11.10.14

Wybór i decyzja.

Dział: Maniakalna obsesja.
Numer rozdziału: 11
Gatunek: Yaoi. 



Poważnie, moja wena umiera, jednak udało mi się znaleźć jakąś resztkę w czeluściach swojego umysłu. Mam nadzieję, że nie jest tak naciągane, jak ja to widzę. Gdybym była teraz w mieście, w którym się uczę, wyszłabym na pole poobserwować ludzi, żeby móc napisać coś ambitnego, ale znajduję się obecnie na takim zadupiu, iż jedynymi osobami, jakie jestem w stanie spotkać na ulicy, są siedmiolatki palacze lub grono meneli stojących pod sklepem. Shit.
________________________________________________________


               Tej nocy mogliśmy w końcu bez skrupułów wziąć wspólną kąpiel. Mimo to było w tym coś, co mi nie odpowiadało. Udało nam się przebyć cztery tygodnie w zupełnej ascezie, byłem pewien, że Rinn będzie starał się nadrobić braki w trybie natychmiastowym, ale... nie dotknął mnie ani razu. Jedyne co, to potarmosił mi włosy przed snem, gdy chciałem ugryźć ten temat od innej strony - obawiałem się pytać wprost o powód jego zachowania. Bałem się myśleć, że mogłem mu się znudzić. Wmawiałem sobie, iż przeżywa ciężki okres w życiu i nie ma ochoty o tym rozmawiać, lecz... gdyby to była prawda, rzuciłby się na mnie bez najmniejszych ogródek. 
               Byłem przekonany, że rano zwinie się tak wcześnie, iż go już nie zobaczę. Jednak zaskoczył mnie - podał mi śniadanie do łóżka około ósmej i zjadł razem ze mną. Nie udało mi się wyciągnąć z niego powodów jego zatroskania. Wyglądał, jakby miał bardzo złe przeczucia. Lub gorzej - jak gdyby wiedział, że zaraz stanie się coś bardzo złego, jednak nie mógł nikogo ostrzec przed zbliżającą się katastrofą. 
               Po południu postanowiliśmy pojechać na przedmieścia. Rinn miał dość wiecznego zgiełku, spalin, brudnych, głośnych i zatłoczonych ulic. Wziął samochód i udaliśmy się w najcichsze zakątki Liverpoolu. Zrezygnowałem z nachalnego wypytywania się o jego zachowanie. Zmieniłem strategię - zacząłem robić wszystko, by za wszelką cenę go uszczęśliwić. To zadanie nie należało do najłatwiejszych, aczkolwiek po pierwszej godzinie widziałem już nikłe efekty mojego wysiłku. Jednak nad rodziną Carterów nadal ciążyło fatum, więc już po chwili zjawiła się osoba, która totalnie zniweczyła całą moją pracę.
— Adrien, kopę lat! — krzyknął z szerokim uśmiechem na mój widok. — Co robiłeś przez cały ten czas?
               Nie widzieliśmy się naprawdę długo, dlatego w życiu nie przypuszczałbym, że pierwsza rozmowa z nim zajdzie tak daleko. Dziś wspominam ten dzień jako początek nowej epoki. Zupełnie zmienił dalsze moje losy. 
               Opowiedziałem mu całą historię. Śmialiśmy się do rozpuku. Sam również złożył mi relację ze swego dotychczasowego życia. Rozmawiało mi się z nim tak świetnie, iż totalnie zapomniałem o siedzącym przy mnie załamanym Rinnie. Wyglądało to, jakbym zupełnie go olał. Jednak bolała mnie ta przygnębiająca atmosfera, którą wokół siebie tworzył. O stokroć wolałem zabawnego, beztroskiego Ray'a, który niczym się nie przejmował i emanował miłością do świata. 
               Prawdziwa zabawa zaczęła się jednak później. Wkraczaliśmy na coraz to bardziej intymne tematy dotyczące mojej przeszłości, a szczególnie mojej przeszłości związanej z Rinnem. Mimo to tamten siedział cicho i nie wdawał się w tę konwersację. Ale Ray'owi nie do końca przypadała do gustu rozmowa w dwie osoby. 
— Rinn, mam cię sprowokować do przyłączenia się? — zachichotał. — Jak wolisz. A wiedziałeś, że chwilę przed tym, jak wyznałeś Adrienowi miłość cztery lata temu, przespał się ze mną bez żadnych skrupułów? Taka tam ciekawostka. Chociaż zapewne już ci o tym mówił, skoro jesteście w tak zażyłych relacjach. Nie widzę powodu, by ukrywał coś takiego. 
