...
               Nie odwracając wzroku od swoich kolan, wyciągnąłem rękę w jego kierunku, po chwili kładąc ją delikatnie na jego męskiej, dużej dłoni. Zamknąłem oczy i zacisnąłem zęby. 
— Nie musisz — powiedział nagle, wyjmując rękę spod mojej. — Nie musisz się zmuszać. Litość prowadzi donikąd.
              D-dlaczego... Dlaczego uznał to za litość? Po raz pierwszy udało mi się przełamać najgrubsze bariery i zrobić coś, co upewniłoby go w moich uczuciach. A on... uznał to za litość? Cholera, co miałem powiedzieć? Ten krok był dla mnie zbyt trudny, by od razu wykonać kolejny. Gdybym tylko był pewniejszy siebie, przytuliłbym się teraz do jego chłodnego karku. Gdybym tylko był pewniejszy siebie, złożyłbym głęboki pocałunek na jego ustach. Gdybym tylko był pewniejszy siebie, zdjąłbym z siebie ubrania i zrobił wszystko, co by mi kazał. Gdybym tylko był pewniejszy siebie... A on widział tylko mnie, popełniającego tak obrzydliwy czyn. Widział mnie, samego czującego obrzydzenie podczas dotykania jego dłoni. Dlaczego...
— Późno już — westchnął.
               Szedłem za nim w suchym milczeniu. Tej nocy spałem tuż obok niego, chociaż przepaść między nami głęboka była na kilkaset metrów. Leżałem twarzą do okna, które znajdowało się tuż przy łóżku. Pragnąłem co prawda choć na chwilę zobaczyć jego uśpioną twarz, ale za bardzo bałem się spotkania naszych spojrzeń. Spoglądałem więc przez okno, uspokajając się widokiem wzburzonych fal morskich. Wiatr uginał drzewa i przenosił wydmy, jednak zasiewał tym samym w moim sercu kojący spokój. Nie. Oszukiwałem się. W rzeczywistości to obecność Johnny'ego sprawiała, iż czułem się bezpiecznie. Wiedziałem, że będąc u jego boku nic złego mi nie grozi. Dlatego obróciłem się na drugi bok, spojrzałem na jego twarz i raz jeszcze położyłem swoją dłoń na jego, by móc w pełni poczuć go przy mnie. 

6 comments:

  1. No hej. Jak wspominałam, łatwo się mnie nie pozbędziesz C':
    Tak coś od początku, po tym tekście z zepsutym ogrzewaniem oczekiwałam tego typu akcji xD A opcja upicia się ich obu i dzielenia kołdry brzmi całkiem dobrze (y) Chociaż muszę powiedzieć, że trochę mnie rozdział zaskoczył i zastanawiam się, czy Max nie ma jeszcze trochę bagażu emocjonalnego w zanadrzu. I mam nadzieję, że będzie jeszcze o jego uczuciach wiele, bo czuję letki niedosyt. Podoba mi się scena, w której Max kładzie dłoń na dłoni Johnny'ego. Jest taka subtelna, naturalna i kochana <3
    Weny życzę, no. Tym razem chciało mi się nawet zalogować xD

    ReplyDelete
  2. Uroooooczoooooo~ *^*
    Ale gdzie dzikie seksy, no? :(
    Tak, jestem nimfomanką! Przyznaję się!

    ReplyDelete
  3. To było... troszkum smutne.

    Ale jednak urokaśne >.< :D

    Max, ty moja biedoto ty... Johnny jest dla ciebie ważny, ale nie potrafisz wyrazić swoich uczuć... Tak doskonale to znam :''''Dn

    Johnny, kurde! Masz koło siebie taką uroczą osóbkę jak Maxiu! Nie sprawiaj mu przykrości! Złap go za łapkę, pocałuj, zaciągnij do wyrka i dajesz na seksy! A nie!

    ZAJEBISTE I CHCĘ WIĘCEJ.

    P.S. Odnoszę dziwne wrażenie, że ten komentarz różni się od pozostałych, które napisałam....

    ReplyDelete
  4. To z dłonią było takie słiiit (^_^)

    ReplyDelete