               To uczucie... To była jedna z tych chwil, kiedy patrzysz w jeden punkt i boisz się nawet odwrócić wzrok, by nikt nie zorientował się, jak bardzo targają tobą wewnątrz emocje. Miałem duszę na ramieniu. Dygotałem ze strachu przed reakcją Rinna. Powoli przekręciłem głowę, aby na niego spojrzeć. Ukrył twarz w lewej dłoni. Nie byłem w stanie zobaczyć jego miny, jednak trząsł się z wściekłości. 
— Dlatego zdziwiłem się, że chwilę później dał ci kosza — kontynuował, zupełnie nie zważając na słowa. 
               Odruchowo położyłem Rinnowi dłoń na ramieniu. Strzepnął ją jak paskudnego robaka. Byłem przerażony. Sam totalnie zapomniałem o scenie łóżkowej z Ray'em, lecz gdybym tylko pamiętał i, gdybym tylko sam powiedział o tym Rinnowi... to by wszystko zmieniło. Ale było za późno. 
— Przejdę do sedna — odparł Ray. — Mówię to dlatego, że dopiero niedawno doszedłem do prawdy. Cała ta sytuacja wskazuje na to, iż musiałeś coś do mnie czuć, Adrien. Jestem tu po to, by móc ponownie o ciebie zawalczyć. 
               Przełknąłem ślinę. Nie ma człowieka na globie, który nie raduje się na myśl, że ma swojego adoratora. Dlatego biłem się z własnymi emocjami. Cieszyłem się na wieść o Ray'u, jednocześnie cierpiąc za Rinna. 
               Ray był mężczyzną średniego wzrostu. Miał czarne włosy i niebieskie oczy - dokładnie tak, jak matka, mimo że tamta postanowiła się wyzbyć naturalnego koloru włosów. Miał wtedy dwadzieścia jeden lat i zaczynał trzeci rok na kierunku informatyki i ekonometrii. Był człowiekiem wyjątkowo radosnym, wręcz rozanielonym, jednak wiedziałem, jak zaborczy się staje, kiedy zabiera mu się coś, co do niego należy. Mimo wszystko Ray był naprawdę dobrym człowiekiem. Znów wyrwało mu się o kilka słów za dużo, ale nie była to manipulacja. On nigdy nie wiedział, z której strony ugryźć temat. Nie miałem mu tego za złe. 
— Rób, co chcesz, Adrien — powiedział nagle Rinn, który dotąd się nie odzywał.
— Czekaj... chcesz przez to powiedzieć, że masz to gdzieś? — poddenerwowałem się lekko. Dopiero udało nam się naprawić panujące między nami relacje. 
— Nie — odparł niezwłocznie. — Ale nie mam zamiaru ci się narzucać. Priorytetem jest twoje szczęście. 
               Byłem wyjątkowo zaskoczony jego słowami. Nie sądziłem, że potomek rodu Carterów będzie kierował się czyimś szczęściem zamiast swoim. Jednym zdaniem zrobił u mnie ogromne wrażenie.
— Tak czy inaczej nie mam zamiaru uczestniczyć w tej konwersacji — mówił dalej. — Wygląda na to, że Ray'owi przypomniało się coś po czterech latach i teraz próbuje zniszczyć wszystko, co zdążyłem zrobić.
— Mówisz? — zachichotał Ray. — Z tego, co wiem, ty również nie wykazałeś się najmniejszą chęcią odbudowania kontaktów z Adrienem przez te cztery lata. 
— Wyobraź sobie, że byłem w nieco innej sytuacji niż ty — syknął. — Adrien, zostajesz czy podwieźć cię gdzieś? Mam coś do załatwienia, nic tu po mnie. 
— Zostaję — odpowiedziałem szybko. 
— W takim razie pozostaje mi modlić się o to, byś nie podjął pochopnej decyzji — powiedział i pożegnał się, po czym odszedł. 
               Spędziłem z Ray'em cały boży dzień. Udało mi się nawet wrzucić go do rzeki, ale odpowiedział tym samym. U jego boku czułem się naprawdę szczęśliwy. Nie wracaliśmy już więcej do przeszłości. Zaprosił mnie na obiad do mojej ulubionej knajpy. Naprawdę o mnie zabiegał. Nie był tak arogancki i apatyczny jak Rinn, ale... jeśli właśnie te cechy uwielbiałem u Rinna, dlaczego zadowalałem się cechami przeciwnymi u Ray'a? Psychika ludzka jest naprawdę skomplikowana. Wydaje ci się, że zaczynasz w końcu poniekąd rozumieć swój tok myślenia, gdy nagle okazuje się, iż wszystko przeczy samemu sobie. Próbujesz poznać samego siebie od innej strony i zdajesz sobie sprawę, że jesteś zupełnie inną osobą, niż dotychczas myślałeś. Niczego nie można określać jednoznacznie. Tak czy inaczej... wybór między ich dwójką nie należał do najtrudniejszych. Problemem było raczej budzenie między nimi ohydnych relacji. Budzenie ohydnych relacji między dwójką braci Carter. 

8 comments:

  1. Robi się ciekawie.
    Nie rozumiem, nie było tu nic naciąganego.

    ReplyDelete
  2. LOLOLOLOLOLOLOLOLOLOLOL

    BRACIA CARTER...
    NIE WYDAJE MI SIĘ, ABY ALEX MACHNĄŁ DRUGIEGO BACHORA.

    RITA?

    JEST DZICIAKIEM RITY?

    Ja i moja dedukcja...

    Nie lubię Raya...

    /Mesu

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie no, gdyby Ray był dzieckiem Rity, to byłby jednocześnie kuzynem Rinna. A jest bratem. Więc, tak, machnęli sobie drugiego dzieciaka, ot co. Spoko, doprawię mu taką historię, że będzie to logiczne. Mam nadzieję.
      Czemu nie lubisz Ray'a? Póki co nic złego nie zrobił... A na pewno nie tyle, co Rinn... :D

      Delete
    2. Niewyżyty Alex... Drugiego dzieciaka mu trzeba było..

      A dlaczego nie lubię Raya?
      Jest sympatyczną postacią, w to nie wątpię.

      Ale po tych wszystkich sadystycznych numerach, które robili sobie Rinn i Adrien, ONI MUSZĄ BYĆ RAZEM.

      A TU NAGLE RAY SIE WPIERDZIELA.

      NOPENOPENOPENOPENOPE

      /Mesu

      Delete
    3. Właśnie stwierdziłaś, że Alex powinien być z Susan! :D

      Mesu, what r u doin'
      Mesu,
      STAHP

      Delete
    4. NOE NOPE NIGDY NEVER

      SUSAN TO ZUO!

      BARDZO ZUE ZUO!

      ALEX I MARTIN!

      CHWAŁA DLA ICH ZWIĄZKU!

      (/*3*)/ \(*^*\)

      /Mesu

      Delete
  3. Że Ray to brat Rinna ?..Ło rzesz ...Jak przeczytałam o informatyce, myślałam że to dzieciak Elise i Juda, a tu SUPRISE !Jestem w głębokim szoku.

    ReplyDelete
  4. Zajebiste, jak wszystko, pod czym zostawiam ten jeden i ten sam komentarz, abyś mnie pokochała <3

    ReplyDelete